Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sonata jesienna


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dzielę się z tobą wszystkim codziennie

Zimnym obiadem i ciepłą myślą

Ty mnie częstujesz obojętnością

Ja nie odmawiam, bo już przywykłem

 

Bez słów pijemy kawę niesłodką

One są zbędne, wszystko już wiemy

W me oczy smutne patrzysz głęboko

Gdy oglądamy razem film niemy

 

Kiedy na spacer idziemy wspólny

Wtedy trzymamy mocno swe ręce

By się przypadkiem nie zgubić w tłumie

Oboje wracać chcemy czym prędzej

 

A gdy jesienne padają deszcze

Zaczytujemy się ich kroplami

Czasem się rzewnym śmiejemy śmiechem

Częściej pustymi płaczemy łzami

 

W za dużym łóżku kulę się w tobie

Przed snem mnie pieścisz swą dłonią zimną

Czasem myśl świta po nocy wspólnej

By cię opuścić i znaleźć inną

 

Ale odrzucam zaraz ten pomysł

Bo wielką czuję do ciebie wdzięczność

Nie mogę odejść dać ci pozwolić

Choć wzięłaś wiele, dałaś mi wolność

 

Więc nigdy z nikim cię nie podzielę

Jestem o ciebie bardzo zazdrosny

Kiedy cię nie ma, to bardzo tęsknię

Tęsknię do ciebie

Ma samotności

Opublikowano

@joanna53

 

Cena jest wysoka, to prawda. Wolałbym jej nie płacić, ale tak chciało życie.

 

Dziękuję i pozdrawiam.

@beta_b

 

Dziękuję pani Beato. Jesień jakoś tak podbija u(od)czucia.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Franku, cały wiersz, bardzo przejmujący, gdyż wielu z nas czeka niestety, kreślony przez Ciebie scenariusz, gdzie - albo zmuszeni będziemy ,,zaadoptować" samotność, albo skażemy na to osobę bliską odchodząc przedwcześnie, lecz powyższy cytat wstrząsnął mną do kości. Trzymaj się, wszystkiego dobrego, Franku.

Edytowane przez Bogdan Brzozka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Bogdan Brzozka

 

Dzięki Bogdanie. Chciałbym, żeby to był tylko PL, ale w tym wypadku to moje alter ego.

 

Pozdrawiam i wzajemnie.

@beta_b

 

No nie przesadzaj. Ja z muzyką jestem na bakier, choć ją bardzo lubię.

Ale dzięki za miłe słowa :)

 

Opublikowano (edytowane)

ma samotności czy mnie pilnujesz

czy może ja cię zbyt mocno dzierżę

jednak czasami przymykasz oko

ja się co nieco nawet rozerwę

 

bywa wyskoczę na parę godzin

by kilka robrów zmóc z kolesiami

w odosobnieniu ów wierszyk spłodzić

odwiedzę miejsca dobrze mi znane

 

jak obserwuję samotnych ludzi

w ich życiu bywa oj bardzo różnie

jedni samotni czasu nie mają

a inni cierpią samotni w tłumie

 

tu się ośmielę by myśl wyłuszczyć:

samotność różnie działa na ludzi

jedni działają nie dostrzegają

inni gorzknieją znosząc ją w trudzie

 

pozdrawiam

 

Edytowane przez Jacek_Suchowicz (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Piękny i zarazem przejmujący wiersz.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie mogę nawet znaleźć słów - te wersy dotknęły mnie dogłębnie. Dziękuję Ci za nie bardzo, bardzo, bardzo.

 

Dobrej - pozbawionej pustych łez - nocy :)

Opublikowano

Mocno poruszający , głęboki i filozoficznie wyważony tekst, zwłaszcza w temacie wolności. Ja byłem bardzo ostrożny w oddawaniu własnej wolności, bo miała dla mnie wysoka cenę.  

Podsumowując, ekstra wyszło, dla mnie to Twój najlepszy tekst. Pozdrawiam

Opublikowano

@Franek K Samotność po prostu czasem przypałęta się pod drzwi i tam czeka. Mijają dni, a my boimy się je otworzyć myśląc, że wtargnie do środka i zniszczy długo budowany porządek. Ale prędzej czy później sami ją wpuścimy, nie da się całe życie wychodzić z domu oknem, jeżeli wiesz, o co mi chodzi c:
Samotność trzeba przygarnąć i się jej nauczyć, zaopiekować się nią, aby kiedyś mogła, już dojrzała odejść... Tak mi się wydaje.
Pozdrowienia dla Ciebie

Opublikowano

@dot.

