Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Na początku wiersz zwrócił moją uwagę rytmem. Później potrzebowałem, troszkę czasu, aby zespolić  zamknięcia poszczególnych akordów z treścią. Jestem z wrażeniem, że takie skrócenie przy zakończeniu strofy podbija wymowę przekazu - to co zawodzi pl tu daje wyraz w zwiniętym wersie. 

W przekazie wybrzmiewa mądra miłość i to jest (dla mnie) największą wartością tego wiersza. 

Edytowane przez Radosław (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

W zasadzie mogę się zgodzić w 100% z twoim odbiorem tekstu. Rym miał być efektywny, i wspomagany przez metrum. Jest ten efekt. Tak, potwierdzam. Chciałem wywołać takie wrażenie, by bierne- to znaczy opisowe dwa pierwsze wersy w każdej strofie – były czynnie i silniej zaakcentowane w trzecim wersie krótszym. Całość przemawia dość zmysłowo i estetycznie - ale każda zwrotka niesie inną treść lecz wiąże się następczo → czyli zwrotki wynikają ze siebie, dlatego to kompozycja logiczna --> w całości. Nie chwalę tego wiersza, bo on nie wpływa szczególnie na moją estetykę, po prostu wolę zawilsze treści, i ogólnie trudną lirykę - ale pobieżnie-ogólnikowo przybliżam wiersz - ponieważ – ty jako jeden z nielicznych odnosisz się do kompozycji i treści tego utworu → i jak widzę trafiasz z interpretacją dość precyzyjnie.

 

Dziękuję ci szczególnie za poświęcenie uwagi nad analizą i pozdrawiam po koleżeńsku.

 

Opublikowano

@Tomasz Kucina

Jeżeli wiersz przez swoją treść oraz podmiot liryczny w pierwszej osobie liczby mnogiej, jest przyczynkiem do trudnych uczuć w odbiorcy np. złości, niezgody czy oporu. to może świadczyć o sile tego tekstu, oraz jego "misji". 

 

Pozdrawiam

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To znaczy samo zastosowanie liczby mnogiej i 1 osoby, nie musi przecież oznaczać i powodować traumy u czytelnika. Można przecież używać liczby mnogiej i mówić pięknie, np.: My Polacy, My przyjaciele, My pomocni, My wrażliwi, My rodzina, My naród... itd. Dlatego samo zastosowanie określonej formy osobowej nie decyduje definitywnie → o uczuciach, czy ekspresji. Decyduje zawsze treść. W tym wierszu – to „My” → odnosi się do ludzi w ogóle, do nas tu współczesnych. Natomiast masz racje, że utwór zmierza ku uczuciom, ale chyba bardziej ku → sferze intelektualnej człowieka. Ten przyczynek (o którym wspominasz) → do złości, niezgody czy oporu → NIE MA UZASADNIENIA – ODWROTNIE – TO TEKST W PROPOZYCJI DO WZAJEMNEGO SZACUNKU, REFLEKSJI, I WSPÓŁDZIAŁANIA. Można potraktować to „My” jako swoisty → autowstrząs, to znaczy normę odreagowania nad samym sobą. I przyjmując taki punkt widzenia → czyli dysputy nad człowiekiem → czytelnik – rzeczywiście jak w komentarzu zasugerowałeś → może reprezentować: opór, niezgodę, i złość – ALE WZGLĘDEM WŁASNEJ POSTAWY AGRESYWNEJ I KONTESTUJĄCEJ WSZYSTO I WSZYSTKICH DOOKOŁA. Zatem podmiot liryczny ==> przeciwstawia się swoim konfrontacyjnym postawom w życiu.

 

Reasumując: tekst „przebiega” w duchu uzyskania konsensusu – kompromisu człowieka względem drugiego człowieka. Jest symultantą społczną. I to ewidentnie wynika z treści.

 

Pozdrawiam.

 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję Nata.

