Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@M.A.R.G.O.T Dziękuje za miłe słowa Margot, sprawiły mi nieopisaną radość, umieściłem tylko te muzy które są niejako spokrewnione z piórem, może kiedyś napiszę o innych.

Pozdrawiam i dziękuje że znalazłaś czas.

@Marek.zak1 Marku miałem dylemat, czy oceniać je z punktu widzenia współczesności, czy ugrzęznąć w starożytnej Grecji, mówisz że znalazłem złoty środek?


Miłego wieczoru.

Opublikowano

@[email protected] "Twórczą nutą śpiewa, płochym słowem leczy" - bardzo, ale to bardzo ponadczasowa puenta.

Wiersz jak wiadomo w moich klimatach, więc pożarłam ze smakiem. Ja tam jeszcze do tej miary nie dorastam jak sądzę :) Fantastycznie ubrałeś w słowa nadobne muzy. Pozdrawiam :)

Opublikowano

@[email protected] słowa leczą, mam w mojej apteczce kilka takich leków. 

 

A na serio. Dawno  temu byłam przeziębiona i tak zdołowana, że energia ciała wynosiła zero.  Wzięłam aspisynę i leżąc myślałam, że  może łatwiej było by umrzeć niż to wszystko ciągnąć. Moje oczy wtedy  skierowały się  na książkę, podniosłam się i zaczęłam czytać. Aspiryna mnie rozgrzała i tekst zaczął wchodzić w mózg, wyobraźnia zaczęła pracować i jakoś,  tak ogólnie dobrze się  poczułam. Wstałam po godzinie, jako inna osoba. Piękny wiersz, z tych co ciągną w górę. Pozdrawiamy

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

@Dag "Nie wiem co jest kluczem do sukcesu, ale kluczem do klęski jest chcieć zadowolić wszystkich." - Bill Cosby.

Miłego wieczoru Dag, stary komik chyba ma rację.

@Somalija Ten wiersz też wyniknął z książki, pisałem o niej już wyżej, a może coś napisać o mitologii? Naszej nie ma jak pisze Witold Jabłoński, więc jeszcze raz przystawiłem się do greckiej. Marzę aby napisać o słowiańskiej, ale trzeba pokopać w annałach, aby cokolwiek znaleźć, a ponadto jest niespójne.
Ago siła książki, siła słowa jest ponadczasowa, tego się nie da zdefiniować, każdy to inaczej odbiera.

 

Miłego wieczoru.

Opublikowano (edytowane)

@[email protected] Grzesiu wiesz na co trafiłam ? Na książkę, w której autor wyszukuje genezę chrześcijaństwa w mitologiach egipskiej, greckiej, indyjskiej i innych. Przejrzałam ja ogólnie i mną  wstrząsnęło, więc zamknęłam, bo jestem wrażliwa i było to po świętach wielkanocnych, kiedy mocno się  modliłam. Jutro Ci na  priv prześlę tytuł i autora, to Cię  może  zaciekawić. 

 

A o naszej mitologi to czytam sobie w książce Gieysztora ,,Mitologia Słowian".

