Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

 

     Dziś po raz kolejny oszukałem samego siebie. Cały czas zadaję sobie pytanie, kim jesteś-???- Niby Cię nie kocham, a jednak myślę... Może gdybyś zniknął, byłoby mi lżej. Po co mam patrzeć na  szczęście, które nie nosi mojego imienia? Już chyba nie chcę kochać. Nie chcę też... stracić – Ciebie stracić.
    Siedzę przy oknie i pytam księżyca, co zrobić, lecz on milczy,  chyba nawet się odwrócił. Drzewa nocą szumią,  a ich szum cicho szepcze Twoje imię.
Krople deszczu cicho odbijające się o szybę, są tak głośne. 
   Sam nie wiem, może mi się zdaje? Może Ty tak naprawdę nie istniejesz i to tylko wyobraźnia płata mi figle? Ale skoro nie istniejesz... to skąd te rany, skąd ta pustka, smutek i żal? Chciałbym Cię poznać, ale trochę się boję.
    Może Ty wcale nie jesteś taki idealny, jak mi się wydaje. Może też jesteś tylko i aż człowiekiem? A może  coś Cię wyróżnia i dlatego odnajduje Cię w każdej twarzy,     w świergocie ptaków. Gdybyś kochał mnie choć trochę tak, jak ja Ciebie... wiedziałbyś, co czuje osamotnione i okaleczone serce. Dałem Ci je, a ty nawet go nie dotknąłeś i oddałeś z powrotem. Nie chcę takiej miłości! ....a jednak chcę Ciebie.
     Powiedz Mi, dlaczego chcę czuć to, co mnie rani? Może jesteś niebieską różą. Ona też ma kolce i rani, a jednak nadal jest piękna, każdy pragnie ją mieć. A jeśli wyrwę Ci kolce, to czy nadal będziesz różą, czy tylko jej imitacją? 
  Kiedy  to piszę, czuje się smutny i szczęśliwy, odrzucony, może... kochany. Jak Ty to robisz? Mógłbym dać Ci wszystko, ale Ty nie chcesz nic. Może nie chcesz, bo ktoś daje Ci wszystko, a ja - nikt- mam teraz...nic? Każesz mi być szczęśliwym, ale bez Ciebie.    To tak, jakby kazać świecić słońcu w nocy. To chyba moja wina, za dużo chciałem, chyba trochę się łudziłem.
      Ty tylko sprowadziłeś mnie na ziemię. Szkoda, że tak gwałtownie i boleśnie. 
I chociaż wypłakałem już tysiące łez i każda miała cząstkę mojej miłości do Ciebie, to wystarczy mi ich jeszcze na to, by każda gwiazda na niebie dostała po jednej. 
Tym sposobem stworzyłem własną definicję miłości. Szkoda, że tak bezkształtną.
 
   Stawiam sobie  setki pytań, a każda odpowiedź ma Twoje imię. Boję się zapomnieć o Tobie, bo wtedy mogę zapomnieć, czym jest miłość. A ja chcę kochać, ale i czuć, że jestem  kochany. Póki co czuję się jak świeca. Już niewiele dzieli mnie od tego, by się wypalić, ale jeśli się wypalę, to kto oświetli Ci drogę? Twoje drogi są kręte i strome oraz na tyle wąskie, że nie mogę iść z Tobą.  A wystarczyłoby byś je trochę poszerzył. Oswoiłeś mnie, a teraz dajesz wolność i porzucasz. Nie czuję się na to gotowy, nie jestem gotowy, ale idę, bo już zamknąłeś niebieskie drzwi błękitnego  serca. Cholerna ironia losu. 
    Słyszysz to? To chyba skrzypce.  A może fortepian? Jedno jest pewne,  pięknie brzmi. Zakochany człowiek czasem nie potrafi odróżnić dźwięku skrzypiec od fortepianu,  a u ukochanego wad od zalet. Dlatego wszystko zdaje się być takie piękne.  Ale kiedy zdarzy się chwila  prawdy,  dotyk drażniący,  akord trzeźwiący,  odzyskuje słuch, ze zdumieniem dostrzega subtelne różnice między dźwiękami, wychwytuje fałszywe brzmienia. 
...„ Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, byłbym jako miedź dźwięcząca albo cymbał brzmiący. I gdybym miał dar proroctwa, znał wszystkie tajemnice i posiadł wszelką wiedzę, i miał całkowitą wiarę, taką, iżbym przenosił góry, a miłości bym nie miał ... niczym jestem.” (Hymn o Miłości)

   Ja w miłości do Ciebie niestety nadal nie widzę różnicy, słyszę harmonijną melodię, Adagio na smyczki Barbera. Czytam Cię jak z nut, a każdy wie, że ich nie rozumiem. Gram na Tobie jak na skrzypcach, mimo iż ledwo wiem jak wyglądają.  Niestety ktoś wielki stał się  Twoim pierwszym dyrygentem i tworzy z Tobą opus Dei - miłosne zawirowanie w theatrum mundi.  A ja jestem tylko widzem, który ogląda tę sztukę      i marzy, by choć na moment zamienić się rolami z dyrygentem, tylko kiedy i...czy to w ogóle jest  niemożliwe?
     Scena, którą sam zbudowałeś jest dla mnie za wysoka. Nie  zrobiłeś tego chyba  specjalnie, żebym cię nie dosięgnął?

    W końcu... chyba mnie takiego nie chciałeś i teraz, dzięki Tobie, ja nie chcę samego siebie.

Edytowane przez Remik Lahutta (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...