Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

gdziekolwiek idę

lub ciało swe błąkam

ciemna postać wciąż przy mnie stąpa

ciągle słowami me uszy zrasza

no powiedz  wreszcie

ja cię przepraszam

 

nie będziesz ty

musiał listu pisać

zresztą nie zdąży i tak przeczytać

gdy twoje ciało z padołu zmiecie

nie będzie lubej

już na tym świecie

 

jestem wnerwiony

tą sytuacją

chcę ją spłoszyć grzecznie i z gracją

lecz ona rzecze to samo znowu

powiedz jej za nim

pójdzie do grobu

 

dodaje także

szatą szeleszcąc

słowa prawdy co brzmią złowieszczo

różnie w życiu może się zmienić

nie ją lecz ciebie

włożą do ziemi

 

wiem rozumiem

lecz droga daleka

na pewno tam wcale za mną nie czeka

będę się męczyć jak czubek głupi

a luba me słowa

na łożu odrzuci

 

nie błaznuj mi tutaj

bo kosę wyciągnę

raz jeno ciachnę do dołka cię wciągnę

trudy wędrówki męczące są wiem

lecz gdy przeprosisz

będzie ci lżej

 

jeszcze z jej śmiercią

trochę poczekam

lecz na piszczela jak długo mam zwlekać

ubieraj się prędko ruszajmy w drogę

kapturem cię popchnę

to ci pomogę

 

towarzyszka

zaczyna narzekać

ta sprawa nie może dłużej już czekać

chociaż wielce strudzony byłem

kosę kamieniem

jej wyostrzyłem

 

w samą porę

gdyż bestia zajadła

z krzaków gęstych by zgwałcić napadła

miała potworną na ciała chrapkę

lecz śmierć zrobiła

z niej tanią jatkę

 

oj to nas ciutkę

przystopowało

bo resztki potwora przyjęło me ciało

kapturek siadła by sobie folgować

gdy ja musiałem

flaki zdejmować

 

szliśmy przez lasy

i różne bory

to nauczyło nas wszystkich pokory

żadna bestia nie chciała się wtrącać

lub chociaż dla draki

deczko pokąsać

 

lecz złośliwe

trzy krasnoludki

bezczelnie mi chciały skraść tenisówki

lecz gdy spostrzegły szczerniałą postać

na boso wolały

w grzybie pozostać

 

wnet ujrzeliśmy

śliczną chałupę

tam dziewczę leżało lecz nie nadpsute

jak żeśmy stali weszliśmy do środka

by nadal żywą

miło napotkać

 

stoimy przy łóżku

gdzie ona leży

znowu ją kocham choć w to nie wierzy

jest taka ładna i taka młoda

nie mogę wydusić

ze siebie słowa

 

śmierć stoi przy mnie

łzy w oczodole

to racja urocza psia mać kurde molek

ale cóż począć szef rzekł na stronie

nie będzie dla niej

jej życia koniec

 

nagle z łóżka

słyszy pytanie

czy też kiedyś umrzesz czy tak się stanie

no oczywiście że tak ci powiem

gdy znajdziesz się w niebie

nie będzie mnie w tobie

 

nadal nie mogę

słowa powiedzieć

a chciałbym przeprosić musicie wiedzieć

ciemna postać trąca mnie w nogę

rzeknijmy razem

ja ci pomogę

 

i tak ze śmiercią

chociaż na zmiany

mówimy głośno my przepraszamy

ja za krzywdę co tobie zrobiłem

a ona za to

że pójdziesz w mogiłę

 

lecz miej nadzieję

moje kochanie

każdy stąd zejdzie tak wszak pisane

naprawdę wierzę że znów się spotkamy

bez grozy śmierci

gdy zaufamy

 

białe lilie

złożę na grobie

na znak pamięci mej tutaj o tobie

nawet gdy spali na popiół  słońce

tam je odnajdziesz

świeżo pachnące

 

