Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wiosnę raz się przeżywa, raz gra się w zielone,
Raz błękit płynie w żyłach i raz słońce wstaje.
Raz tylko się planuje podbić świata kraje,
Raz tylko twoje ciało nie jest pochylone.

 

O przewrotna młodości, zdradzieckie twe drogi!
W twoim ciele trwa równo piękno i pogarda!
Ty jesteś wzniosła Diana, tak lotna jak harda,
Dla tych, którzy jesieni przestępują progi.

 

Największa zbrodnia przeciw twej świętej godności
To wyrzec się z umysłu i serca młodości.
Karzesz za to surowo- jesień raz zasiana
Łamie równo tak starca, jak byle młodziana
Po czym w posąg ze spiżu człowieka obraca,
Bo wiosna raz skończona nigdy nie powraca.

Opublikowano

Bardzo fajny, udany, nawet programowy, sonet z uniwersalnym przesłaniem. Dobre o tej jesieni, raz zasianej, niektórzy ze znajomych już przed maturą tę jesień już w sobie mieli, a u innych trzyma się od nich nadal daleko. Bardzo mi się podoba. 

Opublikowano

@Pan Ropuch Każdy w nie przecież wpadnie, nieprawdaż?

@miauczenie owies Oczywiście zależy jak na to patrzeć. Niektóre wydarzenia mogą jednak spowodować nieodwracalne skutki. Tak samo nasze decyzje, nasz kierunek życiowy.

@Marek.zak1 Ten tekst pisałem swoją drogą parę dni po maturze. Miałem poczucie, że te dni były jakby skoncentrowane na temacie młodości i jej ulotności. Może to brzmi trochę melodramatycznie ale było to dla mnie coś niezapomnianego :)

Pozdrawiam

Opublikowano

@Kot  Posąg ze spiżu może być piękny, ale jest przede wszystkim martwy (ale rozumiem twój odbiór). Głupotę się pamięta jeśli się do czegoś przyczyniła, czego nikomu nie życzę ;)

Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • wczoraj było na tak dziś kuleje ma inny smak   los się nie uśmiecha przekwitł na parapecie ulubiony kwiat   widocznie tak ma być jutro będzie inaczej podpowiada myśl   więc spokojnie idę spać obok mnie nadzieja która jest na tak  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Ale to może zdarzyć się tylko tym, dla których cisza nie jest nudna. I nie mówię tu o wypoczynku we dwoje, bo to inna bajka, ale o aktywnej wymianie emocji. Jest to umiejętność, którą trzeba ćwiczyć od dziecka.   Wspomniana powyżej zabawa towarzyska w "oczki" właśnie temu służyła. Miała dwa warianty. Pierwszy w ciszy, a drugi z wypowiadaniem dostrzeżonych emocji, bardzo rozwojowy dla młodych ludzi.   A obecna młodzież smartfonowa nie ma na to szans. Takich niuansów nie widać przez telefon.
    • Optymistyczny to wiersz nie jest. Czy wiedza coś zmienia? W pewnych obszarach rzeczywiście niewiele, a do szczęścia duszy mało się przyczynia, bo tu emocje grają główna rolę. Klimat przypomina mi teksty Ś.P Franka i z nim rozmowy.  Co do definicji poezji, dla mnie to sztuka, a każda sztuka, przemawia do duszy, więc ocena w rozumieniu techniki pisania mija się z przesłaniem. Na mnie Twój wiersz zrobił wrażenie.  Uśmiechu życzę.
    • @Leszczym Dzięki !! Pozdrawiam. 
    • Pójdźmy tam albo gdzie indziej. Idziemy wciąż. Albo nie idziemy. Może to tylko fala światła mijająca. Nas. Albo nie nas. Idziemy w milczeniu. I w milczeniu tym niemi.   Chodź, pójdźmy tam, bądź nigdzie. Idziemy w noc. Wiesz, tutaj jest tak cicho. I cicho jest jeszcze bardziej, kiedy krok za krokiem podążamy w dal.   Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Wiem, że nie słuchasz. Więc słucham sam siebie.   I mówię wciąż.   Do siebie mówię tak, jak tylko szept może płynąć tęsknotą. Wiesz, cicho tutaj jest i sennie. Albowiem jest…   Idziemy. Idę ścieżką. Ulicą, która lśni po niedawnym deszczu. I w której odbijają się neony miasta. Reflektory samotnych latarni.   W oknach czai się mrok.   Poza nami nikt.   Kapiące z rynien krople. Na twarz umalowaną. Na błazeńską twarz. Rozpryskujące się krople. Rozmazane usta. Pod dolną powieką łza…   Idę powoli, licząc po drodze kocie łby. Choć liczę je jakoś tak nie po kolei. Albo i po kolei. Lecz jakie to ma teraz znaczenie.   Scalam się cieniami w zaułkach. W bocznych alejkach donikąd...   Czy ty mnie w ogóle…   Już nic. Nie ważne. Było. Minęło… Choć to: „minęło”, jakoś tak odchodzi z ociąganiem i… odejść nie może. I tak jakby przeczy mijaniu.   Obraz twojej twarzy się zagęszcza. Tak sam w sobie. I dla siebie tylko.   W ziarnach kroplistych. W smugach. W kryształowych odbiciach rozbitych na miliardy iskier…   Przede mną wyrasta drzewo pocięte w koronie pomarańczowym niebem. Takim niebem płonącym ciszą…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-03-28)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...