Wiesz? Ja może tutaj zbyt analitycznie podchodzę do własnych tekstów. Lecz uwierz, zależy mi też na tym, by było merytorycznie - ja też uczę się czytając Wasze komentarze pod Państwa utworami. Poza tym być może szczegółowsze odpowiedzi przytrzymają więcej ludzi w internecie --> tutaj --> i w domu. W tej specyficznej sytuacji w której dokładnie WSZYSCY I BEZ PODZIAŁÓW NA ŚWIATOPOGLĄDY - ŻEŚMY SIĘ ZNALEŹLI (PANDEMIA), ważne, by być odpowiedzialnym, ale dziś szczególnie -->  internet nie powinien zniechęcać i odstraszać, dlatego opublikowałem ten konsensualny wiersz. I przy okazji z tego wynikają te zaangażowane odpowiedzi na komentarze - z mojej strony. 

 

Jeszcze raz dziękuję i gorąco pozdrawiam.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Oczywiście. To cały sens. Bycie autentycznym. Mądrze napisałaś. Ja tylko próbowałem opowiedzieć o-->  kompromisie, który nie musi stać w opozycji do autentyczności. 

 

Piszesz że ja wszechstronny?, ale nie potrafię takim onirycznym - peryfrastycznym czyli lekko niedopowiedzianym spojrzeniem opisać tego autentycznego świata.  I jest to --> jak kiedyś skwitowałem --> tylko subiektywna i idealistyczna refleksja. Każdy ma jakieś zalety. Tobie akurat nie brakuje też intelektu, więc nie masz żadnych deficytów. 

 

Pozdrawiam @Somalija 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dokładnie to chciałem wyrazić. Może trochę nieudolnie ;) Czytając wiersze, staram się wsłuchiwać w siebie uczucia i oprócz sfery intelektualnej, poświęcać czas sercu. Wiersz "łączy się z sercem i przez sygnał wysyłany z niego daje opowiada mi o świecie, i o mnie.

 

Wiersz Zachłanność jest po prostu wierszem wartościowym. A co do skojarzeń ;) , ponieważ wyżej w komentarzach odniesiono się do Herberta, pozwolisz, że też się pobawię i skojarzenie zaprowadziło mnie do wiersza Małgorzaty Hillar 

My z drugiej połowy XX wieku. 

 

Pozdrawiam i dziękuję za wartościowy przekaz 

 

 

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rozumiem. Cieszę się.

 

Nieprawda. Może to ja dokonałem nadinterpretacji. Skoro piszesz teraz, że interpretacyjnie blisko ci do moich analiz pod komentarzem, to musi tak być – i wszystko jasne.

 

Tak. Oczywiście. Twoja wola analizy tekstu jest dla mnie zaszczytem. Nie mam zamiaru moderować twoich wrażeń, jednak skoro wykładasz punkty widzenia treści - staram się odnieść- oczywiście w danym kontekście twojego komentarza. Nie ma tu subiektywizmu – wszystkich traktuję jednakowo --> wszystkich komentujących --> mega poważnie. Tutaj wymiana punktów widzenia przebiega wzorowo w relacji: komentujący-autor; nie miej do siebie pretensji o bardziej wrażeniowe a mniej intelektualne analizy w tekstach lirycznych. W końcu liryka to szósty zmysł.

 

Super usłyszeć, że moje teksty oddziałują aż tak osobiście. Dla każdego autora to duma. Dziękuję.

 

Thx.

 

Twoje skojarzenia są tobie bliskie. Masz do nich prawo. Jednak śmiałe porównania mnie do klasyków krępują mnie → bo panopticum klasyków stoi w pewnej odległości od pisania współczesnego, jest jakby oddzielone granicą estetyczną, i przynajmniej względem mnie to level z wyższego wymiaru. Nieosiągalny!

 

Postanowiłem jednak odnaleźć ten tekst , skoro zasugerowałeś→ tutaj niżej portalowy link do wiersza poetki: 

 

https://poezja.org/wz/Hillar_Małgorzata/2922/My_z_drugiej_połowy_XX_wieku 

 

