Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

 

Kiedyś żyłem naprawdę, ale w trumnie byt będzie mi przyjemniejszy, oczywiście kiedy lubi się trupi zapach i brak przestrzeni. 
Zasłonięte okna oślepiają trumnę, ten stary dom. Oślepłem też ja od kłamstw i win światła, gdy sąd ostateczny orzekł zakaz do niego zbliżania. Moje ociemniałe Ja nie przełknie już kwiecistych tęcz, nie zobaczy płomiennych zórz, ani rzędu kilku moich nagrobków ponad mną na podwórzu - przynajmniej podczas tego dzisiejszego nieżycia. 
Żyły wypompowane z atramentu, z krwi egzystencjalnej zadumy, wiszą jak sznurki na pranie, rozciągnięte między wschodem a zachodem codziennego obłędu. Wieszam się na nich duchowo, próbuje powiesić  nieśmiertelność, czy ktoś chce ją kupić? Sprzedam tanio! 
Pióro za życia wydarte z godła Polskiego i karmazynowy atrament spoczywają pod dłonią w pogotowiu szalonej wenie, tryskajacej czasem z ran drewnianego i ukrzyżowanego Chrystusa, w którego objęciach zasypiam i się budzę. Mówił wszak pijcie moją krew i jedzcie ciało, ale ciała nie udało mi się w Jerozolimie odnaleźć..a byłem głodny. Może biedak naprawdę zmartwychwstał? Chciałbym pisać wiersze jego krwią. Drogi interes, czy warto? Zwykle krwotoki jego, nawet zimą, dekoruje zapach fiołków. Ich aromaty z siłą żyletki przypominają setkę moich samobójstw. Wspomnienia wcieleń gorzkich, jak łzy w kolorze rtęci, wołają o pomstę z piekieł. 

Duchy przodków obok mnie oddychają resztkami ciszy, ofiarowanej gratis do zniczy w święto zmarłych. Przez kilka godzin i mnie było ciepło. Kilka godzin karaibskiego piekarnika, wypaliło mi oczy i skóra nieco koloru nabrała. 
Tu deski podłogowe trzeszczą od ciężaru grzechu, zapadają się nuty, jak stopnie schodów do nieba. 
Tutaj ślepe cienie grasują w poszukiwaniu niejasności, ale jej siostry 'jasności' malują drogi ucieczki od absurdu. Wszystkie prowadzą w mogiły, w pozbawione świętości rowy, pełne prawd tych ostatecznych i zwymiotowanych.
Pomyślałem, choć dopiero po śmierci - może mógłbym się pomodlić?
Chrystus kiwał głową, że nie wypada. Krzyknąłem - Galilejczyku! Nie wypada? to tobię umierać za hołotę, czy widzisz co osiągnęli? 
Mimo obłędu i chłodu, tutaj mi wygodnie. Zanim powstanę, muszę jeszcze się wyspać. Ustawie budzik na piąta tego samego dnia i miesiaca, ale setnej ery - Ery zmartwychwtania.
Cóż, że śmierć wydaje się gorsza od życia i cóż że żyć może wtedy bardziej się chce, gdy się nie żyje, ale ja wolę nie żyć.
W ciemności przyświeca mi jedyna nadzieja i radość, że tutaj nie musze przeżyć.

Nie żyć znaczy więcej. 

 

Autor : Dawid Rzeszutek. 

Edytowane przez Dawid Rzeszutek (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Przeniósł Pan utwór dla świętego spokoju? Poza tym napisałam odpowiedź, więc gdziekolwiek, ale muszę ją wkleić:

 

Powitanie (było Dzień dobry, teraz dobry wieczór nocnie)

Panie Dawidzie,

Nie zadałam pytania po to, żeby korygować Pańską karierę literacką. Jest Pan świadomym autorem i wie Pan, jaką drogą chce podążać, tym bardziej, że traktuje Pan przygodę z literaturą poważnie - w przeciwieństwie do mnie.

Zadałam pytanie kierowana ciekawością Pańskich argumentów.

I tak, jak napisał Pan w usuniętym przez siebie komentarzu, że jest Panu obojętne, jak odbiorę powyższy utwór, tak mnie jest obojętne, w jakim dziale docelowo powinien być umieszczony.

Nie jestem tu po to, aby Panu, czy komukolwiek, układać życie (literackie).

Jeśli w Pana ocenie powyższy utwór można zaliczyć do POEZJI, to absolutnie nie będę tego faktu kwestionowała, aczkolwiek wyraz mojej twarzy nosi znamiona zdziwienia.

