Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Jak owce prowadzone na rzeź.

Rozkopane doły wokół. 

Wilki wpatrujące się w błagający wzrok niewinnych.

Dwudziestu i więcej okupantów, poległych tylekroć więcej.     

Odór panujący zgarnie wszystek światła. 

Być pochowanym za winy niegodnych. 

Czara przelana. Ujmujący  czystek skowyt.

Krzyk! Jak owce prowadzone na rzeź, w kamaszach.

Na manowce przybyli, smutek wybielił ich ciała.

Zgodni, wrak.

Niegodni, współczucia nie mieli.

Oddając życia za twór szlochających wad. 

Pytanie, brodząc w dołach śmierci.

Na pohybel potwór skazał.

Największą wartość kładąc na szali.

Wiedzieli? Oddając żywoty za twór,  w kamasze patrioty przyodziany.

W koronach, w gałęziach skrycie wisieli, zmienili bieg historii.

Prawda to Eden od wieków zapomniany.

Jak owce prowadzone na rzeź, rozkopane doły wokół. 

Ukazują na naszych nosach okulary.

Przyodziani w odzienie wolności. Hufce iluzji jeno sadzy. 

Niby ubrani w szaty, a stojący na ulicach nadzy.

Edytowane przez Tommy Angelo (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Witaj Tomy Angelo!

 

Muszę stwierdzić, że chyba nie widziałem Twojej twórczości wcześniej, nad czym ubolewam, 

gdyż sądząc po tym wierszu, to zapowiada się ciekawie. Tu widzę obrazy niemal jak z Katynia lub Jedwabnem,

choć było tych zwierzęcych aktów znacznie więcej, to te jakoś szczególnie zapadły mi w pamięć. Podoba mi się twój sposób obrazowania, bo rzuca na głęboką wodę obrazów, w której refleksy zamierzchłych, niemożliwych do zapomnienia aktów, krzyczą z krwią w ustach, nie dając zasnąć, utrudniając zamknięcie oczu.

Nie wiem, ale wyczuwam jakąś magię w tekście, jakby budziła uśpioną jeszcze porankiem wyobraźnię, 

wręcz na zawołanie. Czy to chwilowa iluzja, czy może jakiś dar, to się okaże po pewnym czasie, gdy mgła wojny 

opadnie, heh :). Jedyne co bym zmienił, to w czwartym wersie kolejność dwóch słów końcowych, mam wrażenie, że wtedy lepiej brzmi, ale zrobisz, co uważasz :)

Na tym zakończę.

 

Pozdrawiam!

 

Dawid vel Marionel Moriel

 

Opublikowano

@Dawid Rzeszutek Dziękuję za miłe słowa. W wierszu ująłem myśl, którą tłamsiłem w sobie od wielu miesięcy. Niedawno wypłynęło ze mnie, wręcz potokiem słów. Chciałem zadbać o to, aby wiersz był dosadny i uderzający, skłaniając tym samym do przemyśleń. Taka jest moja wizja, zarazem misja. Co do poprzednich wierszy, nie uważam je za dobre. Możesz się zawiesć i to bardzo mocno. W zasadzie jest jeden, który opublikowałem na stronie jako pierwszy. Może się spodobać. Co do twojej twojego zdania, myślę, że w złą stronę poszedłeś. Może wydawać się prostą rzeczą poznanie oraz zrozumienie istoty wiersza, natomiast myślę, iż tak nie musi być. Wiersz porusza ogromne spektrum rzeczy, które dotknęły mnie, które dręczyły mnie nocami. Jeśli dobrze wstawiłem się w twoją interpretację, mogę obawiać się, że wiersz jest odwróceniem twoich wniosków na jego temat. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zestaw słów, który użyłeś i nimi wywołane obrazy, skojarzył mi się z ludobójstwem, ale jeżeli piszesz, że tak nie jest, to ok, mógłbym doszukiwać się innych scenariuszy, jestem dość otwartym i świadomym człowiekiem. Muszę przyznać, że ciekaw jestem twoich dalszych publikacji. Będę starał się je obserwować i reagować, jeśli mi tylko czas pozwoli. 

A nawiązując do twoich przejść, to bardzo współczuję, na pewno nie jest to przyjemne. Życzę szczęścia. Pozdrawiam.