ta z białą czaszką

tak się wzruszyła

że pieszą wędrówkę na kosie odbyła

a w owej wiosce każdy to słyszał

przez wiele wiosen

nekrolog nie wisiał

 
Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Chciałbym pisać elegię wzniosłe do Twego niedoścignionego,  nieziemskiego piękna. Hymny miłości rzeźbić na wieki  trwałą uwielbienia strugą  na Twych alabastrowych dłoniach  i rześkiej, ledwie zaróżowionej skórze szyi. Lecz jak tutaj wierzyć  w coś więcej niż śmierć? Kiedy życie błądzi  w jej podziemnych labiryntach,  zapomnianych przez dusze i Boga. Jak zerwać kajdany, narzucone przed najdawniejszymi eonami?  Skute zaklęciami wieszczy cmentarnych  i ich podszeptów i wpływów. Zderzam się z coraz  agresywniejszą rzeczywistością.  Pomiędzy światem śmierci a życia.  Potęga tych bezlitosnych,  przeciwstawnych sobie członów. Chciałeś demony swe okrutne zachować losie w ciele zaszczutego przez świat mężczyzny. Umierał bez grzechu i bez winy.  Anioły niosły jego trumnę.  Płakały porzucone, wzgardzone,  wychowane przez ghoule dziatki - niebogi. Nad mogiłą cichą, głęboką. Deszcze, nawet latem wyjątkowo chłodnym, żaliły się drętwota zawisłego dżdżu.  Trawy, dziwnie bujne,  szemrzały do późna w noc,  tworząc mogilny kobierzec zielony. Pamiętaj Miła, jak pieszczę Cię co noc, zamknięty w śnie wiecznym.  Słodkość niewysłowiona Twych ust,  dzikość zespolonych ciał  wśród drgających oddechów,  nagłym uniesieniem,  pot nasz sperlony wśród zakamarków, rozgrzanej, rozrzuconej pościeli.      Przebudzenie - do zimnej jak lód.  Ciemni, rodzącego się w bólach  jesiennego przedświtu.  Duch ucieka wspomnieniem o żywej miłości do ostatniej gwiazdy porannej. Wszystko co mam jeszcze w sercu.  Jest tylko dla Niej. Trumna ciasna  a w niej para kochanków się tłoczy  w uścisku Erosa zespolona po wieczność.  Ciała ich zabrał czas leniwy.  Kości bieleją w kontraście  do dusznej ciemności.  Zdobią ich łoże trumienne  i pąki róż burgundowe  i narcyze hadeskie  i uwiędłe płatki maków  co pól już ziemskich nie uświadczą. Tak idę przed siebie bez celu.  W noc tą rozbłysłą poświatą księżyca. A kochankowie harcują cicho  na przodzie mej koszulki. A ja ostatni raz wchodzę w  targany sennym powiewem wiatru las.  Zza pasa wystaje broń. W niej, załadowane ołowiane kulki.
    • I rap macoch ci. A ich co? Campari!
    • @viola arvensis Bardzo fajne . Rytmiczne i z przekazem.  
    • @Leszczym  Perwert wie czego chce i działa z precyzją, reszta to histeria.:)) Dobry wiersz.
    • Dasz mi wiarę? Że ten wiersz jest jak każdy mój inny i powstał niechcący? Przypadkiem wpadłem na pomysł notatek. I przypadkiem zacząłem je pisać, z czasem coraz ich więcej. Niechcący pisanie kontynuowałem. I nawet niespecjalnie tego nie przestałem czynić. I zupełnie niechcący się i w tym nie poddałem.   Nie mając nawet takiego ewentualnego zamiaru popadłem niniejszym w kontrowersję. Kolejną zresztą. Kolejną dużą. W wielką jej wersję. Świat bardzo lubi ogromne i liczne wersje kontrowersji. Ale dlaczego? Otóż, stało się tak dlatego, że ten świat chce ciebie i mnie i ich widzieć tylko w zdeterminowanych spodniach umyślności. Świat rozkochuje tylko celowany, bezpośredni zamiar. Ale dlaczego? Otóż dlatego, że w ten oto wymyślny sposób jest światu możliwym sobie z tobą poradzić. Tylko w ten sposób każdego łatwiutko capnie.   Warszawa – Stegny, 22.11.2025r.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...