Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

@Tomasz Kucina Pański wiersz sprowokował mnie do postawienia tego pytania - Dlaczego przestałem mówić i pisać o Bogu, choć rozmawiam z nim praktycznie codziennie? W latach mojej wczesnej młodości i dzieciństwa sprawy boskie wydawały mi się takie bliskie, przystępne, momentami wręcz wydawało mi się, że zrozumiałem nawet zamysł Boga( takie podejście zawsze prowadzi na manowce) . A Bóg jak to Bóg im bliżej jego się "kręcisz" tym większym krzyżem Ciebie obarcza, doświadcza uczy zawsze i bez wyjątku jeszcze większej pokory. Bardzo bliska jest mi obecnie postawa dziadka Pani @Kama Nagrodzka  po prostu lubuję się w postawie sam na sam, kościoła nie omijam, ale ciężko też mnie regularnie tam spotkać. Nie ubolewam nad tym, jak ze wszystkim, w tym ze sobą samym - jestem pogodzony. A.G.

@Kama Nagrodzka Wieczorem wsiadł facet do windy, a za nim Pani z gumą do żucia 

                                   - Pan Brunet?

                                   - Nie szatyn!

                                   - Acha! WTF.

                                   młoda Pani tuż po wyjściu przez telefon do koleżanki

                                   - Ty stara nie uwierzysz! Spotkałam Diabła w windzie.

 

             

Edytowane przez Aleksander Głowacki (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Być może Bóg nas eksperymentuje, i w zależności od naszego zaangażowania dawkuje nam te doświadczenia. Tak zrozumiałem pańskie sugestie. Może tak być, ale przecież nie musi?, gdyby to było normą - ci związani ze słowem Bożym w dowolnym wymiarze w zasadzie skazani byliby na permanentne cierpienia. Ludzie kościoła, zakony, misjonarze, liczne grono katechetów laickich Kościoła oraz na przykład teologowie, w końcu zwykli wierni rozmyślający naturalnie i codziennie o Bogu, a także modlący się do Niego. A przecież większość z tu wymienionych jest szczęśliwa, mają własne rodziny i ogromne pokłady eudajmonii w sobie. Natomiast takie sytuacje o których pan rozważa mogą mieć miejsce, rzeczywiście liczne było grono męczenników w historii Kościoła Katolickiego.

 

Nie może to być jednak regułą, pańska postawa jest jakby quasi roszczeniowa wobec samego Boga, bo przecież artykułując takie wnioski wyznacza pan Bogu jakąś ścieżkę postępowania, a Boski imperatyw nie może i nie ma ograniczeń, jest nadrzędny, a już żadnych okoliczności narzucać Bogu nie powinien człowiek albo natura. Nie mamy prawa ustalać decyzji Boga we własnych percepcjach. Jeżeli takie ma pan doświadczenia, to przyjmuję to za fakt, jednak nie planuję przyjąć kalki pańskich życiowych doświadczeń do każdego indywidualnego przypadku. Prezentując swój punkt widzenia zniechęca pan podświadomie do rezygnacji z kontemplacji atrybutów Boskości, pod groźbą nieuzasadnionych lęków - nie jestem przekonany, że to dobry kierunek.

 

Te rozbudowane zbiorowe dywagacje na temat tego wiersza, powodują zamazanie czysto ludzkiego charakteru tekstu, ten wiersz przecież nie jest traktatem filozoficznym czy teologicznym, gdzie autor (ja) próbuje zgłębiać istotę i metodologię Boskich zamysłów - to nie jest też  średniowieczny i Boecjuszowski spór o uniwersalia, albo o tezy Świętego Akwinaty i jego słynne anty rem - w założeniu że wszystkie najważniejsze pojęcia istnieją tylko - w Bogu. Proszę zauważyć, że to raptem prosty i ludzki wiersz, w którym  mamy jasną nie nazbyt ambicjonalną optykę ludzkiego i osobistego przywiązania do Wiary, i tylko ogólną nie nazbyt nachalną prezentacje Boskiego daru Miłosierdzia. Tylko taki jest ten tekst. 

