Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Mhmmmm ;)

Pozytywna energia - pobieram! ;D

Kształcenie się zawsze ma sens. Skupiaj się na sobie i na nauce, nie zajmuj głowy rzeczami mało znaczącymi. Zresztą dojrzałą osobą jesteś masz swój rozum i cele. Z domu nie wychodź jak nie musisz. Mądra decyzja. Poza tym spoko luz. Do napisanka. Pozdrawiam Valerio.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Arystoteles w swojej Etyce nikomachejskiej definiuje szczęście jako połączenie duszy w zgodzie z doskonałą cnotą, A czym jest cnota? W moim rozumieniu jakaś próba życia w zgodzie z sumieniem głównie wobec innych ludzi. Święty Augustyn uważał, że szczęściem najdoskonalszym jest możliwość poznania Boga.

 

Może połączyłaś te teorie i jesteś szczęśliwa. Ja nie potrafię zdefiniować szczęścia, ale te dwie teorie mają jakieś racjonalne podstawy moim zdaniem.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Oczywiście, że należy stosować sito w ukazywaniu swoich najgłębszych wartości.  Bo jeśli okaże się (teorytecznie), że jesteś sam wobec świata... to rzeczywiście zwątpienie jest tuż tuż za rogiem. Z drugiej strony, wg mnie, nie należy udawać (tzn. tylko w jakichś nadzwyczajnych okolicznościach) więc i tu sito jest jak najbardziej na miejscu. Pokazujesz tylko to, co chcesz ukazać, Ty tu jesteś wówczas panem własnej sytuacji. Nie można zresztą oczekiwać np.od niedźwiedzia (choć jest z wyglądu przesympatycznym misiem :)), że Cię zrozumie. Ponadto istnieje ewentualność, że tak pacnie łapką, że aż na śmierć :);)

Odnośnie sygnalizowanego przez Ciebie wiersza to trudno mi wyrokować. 

Zdrówka serdeczne :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie dałaś mi wiary w ludzkość. Wiesz nie mam na pieńku z niedźwiedziami, bo nie chodzę nigdy po szlakach personalnych i mało się znam a nawet w ogóle → na tym co w świecie komercjalnym się dzieje. Natomiast sprawy społeczne wiążące a nie dzielące ludzi → to mnie zawsze fascynowało – taka potrzeba wspólnoty. Wydawało mi się zawsze, że w zainteresowaniu każdego dosłownie człowieka to się udziela, a tu się okazuje, że im głębiej zaglądam do współczesnego świata to zauważam, że wszystko stoi w konfliktach i podziałach. I nagle nie wiesz czy jesteś już poza jakimś zbiorem logiki podstawowych funkcji społecznych chociaż wydaje się że logicznie komunikujesz. I ostatecznie tracisz wiarę w jakikolwiek porządek moralny. To jest bolesne.

 

Nie zamieszczę tego wiersza o którym pisałem, za dużo obciążeń burzy wewnętrzny ład i nie ma przyjemności z pisania, a teksty sumienne turbują autora świadomością ich prób nieuzasadnionej kontestacji. Dobrze, że z tego zrezygnowałem. Jednym słowem Iwonko ch_j_wy jest ten świat, ale jest jaki jest. Czyli sito ;)

 

No dobra, pozdrawiam.

Opublikowano

Jest tu wiele. Namiętność, dzikość, żądza, odniesienie do wartości i autorefleksja, równolegle z "akcją" wiersza. 

 

Dla mnie bardzo, bardzo dobry wiersz, zresztą nie tylko dla mnie ;) 

 

"osa w pasie" - eeech ;) 

 

Pozdrawiam  

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Harmonia? Leibniz wymyślił harmonię przedustawną. Kiedyś poczyniłem taki o to wiersz. Trochę przekombinowany,. Niewierzącym w Boga zawsze odpowiadaj Leibnizem ;) Oczywiście, że się lubimy ;)

 

Tomasz Kucina

Monady-

 

wszystko tłumaczą MONADY
aż się zrobiłem nagle blady
zapewne Leibniz - też

 

gdy odkrył JE
poczuł się słaby...
lecz


Bóg nam podarował - Te -
jak
słońce albo deszcz

 

z porządkiem ustalonym z GÓRY
że kłuje jeż - nie pies
psu... gdzieżby tam... się takie bzdury
chciało odszczekać
no wiesz?

 

MONADY byty ekstremalne
samotne - wielce indywidualne
substancje żywe i
duchowe

 

niech ktoś podpowie...
czy przezroczyste - czy kolorowe?

 

wzajemna zgodność i odporność
na wpływów zewnętrznych pokusę
( i choćbyś bardzo chciał... )
parł z animuszem

 

nic tu nie wskórasz
za dnia w południe albo nocą
bo wszystkim rządzi
GÓRA!

 

to NIEBA pułap - nie złoty pociąg

 

a idealizm obiektywny
zarządza światem afirmatywnym
więc jaka trafi ci się fura...

zadecyduje
GÓRA!