Well...

Herbert łatwym poetą nie jest i na pewno nieoczywistym. Jeśli to Pański wzorzec, to pozostaje mi pogratulować wyboru, dygnąć i uprzejmie się pożegnać, co też czynię.

Pozdrawiam,
ais (ilość sylab 666)

 

___

Stchórzył Pan pod naporem kilku bab?

Czyli sam Pan nie jest pewny?

Niedobrze, Szanowny Panie, autor, jak Rejtan, powinien rozedrzeć szaty i krzyknąć:

Chyba po moim trupie dam ruszyć ten utwór!

Mój ci on i nie dam skrzywdzić!

 

Dobranoc

Opublikowano

@ais Dobry wieczór!

 

Choć dzień dobry też nie byłoby błędne wzgledem czasoprzestrzeni, w której się teoretycznie obecnie znajduję i chyba wciągam wszystko w nią, jak śnieżna kula. Nie chodzi o pozycje na mapie, ani o sferę czasową, a o wymair mentalny, w którym pozbawiony snu, odczuwam jakby trwał w nim dzień. 

Krótko mówiąc - nadrabiam czas stracony za dnia, siedząc i główkując nad paroma dla mnie istotnymi rzeczami nocą. 

 

W nawiązaniu do komentarza:

Rozumiem, że nie chodzi o zmianę niczego we mnie. Dziękuję, że Pani szanuje moje zdanie. Co do miny zdziwienia, to jak napisałem w komentarzu - dziś chyba najbardziej zacierają się granice gatunków literackich. Zapewne nie jedno dzieło literackie łączy w sobie ich kilka. 

W kwestii walki - czasem nie chodzi o siłę czy słabość, tzw. Kozacką walkę i o to, kto jest mocny, a kto nie, bo mnie osobiście chodzi o prawdę i jej naturalne prawa. Wyznaję pewne wartości absolutne i one są mi drogowskazami. Mógłbym się sprzeczać (walczyć) by panie uznały tekst za wiersz, bo kwestie interpretacji pola tekstu (czy jest prozą poetycką czy tylko wierszem lub proza) są w dużej mierze bywają kwestią z natury sporną i ostateczna decyzja leży w rękach autora, bo brak jest ostatecznej definicji pojęcia poezji, szczególnie nawiązując do postmodernizmizmu, gdzie wszystko się ze sobą przeplata. Chociaż wydaje się, że walka to może i męski czyn, to w tym wypadku nie kwalifikuje się do wysokiej pozycji w moim kodeksie honorowym. 

Bywam ostrzejszy, to prawda, ale  staram się trzymać nerwy na wodzy i walczyć, kiedy to jest naprawdę konieczne lub drogi odwrotu nie ma.

Spór był naprawdę niepotrzebny. Płynność pozycji docelowej tekstu była duża, ale wydaje mi się, że zbliżając się do klasycznej formy, którą zwykle staram się praktykować i którą znają ludzie najbardziej, to tekstowi o kilka procentów było bliżej działowi prozy. 

Nie wiem, jak mocno świadomi są ludzie tutaj, ale formy wiersza ulegają przemianom. Dzisiaj nie są już tym samym, co 100 lat temu. 

 

Być może stałem się nie Rejtanem, a Sokratesem pijącym Cykutę. Poddając się woli tłumu, sam przekroczyłem ważna granicę, własnego egoizmu i poczucia doskonałości. Chylac głowę mam wrażenie, że nie poległem, a coś wygrałem. Nie z kimś, a sam ze sobą. 

Zakładając wcześniejsze moje komentarze, to chyba ta droga jest mądrzejszą niż tłuczenie, jak to pani nazwała - bab (wolę określenia dam lub kobiet, ale białogłowy też jest ładne. Jest tez takie klasyczne, jak niewiasty). 

Nie czeka mnie jednak pełen los Sokratesa, bo żyje i nie jedno jeszcze napiszę, ale trud Sokratesa w wersji zminiaturyzowanej pokonałem. 

By ustrzec się takiego dosłownego porównania do Sokratesa, dodam, że dotyczy to tylko mechanizmu. Wartości zmiennych jego są tylko hipotetyczne, przykładowe. 

