Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Nie zmieściłem się

 

Tamten wiersz nie objął ramionami

mego postrzegania światopoglądu

rytm nie przekonał, rym uciekł

przecinki odeszły w zapomnienie

słowa mi umknęły znaczeniem

hej, nawet tysiąc wierszy nie będzie mną

 

Nie, nie wskoczyłem do piosenki

za ciężki, słoniowaty, nieumiejętny

zwrotki by trzeba było, by było

ja nie mam czasu poukładać wyrazów

ochotę mam w Ochotce (lokalu)

śpiewny refren winien być okrągły

zbyt kostropata ta dosłowność

 

Nie zmieściłem się w różne związki

krzyczała tutaj dajcie bezpieczeństwo

przed nimi bezbronny, choć ich świadomy

naprawdę nie byłem w stanie Jej obronić

upiorni zasadzają się na niewinnych

teczki im teczki zakładają, które pęcznieją

 

kończę zresztą z polityką. Na amen.

 

Jeśli idzie o wiarę...

Wierzę w Boga i życie pozagrobowe

I Avalon

 

Ja z tych co uważają

że pojęcie szczęścia pojęciem szerszym od miłości

teza jak teza, można dyskutować

 

Sen wobec mar codzienności spokojny

długi, nieprzerywany, popołudniowy, dostojny

cóż, nie oddaje dyskusji na ulicach

nikt już nie wie co i jak powiedzieć

W moim śnie beki, obłoczki, damy,

fajni ludzie, poezja, obrazy, dialogi

piękny ach piękny świat wielkich tęsknot

 

W ramach muzycznych czuję się średnio

gust muzyczny własny i lekko ciasny

ktoś powie kupuj kupuj płyty

drugi podszepnie płyt tutaj już nie ma

trzeci – ej koleś, byłeś na koncercie?

czwarty z piątym rozmontują ważne radio

szósty marzy jedynie o disco polo

 

W prozie doszedłem do opowiadania

dość dobrego moim skromnym zdaniem

Tak, tak, nie potrafię go sprzedać

pewien znawca z piątej alei

zadumał się nad jego ważnym sensem

warknął – ej ty, ma być długa ta książka

 

Nie mieszczę się ani w prawo

choć przeczytałem setki komentarzy

ani w lewo

 

Wszędzie widzę markety i bazary

kup to, kupuj tamto, tysiące reklam

masz bracie pozować, inaczej idź do domu

zapozujesz właściwie – kupią twe teksty

teksty pójdą w świat jak świeże bułeczki

ubranie, samochód, koniecznie uśmiech.

 

Biorąc pod uwagę powyższe

tutaj i tak się nie mieszczę

 

Prozaiczne prawdy rządzą światem (wiem to)

Jak jest źle – patriarchat (prawie zawsze)

Jak dobrze – matriarchat (nigdy nie jest dobrze)

 

Inspiracja: Mery Spolsky

 

 

 

Edytowane przez Leszczym (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

a poza tym momenty były, ald trochę bym przepieliła tę łąkę kwietną, mimo że koncepcję konsekwentnie zachowuje (nie mieszczę się), pa bb

Opublikowano

@GrumpyElf dzięki, faktycznie w raperskim i zbuntowanym stylu. Tekst pewnie do wygładzenia i chyba służby z niego wytnę, bo przecież ich rola nie jest tak negatywnie jednoznaczna. Jednakże kolejne teczkowe akcje na bezbronnych i bywa, co warto dodać, niewinnych ludzi zaczynają mnie nie wiem chyba przerażać i jakiś mechanizm obronny zaczyna mi się włączać:// Nie wiem do czego zaczyna prowadzić całe zamieszanie, ale chyba faktycznie zaczyna się u nas robić niebezpiecznie://

Opublikowano

To znalazłeś się chyba we właściwym miejscu. 

Mam wrażenie, że niemieszczenie się jest domeną ludzi większej wrażliwości. Ludzi szeroko pojętej sztuki, które wychodzi z nich, w nich się nie mieszcząc w postaci w takich lub innych dzieł. 

 

Co do samego tekstu czyta się go bardzo dobrze. Sam niesie. Czuć pociąg autora do form dłuższych. Może prozy poetyckiej. 

 

Z poważaniem i pozdrawiemiem 

Opublikowano

@Czarek Płatak dzięki Czarek za ładny, podbudowujący komentarz. Chyba nigdy nie jest łatwo mieścić się i chyba w trudniejszych czasach i z wiekiem coraz bardziej się tę okoliczność dostrzega, a i może to nawet motywować do przeróżnych działań. Z tego tekstu zaczynam się cieszyć, choć musiałem go znacznie wyłagodzić;))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • I nagłówki, a laik; wół gani.    
    • Ukradli konia ino: kil, Darku. Dar koi, no - koniokrady        
    • Wiersz krótki ale naprawdę znakomity... Pozdrawiam Najserdeczniej!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...