Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Własnej skórze 

 

Zamieńmy się 
mam dla ciebie całkiem przyzwoite ciało 
— dłonie wręcz stworzone do stwarzania
równie dobrze sprawdzą się też w sianiu zniszczenia
— nogi które jeśli tylko im pozwolić 
nie raz zaniosą cię w niejedno nowe
i wielokrotnie do dobrze znanych miejsc
nadadzą się również do kopania
— krew którą będziesz mógł poświęcić 
lub przelewać na ołtarzach idei
może wyruszysz na poszukiwania jej spokojnych dorzeczy 
— mózg jako siedlisko umysłu i sumienia
niewidzialnym ramieniem obejmującego serce 
o których nie raz zdarzy ci się zapomnieć 
które nie raz zdarzy ci się zagłuszać 
mam dla ciebie ciało z jego całą
wewnętrznie skomplikowaną maszynerią 
ubrany w nie jak w skafander 
możesz postawić stopę na grzbiecie planety 
i posiąść ją we władanie
to ciało niemal idealne jednak nie przyzwyczajaj się 
ponieważ z przyczyn zupełnie od ciebie niezależnych
za pradawną przewinę niesubordynowanych 
protoplastów jest skażone robakiem starzenia 
podatności na ból i choroby
w ich efekcie ten wspaniały skafander zacznie wiotczeć 
niszczeć i rozpadać się dłonie stracą precyzję ruchów 
pokryją je plamy wykręci je reumatyzm 
nogi obrzękłe supłami żył i pękniętych naczyń
osłabną tak że będą potrzebować dodatkowego 
wsparcia a każdy krok zamieni się w walkę z przestrzenią 
spojrzenie ostygnie krew najprawdopodobniej także 
o sumieniu trudno z góry wyrokować 
to zostanie zbadane później
rozpad ten dokona się niejako na twoich oczach 
z pełnym udziałem świadomości i pamięci 
dni kiedy kombinezon twojego ciała działał 
sprawnie i bez zakłóceń istnieją 
neurodegeneracyjne wyjątki od reguły
świadomości przemijania na przykład
zanik istoty szarej zanik ciebie w sobie
zanikanie słów na twoim języku zanikanie
światła i duszy w twoim spojrzeniu 
aż po całkowitą atrofię świadomości istnienia 
po rozpadzie tego wszystkiego co niezaprzeczalnie
istnieje jest jednak niematerialne 
pozostanie tylko ostateczny rozpad materii 
musisz poznać cały ten proces cały cykl
narastania i ubywania stawania się i zanikania 
nie liczy się żadne zastępstwo 
czy wycofanie się w sile wieku 
choćby z koroną męczeństwa 
zamieńmy się 
nawet nie na specjalnie długo 
raptem tyle ile trwa przeciętne życie
przeciętnego człowieka 
no i baw się dobrze Boże 
ja poczekam

 

 

 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Hej Czarek. Podoba mi się temat i jak prowadzisz w wierszu przez naszą doczesną cielesność, w którą opakowani jak pralinki potrafimy tak wiele doznać, ale jednak lądujemy na czyimś języku. Wybacz trywialne porównanie. Czuję ciekawość peela, który rzuca wyzwanie i zaproszenie do "walking in my shoes" "(tu @Pan Ropuch - pozdro :) - podrzuca trafnie klip Depeche Mode). Jest też żal, bo bycie człowiekiem tak, by sięgać na co dzień istoty bycia człowiekiem nie jest po proste! Spalamy się każdego dnia po troszku, a chcemy przecież przybywać, istnieć mocniej; jednak los skafandra jest nieubłagany i z tym wyrokiem żyjemy. Cytat powyżej, ponieważ czekanie peel'a również mnie zastanowiło - choć pewnie nie miałaby być to wymiana 1:1, peel chce poczekać na boczku i spokojnie poobserwować, zobaczyć jak ta pralinka (już będę konsekwentna) bawi się, gdy licznik tyka nieubłaganie. Przeczytałam z zainteresowaniem. 

Edytowane przez GrumpyElf (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

A tam nie powinno by przypadkiem istnienie. Tekst trudny warty studiowania tj. wielokrotnego odczytu @GrumpyElf tej piosnki dobrze nie znałem depesze to była działka mojej starszej siostry ja z ich repertuaru ostałem się na speak i spell cała od deski do deski...

Wracając do wiersza mam jedno skojarzenie muzyczne cóż począć tak już mam.

 

 

Dla bajek i baśni jest zarezerwowana fraza żyli długo i szczęśliwie... tu na tym padole łez, choćbyś miał czego dusza zapragnie nie jesteś w stanie osiągnąć spełnienia, człowiek ograniczony ciałem ulega liofilizacji bezwarunkowo i niezaprzeczalnie. Dziecko które rodzi się bez płaczu dostaje klapsa życia co by zaczęło oddychać. :D Mam nadzieję że nie zabrzmiałem zbyt pesymistycznie. Nastęnym razem postaram się lepiej.

 

Pozdrawiam

Pan Ropuch

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jak ja do tematów Absolutu (nie mylić z tym 40%, ten jest mi od lat odległy. W sumie ten, który mam na myśli też. A może to tak, że może chciałbym umieć znaleźć, ale póki co nie umiem). 

 

Pozdrawiam 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Eee tam

Dokładnie tak. Peel nie chce stać się Bogiem, a jedynie jak ten stanąć z boku i spokojnie przyglądać się na zmagania z materią, czasem i nie tylko Stwórcy, który stworzył człowieka (podobno) na swoje podobieństwo. 