 

Pozdrawiam! 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • piękny dzień  słowo Ciałem się stało    niebo otworzyło świt  przyszedł na świat  Bóg człowiek    Jego słowa  światłem  światłem  wskazującym drogę    mamy  prawdziwą wolność  możemy Go przyjąć  lub nie  nasz wybór    bez Światła… łatwo pobłądzić   12.2025 andrew  Boże Narodzenie   
    • Czym jest miłość, gdy zaczyna się kryzys? Co się czai, by zranić, by zabić jak tygrys? Gdy chcesz pogadać, lecz pustka w głowie. Zapytasz „co tam, co robi?” i po rozmowie. Albo przemilczysz i nie napiszesz słowa, wtedy powstanie wielka brama stalowa, którą będziecie próbować otworzyć, by szczęśliwe chwile od nowa tworzyć. No chyba, że żadne kroku nie zrobi — wtem brama się zamknie i kłopotów narobi.
    • @Rafael Marius wróciłam do domu jak dama nowej generacji toyotą corollą, mam tyle systemów bezpieczeństwa. Gdyby ktoś usnął przy jeździe, zatrzymałaby się sama w punkcie zero. Dłuższy sen, weekend odpoczywam w domu:)
    • - Witaj, Rzeszowie - powiedziałam na głos, gdy wysiadłam z piątego wagonu pociągu ekspresowego Pendolino po przemierzeniu trasy z Gdańska. Działo się to późnym wieczorem 23. Grudnia, kilka minut po 23.00 . Cóż: zbieżność daty z godziną po typowym, jak wiedziałam, ponad półgodzinnym opóźnieniu tego właśnie pociągu. Kolejna zbieżność, tym razem odwrócona względnie naprzemienna: trzydzieści dwa. Ano, co zrobić. PKP, emocje nie pomogą. Rozejrzałam się odruchowo, poprawiwszy plecak ujęłam uchwyty walizek dużej i małej, po czym szybkim krokiem ruszyłam w prawo, w kierunku ruchomych schodów.    - Dawno tu nie byłam - kontynuowałam myśl. - Czas to nadrobić, pobyć w twojej przestrzeni chociaż raz na rok. Chociaż teraz, z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Tak zwanych Bożego Narodzenia, poprawiłam się. Wszak Wszechświat odnawia się austannie w każdej żywej istocie, od najbardziej skromnej rośliny poczynając na najbardziej imponującym wiedzą, światowym obyciem, majątkiem czy fizycznością człowieku kończąc.     Westchnęłam ciężko.    Nasza przedwyjazdowa rozmowa - w znaczeniu moja i mojego mężczyzny nie była zbyt miła. Wiadomość, że chcę pojechać do dawno nie odwiedzanej rodziny na święta przyjął spokojnie - trudno zresztą, aby było inaczej. Ale gdy zapowiedziałam, że przez cały ten czas nie znajdę dlań ani chwili, poczuł się urażony.  Z tonu jego słów i wyrazu twarzy, pomimo zachowywanego spokoju, przebiło się wspomniane poczucie urazy.     - Chwilę - zaczął powoli. - Po twoim ponadrocznym zniknięciu bez słowa wyjaśnienia schodzimy się na powrót pod warunkiem, że będziesz dokładać więcej starań niż za pierwszym razem. Tymczasem w dwa miesiące po naszym drugim początku dajesz mi do zrozumienia, że nie dość, że podjęłaś decyzję o wyjeździe beze mnie, to jeszcze oznajmiasz mi, że nie będziesz miała wtedy czasu nawet na rozmowę, bo - jak to określiłaś - potem na pewno będziemy mieli go wiele? Nawet nie zaproponowałaś, abym z tobą pojechał - zaciął usta w sposób, którego nie lubiłam i którego trochę się obawiałam.     Dłuższą chwilę zbierałam się na odwagę. Przyszło mi to wbrew pozorom tym trudniej,  że pozostał opanowany, czego zresztą mogłam być prawie pewna: przy mnie zawsze bardzo mocno kontrolował uzewnętrznianie swojej mrocznej strony.     - Nie zaproponowałam - zaczęłam powoli odpowiadać, ze słowa na słowo coraz szybciej - wiedząc, że i tak pojedziesz tam ze mną. Chociażby po to, aby być blisko mnie. Co zresztą jest całkowicie logiczne także z emocjonalnego punktu widzenia. Po co miałbyś tkwić sam na drugim końcu Polski? - spróbowałam uśmiechnąć się lekko. Wyszedł mi ten uśmiech jak zwykle w podobnych sytuacjach. W reakcji uśmiechnął się tyleż lekko jak ja, a trochę od swojej strony - krzywo.     - Chyba lepiej, że proponujesz mi to późno niż wcale - odparł. - Ale czy zmienia to fakt, że sytuacja ta nie powinna mieć miejsca? Spójrz na to od mojej strony, wyobrażając sobie, że to ty zgadzasz się dać mi drugą szansę pod określonym warunkiem, tymczasem ja daję ci do zrozumienia, że ty i ten związek nie jest dla mnie tak ważny, jak cię zapewniam.     - To nie tak... - spróbowałam spojrzeć mu w oczy. Nie udało mi się. Odruchowo spuściłam wzrok, odwracając po chwili głowę. Wiedziałam, że w pierwszym odruchu chciał wyrzec z przekąsem, że dokładnie taki mój ruch był do przewidzenia. Jednak po chwili ciszy usłyszałam inne pytanie.    - A jak? - spojrzał na mnie, pozostając tam, gdzie stał i krzyżując ręce, po czym powtórzył trochę głośniej: - Jak?    Chciałam podnieść wzrok i spojrzeć mu w oczy. Nie zdołałam. Kotłowało się we mnie do tego stopnia, że przestałam być zdolną wykonać jakikolwiek ruch, o wypowiedzeniu jakiegokolwiek słowa nie wspominając. Przeklęte emocje! Przeklęte wspomnienia! Nie byłam gotowa powiedzieć mu o tak wielu sprawach z przeszłości. Gdy spotkaliśmy się i zaczęliśmy być ze sobą po raz drugi, obiecałam sobie - solennie na wszystko, co dla mnie ważne - że tym razem będę wobec niego w porządku. Że nie popełnię żadnego błędu. Że koniec z przerwami w komunikacji, z zamykaniem się, wycofywaniem i milczeniem. Z osobnym spaniem wreszcie, chociaż akurat przy spaniu w jednym łóżku nie upierał się twierdząc, że chrapie, a nie chce, abym chodziła ciągle niewyspana. Skończyło się tak, jak się obawiałam. W miarę upływu tygodni strach zapanowywał nade mną, coraz bardziej wpływając na moje postępowanie. Zmianę w moim zachowaniu i milczące "odstawanie" od złożonych deklaracji zauważył od razu. To, że początkowo przyjmował to w ciszy, ciążyło. Gdy zasugerował, abyśmy o tym porozmawiali, poczułam się przybita jeszcze bardziej.    - Znów zaczyna się dziać ze mną jak wtedy - spostrzeżenie to, a jeszcze bardziej to, że dzieje się tak właśnie - nie dawało mi spokoju. - Ale jak mam przyznać mu się do strachu? Do rozdźwięku pomiędzy uczuciem i chęcią bycia z nim a lękiem przed wspólną przyszłością?    Starałam się przerwać ten napierający na mnie od wewnątrz tok myśli, ciągnąć za sobą walizki międzyperonowym korytarzem do hali dworcowej, po przejsciu której zamierzałam złapać taksówkę. Nie wychodziło. Przemieszczały się po owalnej linii wewnątrz mojego umysłu, to przyspieszając, to zwalniając przy pytaniu "Pędzimy jak chcemy. I co nam zrobisz?" Po czym gasnąc i przekształcając się w pobrzmiewające jego głosem pytanie. Które zadał mi sięgając po moje ręce, biorąc za dłonie i przyciągając do siebie, ale zatrzymując krok przed nim tak, aby musiała popatrzeć mu w oczy.    - I co ja mam teraz z tobą zrobić?      Rzeszów, 25. Grudnia 2025   
    • Rzekli mu bracia: – „To dziś bracie!” – „Następne dziecko dla mnie macie.” – „Tak dziecko, ale nie następne! Tysiącleć wpraw szlaki tu błędne, Weź duszę Zbawiciela na świat! Choć wątpliwe czy będzie mu rad? Widzisz z nami wszystko…: krzyż i śmierć, Na Boga, tak ma być, bierz i leć!” Wziął czarnoskrzydły dziecko-słońce I spadł pociech szepcząc tysiące, Zdumion, a szczęśliw kogo niesie… . . . – „Panie magu, patrz tam: Kometa!” – „Choć, zda mi się piękna, to nie ta, Co się wśród dal kosmosów niesie… Siodłaj koń! Anioł niósł tam dziecię.”   Wszystkim dobrym duszom z życzeniami wszystkiego najlepszego na Święta Bożego Narodzenia.   Ilustrował „Grok” (pod dyktando Marcina Tarnowskiego), grafiką „Anioł niosący duszę Jezusa na ziemię”.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...