Edytowane przez Somalija (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Witaj - miło że rekompensuje - cieszy mnie to - dziękuje -                                                                                                        Pzdr. Witam - cieszy mnie że bardzo dobra - dzięki -                                                                                     Pzdr.serdecznie.
    • Oni. Nie było nikogo więcej. Tylko oni — jakby wszechświat skurczył się do ich ciał, do języków rozpalonych do białości, na których topi się stal. On — eksplozja w kościach, żyły jak lonty dynamitu, śmiech, co kruszy skały, rozsypując wieczność w pył rozkoszy. Melodia starej kołysanki zdycha w nim w ułamku sekundy. Ona — pożoga bez kresu, ziemia spopielona tak głęboko, że każdy krok to rana w skorupie świata, pamięć piekieł wyryta w skórze. I na ułamek sekundy, między jednym oddechem a drugim, przemknął cień dawnego uśmiechu, zapomnianego dotyku, kruchej obietnicy z przeszłości. Zgasł, zanim zdążył zaboleć, rozsypany w żarze. Oni — bestie w przeżywaniu siebie, studenci chaosu, co w jednym spojrzeniu rozpalają gwiazdozbiory. Usta — napalm, gotowy spalić niebo. Języki — iskry w kuźni bogów, wykuwające pieśń końca i początku. W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz, czarna i lepka, pamiętająca krzyk stworzenia. A nad nimi, gdzieś wysoko, gwiazdy migotały spokojnie, obojętne na szept letniej nocy. Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy. Świerszcze grały swoją dawną melodię, jakby świat miał trwać wiecznie w tym milczącym rytuale. Głód miłości? Tak, to głód pierwotny. Stare auto ryczy jak wilk, który pożera własne serce. Ośmiocylindrowy silnik — hymn porzuconych marzeń, pędzi na oślep, bez świateł, z hamulcami stopionymi w żarze. Litość? Wyrzucona w otchłań. Paznokcie ryją skórę jak sztylety, krew splata się z potem — rytuał bez świętości, bez przebaczenia. Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna. Ciała wbijają się w siebie, jak ostrza w miękką glinę bytu. Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie. Na ustach smak krwi, słony, metaliczny — pieczęć paktu z wiecznym ogniem. Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów. Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis. Nikt nie czeka na odkupienie. Biorą wszystko — sami. Ogień nie grzeje — rozdziera, topi rozum, wstyd, imiona, godność, istnienie. Muzyka oddechów, ślina, zęby — taniec bez melodii, ciała splecione w spiralę chaosu. Język zapomina słów, dłoń znajduje krawędź ciała i przekracza ją w uniesieniu. Paznokcie na karku — inskrypcja życia na granicy jawy. Nie kochali się zwyczajnie. Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi, jakby wszechświat miał się rozpaść w ich biodrach, teraz, już,. natychmiast. Noc ich pożerała. Oni — dawali się pożreć. Serce wali jak młot w kuźni chaosu, ciało zna jedno prawo: więcej. Więcej tarcia, więcej krwi, jęków, westchnień, szeptów bez imienia. Asfalt drży jak skóra, jęczy pod nagimi ciałami, lepki od potu, pachnący benzyną i grzechem. Gwiazdy? Spłonęły w ich spojrzeniach. Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności, gdzie miłość rodzi miłość, a ból kwitnie w ekstazie. Miłość? Tak i nie. Ślad, co nie krwawi, lecz pali. Ciało pamięta ciało w dreszczu oczu i mięśni. Chcieli wszystkiego: przyjemności, bólu, wieczności. Ognia, co nie zostawia popiołu, tylko blizny. Kochali się jak złodzieje nieba — gwałtownie, bez obietnic. Na końcu — tylko oni, rozpaleni, rozdarci, pachnący grzechem i świętością. Źrenice — czarne dziury, pożerające światło. Serca — bębny w dżungli chaosu. Tlen — narkotyk, dotyk — błyskawica pod skórą, usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd, i ich własnym ciałem. W zimnym świetle usłyszeli krzyk — gwiazdy spadały w otchłań. Cisza. Brutalna, bezlitosna, jak ostrze gilotyny. Ciała stęknęły pod ciężarem pustki. Czas rozdarł się na strzępy. To lato nie znało przebaczenia. Zostawiło żar, popiół, co nie gaśnie, wolność dusz w płomieniach nocy. Wspomnienie — nóż w serce, gorzkie jak krew wilka, który biegł przez ogień, nie oglądając się wstecz. Świat przestał istnieć. Został puls płomienia, trawiący wszystko, bez powrotu. Nie mieli nic. Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść. Więźniowie namiętności — płomienia bez końca, który pochłonął ich ciała i dusze w jeden, bezlitosny żar. Żar serc.      
    • @Waldemar_Talar_Talar anafora bardzo bardzo dobra
    • @Naram-sin  zmieniłam. Po powtórnym czytaniu- druga strofa coś mi nie tak, czasem nie widzi się po sobie. Dziękuję
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...