Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    graphics CC0

 

 

czarownych gwiazdozbiorów WRZASK!

 

gołębi lot Okrętu Argo – lub dalej...

Kastora i Polluksa galop na białych rumakach

nieważne Erydan Nilu czy Eufrat dioskóry

 

krzyczą do mnie:

dokarmiaj konstelacje!

lecz znacznie niżej

pod rasowym pnączem

planuje moja oniryczna wena

uwieram z natury

zamykam wieczka puszek Pandory

mój bluszcz pnie się z mozołem

lecz korzeń mam żeń-szenia czipem w piarg

puszcza macki w głąb i do jądra jadu

dekoratywnej planety

do jezior kraterowych – a wyżej...

 

lutnia z łabędziem świeci z krzyżem północy

współczesny druid - zużyta maska faktów

w kosmosie ans

 

na obu półkulach z Nefrytowych Bram wyklina

eliptyczna poezja zapętlona w czasie

czynna – brutalna i inna od mojej

wytarmoszona w magazynach uciech...

słowo to akwen - niedokrwiony narząd

unika nurtów micelarnych protein

nie dopływają i nie wypływają

do i zeń żadne cieki

jezioro prawdy żyje całkiem po ludzku

kwitnie fraktalem firmamentów

lecz - nie porusza płaszczyznami

pazernych lepkich holografów

 

sumienie migruje w lampionach szmeru

doświetla kagankiem znaczeń

na zadzie małego wozu - ujada niedźwiedzica

 

szklista tafla wchłania gdzieś czasem zodiak

surową flautą majuskuły

galaktyki muskają kliszę akwenu

są niczym digitizery

ich blask to dotyk opuszka

daktyloskopia stylowego palca

pod którym migrują impulsy

uwrażliwionych neuronowych

komponentów duszy

współczesne mobilne pozy

zajmują się zamętami głowy

rotacją synekur - i wspinaczką do gwiazd

 

siura – zamtuz

zielsko dożylnej pokusy...

pod lupanarem bzdur rozpustnej cywilizacji

 

TYLKO SŁOWO MOIM AUTORYTETEM

--

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witam Valerio ;)

Tak ci się kojarzy ten tekst? Wbrew pozorom to jednak „sumienny kawałek”. Dotyczy sfery konstatacji nad samym słowem, nad rolą – jakością poezji, liryki ogólnie. – i w entourage'u fantastyki gwiazdozbiorów.

Odczyt wiersza jest zawsze subiektywny. Skoro tak widzisz ten utwór to ok, ja nie mam ani ochoty ani prawa tego ci zabraniać... i przyznaję, że można i „po twojemu” tekst zinterpretować.

Oczywiście, zawsze interpretujący ma pewne uwarunkowania podświadome – które konstruują te unifikacje logiczne, jako autor za to nie odpowiadam.

Podoba mi się twoja interpretacja, to znaczy – w sensie, że zaskoczyła mnie dość nieoczekiwanie i chyba - dobrze, ten utwór stoi bardziej - w zaplanowanym DYSTANSIE do otoczenia, jest nieco introwertyczny, jeżeli jeszcze raz przeanalizujesz sobie ten utwór z uwzględnieniem tego dystansu – owego introwertyzmu, wiersz w samej analizie ułoży ci się jeszcze rozsądniej.

Pozdrawiam Valerio.co słychać w temacie twoich eksternistycznych studiów? Dalej zachwycona?