 

a u Leibniza zwie się - Ona -
harmonią przedustawną
magnificenta
w matematyce nieoznaczoną
lub oznaczoną
będzie całką

 

albo różniczką
określona

 

sam nie pamiętam...

tu do poetów
wena powiada:


SŁOWO - to też MONADA

--

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zaczynam od spodu i jadę do początku:

 

Wzajemnie, dzięki za komentarzyk, Rado ;)

 

no wiadomo o co chodzi, mówi się "talia osy", ehhhh ;) te porównania moje mają czasem zabawny charakter, sorrki ;D

 

Słowo otuchy, miło, dzięki bracie.

 

Tak. Ogólnie to dość życiowy tekst. "Odniesienie do wartości" mnie zastanawia? Może w sferze konserwatywnego uporządkowania, konkludujesz --> że to opis klasycznego związku - no tak, w tym kontekście jest to uzasadnienie "do wartości", autor hetero to i relacja osobista przebiega w sposób naturalny. Jak to mówią "Po Bożemu" ;)

 

Pozdrawiam Radek.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Praca dla Boga najlepsza jaką możemy wykonać to nieepatowanie w imaginacjach w wyobrażeniach w tematach teologicznych, zmówienie paciorka w domu i pokora. Niech ludzie decydują we własnym zakresie sumienia - wiara jest subiektywna. To moje zdanie oczywiście, bez nakazów i zobowiązań.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Posłuchaj, przyjście Boga jest Jego i tylko jego decyzją. Dla chrześcijanina, katolika powinno stanowić cel. Nie mam śmiałości by wypisywać tu i dyskutować o wyimaginowanych wizjach apokaliptycznych, i nawet czułbym bojaźń by snuć o takich przewidywaniach. Nie ustawiaj się z pychą za pan brat. Wola Boga nie jest twoją ani moją ani niczyją.

 

Valerio, ludzie poszukują teraz jakiejś równowagi wewnętrznej. Czyżbyś tego nie zauważała?

 

Ludzie w komentarzach ustawiają się w skrajnościach, jedni w krytyce wszystkiego co związane z religiami i subiektywizmem Wiary, drudzy → jak ty – w permanentnej wyimaginowanej świadomości ultra-religijnej, Na serio nie ma miejsca dla ludzi środka, a w komentarzach muszę prawie non stop odnosić się do ekstremalnych postaw. Czy nie uważasz Valerio, że ten tekst jest akurat mega życiowy i nawet nie wypada dyskutować akurat pod nim o sferze sacrum?

 

Ktoś kiedyś powiedział:

Cesarzowi to co cesarskie, Bogu co Boskie – ten utwór raczej przebiega w kategorii → „cesarskie” - bardziej profanum. Nie czujesz pewnego braku taktu w kierunkowaniu naszych komentarzy do spraw tak poważnych?

 

Napisałem kiedyś i tu opublikowałem np. tekst pt. „Bóg”, tam pod treścią – możemy śmiało snuć takie poważne rozważania.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Odwrócić zło od nas a nie zbawienie - mam nadzieję, że to masz na myśli.

 

Tak, oczywiście, Bóg każe nam czuwać - i zdaje się z tego co zapamiętałem w KK, mówi o tym "Przypowieść o pannach mądrych i głupich". Rozumiem, że ty chcesz być tą mądrą - i słusznie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Pokuśnico! ;)))))))))))) 

Czerwony księżyc – z nazwy – pasuje pod tytuł wiersza. Nie, nie jadłem tego. To pewnie pod GMO się kwalifikuje w jakimś tam zakresie. Nie wiem, nie mam osobistego zdania co do takiej żywności. Jednak preferuję naturalne jedzonko. Bez udziwnień i modyfikacji. To być może jakaś naturalna mieszanka różnych odmian, nie wiem, przecież sami rolnicy szczepią gałązki na innych pniach drzewek trudno więc od razu uznać to za modyfikowaną żywność. Z punktu symoliki → jabłko nie jest przchylne → Adam-Ewa, Helena i wojna Trojańska, u nordyków Iduna i asgardowe jabłka , jabłka Hesperydy itd. Dobre, to znaczy jakie to jabłko? → słodkie, cierpkie, twarde, kruche,?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Czyli słodkie, no to średnio, ale witaminki niewątpliwie w czasie obecnym wskazane, więc smacznego. A słyszałaś dowcip o jabłku i robaku? 

 

Robak siedzi w jabłuszku i podjada, nagle widzi a z jabłka wychodzi na zewnątrz drugi robak, więc pyta:

- Dobre co? od dawna tu jesteś?

- Ty to już ocipiałeś, tak się obżarłeś i urosłeś, że swego własnego tyłka nie poznałeś

 

Ja cydr preferuję. Dobrze chociaż Valerio, że we współczesnych jabłkach nie ma robaków, co nie? ;D 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach




×
×
  • Dodaj nową pozycję...