 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Simon Tracy  bo człowiek jest piękny. W nas jest wszystko- i wielkość i małość. Zdolni jesteśmy do najwznioślejszych czynów, i podłych
    • Jeśli myśl stała się słowem a ono zakiełkowało i przeistoczyło się w ciało, które pod wpływem złych duchów i omenów, zrodziło najgorszą z plag. Owoc grzechu - człowieka. Jego wszelkie upodlenia i niedoskonałości. Braki i ograniczenia. Zaściankowość i pychę. Nienawiść i podłość.   Alchemiczny wzorze,  czarnomagicznych rytuałów. Myślałeś, że Diabeł ukorzy się przed Tobą, strażnikiem bytów Miasta Umarłych i Ib. Namaści, Twoje skronie, laurem Edenu  i koroną z klejnotem boginii Isztar. Lecz tym razem pycha Cię zdradziła. Konałeś w szponach  zawezwanych olbrzymów. Złorzeczyłeś gdy wyrywano Ci członki i serce, na ołtarzu księżycowym. A ślepi bogowie, tańczyli wśród zamieci na szczycie góry. Ujrzałeś jedynie oczy tego, który pełza przez nieskończone korytarze eonów. Zasnąłeś w ramionach śmierci.   Obudziłeś się o 4:20 w swoim domu  w Nowej Anglii. Byłeś zlany potem i cały we krwi. Nie swojej.  Obok Ciebie spoczywało jej ciało w zwiewnej, letniej, nocnej koszuli barwy kremowobiałej. Teraz jednak szkarłat krwi,  zdobił jej piersi, brzuch i usta. Miecz z pieczęcią i imieniem strażnika do połowy klingi, spoczywał w jej sercu. Jej rozwarte szeroko, błękitne oczy, zwróciły się na Twoim obliczu. Trup przemówił,  głosem nieludzko zdeformowanym.     Idż luby drogą Królowej Potępionych, przekrocz w dniu przesilenia, północną bramę i oddaj cześć Tiamat. Zaprowadzi Cię ona do świątyni. Tam w odmętach starożytnych korytarzy odnajdziesz gniazdo Matki Tysiąca Młodych. Nakarm, koźlęta swą krwią i wyryj na piasku pieczęć tego, który wędruję na prastarym słońcu. Przeklnij, zaklęciem, duchy Pierwszych. Po siedmiokroć, wychwal imię Kutulu. I odbierz strażnikom pieczęci. Wtedy dopiero uciekaj w pełzający  w chaosie byt a flety i piszczałki zagłuszą Twe kroki i zmylą Ślepe Bóstwa ze szczytu śnieżnej góry. Tak oto przebudzi się święte miasto na dnie. Powrócą oni.   Ciało na powrót zamarło w sztywnym skurczu pośmiertnym. A ja w totalnym szoku i desperackim odruchu. Doczołgałem się po omacku do nóg, hebanowego biurka.  Ledwo wdrapałem się na oparcie krzesła i roztrzęsionymi rękoma otworzyłem księgę, oprawioną w za dobrze mi znaną skórę. Odnalazłem bez trudu stronę z zaklęciem pierwszej bramy. Usypałem szybko pieczęć z soli  wokół mojego krzesła. Już dużo spokojniej odłożyłem zawiniątko z solą na stół i sięgnąłem po mały, czarny sejf  stojący w rogu biurka. Wprowadziłem hasło  i wyciągnąłem z niego rewolwer. Spokojnie odwróciłem lufę w swoją stronę. Czułem podświadomie, że ona stoi nade mną i czeka na dogodny moment. Rzuciła się na mnie jak zwierzę i wbiła kłami w odsłonięta kołnierzem szyje. Wtedy rozległ się strzał. Szkarłat krwi, zabrudził stronnice, przeklętego dzieła, szalonego Araba. Lecz jedynie przez moment tkwiły na pergaminie nieruchomo. Pieczęć przyjęła i spiła całą ofiarę. Rytuał się dopełnił.    
    • @Berenika97  wojna to tysiące ofiar, nie bezimiennych. Każda z nich to imię, nazwisko, dramat. Piękny
    • @Berenika97  i historia może się powtórzyć @Berenika97 dziekuję @Simon Tracy, @Robert Witold Gorzkowski dziękuję
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

          Gdzieś tam Cię poniosło, woda bywa, że niesie. Pzdr :)     Bardzo dziękuję za próbę interpretacji.  Pozdrawiam :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...