Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

biała kartko twe literki

sens tworzyły

wciąż kochane

już ich nie ma niewidoczne

w tajemnicę

są wpisane

 

polny kwiatku co tu gnijesz

ziemia chłonie

twoje ciało

nagle stracisz z oczu łąkę

wiosną wróci

co zabrano

 

patrzysz w lustro obraz inny

z tyłu pustka

też nic nie ma

spójrz uważniej widzisz siebie

na krawędzi

twego cienia

 

słyszysz głosy gdzie brak echa

tu słów szukaj

i wypatruj

tam je znajdziesz gdy poczujesz

nawet dotkniesz

kolor wiatru

 

Opublikowano

Fajny tytuł dałeś.. bo dla mnie, ktoś może uśmiechnie się, ale wiatr rzeczywiście ma różne kolory...

W pierwszej piszesz chyba o wenie, której chwilowo brak, ukryła się w 'tajemnicy kartki'.

Druga o kwiatku, ma pewien sens, ale odstaje, wg mnie, od pozostałych.

Następna podoba mi się bardzo, bo o człowieku... 'na krawędzi cienia' można sporo dojrzeć, trzeba chcieć,

żeby dotknąć puenty.

Pozdrawiam.

 

 

 

Opublikowano

@Nata_Kruk

Dzięki→To też tekst o odejściu, przemijaniu (stąd o kwiatku), sensie istnienia itp:)

Oraz wiary, że może kiedyś człek jako wciąż żyw, zgłębi tajemnicę ''koloru wiatru''

Pozdrawiam:)

@Frohnixe

Dzięki→Za ''nieśmiałą synestezję''→też →Ładne sformułowanie, lecz złożone raczej :)

Pozdrawiam:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @jaś słodkie, urocze, trzymacie się razem i sami zdobywacie pożywienie, musisz wiedzieć, że na łąkach rośnie biała komosa, którą możesz jesz i się nią najesz:) ja pamiętam, gdy byłam dzieckiem to jadłam różne smakołyki roślinne z łąki, a czasem zerwało się marchewkę z polanko drodze, gdy byłam na spacerze z koleżankami albo wykopało ziemniaki i robiło się pikniki nad rzeczką, to były piękne czasy. :)
    • @Mitylene Dziękuję, za tak pochlebny komentarz. Jest mi niezmiernie miło.
    • @jaśto masz piękny widok, żadnych budynków, tylko liściaste lasy :) bardzo kolorowo za oknem:) Lubię przyrodnicze filmy oglądać, kiedy była taka moda:) w moim domu:)
    • spójrz, jak ładnie wygląda w literach rozwianych, z policzkami muśniętymi atramentem (to najnowszy filtr, poetycki).   słowa starannie dobrała pod ciebie, pod ciebie , i ciebie. fitują z wyobrażeniem? to zostaw lajka.       a na brzuchu  (nie dojrzysz) niewypowiedzenia wrzynają się w skórę.   to szczury! pod rozgrzanym wiadrem wgryzają się w pępek, w początek. szukają drogi do ciebie, do ciebie, i ciebie.    
    • Mama straciła pracę, gdy upadła fabryka garnków i patelni, w której sprzątała. Ja też nie mogę znaleźć roboty. Mam tylko nieskończoną podstawówkę a do prostych robót teraz używają koparek, dźwigów, ciągników i innych nowoczesnych maszyn. Dziadek ma kolejarską rentę po tym jak zderzaki między wagonami zmiażdżyły mu dłoń .Żyjemy z niej we trójkę to nie jest nam łatwo. Mama przygarnęła jeszcze z ulicy psa o trzech łapach ale jest nieduży i mało je. Ma na imię Amik. Z biedy udajemy się z dziadkiem na zieloną wysepkę na Warcie, rzece o nazwie kojarzącej się z harcerskimi przygodami. Łowimy tu ryby, żebyśmy mieli co włożyć do garnka, jak mawia mama. Dziadka muszę nieść na barana, żeby reumatyzm go doszczętnie nie połamał chociaż i tak jest nieźle pogięty. Wiosną jest fajnie, bo znajdujemy ptasie jajka, ale teraz jest jesień i o jajecznicy możemy zapomnieć. Skończyły się już letnie jabłka w przydomowych ogródkach. Do jedzenia dżdżownic nie mogę się przekonać, choć dziadek bardzo je zachwala i mówi, że to taka wołowinka dla biedaków. Mama była wczoraj w pośredniaku, ale zaproponowali jej jedynie kurs spawania. Nie przyjęła tej oferty, bo z jednym okiem mogłaby sobie zrobić jeszcze jakąś  krzywdę. Siedzimy więc z dziadkiem na tej zielonej wyspie już od wczoraj, ale ryby w ogóle nie biorą. Dziadek złapał z pół kilograma koników polnych i usmażył je w garnku. Brzydziłem się, ale wcale nie były takie złe. Gorsza była herbata z wody z rzeki, bo śmierdziała ropuchami. Jest już ciemno jak diabli. Dziadek śpi i pomrukuje, a ja sobie myślę, jakie to szczęście, że inni mają pracę. Bo gdyby nie mieli, to na tej naszej wysepce zrobiłoby się tłoczno. A tak, przynajmniej jest spoko. Piszę to na starym otrzymanym od wujka na imieniny, posklejanym srebrną taśmą komputerze na baterie i zaraz wyślę to do literatów. A jeśli jutro zdarzy się coś ciekawego, to też o tym napiszę. A teraz dobranoc, mamusiu. Pa.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...