 

Mądre słowa.

 

Dzięki Dot. Pozdrawiam.

@Jacek_Suchowicz

 

Nic dodać, nic ująć. Dobra odpowiedź. Dzięki Jacku i pozdrawiam.

@P.F.

 

Myślę, że sporo ludzi tak ma.

 

Pozdrawiam. FK.

@Młoda

 

To ja Ci dziękuję i ciepło pozdrawiam :) FK.

 

 

@Antoine W

 

Dzięki za czytanie, empatię i serducho.

 

Pozdrawiam. FK.

@Marek.zak1

 

Trzeba być bardzo ostrożnym, ale czasem nie da się inaczej.

Mam nadzieję, że najlepszy tekst dopiero przede mną, ale dziękuję i pozdrawiam :)

@Jakub Adamczyk

 

Dzięki Jakubie i pozdrawiam. FK.

@beta_b

 

I dobrze. Pamiętam ten Twój tekst.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Tectosmith  Czytelnik jak czytelnik, ale co dopiero Mikołaj...:)) Pozdrawiam serdecznie.
    • No cóż, po tylu komentarzach, dodam tylko, że podoba mi się.
    • @andrew Powiem szczerze, to prosty i naiwny tekst i kiepsko napisany np: co lustro wie o mnie co twoje o tobie, oczywiście, to jest przenośnia ale wyświechtana i kiepska. Sorry, ale ja tu widzę tylko grafomanię.    
    • @huzarc Puenta świetnie balansuje całość. :) Pozdrawiam serdecznie.
    • Skończyło się tak, jak miało się skończyć. Gdy tylko przekroczyłem tunel światłości I ujrzałem u jego wylotu,  wiszące ogrody niebios. Z postaciami aniołów i świętych, przechadzających się  we frywolnej wolności bytu duchowego, po zakwitłych miododajnym kwieciem,  Polach Elizejskich. Poczułem się jak żebrak, co dla kaprysu możnych  lub z zupełnego przypadku losu, znalazł się na salonach magnackich.     Ależ musiałem wzbudzić sensację  swym pojawieniem się. Ich szaty z atłasu i jedwabiu. Togi wyszywane złotymi i rubinowymi nićmi. Złote sygnety i bransolety, świecące jaśniej  od nawigujących żeglarzom gwiazd. Ich lica i ciała. Wymasowane i wygładzone, ambrozyjnymi maściami. Nie trupioblade a zaróżowione i pełne wigoru. Oczy brązowo-złote.  Mieniące się lekką wilgością perłowych łez. A głosy, donośne acz śpiewne i czyste  jak pierwotne, ziemskie powietrze. Język ich zapomniany od eonów. Muskał, spragnione jego świętości,  uszy niedawnego śmiertelnika. Słowem niebiańska harmonia w miejscu najczystszego spełnienia i szczęścia.     Westchnąłem ciężko  i nie mogąc już zawrócić, wsparłem się na drewnianych kulach, i jedynej nodze jaka mi pozostała. Ruszyłem przed siebie,  wiedząc dobrze co usłyszę. Jak już rzekłem,  ostała mi się jedynie lewa noga. Prawa urwana była poniżej kolana. Obwiązany starą gazą i koszulą kikut, krwawił obficie i rwał bólem  tak obłąkańczo nieludzkim,  że gdybym już nie żył,  to jedyne czego bym pragnął to umrzeć, by nie odczuwać jego destrukcyjnej mocy  w komórkach tego przeklętego ciała. Twarz miałem nabrzmiałą i spuchniętą. Blizna ciągnąca się od lewego boku szyi, biegnącą aż do oka.  Była wypalonym śladem po ostrzu sztyletu.  