Opublikowano

tak go odczytuję. ja nad wszystkim się zachwycam. czekam na wyniki z podatków, zadania bardzo trudne i długie. mozolnie liczyłam wg mojej zdobytej wiedzy, nigdzie nią zaglądałam, tylko patrzyłam na czas. liczę na ich procenty, bo testy mi słabo poszły, może były niezrozumiała dla mnie. studia pomocne w pracy. wpada się w taki marazm, gdy się pracuje i zapomina się o wielu sprawach. akurat w audycie jest taka kultura, że trzeba się cały czas pilnować, są rotacje, żeby nie mieć poufałych kontaktów. audyt będzie kolejny mój moduł do zdania. życie gna do przodu, ale w tym wszystkich odnajduję przyjemność z życia. 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rozumiem. Tak jak wcześniej napisałem, skojarzenie twoje jest uzasadnione. Gdyby przyjąć założenie, że tekst opowiada o sprawach cielesności, można tak poszczególne zwrotki tego utworu zatem i całość sobie wytłumaczyć. Wskazywać na cielesny charakter narracji --> mogłyby chociażby ostatnie wersy, gdzie napominam o → "lupanarach", używam → "zamtuz" i "siur". Natomiast użyłem tego świadomie, by dokonać pewnego wstrząsu u czytelnika, użycie takich porównań ma emocjonalny charakter, natomiast same porównania odnoszą się bardziej do kondycji poezji, w pewnej części wiersza ja nazywam ją „eliptyczną”, „ zapętloną w czasie”, „brutalną” i „ czynną”, wymuszając troszeczkę jako narrator w wierszu szacunek - do „statycznej liryki”, i ogólnego wyciszenia. Ale to przecież tylko wiersz, i zamysł techniczny – jedynie. Tak sobie ten tekst zaplanowałem.

 

Co do twojego zapracowania i braku czasu, to jest niestety problem współczesny, ale chyba w obecnej sytuacji – ludzie chcieliby aby świat stał się bardziej mobilny, no ale to nie jest takie proste, musimy mieć nadzieję, że wszystko się unormuje, są na to duże szanse.

 

Zaliczaj, studiuj i osiągaj sukcesy zawodowe – zwłaszcza jak przynosi to satysfakcję i pomaga w pracy – o czym wspominasz.

 

Powracając do wiersza, osobiście lubię nieoczywistości w lirycznych układach, ten wiersz spełnia ten warunek. Jednak chyba się nie podoba, bo jako jeden z niewielu nie dostał żadnego lajka. Moje trudne wiersze przeważnie wymuszają odium w czytelnika, ja sobie zdaje z tego sprawę, i wcale a wcale nie biorę tego pod uwagę.

 

Doceniam twój zachwyt nad uczelnią i w sumie nad osobistym stylem życia powiedziałbym niepowtarzalnym, to znaczy wiele w tobie jest pozytywizmu i radości z życia, taki charakter masz amerykański, tzn. --> pełna wiary i optymizmu. Po komentarzach dużo o tobie się dowiedziałem. Chyba nie masz mi za złe, że o tym piszę? To co podoba się wiersz czy nie - nie ma oceny nie wiem jak się ustawić w odpowiedziach? ;))


 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Skoro się podoba to mnie cieszy, no jest trudny, mam całe panoptikum tekstów łatwych prostych i przyjemnych, nie dzielę się tymi z państwem, bo po prostu – one mnie nie cieszą, kiedyś parę lat temu takie teksty mi się podobały, więc takie składałem, teraz z tego wyrosłem, a może apetyt mi się zmienił i za jakiś czas powrócę do łatwiejszego pisania. Ja takie bardziej oczywiste treści szanuję i lubię, jednak na dzień dzisiejszy → nie chce mi się tak pisać.

 

Zatarganie” → jakie śliczne określenie, zaraz wyobrażam sobie jakąś Nike z mieczem w dłoni i rozwianą koafiurą ;)

 

Marzenia Valerio są stanem naszego umysłu, marzyć można o rzeczach wielkich i małych i te małe rzeczy potrafią cieszyć bardziej od tych globalistycznych – wielkich – zamienionych na euro albo złotówki. Sam tekst jest próbą zachwytu nad słowem wysublimowanym i stylem życia godnym. To też rodzaj marzenia i szczęścia – prawda?

Opublikowano

obcięłam włosy, bo stwierdziłam, że są za długie, wolę jednak jak są krótsze :) wyobrażenie są bardziej realistyczne, takie do bliskiego spełnienia. każdy mam jakiś etap w życiu, nawet to co pisze i jak pisze. w Twoim natłoku słów, może pięć zapamiętałam i tak mi się ułożyło.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Mówisz, że włosy ścięłaś? Taka sumienna bisneswoman ;) Ścięte włosy -->  trochę jak w moim tekście pt. "Yuriko", wiersz jest na portalu, więc linkuję niżej, łatwiej dotrzesz...