 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Tomasz Kucina To tekst o Bogu, a ja nie zwykłem rozmawiać o Nim w żadnej sferze bardziej publicznej i stąd moje wcześniejsze przemyślenia. Jak widzi Pan słaniam się jak mogę by zawęzić spektrum mego pojmowania w tej materii do minimum. Uznałem Imperatyw boski dawno temu i uznałem, że lepiej mi z Panem Bogiem w zaciszu własnego sumienia. Oczywiście, że nie świecę przykładem, ale nie krzywdzę, nie nawołuję i nie potępiam - trwam w zrozumieniu własnej maluczkości. Co więcej język wiary to język serca tak jak w Pana wierszu, a gdy serce przemawia to niekoniecznie ładnie i składnie, ale zawsze z niewypowiedzianą mocą i proszę mi wierzyć - wiem co mówię. Kończąc już, nigdy nie twierdziłem i nie twierdzę, że moja postawa zasługuje na jakąkolwiek akceptację i zrozumienie, po prostu rzucam światło jako ona jest. Cóż, nie spodziewałem się, że moje skondesowane i krótkie dywagacje wywołają potok słów u Pana, ale i tak uważam, że warto było. Z wyrazami szacunku A.G. 

Edytowane przez Aleksander Głowacki (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Tomku i panie Aleksandrze!

 

wróćmy do Smerfetki zanim skoczycie sobie do oczu, co będzie niewątpliwie dziełem Szatana  :)

 

Tym razem Tomku stanę w obronie komentującego. Ten wiersz był w zamierzeniu prostym i dostępnym utworem. Udało ci się tą Prostotą dotrzeć do najgłębszych pokładów człowieczeństwa i wydobyć na światło dzienne wrażenia i przemyślenia, z którymi nie każdy dzieli się na "zawołanie". My podzieliliśmy się. I chyba na tym Koniec. 

Podajmy sobie łapki, bo nas Siła Wyższa doświadczy ponad normę :)

Zbyt poważne rzeczy dzieją się na świecie, żeby Trwonić siły na poetyckim portalu. Módlmy się o Miłosierdzie, w taki sposób w jaki każdy z Nas dociera do Boga.

 

Pozdrawiam :)

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Szanuję pańską wolę nie dyskutowania o Bogu na forum publicznym. Aleksandrze - uwierz, nie miałem zamysłu wywoływać potoku słów, to wychodzi zupełnie naturalnie, gdy piszę rodzą się kolejne przemyślenia i komentarz się wydłuża.

 

Sprecyzowałem tylko wnioski po przeczytaniu twojej (pańskiej) odpowiedzi? Ja rozumiem  pana postawę - w dyskusji, napisałem o tym wyraźnie - wyżej, wynika z niej pańska osobista pokora wobec Stwórcy i taki model postawy ma uzasadnienie - SKROMNOŚĆ jest zaletą osobistej kultury, natomiast są ludzie, którzy po pierwsze chcą, po drugie nawet powinni - uczyć nas o Bogu, mają ku temu racjonalne i dydaktyczne argumenty i nie muszą mieć lęków, czy bać się własnych predyspozycji? O tym pisałem. Nie zaliczam się do tego zacnego grona, natomiast -  kierowała mną zwyczajna ludzka potrzeba by taki wiersz powstał, i zrealizowałem ją, to wszystko. Trudno, bym teraz obarczał się winą czy lękiem, że Bóg za napisany wiersz będzie mnie teraz piętnował czy doświadczał, mam nadzieję że nie? Nie ma w tym tekście przecież buty, albo  kordianowskiej inwokacji na górze Mont Blanc, to skromny ludzki wiersz.