Poezja Hillar jest mocno subiektywna, jak jej życie, mocno zawiłe, głównie w kontekście nieszczęśliwego małżeństwa, ten jej wiersz, o którym piszesz a ja wyżej zalinkowałem, wydaje mnie się → ma właśnie bardzo osobistą perspektywę. Nie wiem kiedy powstał, ale wygląda, że odnosi się do stanów akcentujących bardziej własne przeżycia autorki. Chociaż w pierwszym wersie poetka pisze „My”, to zauważ dalsza treść jest opisem stanu jakby własnych perspektyw życiowych. Hillar pisze: „cierpimy”, „wzruszamy ramionami”, jesteśmy „silni”, „cyniczni”, lecz tak naprawdę sugeruje czytelnikowi – że tylko udajemy, autorka wyeksponowała tutaj liczbę mnogą i pierwszą osobę, ale --> to właściwie poetka pisze – ŻE TO ONA, że to całe opisane nieszczęście --> dotyczy jej samej – wskazuje na to końcowa fraza wiersza → gdzie opisuje – że „gryziemy z bólu ręce”, „umieramy z miłości” → to ewidentnie wskazuje na bardzo osobisty kontekst wiersza. Nie sadzę, żeby kobieta żyjąca w dwudziestoleciu i później --> próbowała dokonywać oceny całego społeczeństwa w kontekście przeżyć natury lekko nawet i obyczajowej? Dlaczego? Dopytasz Radosławie, a no dlatego, ponieważ --> to były inne czasy → wrcz pruderyjne i → o sferach życia osobistego zwłaszcza paniom opowiadać nie wypadało. Dziś na szczęście jest już inaczej. Nie sądzę, by Małgorzatę Hillar interesowało co Polacy statystycznie robią w swoich łóżkach, zresztą czasy dwudziestolecia i późniejsze obfitowały w znakomity przyrost demograficzny, więc taki przekaz – o rzekomym gryzieniu rąk w sypialni – chyba byłby kompletnie nietrafiony ;) Natomiast jeżeli spojrzymy na tekst we wrażeniu subiektywnym życia autorki –-> to wszystko się zgadza. Hillar po rozwodzie była wycofana i nieszczęśliwa, o czym można doczytać w jej życiorysie.

 

Mój tekst nie jest osobisty – ale autentycznie dotyka opisu jakości współczesnego człowieka. Opis w wierszu Hillar nie jest też – proponujący cokolwiek. Zwróć uwagę, autorka w zasadzie to nic nie proponuje czytelnikowi, opowiada o stanie jakby własnych (tu skrycie --> quasi społecznych) przywar ludzkich – to opis postaw ludzkich → cynicznych, zimnych i obłudnych → lecz bez nakreślenia autorskiej sugestii – w kwestii jak to naprawić jak zmienić.

 

Mój tekst jest propozycją na zmiany kompleksowe → one mają konkretny bardzo dokładny wzór zastosowania czy wręcz porady: To → „litość nad światem, zwierzęciem i kwiatem”, „niegaszenie sumień”, „pozostanie dostojną istotą”, „cenienie norm pamięci”, i nie traktowanie wszystkiego co nas otacza „regułą ZYSKU” - takie propozycje znajdziesz w moim wierszu. Mój tekst nie jest jak wiersz Hillar → zimnym dekadenckim protokołem opisu życia, w moim wierszu jest nadzieja i konkretne postulaty. To zupełnie inna merytoryczność oddziaływania. Jeżeli dokonujesz takiego szybkiego porównania tych dwóch tekstów, to wyraźnie odbieram to jako formę rozumienia mojego wiersza jako tekst kontestacyjny, dekadencki, czy nawet z normą katastrofizmu epokowego – bo tak ja czytam wiersz Małgorzaty Hillar. Chyba nie, mój tekst niesie nadzieje na powszechną tolerancje społeczną --> i w zasadzie jest zwrotem do ludzi go czytających z konkretnymi postulatami – to tekst pozytywny w konkluzji → pomimo tego, że opisuję tam przyczyny braku jakości i norm społecznych to jednak udzielam propozycji na przyszłość. Wiersz Hillar jest dramatem subiektywnym w opisie świata i obyczajowości. To są wyraźne moim zdaniem rozbieżności.

 

Jeszcze pozostaje kwestia porównania wierszy → co do układu, budowy i formy.

I znów tu nie ma punktów stycznych.