 

Yuriko - Wiersze gotowe - Polski Portal Literacki (poezja.org)  

 

Zajrzę tu o godz. ok. 23.40, bo oglądamy w domciu "the voice of Poland", stała rodzinna pozycja w sobotę ;)

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ehhhhh ; a needy woman is dangerous! ;D

cytuję: „żeń-szeń czipem w piarg; LOL

 

Jedno i drugie ma znaczenie, jeżeli przyjmiemy wiersza tytułowy „kipisz” za rodzaj rozgardiaszu – czyli dowolnego nieuporządkowania – to w tej pierwszej naturalnej ludzkiej potrzebie dopuszczalny jest chaos a nawet wskazany, natomiast sama muzyka nie ma w sobie nic z chaosu. Zresztą ten muzyczny diamencik to raczej program edukacyjny ;P Na ten show zawsze oczekujemy w domu, zwłaszcza – że teraz są lajfy, i wszystko jest fantastyczne, tzn. „bez muzycznego GMO” ;)

 

Napisałaś komentarz, przeczytałem i napisałem, że odpowiem później, ot wszystko Valerio.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

ja to słucham sobie po tygodnie jak minie i coś znajdę, ale po kolei nie słucham wszystkiego. ja chodzę w bożej miłości :) Boża miłość jest jest większym dla mnie pragnieniem. śniłeś mi się, że leżałeś na one, tak mnie przygniatałeś, że nie mogłam oddychać.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @andrew     Twój  wiersz to przejmująca refleksja o utracie bliskości i przemijalności relacji. Smutny ale piękny! 
    • @Christine dziękuję 
    • Kocham święta. Naprawdę. Kocham tę przedziwną, coroczną metamorfozę ludzi, którzy przez jedenaście miesięcy potrafią się nie zauważać w windzie, a w grudniu nagle mówią sobie „dzień dobry” z intonacją jak z reklamy margaryny. Bóg się rodzi, moc truchleje, a człowiek – choć na chwilę – udaje lepszą wersję samego siebie. W grudniu nawet ja jestem łagodniejszy. Uśmiecham się do kasjerek, nie przeklinam pod nosem w korkach (no, przynajmniej nie głośno), a na widok choinek w marketach czuję coś na kształt wzruszenia, pomieszanego z lekką irytacją cenową. Ale generalnie – atmosfera miłości przedświątecznej działa. Przynajmniej do momentu, kiedy trzeba zaparkować samochód. Od lat wigilijne potrawy rybne to moja działka. Nie dlatego, że tak bardzo się na tym znam, tylko dlatego, że ktoś musi. A skoro ktoś musi, to padło na mnie. Kupuję ryby od dwudziestu lat w tym samym sklepie rybnym na rynku w Pruszczu Gdańskim. Jem to, co kupuję, i – co ważne – wciąż żyję. To, moim zdaniem, najlepsza możliwa rekomendacja. Jedyny problem, jaki pojawia się co roku, to kolejki. Przed świętami nie są to kolejki – to są procesje. Ludzie stoją w nich z minami męczenników, jakby zakup karpia był formą pokuty za całoroczne grzechy. Parking przy rynku? Zapchany. Samochód przy samochodzie, każdy w trybie „polowanie”. Krążę więc jak sęp nad sawanną. Kółko. Drugie. Trzecie. I nagle – cud. Audi wyjeżdża. Jest miejsce. Widzę je jak objawienie. Czaję się. Wjeżdżam. Parkuję. Tradycyjnie – łamiąc przepisy ruchu drogowego, ale w sposób elegancki, z wyczuciem i świąteczną intencją. Wyłączam silnik i czekam na tę błogą ciszę po walce o byt. I wtedy… KLAKSON. Nie taki zwykły „pik”. To był klakson z pretensją. Z żalem. Z oskarżeniem. Wysiadam, odwracam głowę i widzę ją. Atrakcyjna blondynka. Wzrok bazyliszka. Taki, którym