Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Scintillae


Rekomendowane odpowiedzi

Uderza młot

W kowadło świata,

Niewidzialny kowal,

Kuje zawzięcie

 

Rozsypuje światełka,

W ciemności

Nieskończonej

 

Małe iskierki,

Drobne i delikatne,

Uparte by trwać,

I zniknąć,

Bez śladu

 

Z siłą

Zdolną rozpalać

Wielkie pożary

 

Gorące

Krótkim życiem,

Wypalają się

Swoim żarem

 

Tak bardzo

Chcą zaistnieć,

Zostawić ślad

Po sobie,

Rozpętać inferno

Zanim znikną nagle

 

Małe i wątłe

Iskry w mroku

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Tłum.tytułu: Słuchaj kowalu niebios (momentalne skojarzenie ;))

W kwestii całego utworu zgadzam się zaś z przedmówcą- wiersz tak posieczony czyta się zauważalnie wolniej i z mniejszą przyjemnością niż z połową tej liczby wersów.

Pozdrawiam

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 lata później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • A więc usiądź tu. Wskazuję gestem puste krzesło. Przy stole. Przy tym stole z uschniętą różą w wazonie pękniętym na wpół.   Za oknami wiatr szeleści i szumi.   Snuje jakąś opowieść pośród drzew.   Pośród drzew rozchwianych w szpalerze.   Wśród topól, kasztanów…   Wśród nocy…   W pustym pokoju słońce wiszącej lampy. Zakurzone, szklane klosze z cmentarzyskiem czarnych much.   Wiszący nade mną ciężar śmierci. Nad nami.   A więc siada na krześle.   Otwiera usta, jakby chcąc coś powiedzieć.   Chwilę się zamyśla. Zamyka je znowu. Zaciska mocno, ukrywając wzruszenie. Tak, jak się widzi kogoś bliskiego po wielu latach.   I nic.   Jedynie szum dojmującego milczenia białej ciszy.   Zdawać by się mogło, że nie ma tu nikogo. Bo to prawda. Albowiem prawda. Tylko głód wyobraźni owiewający pajęczyny na jakichś nachyleniach ścian, załomach, mansardach, nieskończonych amfiladach pokoi oświetlonych kinkietami świec…   Ale mówi coś do mnie. Mówi zbudzonym cichością głosem. Takim płynącym z daleka rzeką czasu.   Niedosłyszę. Albowiem zagłusza go piskliwy szmer wzburzonej we mnie krwi.   A więc mówi do mnie, poruszając bladymi jak papier ustami.   Wyodrębniam ze słuchowych omamów niewyraźne słowa.   I próbuję ująć jej dłoń, którą trzyma na stole przy talerzu z okruchami czerstwego chleba.   Dłoń aż nazbyt chudą, aby mogła należeć do świata żywych. Doskonale nieruchomą.   Nie mającą już tego blasku, co kiedyś.   Kiedy skupiam się w sobie, aby jej dotknąć, cofa ją nieoczekiwanie.   I patrząc się na mnie tym wzrokiem wyblakłym śmiercią, mówi szeptem, nie-szeptem, głosem jakimś dalekim: „Wybacz, synku, ale mogę tobie usłużyć jedynie wspomnieniem”.   I nie mając czasu obrócić wzroku, tylko patrząc się nieruchomo jak kamienne popiersie – rozpływa się wolno w tym deszczu wirującego kurzu.   W melancholii, w bólu nieistnienia.   Mamo. Mamo! Ja wtedy śpiewałem ci kołysankę, wiesz? Tutaj i tam. Nad szarą, lastrykową płytą.   „Wiem, synku, wiem…”.   Poczekaj! Chciałem cię jeszcze tyle…   Odwracam się, ockniony krótkim skrzypnięciem podłogowej klepki. I znowu.   Jakby ktoś na nią nadepnął nieświadomie.   Jakby od czyichś kroków.   Omiatam spojrzeniem pustą otchłań smutku.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-03)    
    • Macanie świata chwilą, a każdy wydech jest tak czy inaczej ostatnim, każdy wdech pierwszym – wiedziano o tym 40 tys lat temu, przechowali Eskimosi, zresztą w Genesis mowa o tym samym. Wstawię Ci utwór znowu oby ostatni przed nowymi ustami moimi, o tym jest. Powstał wokalnie, text spisałem z nagrań.   Wyrzekam ciebie z siebie wyrzekiem wszelkich ostrz Wyrzeka ta na niebie zagrodą buduj mość Most tęczy bardzo tęczy na niczym zawieś go Ta nicz to twoja mowa podobną ostrym psom   Po niczy mostu mowy złożonej z samych och I ach i ich i owych nie znanych tym kim są Nie możesz wiedzieć wiele nim przejdziesz przez ten most W rozśnione dusz niedziele tam mieszka twoja ość   Po ości mostu mowy nie wiedząc nic a nic Wyrzygam słowa obce wyrzygam obcy byt Ust moich wypowiedzią jest tęcza jest świt Nie będzie już niezgody zostanie kwiatu kwitł    
    • Ładne te słowa. Kiedyś zwierzęta także padały, nie tylko w rzeźni. Dawne czasy wyczarowałaś, bardzo ładne.  :-)
    • @Nefretete Przy każdym odczytaniu tych, co wydają  się zrazu wiele nie kryć odkrywa się. Potem wrócę jeßcze. Pozdrawiam :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Odpowiadam: 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...