 

Wiersz Hillar jest nieregularny ma dowolną liczbę sylab w poszczególnych wersach, ilość wersów w zwrotkach nie jest stała, wiersz nie ma rymów. Układ wiersza nie wykazuje nawet regularnej rytmiki.

 

Mój tekst jest regularny. Liczba sylab w każdym wersie to: 6-6-3, liczba zwrotek u mnie to 16, u Hillar tylko 5. U mnie liczba wersów w każdej zwrotce jest stała – to 3 wersy, mój wiersz posiada RYMY, i mój tekst jest precyzyjnie rytmiczny.

 

Więc jak sam widzisz nie widać żadnych wspólnych cech.

 

Jedyne co może tobie się kojarzyć, to ta 1 osoba liczby mnogiej → no ale tysiące jest wierszy napisanych w 1 osobie liczby mnogiej, więc w zasadzie każdy dowolny tekst można porównać do innego i dowolnego napisanego w tym układzie ze zwrotem osobowym.

 

A że... ludzie piszą wiersze o kondycji im współczesnych cywilizacji → no to chyba takie flow → zawsze będzie w modzie i w praktyce zastosowania lirycznego → tym bardziej → osobistego. Chociaż tak jak dowodziłem wyżej, uważam, że utwór Hillar → ma kontekst osobisty, a to jej: „My z drugiej połowy XX wieku” –> jest bardziej kamuflażem do autokreatywnego opisu własnego stanu zażenowania i niezadowolenia z życia. Mój tekst bezwzględnie odnosi się do cywilizacji i nie jest tekstem osobistym. Ja nawet nie używam zwrotu → „MY”, choć zastosowanie 1 osoby liczby mnogiej jest faktem.

 

Teraz zestawiam ci Radku i państwu dla porównania te dwa wiersze – utwór Małgorzaty Hillar i mój. Nie widzę punktów zbieżnych oprócz wymowy o stanie i kondycji cywilizacji – notabene odległych od siebie w czasie - stu lat. Pozdrawiam Rado! ;)

 

Wiersz M. Hillar:

Mój tekst:

 

My z dru­giej po­ło­wy XX wie­ku
roz­bi­ja­ją­cy ato­my
zdo­byw­cy księ­ży­ca
wsty­dzi­my się
mięk­kich ge­stów
czu­łych spoj­rzeń
cie­płych uśmie­chów


Kie­dy cier­pi­my
wy­krzy­wia­my lek­ce­wa­żą­co war­gi


Kie­dy przy­cho­dzi mi­łość
wzru­sza­my po­gar­dli­wie ra­mio­na­mi


Sil­ni cy­nicz­ni
z iro­nicz­nie zmru­żo­ny­mi ocza­mi


Do­pie­ro póź­ną nocą
przy szczel­nie za­sło­nię­tych oknach
gry­zie­my z bólu ręce
umie­ra­my z mi­ło­ści

 

O górach wysokich
o morzach szerokich
marzymy


Na szczytach pozory
dnie mórz potwory
wierzymy

 

Że wszystko jest nasze

i nic nie jest ważne

prócz zysku

 

Znów ciała niepokój

marzenia do lochów

to wszystko

 

Zarazki – kartele

tu biali tam erem

za dużo

 

Już nie chce cię budzić

kitary swej trudzić

twa Muza


A po co się wspinać?
i grać manekina
to nonsens


Znów w duszy prostocie
roztropnej tęsknocie
was proszę

 

O litość nad światem

zwierzęciem i kwiatem

potokiem

 

Dziś nie gaś sumienia

choć twierdzą że nie ma

chciej z Bogiem


Ty górę – w dolinę
ocean w pustynie
chcesz zmienić

Wciąż pragniesz fasolko
swą normę zaborczą
rozplenić


Pozostań uroczo
dostojną istotą
rozumną


I pilnuj prawd – granic
ceń normy i pamięć
choć trudno


Idź z chmurą – z kamratem
myślami leć z ptakiem

ceń ludzi


Niech słońce z malatur
i trel młodych ptaków
cię budzi

 

 

 

Opublikowano

@Tomasz Kucina

Witaj Tomaszu 

 

Dziękuję za Twój komentarz i odniesieniem się w kompleksowy sposób. 

