Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Nie patrz tam, gdzie czarna Pani
wchłania wiernych do otchłani
smutku. Patrz, gdzie jasność z mroku
się wyłania i do przodu,
nie na boki, już wystarczy
starej drogi, koleiny
ciągną nogi, idąc duktem,
jak po burzy, ugrząźniemy
w tej podróży. Idź poboczem,
idź.

Nie patrz tam, gdzie czarna Pani
wabi swymi atrakcjami,
zgarnia ręką do podziemi,
nie zostawia i nadziei,
że jest inny świat - na wspak.
Idź do przodu, idź w nieznane.
Brak tam ścieżek wydeptanych,
każdy krok będzie odkryciem:
nowym życiem: jasnej Pani.
Idź.

 

* Idź, jak szkwał i idż po swoje

i przez bagno, trudy, znoje,

idź - tak jak potrafisz przecie,

stąpnieć nie licz na tym świecie.

Coś się kończy, coś zaczyna,

coś nas jeszcze razem trzyma.

Jasna Pani, matka szczodra, 

weźmie w obrót Ziemi biodra,

jasna Pani niestrudzona.

 

idź, nie próżnuj, nie narzekaj,

na manowce idź, nie czekaj,

idź. 


*wespół z @Pan Ropuch

 

Edytowane przez beta_b (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Bardzo mi się podoba, o tym wchłanianiu do otchłani i zgarnia ręka do podziemi, a jako alternatywa pójście w nieznane. Mam malutka uwagę do przemyślenia, bo mi zgrzytają pięciocylabowe słowa, tu "deficytami", a przecież wabi się raczej atrakcjami. Pozdrawiam.

P.S., wody coraz mniej w naszym stawiku. 

Opublikowano

@Leszczym chodźmy!

@Gosława Dałaś mi kochana do myślenia, z tym niewymuszeniem. Faktycznie, słowa w wersjach same wchodzą i układają się w foremkę, zanim na końcu zacznę liczyć sylaby. One wiedzą wcześniej, gdzie ich miejsce. 

Ściskam Państwa ciepło, bb

 

Opublikowano

@corival Jak mamy wydeptany szlak, szczególnie mrocznymi dołami, to nogi same włażą w stare wzorce i klimaty. Ciężko zmienić podejście, spojrzenie, myślenie. Doświadczenie i ciągi skojarzeń są inne. To jakby zanegować całą wiedzę o sobie i świecie. A konieczny proces, aby utorować drogę nowym ciągom myślowym. To ciekawe doświadczenie, głowa zaczyna zwracać uwagę na inne szczegóły, co innego ze świata widzi/słyszy/inaczej interpretuje. To dlatego pobocza stają się nowością. 

@Dag pociągająca bo znana. Co nie znane wymaga wysiłku. Ale na tym polega rozwój i trochę wiersz jest o tym. 

Ściskam wszystkich ciepło, bb

Wg mnie ciekawostką jest równa liczba sylab, mimo przerzutni i rymu wewnętrznego, który z pierwszej zwrotki przechodzi na zew. w drugiej (rezygnuję z przerzutni). Samo tak wyszło, bo nagrywam tekst na telefon, potem stawiam przecinki i sprawdzam sylaby na palcach, ale to formalność. A innym razem zdania sklecić nie mogę i w głowie dziura. A gdyby tak mieć większą nad głową kontrolę? Kto potrafi?

Opublikowano

@beta_b spontanicznie 

 

 

Idź jak szkwał po swoje

i przez bagno trudy znoje

idź tak jak potrafisz przecie

stąpnieć nie licz na tym świecie

coś się kończy coś zaczyna 

coś nas jeszcze razem trzyma

jasna Pani matka szczodra 

weźmie w obrót Ziemi biodra

jasna Pani niestrudzona dziś uchwyci

twoje wszystko na pajęczej nici

idź nie próżnuj nie narzekaj 

na manowce idź nie czekaj

idź. 

 

 

Z ukłonami pełzającej żaby :) 

Pan Ropuch

Opublikowano (edytowane)

Bierej, bierej pięknie przyrównane jak trza :D

 

Kiedyś może i ja znowu zacznę liczyć, póki co 

wyrzucam prościutko z trzewi. 

 

 

Miłego wszystkiego Beciu:) 

ps. Coś rzadko ostatnio zaglądasz do wspólnego baru? Czyżby karta drinków i nalewek wyszła z obiegu? ;) 

Pozdrawiam jak zawsze! 

Pan Ropuch

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Nata_Kruk Dziękuję  Poprawiłem...   Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Miłego dnia 
    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...