w średniowieczu można było zamieniać ludzi w kamień albo przynajmniej w poczucie winy. – Nie widział mnie pan? Chciałam tu zaparkować – mówi głosem, który jednoznacznie sugeruje, że widziałem. I że zrobiłem to specjalnie. Mam alergię na podniesiony głos. Ale kiedy podnosi go kobieta, uruchamia mi się tryb dyplomatyczny. Więc odpowiadam łagodnie, z nutą autoironii: – Gdyby to było dwadzieścia lat temu, na pewno bym panią zauważył… ale dziś? I tu popełniłem błąd komunikacyjny dekady. Bo ja mówiłem o sobie. O wzroku. O wieku. O tym, że człowiek nie jest już tym samym drapieżnikiem parkingowym co kiedyś. Ona natomiast zrozumiała to tak, że właśnie nazwałem ją starą. Zimne spojrzenie. Cisza. Emocjonalny mróz. Powiedziała „dziękuję”. Ja – odruchowo – odpowiedziałem „nie ma sprawy”. I rozeszliśmy się w poczuciu kompletnego nieporozumienia. Poszedłem do sklepu rybnego. Kolejka – trzydzieści metrów. Wtedy przypomniałem sobie, że nie mam karteczki z listą zakupów. Żona mi napisała, co mam kupić. Zapomnę – zmieni zamki. To nie jest metafora. To realna groźba. Wracam do samochodu. I wtedy zauważam napis. Na moim brudnym, zimowym aucie, palcem, z godnym podziwu charakterem, ktoś napisał jedno słowo: FIUT. Natura i pogoda tego nie zrobiły. To był czyn ludzki. I nagle skojarzyłem twórczynię. Nie obraziłem się. Nawet trochę mi zaimponowała. Krótko. Dosadnie. Bez interpunkcji. Biorę kartkę, wracam do kolejki… I kogo spotykam? Moją blondwłosą znajomą z parkingu. – Dzień dobry. Znów się spotykamy – mówi głośno. A potem ogłasza całej kolejce: – Ten pan bezczelnie zajął mi miejsce na parkingu. Nie mogłem zostać dłużny. – A ta pani – mówię – napisała mi na samochodzie „fiut”. Ale nie mam pretensji. Urodziłem się w ubiegłym wieku, w środku szóstej dekady. Mogła napisać „stary fiut”. Skoro tego nie zrobiła, uważam, że jesteśmy kwita. Kilka osób się zaśmiało. Reszta nie zrozumiała albo nie słyszała. Śmiałem się ja. Śmiała się ona. Złożyliśmy sobie życzenia świąteczne. I wtedy pomyślałem: można się pokłócić, można coś o sobie napisać, można kogoś nazwać fiutem, a potem… podać sobie rękę. I może właśnie na tym polega magia świąt. Nie na tym, że jesteśmy idealni. Tylko że potrafimy się z siebie pośmiać, zanim zdążymy się znienawidzić. A czy ja jestem fiutem? Być może. Ale przynajmniej świątecznym
    • @infelia jak zwykle u ciebie, sporo się dzieje, jeśli talerz wylizuje, to znaczy że mu smakuje, w sumie moje ego zostałoby połechtane, gdyby mój chłop tak robił a nie wybrzydzał  nad filiżanką wody :P 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. A ja się wylągłem w takiej, fakt progresywnej rodzinie, gdzie tym kwokom jakoś nie chciało się siedzieć zbyt długo na jajkach już w pokoleniu pradziadków. Generalnie to wszystkie dzieci latały samopas, a panie zajmowały się karierą zawodową jeszcze bardziej niż panowie.   Przykładowo prababcia była nauczycielką, a pradziadek parał się drobnym handlem i rzemiosłem, nie mając żadnego wykształcenia, ledwo umiał czytać. Siedział w domu i pilnował dzieci, bo ona zarabiała dużo więcej. W Warszawie już dawno jest inaczej. Oboje pradziadkowie urodzeni jeszcze w 19tym wieku.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...