Pełna zgoda, że wiersz M. Hillar jest raczej slajdem z czasu, ze świata, niż próbą mierzenia się z rozwiązaniami, czy zaproponowaniem drogi wyjścia, co możemy zauważyć w Twoim wierszu. 

 

Punkt wspólny widzę w odniesieniu do problemów społecznych. To wybrzmiewa w obu tekstach. Oba utwory skłaniają (inaczej) do refleksji, nad stanem tkanki społecznej,  oraz wartości. Tam,  jak wspomniałeś, utwór jest nasiąknięty  "bardzo osobistym kontekstem " u Ciebie w szerokim ujęciem. oraz propozycją drogi wyjścia - to szczególna część utworu.  

 

A odnosić utwory, zestawiać, wracać do już przeczytanych, zapamiętanych to dla mnie pasjonująca przygoda :) 

 

Pozdrawiam 

 

i jeszcze raz dziękuję za poświęcenie czasu i dyskusję. Dobry czas. 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Mhm. Oczywiście. W zasadzie wszystko jasne. Generalnie nie mam nic przeciwko porównywaniom różnych treści. Natomiast, potwierdzam to co napisałem na początku, tzn. czuję dyskomfort przy porównaniach moich – powiedzmy przeciętnych treści – do klasyków poezji polskiej, ponieważ to wygląda nieco komicznie – to znaczy → chodzi o mnie --> w tym porównawczym panteonie do ikon poezji. Wiersze klasyków to inna galaktyka, wysoko-doskonała i wylansowana.

 

Natomiast najważniejsze przesłanie z tego akurat mojego tekstu jest oto takie, ==>iż społecznie przydałoby się byśmy → podążali ku stanom lirycznej estetyki i równowagi w kontaktach, pisałem wcześniej pod którymś twoim komentarzem do wiersza o wzajemnym szacunku, refleksji, współdziałaniu, czyli ogólnie o tolerancji i konsensusie społecznym. Uważam, iż --> to w treści tego utworu jest najważniejsze, priorytetowe. Kilka ostatnich moich wierzy przebiegało w takiej właśnie specyfice.

 

Jednakże człowiek angażuje się w te wasze klimaty tu na portalu a zapomina o realu, a życie i obrazki z massmediów na bieżąco wskazują na trendy zupełnie odwrotne.

 

Chaos, agresja i bezhołowie. W ostatnim czasie napisałem kilka wierszy chyba zbyt optymistycznych. Pewnie jakoś infantylnie to znaczy zbyt życzeniowo --> patrzę na świat. I to zaczyna wyglądać lekko komicznie dla mnie samego.

 

Obowiązujące mody, trendy są inne --> i taka jest większość wierszy w debiutach. Nie mam na myśli ciebie → ty piszesz inaczej → teksty masz dość kompromisowe - utylitarne - ku pokrzepieniu serc, dusz - o których wspominałeś w poprzednim komentarzu.

 

Jednak wolność zwłaszcza w sztuce -jest najważniejsza i nie mi tu się należy --> wyznaczać estetyki.

 

Dlatego, doszedłem do wniosku, że zrobię sobie przerwę w publikacjach własnych treści, na portalu, nie oznacza to że nie będę państwa czytał, czy czegoś tam nie skomentuję, bo po prostu moje punkty widzenia  nie leżą w ludzkim zapotrzebowaniu czasów współczesnych. Mam wrażenie że jestem archaiczny.

 

Dwa razy zanosiłem się z tym zamiarem, ale ostatecznie odpuszczałem po państwa sugestiach, jednak po wczorajszych ekscesach pod Świątyniami w Polsce, mam po czubek głowy tego szaleństwa – i odreagowywania empatią na coś czego nie rozumiem, i podejmuję decyzję o niepublikowaniu tutaj utworów przez jakiś czas. NIE NAMAWIAJCIE MNIE NA ZMIANĘ DECYZJI, BO NIE ODPISZĘ, NIE CHCĘ WCHODZIĆ W ANALIZY I DYSPROPORCJE EWENTUALNYCH KOMENTZRZY.

 

SZANUJĘ Was – > Trzymajcie poziom. Pozdrawiam.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...