Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Podoba mi się ale pomajsterkowałabym żeby usunąć kilka, moim zdaniem niekoniecznych słów. I może podkreślić stagnację o której piszesz.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Nadchodzi kolejna zima

a ja - codziennie rano rozpadam się

na drobne kawałki tych samych czynności.

 

Bogini Materia obsypuje mnie

w nieskończoność kurzem,

brudnymi talerzami, jesiennymi liśćmi.

 

Patrząc uważnie na swoje dłonie

grające wciąż tę samą melodię

trwam.

 

Pozdrawiam :)

 

P.S.

Nie oszukuj, od czasu do czasu piszesz  :)

A ten tekst śmiało mógłby trafić do gotowych.

 

 

 

Edytowane przez Bożena Tatara - Paszko (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nadchodzi kolejna zima 

a ja 

codziennie rano rozpadam się na kawałki 

drobne części tych samych czynności

 

przede mną - Bogini Materia

obsypuje mnie  w nieskończoność            

kurzem brudnymi talerzami jesiennymi liśćmi

w nieskończoność

 

 trwam

 

patrząc uważnie na swoje dłonie 

grające wciąż tę samą melodię 

 

 

- wywaliłbym 'a ja', bo jeśli 'rozpadam się' - to ja, nikt inny.

- 'mną, mnie' za blisko jedno niepotrzebne - wybrałem 'przede mną', bo bez umiejscowienia

   jest chyba nawet lepiej z Jej wszechobecnością :)

- w 'nieskończoność' przeniesione niżej - 'trwasz' wtedy "między" brudnymi talerzami i kurzem (mimo wszystko)

 

I mamy coś takiego:

 

Nadchodzi kolejna zima

codziennie rano rozpadam się na kawałki 

tych samych czynności

 

Bogini Materia

obsypuje mnie  kurzem brudnymi talerzami 

jesiennymi liśćmi

w nieskończoność

trwam

 

patrząc uważnie na swoje dłonie 

grające wciąż tę samą melodię 

 

Pozdrawiam.

Opublikowano (edytowane)

Ann, Twoja peelka chcąc nie chcąc jest integralną częścią tych samych czynności. 
Chciałoby się powiedzieć, dzień jak co dzień. Przewidywalność, rutyna, stagnacja. Jednak jest coś, co diametralnie się zmienia. Spracowane dłonie, to one walczą z trudami dnia codziennego, to one wygładzają powierzchnie przywracając blask (nie tylko brudnym garom) To one biorą na siebie wszystkie zmarszczki świata peelki. Ciekawy wiersz. Pozdrawiam.

Edytowane przez tetu (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Dzięki Tetu za odwiedziny i ciekawą interpretację. 
hmm, jakby co używam rękawiczek :)

Jest w nas( peelce) coś z Alicji w krainie czarów.

„Biegniemy coraz szybciej, a wydaje się jakbyśmy cały czas stali w dokładnie tym samym miejscu” - Paradoks Czerwonej Królowej.

 

Edytowane przez Annie (wyświetl historię edycji)
Gość Franek K
Opublikowano

Nie wiem jak było pierwotnie, ale to co jest teraz bardzo dobrze opisuje stan PL-ki. Nic dodać (żeby nie przegadać) nic ująć, żeby nie zubożyć.

 

Pozdrawiam. FK.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

... Annie, może dzisiaj tak całkiem logicznie nie myślę...  treść na pewno kobieco-życiowa i to na plus.

Osobiście, 'popodziwiałabym' własne dłonie... w końcu jestem 'przyjacielem' dla siebie samej..;)

Pozdrawiam.

Opublikowano (edytowane)

Ha, no tak  Nata:) Jesteśmy dla siebie najlepszymi przyjaciółmi :)

Mi niestety nigdy nie udało się doprowadzić dłoni do takiego stanu, żeby je podziwiać :)

Ale chodziło mi bardziej o uważność, o trening uważności. Skupieniu na Tu i Teraz.

Pozdrawiam.

Edytowane przez Annie (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • gdy gra muzyka i wszystko się zapieka organy chcą wyrzucić z siebie grząską toń płaszcz z swetrem się ciągle biadą zwleka dopływa do szerokich ulicznych pustynnych dłoń ta era znienacka się zapiera piszczy dnem z własnego musu co to przez ego cholera już mnie wielce tak poniewiera do serca złote liście się tną co to jest w lewo wydają góry purpurowe brzmienie i ołowianym losem tną swe wyżyny waleczność się ze sobą rwie po niczyim lesie stukając jak armata w te ciągłe miny ukrywa się szturmem los sponiewieranych chwalebna cisza napaja smutkiem swój gniew bożyszczem jest już ten typ rozeznany promieni gdy głuchy skamieniały niczyi latarni śpiew pokrywa bałwochwalna zamienia się w rytm dociera do granic swych pustych możliwości pantera zabiera swoją jasną zgubę w tonącą myśl uwiera skąpymi baletami z uścisłości gdzie grzmi struktura i pada się w woń Chimera obumiera w swej litej naturze a serce dotyka swą miłą do zera skroń wszystko zakrywa płaszcz w swej dzikiej chmurze dlatego walcz mieczem o stół i o gwóźdź aby radosnym to słonko powlekało za bardzo się burzy ten mocny ruszt co spocznie jedynie stęchliźnie zabrało i wiara nadzieja i miłość chce dotykać anielskiego roztropnego człowieka bo rozkosz za bardzo się budzi tłem zaczyna powoli dotykać się nocna powieka
    • @KOBIETA Jestem optymistą, dlatego wybaczam. ;) PS. Wierzę, że pokonasz sceptycyzm i zaufasz — w scalenie wagonów. Wesołych Świąt!  
    • @FaLcorN   ;) och przepraszam…może to wrodzony sceptycyzm;) ? może świąteczne przytłoczenie czerwienią ;) a może zwyczajne zwątpienie w przejrzystość …połączeń …kolejowych;)    wybacz mi :))))       
    • @Sylwester_Lasota To fakt. Dwie strony medalu.    Pozdrawiam, wszystkiego dobrego. 
    • Zielony kolor nieba a na nim  niebiskie świecące słońce człowiek tonie w czerni mieszając się z kolorem ziemi.   Zupełnie nowy świat widziany  przez szkła kolorowych okularów  ktoś postanowił urzeczywistnić    Zakrzywiam czas żeby iść na skróty  pomijam parę zbędnych lat  które chcę puści w nie pamięć.   Utopiony w dziwnej rzeczywistości  tęsknię za czymś innym niech zmienią barwy i wszystko będzie jak kiedyś.   Po krótkim śnie poczuje się lepiej stare buty zniosę do szewca żeby zrobił z nich nowe.   Odnowię wszystko i odnowię siebie  w nowym ubraniu i w nowych butach idę  szkoda że ze starymi dziurami.   Obok mnie tłum ludzi zmierza  wszyscy zupełnie nowi i nie czuli po krótkim śnie obudzili się kimś innym.   Kto ich odmienił i kto dał im życie  wczoraj byli sobą  dzisiaj zupełnie inni wpatrzeni w skały.   Nowi ludzie ze starymi zwyczajami  w nowych butach idą ze starymi dziurami  dumnie idąc sądzą że są idealni.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...