 

Skoro napisałeś akurat pod tym moim wierszem  o osobistej postawie w kontaktach z Bogiem, a dokładniej o własnym zaniechaniu w publicznym epatowaniu w osobistych relacjach z Absolutem i to pod  rygorem: "zejścia na manowce" - cytując ciebie dokładnie: takie podejście zawsze prowadzi na manowce - to naturalnie poczułem, że może odczytujesz mój tekst jako nadmiernie ambicjonalny albo butny... (no nie dziw się mnie, że poszedłem we wnioskach -  w tym akurat kierunku, wypowiadam się tu jako autor tekstu?), otóż  NIE,  bo to tekst skromny, oszczędny, a jakżesz to inaczej miałbym wyrazić osobisty szacunek dla Stwórcy poprzez wymiar liryczny?

 

Zechciej zauważyć, że moje teksty nie dotykają tematów Wiary albo stanów Boskiego Majestatu, chyba to nawet pierwszy tekst tego typu zamieszczony na portalu, a wywołuje aż takie głębokie "trepanacje" osobiste - że ktoś taki doświadczony jak Ty w obliczu tekstu dywaguje o koniecznym poczuciu własnej skromności i ciszy - doceniam to, ale zrozum, że muszę odnosić każdy komentarz w precyzyjnym kontekście do mojego tekstu zasadniczego pod którym dany komentarz się pojawia? To wywołuje u pana z tego powodu absmak?... nie wiem o co chodzi? , Aleksandrze.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To o czym dowodzisz Kamo, o własnych predyspozycjach ludzkich (śmielszych lub tych powściągliwszych) w kontaktach z Wiarą i ich publicznych sposobach realizacji - ja rozumiem, i od razu w pierwszej odpowiedzi na komentarz pana Aleksandra to podkreślałem, natomiast tutaj odpowiadam zawsze w kontekście do tekstu opublikowanego, skoro tekst jest jak celnie zauważyłaś prosty i wrażeniowy - to właśnie to jest clou, o tym pisałem, tego dowodziłem. Pana Aleksandra bardzo szanuję, a jego postawa jest godna pochwały, sumienie ma czyste jak łza. Panie Alku, pan się nie boi! ;) … a ja Pana uwielbiam, doceniam i szanuję.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Bóg mi świadkiem jesteś jak dziecko :)

Nie mów, że musiałeś wystraszyć p.Aleksandra. Jak się dorwiesz do pisania jesteś jak ten radziecki kołchoźnik, nic Cię nie zatrzyma :))

 

Panie Aleksandrze, On po prostu musi się wygadać (najpierw), a potem dobudowuje Ideologię, że Musiał :)

 

Swoją drogą, Ty masz Gadanie...Ho Ho i jeszcze Ho Ho ;)

 

Nie filozuj tyle tylko napisz jakiś ładny liryk o Miłości. Kompletnie straciłam wenę.

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nawet ty Brutusko? :)))))

Jeżeli budowanie ideologii polega na bronieniu faktu, że wiersz jest skromnym dziełem maluczkiego autora w darze i szacunku dla Pana Boga, a nie moralitetem filozoficznym w którym wnikam w Majestat Stwórcy - to chcę być takim ideologiem. Porównanie mnie do sowieckiego kołchoźnika mi uwłacza, ponieważ zawsze miałem wycentrowane poglądy, z lekkim kierunkiem na prawo. Gratuluję poczucia humorku Kamo ;D Mój dziad był kułakiem i siedział za Stalina w więzieniu w Sosnowcu.

 

Nie będę komentował własnych wierszy, bo widzę, że macie jeden cel - skierowanie autora bezwzględnie do narożnika i wyperswadowanie mu kto napisał ten wiersz i co miał na myśli, zastawiam gardę, ale "łuk brwiowy mi krwawi" ;))))) ;P

 

Poczekam na ciebie, ma mi się spodobać, bo trzeba się eskortować od tych poważnych tematów, wrzucaj - ja będę teraz komentował ciebie w Smerfnej wiosce nierządu ;)

Pan Aleksander chyba cię przeklnie, w co ty go wciągnęłaś, mimochodem ;P

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

I nie zadrżała ci ręka, Caesar? :))

No żeby chociaż przez "ò"...

