Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

W ciemnym pokoju,gdzie tylko świeca
Swym nikłym blaskiem ściany oświetla
Dwoje kochanków w jedno złączonych
Podąża drogą prosto do piekła

Już gra miłosna się rozpoczyna
Karty rozdane,pierwsza rozgrywka
Ręce gdzieś błądzą,szukając celu
Moja niewinność...żądzy przykrywka

Czekam na każdy dotyk kochanka
Na czułe słowa i pocałunek
Żądzy butelka stoi otwarta
Wypijam wszystko,jak dobry trunek

Krew szybszym rytmem pulsuje w żyłach
Kręci się w głowie,dech mi zapiera
W sercu motyle tańczą wesoło
A piekło bramy swoje otwiera

Już czuję ogień co duszę trawi
Spala mnie całą,pustoszy wnętrze
Marzę ,by wieczność całą to trwało
By pocałunki były gorętsze

Już gra skończona,karty schowane
Świecy płomyczek skończył swe życie
Sen w progu staje,do tańca prosi
A ja zasypiam z sercem w rozkwicie.

Opublikowano

No zobacz, Twój wiersz zainspirował mnie do opublikowania mego grzesznego, rzekłabym, fantasmagorycznego lirycznego opisu seksu. Muszę Ci szczerze wyznać, iż drzemie w Tobie talent, a zarazem nasuwa mi się pytanie - próbowałaś zastosować układ rymów ABAB? Bo już Ci do tego blisko. Mój wiersz "Na stole" jest mym nawet nie dziesiątym wierszem regularnym. Zastanawiam się, ile masz lat... Bo ja tak na poważnie poezją zajęłam się dopiero w liceum, a w gimnazjum inspiracje czerpałam z mojego wówczas wielce ulubionego rapu. Dosyć o mnie - podoba mi się Twoja twórczość, podoba. Widzę wielki talent, a nie s**t, który zalewa to forum. I dodatkowy plus za to, że jestem bardzo zakochana i cały czas poszukuję opisu zbliżenia, który nie traktuje o bezdusznym wyładowaniu emocji na sobie. Pozdrawiam :-) Napisz coś jeszcze, chętnie przeczytam.

Opublikowano

czuje się jakbym czytała wiersz z innej epoki, niestety osobiście nie lubię takiej stylistyki, bo bardzo to tendencyjne, utarte słownictwo, a poza tym nie lubię w erotykach takich słów jak :kochanek, pocałunek...
oczywiscie wszytsko jest napisane dobrze, do formy nie mam zastrzeżen, ale to nie moja bajka po prostu........

pozdrawiam
Agnes

Opublikowano

Dziękuję za wszystkie komentarze :))))))

rumi - piekło w moim wierszu jest symbolem gorąca, które ogarnia ciało.

Lisa - bardzo miłe słowa, dziękuję :))

Tdk crew - właściwie lubię hip-hop :)))

Arkadiusz -cieszę się ,że zmieniłes zdanie.

Agnes - widać jestem staroświecka :)))


Pozdrawiam
Kinga

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...