Na prawe oko nie widziałem zbyt wiele. Nie przywykłe do jasności krain  na powierzchni i niebiosach, Było mi bardziej ciężarem  niż przydatnym zmysłem. Skórę miałem spaloną i czarną. Jak gdybym wytarzał się od stóp do głów w węglowym pyle. Dłonie cierpiały na równi z resztą ciała. Palce ich były otępiałe i spuchnięte. Artretycznie skrzywione kości, nadały im wygląd  demonicznym drzew lub krzewów. Mimo braku serca. Krew pulsowała i to tak prędko, że nadal słyszałem echo tętna, którego przecież nie powinno tam być. Otwierałem, spękane i suche usta. Lecz jedyne na co się wysiliłem, to jęki i krwiste pomruki. Nie mogłem używać w niebie, wężowego języka demonów. Sznur wisielczy nadal dyndał mi na piersi. Angelisa, która przyszła po mnie  w chwili śmierci, odcięła mnie tylko lecz nie zdjęła pętli. A ja widząc jej doskonałe rysy  i hebanową, magiczną czerń włosów, zapomniałem prosić ją  by uwolniła mnie z symbolu potępienia  i słabości ludzkich nerwów.   Mieszkańcy nieba  z początku byli chyba  w zbyt wielkim szoku i odrętwieniu  by rzec choćby słowo  na mój bluźnierczy widok. Stali jak posągi,  zamarli w półkroku, półsłowie. Nie szydzili, nie uciekali. Nie próbowali mnie przepędzić. Po prostu patrzyli. Na to czym mogli się stać. Gdyby nie wiara. W zbożny żywot. W nadzieję i drugiego człowieka. W cokolwiek co miało wartość odkupienia win. Ich milczenie też było złotem a nie osądem. Nie czułem się  wzgardzony ani gorszy wśród nich. W niebie każdy jest sobie równy i zbawiony. Dziwne uczucie. Czuć lekkość zbawienia  a nie ciężar kajdan grzechu. Szkoda, że za życia  nie czułem się tak dobrze, nie dane było mi poznać szczęścia i miłości, gdzie wtedy byłeś szalony Starcze? Chciałem pomyśleć o tym zdaniu, lecz nie byłem w stanie. W niebie nie ma grzechu. Nie można grzeszyć.  Myślą, mową i uczynkiem. Ciężkie jest życie upiora w niebie.     Podszedłem do małego cherubinka o złotych lokach. Nie mogąc mówić wprost. Przesłałem mu swoją myśl. Szukam klucznika, moje dziecko, czy jest tutaj z Wami? Cherubin uśmiechnął się, pokiwał głową i wskazał palcem postać  siedzącą niedaleko od nas, nad brzegiem jeziora o krystalicznej toni. Klucznik bo zaiste był to on, rozmawiał z Nauczycielem. Siedzieli na piasku plaży i pochyleni ku sobie, dyskutowali o czymś zawzięcie. Klucznik żywo gestykulował i opowiadał a Nauczyciel wydawać by się mogło odpowiadał rzadko i krótko, lecz ciągle pisał i rysował coś na piasku  małym kijkiem i zachęcał Klucznika by ten patrzył na jego znaki i skupił się na nich.     Podszedłem tak by widzieli mnie  z dalszej odległości. Nauczyciel przerwał swój rysunek  i obrzucił mnie wzrokiem. Odczułem to tak jakbym  rozpadł się od wewnątrz  na najdrobniejsze atomy. Widział wszystko i wiedział wszystko. W jednej sekundzie. Opisał całe moje życie. Wszystkie dobre i złe uczynki. Nic się nie ukryło. Przywołał moją utraconą duszę i scalił ją ze mną na powrót. A więc jesteś. Usłyszałem w myślach jego głos. I wtedy do mnie dotarło. Ten głos. Słyszałem go już. W godzinie śmierci. Gdy pętla spoczywała na mojej szyi. Gdy krzesło chybotało się  u jeszcze dwóch nóg. Pamiętam obróciłem głowę w prawą stronę. Nad futryną drzwi do salonu. Wisiał krzyż z jego postacią. Ostatni jaki miałem w tym domu. Nie to, że chciałem się go pozbyć. Był mi w zasadzie obojętny. Wisiał od lat  i był w zasadzie niewidocznym detalem. Lecz wtedy zatrzymałem na nim swój wzrok. Wiele złego uczyniłem bliźnim i sobie, lecz wspomnij na mnie Jezu gdy przyjdziesz do swego królestwa. A on mi odrzekł. Zaprawdę powiadam Ci, że jeszcze dziś będziesz ze mną w raju.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...