 

Biegnę z opatrunkiem i ałunem na ten rozkrwawiony łuk brwiowy. Swoją drogą już Ci tyle krwi utoczyli na tym portalu, że dziwię się skąd jeszcze masz kilka kropli. Musi być MasterCap :)))

Nie bierz sobie do serca kołchoźnika. Chcesz być przeproszony , proszę bardzo. Sorry...

Na razie nie piszę żadnych wierszy. Znajduję się w stanie kontemplacji przedświątecznej ;)

 

Polecam....

Edytowane przez Kama Nagrodzka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Mogę po łacinie ;)) - Et tu Brute contra me?

Ja kumpla mam, łobuziak nie z tej ziemi, na psiuty go nie bierz, bo ci zaklepie pannę - nawet w rzeczonej windzie. "Óla" ma ksywę - ale ja mówię do niego słowem na opak - palindromem... tzn.: "Aló" ;D

 

No widzisz, a teściowa jeszcze czerninę chce podać ;D

 

No weź, nie jestem jaki obrażalski, - przeprosiny przyjmuję  ;)))))))))))))))))) LOL.

 

Przed chwilą zjadłem talerz bigosu - na serio! Gotuj!, a;propos… jakieś "baby wielkanocne" będą? 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Jasne, z lukrem. Wprawdzie cukier - biała śmierć ale jak umrzeć,  to z fasonem :)

Patrz jaki fajny temat na wiersz "Baby Wielkanocne"...tylko facet może napisać. 

:)

 

Skarbie, idę zjeść obiadek. 

Opublikowano (edytowane)

@Tomasz Kucina Każdy czuje wiersze po swojemu, każdy wiersz nawet niepozorny i błahy (tutaj przykład, do dowolnego wiersza) potrafi raptownie coś w czytelniku poruszyć. Pana wiersz obudził we mnie pytanie bardziej do siebie samego, plus ambiwaletne uczucia związane tylko i aż z własną wiarą, własnym doświadczeniem i własnymi przeżyciami. Podzieliłem się z Panem w tym pierwszym komentarzu własnym u(od)czuciem. Zupełnie nie miałem na myśli bicia w tony moralizatorskie, ani za pomocą tylko i wyłącznie własnych doświadczeń próbować oceniać, odwoływać się  i przenieść je do Pana utworu i Pana samego. I jeszcze jedno małe sprostowanie, myślę sobie w tym momencie właśnie, że moje wycofanie się z rozmawiania i poruszania tematu Boga nigdy nie wynikało ze skromności, a ze Strachu. Ja się po prostu boję wierzyć w Boga bardziej, niż to ma miejsce w chwili obecnej, ale ta bojaźń przewrotnie wcale nie musi oznaczać tchórzostwa. Czyli zmierzając już do ostatniej konkluzji dotyczącej znów mojej skromnej osoby - Odważnie boję się wierzyć w Boga bardziej@Kama Nagrodzka Pani Kamo zauważyłem również, że nikt nawet przez moment nie skomentował mojego dowcipu, wydedukowałem sobie, że z przyzwoitości do jego autora jak i z szacunku do własnego bólu zębów(po takim sucharze niejednego by bolały) Z pozdrowieniami zupełnie spokojny A.G. 

Edytowane przez Aleksander Głowacki (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

To prawda, że nie skomentowałam dowcipu. Czekałam na komentarz Tomka do pana komentarza i dałam mu pierwszeństwo.  Później śledziłam ważny wątek dyskusji i wplątanie dowcipu w rozmowy o Bogu i zagadnieniach wiary, jakoś mi nie odpowiadało. Nagle zrobiło się nieprzyjemnie. Jeśli śledził pan komentarze odkrył pan na pewno, że od pewnego momentu zaczęliśmy żartować, żeby rozładować sytuację. Ten portal przeżywa zbyt dużo spotkań na planszy, gdzie jeden z zawodników broczy krwią, zupełnie nie proporcjonalnie do "przewinienia".