Dziękuję i pozdrawiam serdecznie :) 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie zabrzmiałeś. Jest tu jedynie zdrowa dawka sceptycyzmu, którą sobie cenię i szanuję. 

A Depeszami jarałem się bardzo na przełomie szkoły podstawowej i liceum. Czasami wracam. 

Pozdrawiam serdecznie 

Dzięki 

Z pozdrowieniem 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Kamil Olszówka   Kamilu.   nie wiem co powiedzieć :)   więc najkrócej:   dziękuję Przyjacielu !!!      
    • @Alicja_WysockaPięknie to ujęłaś - chociaż Bóg czasem stwarza człowieka bez jakiegoś zmysłu - lub później go odbiera - daje też choroby i cierpienia - nie rozumiem takiego Boga - wiersz ma 5 lat - wtedy myślałem inaczej - okruchy miłości otrzymałem - na parę lat aż przyszła choroba  
    • @huzarc Twój wiersz czytam jak gotycką scenę, pełną symboli i teatralnego mroku. Nie mój świat, ale ciekawa, mocna wizja.
    • @violetta   do twarzy Ci w nim :)
    • - Patrz przed siebie, nie w dół. - Wstrząsnęła małym listkiem gałązka. Był koniec października, listek jako jeden z nielicznych, trzymał się kurczowo swojego drzewa. Otworzył mocno zmrużone oczy i spojrzał na oddalony park. Liście błyszczały tam przy dostojnych drzewach, jak kolorowe fale u stóp nadmorskich fiordów. - Jesteś pewny, że wiatr mnie tam zaniesie i nie spadnę do tych okropnych śmieci? - Mruknął raz jeszcze, zerkając z grymasem na śmietnik. Tuż pod nim, przy autobusowym przystanku, stał kosz na śmieci. - Jestem pewny. - Łagodnym głosem przekonywała gałązka. Żółto-pomarańczowy listek wziął głęboki oddech, lekko się zaczerwienił i z przymkniętymi oczami odczepił się od gałązki. Serce biło mu jak szalone, nic innego nie czuł, poza strachem. Mocnym ramieniem, wiatr pochwycił go w stronę upragnionego parku, lecz szybko zmienił kierunek i zawrócił. Listek wylądował na śmietniku. - Nie panikuj, jesteś na koszu nie w koszu...Patrz nadal przed siebie, nie zerkaj do środka. Być może za chwilę, wiatr ponownie cię porwie...- Szeptała z góry gałązka. Z kosza dobywał się nieprzyjemny zapach. Listek starał się tam nie zaglądać. Z nadal mocno bijącym sercem, patrzył na wysokie drzewa. - Przepraszam piękny listeczku, czy mógłbyś mnie zabrać ze sobą?...Przypadkiem usłyszałem, że wybierasz się do parku. - - Nie zabieram ze sobą żadnego brzydko pachnącego papierka...- Listek odwrócił się od wnęki kosza. - To świetnie się składa, bo nie jestem papierkiem. Mam na imię Feliks. - Przed listkiem stanęła mała, choć dość pulchna, mrówka. - Ledwo się wygrzebałem z tego śmierdzącego worka. - Przedstawił się Feliks, zlizując z łapek resztki jakiegoś lepkiego płynu. -Witaj mróweczko... A jak się tam znalazłeś? - Zapytał, przyjemnie zaskoczony listek. - Noo wiesz... Czasami w parku coś niecoś skubnę, liznę... Człowiek wyrzuca na trawnik różne rzeczy. Tym razem napiłem się kilka kropelek słodkiego napoju i ktoś z pustą butelką wrzucił mnie do tego kosza. Ludzie to takie dziwne istoty, jedni śmiecą, a drudzy po nich sprzątają. -Wyjaśniła mrówka. - Tak...Zauważyłem, że to bardzo dziwne stworzenia. Podobo wiedzą że słodycze im szkodzą, a mimo to, objadają się nimi. Dużo dzieci ma przez to chore ząbki. Ty też lepiej uważaj, bo w końcu się pochorujesz, albo ugrzęźniesz w tym śmietniku, jeśli jeszcze raz tutaj trafisz...- Z wielką ochotą, listek wdał się w rozmowę. - Zgadzam się z tobą listeczku, od dzisiaj przechodzę na dietę. Koniec z ludzkimi smakołykami - Uśmiechnął się Feliks, zlizując ukradkiem przyklejony do tylnej łapki, kryształek cukru. - Wdrap się na plecy i trzymaj się mocno. Jeśli nam się trochę poszczęści, z wiatrem dostaniemy się do parku. -Zachęcił go listek. Nawet nie zauważył, że przestał się bać. Sympatyczna mróweczka, wdrapała się na jego plecy. Po chwili oczekiwania, wiatr ponownie objął listka swoim silnym ramieniem. Tym razem, nie zamykał oczu. Patrzył odważnie przed siebie, zachwycając się lotem i siłą wiatru. -Uff, co za ulga. Bardzo Ci dziękuję, nie spotkałem jeszcze tak życzliwego i odważnego liścia. - Dziękowała z entuzjazmem mróweczka, kiedy delikatnie wylądowali pod wymarzonymi drzewami. - Nie ma za co Feliksie. Cieszę się, że mogłem Ci pomóc. Obiecaj, że już nie będziesz podjadał słodyczy...- - Obiecuję, hi hi hi. Być może do zobaczenia wkrótce. - Mrówka ześliznęła się jego pleców i podreptała swoją drogą, znikając pod kolorową falą liści. - Do zobaczenia Feliksie. Uważaj na siebie. - Zaszumiał w harmonii z falą, szczęśliwy liść brzozy.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...