 

Emocje niepotrzebnie biorą górę. Nie odnajduję się w takich klimatach.

Proszę też pamiętać o tym, że każdy komentator wybiera sobie wątek do dyskusji i ewentualnego komentarza. Obowiązek ustosunkowania się do dowcipu, nie egzystuje. Przeczytałam ale jeśli poczuł się pan urażony brakiem reakcji to pozwolę sobie zauważyć, że pan przesadza. 

Pozdrawiam

Opublikowano

@Kama Nagrodzka Przed chwileczką sprawdziłem ciśnienie Pani Kamo - wzorcowe. Nic a nic nie przykuło mojej uwagi, w sensie aby komukolwiek i jakkolwiek działa się w nich krzywda. Ot rzeczowa wymiana zdań i argumentów, nic poza tym. Muszę uciekać więc, życzę spokoju i wytchnienia. A.G.

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rozumiem. Skoro wypowiadałeś się tylko we własnej perspektywie, przyjmuję twoje zdanie. Prosiłbym tylko, byś spróbował mnie także zrozumieć, to ja jako autor pod własnym tekstem mam obowiązek kierunkować komentarze bezpośrednio to tekstu opublikowanego, nie znamy się osobiście i nie zawsze możemy zrozumieć kierunki naszych przemyśleń. Napiszę ci, że ja też się boję Majestatu Boga, i mam podobnie, no ale jakoś powinniśmy do Boga się przymilić. Myślę, że Bóg jest tak pięknie miłosierny, i nie będzie miał mi za złe, że taki pean tu zamieściłem. I zaręczam - nie ma to nic wspólnego z egocentryzmem czy arogancją. Zwróć uwagę, że obecność narratora ogranicza się tu w zasadzie do jednego i pierwszego wersu, dalej w tekście skrzętnie i świadomie ukryłem całą narracje, by wyeksponować Miłosierdzie Jezusa. On to wie.

 

A ty jesteś dobrym człowiekiem, masz w sobie pokorę. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Zdyszana szatynka wpada na przystanek autobusowy i krzyczy do faceta tuż obok:

- H szło ?!

- "Czerwony Kapturek" !

;P

 

 

Sądząc po ciśnieniu jest pan okazem zdrowia  :))

 

Dziękuję i życzę dokładnie tego samego!

 

:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • piękny dzień  słowo Ciałem się stało    niebo otworzyło świt  przyszedł na świat  Bóg człowiek    Jego słowa  światłem  światłem  wskazującym drogę    mamy  prawdziwą wolność  możemy Go przyjąć  lub nie  nasz wybór    bez Światła… łatwo pobłądzić   12.2025 andrew  Boże Narodzenie   
    • Czym jest miłość, gdy zaczyna się kryzys? Co się czai, by zranić, by zabić jak tygrys? Gdy chcesz pogadać, lecz pustka w głowie. Zapytasz „co tam, co robi?” i po rozmowie. Albo przemilczysz i nie napiszesz słowa, wtedy powstanie wielka brama stalowa, którą będziecie próbować otworzyć, by szczęśliwe chwile od nowa tworzyć. No chyba, że żadne kroku nie zrobi — wtem brama się zamknie i kłopotów narobi.
    • @Rafael Marius wróciłam do domu jak dama nowej generacji toyotą corollą, mam tyle systemów bezpieczeństwa. Gdyby ktoś usnął przy jeździe, zatrzymałaby się sama w punkcie zero. Dłuższy sen, weekend odpoczywam w domu:)
    • - Witaj, Rzeszowie - powiedziałam na głos, gdy wysiadłam z piątego wagonu pociągu ekspresowego Pendolino po przemierzeniu trasy z Gdańska. Działo się to późnym wieczorem 23. Grudnia, kilka minut po 23.00 . Cóż: zbieżność daty z godziną po typowym, jak wiedziałam, ponad półgodzinnym opóźnieniu tego właśnie pociągu. Kolejna zbieżność, tym razem odwrócona względnie naprzemienna: trzydzieści dwa. Ano, co zrobić. PKP, emocje nie pomogą. Rozejrzałam się odruchowo, poprawiwszy plecak ujęłam uchwyty walizek dużej i małej, po czym szybkim krokiem ruszyłam w prawo, w kierunku ruchomych schodów.    - Dawno tu nie byłam - kontynuowałam myśl. - Czas to nadrobić, pobyć w twojej przestrzeni chociaż raz na rok. Chociaż teraz, z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Tak zwanych Bożego Narodzenia, poprawiłam się. Wszak Wszechświat odnawia się austannie w każdej żywej istocie, od najbardziej skromnej rośliny poczynając na najbardziej imponującym wiedzą, światowym obyciem, majątkiem czy fizycznością człowieku kończąc.     Westchnęłam ciężko.    Nasza przedwyjazdowa rozmowa - w znaczeniu moja i mojego mężczyzny nie była zbyt miła. Wiadomość, że chcę pojechać do dawno nie odwiedzanej rodziny na święta przyjął spokojnie - trudno zresztą, aby było inaczej. Ale gdy zapowiedziałam, że przez cały ten czas nie znajdę dlań ani chwili, poczuł się urażony.  Z tonu jego słów i wyrazu twarzy, pomimo zachowywanego spokoju, przebiło się wspomniane poczucie urazy.     - Chwilę - zaczął powoli. - Po twoim ponadrocznym zniknięciu bez słowa wyjaśnienia schodzimy się na powrót pod warunkiem, że będziesz dokładać więcej starań niż za pierwszym razem. Tymczasem w dwa miesiące po naszym drugim początku dajesz mi do zrozumienia, że nie dość, że podjęłaś decyzję o wyjeździe beze mnie, to jeszcze oznajmiasz mi, że nie będziesz miała wtedy czasu nawet na rozmowę, bo - jak to określiłaś - potem na pewno będziemy mieli go wiele? Nawet nie zaproponowałaś, abym z tobą pojechał - zaciął usta w sposób, którego nie lubiłam i którego trochę się obawiałam.     Dłuższą chwilę zbierałam się na odwagę. Przyszło mi to wbrew pozorom tym trudniej,  że pozostał opanowany, czego zresztą mogłam być prawie pewna: przy mnie zawsze bardzo mocno kontrolował uzewnętrznianie swojej mrocznej strony.     - Nie zaproponowałam - zaczęłam powoli odpowiadać, ze słowa na słowo coraz szybciej - wiedząc, że i tak pojedziesz tam ze mną. Chociażby po to, aby być blisko mnie. Co zresztą jest całkowicie logiczne także z emocjonalnego punktu widzenia. Po co miałbyś tkwić sam na drugim końcu Polski? - spróbowałam uśmiechnąć się lekko. Wyszedł mi ten uśmiech jak zwykle w podobnych sytuacjach. W reakcji uśmiechnął się tyleż lekko jak ja, a trochę od swojej strony - krzywo.     - Chyba lepiej, że proponujesz mi to późno niż wcale - odparł. - Ale czy zmienia to fakt, że sytuacja ta nie powinna mieć miejsca? Spójrz na to od mojej strony, wyobrażając sobie, że to ty zgadzasz się dać mi drugą szansę pod określonym warunkiem, tymczasem ja daję ci do zrozumienia, że ty i ten związek nie jest dla mnie tak ważny, jak cię zapewniam.     - To nie tak... - spróbowałam spojrzeć mu w oczy. Nie udało mi się. Odruchowo spuściłam wzrok, odwracając po chwili głowę. Wiedziałam, że w pierwszym odruchu chciał wyrzec z przekąsem, że dokładnie taki mój ruch był do przewidzenia. Jednak po chwili ciszy usłyszałam inne pytanie.    - A jak? - spojrzał na mnie, pozostając tam, gdzie stał i krzyżując ręce, po czym powtórzył trochę głośniej: - Jak?    Chciałam podnieść wzrok i spojrzeć mu w oczy. Nie zdołałam. Kotłowało się we mnie do tego stopnia, że przestałam być zdolną wykonać jakikolwiek ruch, o wypowiedzeniu jakiegokolwiek słowa nie wspominając. Przeklęte emocje! Przeklęte wspomnienia! Nie byłam gotowa powiedzieć mu o tak wielu sprawach z przeszłości. Gdy spotkaliśmy się i zaczęliśmy być ze sobą po raz drugi, obiecałam sobie - solennie na wszystko, co dla mnie ważne - że tym razem będę wobec niego w porządku. Że nie popełnię żadnego błędu. Że koniec z przerwami w komunikacji, z zamykaniem się, wycofywaniem i milczeniem. Z osobnym spaniem wreszcie, chociaż akurat przy spaniu w jednym łóżku nie upierał się twierdząc, że chrapie, a nie chce, abym chodziła ciągle niewyspana. Skończyło się tak, jak się obawiałam. W miarę upływu tygodni strach zapanowywał nade mną, coraz bardziej wpływając na moje postępowanie. Zmianę w moim zachowaniu i milczące "odstawanie" od złożonych deklaracji zauważył od razu. To, że początkowo przyjmował to w ciszy, ciążyło. Gdy zasugerował, abyśmy o tym porozmawiali, poczułam się przybita jeszcze bardziej.    - Znów zaczyna się dziać ze mną jak wtedy - spostrzeżenie to, a jeszcze bardziej to, że dzieje się tak właśnie - nie dawało mi spokoju. - Ale jak mam przyznać mu się do strachu? Do rozdźwięku pomiędzy uczuciem i chęcią bycia z nim a lękiem przed wspólną przyszłością?    Starałam się przerwać ten napierający na mnie od wewnątrz tok myśli, ciągnąć za sobą walizki międzyperonowym korytarzem do hali dworcowej, po przejsciu której zamierzałam złapać taksówkę. Nie wychodziło. Przemieszczały się po owalnej linii wewnątrz mojego umysłu, to przyspieszając, to zwalniając przy pytaniu "Pędzimy jak chcemy. I co nam zrobisz?" Po czym gasnąc i przekształcając się w pobrzmiewające jego głosem pytanie. Które zadał mi sięgając po moje ręce, biorąc za dłonie i przyciągając do siebie, ale zatrzymując krok przed nim tak, aby musiała popatrzeć mu w oczy.    - I co ja mam teraz z tobą zrobić?      Rzeszów, 25. Grudnia 2025   
    • Rzekli mu bracia: – „To dziś bracie!” – „Następne dziecko dla mnie macie.” – „Tak dziecko, ale nie następne! Tysiącleć wpraw szlaki tu błędne, Weź duszę Zbawiciela na świat! Choć wątpliwe czy będzie mu rad? Widzisz z nami wszystko…: krzyż i śmierć, Na Boga, tak ma być, bierz i leć!” Wziął czarnoskrzydły dziecko-słońce I spadł pociech szepcząc tysiące, Zdumion, a szczęśliw kogo niesie… . . . – „Panie magu, patrz tam: Kometa!” – „Choć, zda mi się piękna, to nie ta, Co się wśród dal kosmosów niesie… Siodłaj koń! Anioł niósł tam dziecię.”   Wszystkim dobrym duszom z życzeniami wszystkiego najlepszego na Święta Bożego Narodzenia.   Ilustrował „Grok” (pod dyktando Marcina Tarnowskiego), grafiką „Anioł niosący duszę Jezusa na ziemię”.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...