Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

wyobrażcie (sobie) moi mili…

 

opodal gaiku leszczyn i klonów,

dworek nieduży, z obejściem, pobielany,

u zbiegu dwu strumieni

 

naraz, gdy kur zapieje po raz piąty,

a zegar wybije drugi kwadrans do dziewiątej,

z ganku na schodki,

ze schodków między grządki,

bosą stopą wybiega panna,

bez toalety, dopiero co zbudzona,

z objęć Hypnosa oswobodzona,

w stroju jeszcze nocnym, koszuli samej,

białej, krochmalonej, kolana skrywającej,

biegnie jak szalona, ścieżką

między rzędami rzepy i fasoli,

kury i kaczki podnoszą wielki krzyk,

gęś skrzydłami w kapuście bije,

i wężową szyję wypuszcza, by

skubnąć z sykiem białą łydkę,

jeszcze dwa, trzy susy,

i już piętami po kładce stuka,

co spaja brzegi ospałego ruczaju,

teraz goni ścieżką na grzbiet pagórka,

to najwyższa w okolicy tej górka,

na jej czubie sadowi się

wielka, wiekowa, rozłożysta lipa,

wokół łąki usiane letnim kwieciem,

 

dziewczę dobiega szczytu, łapie tchu,

w promieniach porannego blasku

rozpościera ręce i wiruje,

słońce na jej loki srebrno złote,

kładzie palce swych promyków,

i sypią wokół iskry ogniste,

a gdy która skra padnie na kwiat,

to on wybucha jaskrawo,

kolor żywy dobywa z wnętrza,

wiruje łąka, wiruje panienka, wiruje lipa,

psotny Zefir dmucha zuchwale,

unosi koszulę dziewczęcia,

odsłania kolana, mlecznobiałe uda,

bezwstydnik, jeszcze trochę w górę…

 

[ i czar jakiś na faunę łąki pada,

zastygł, przekrzywił główkę i patrzy,

czyżyk, boży ptaszek,

co jeszcze chwilę temu

na gałęzi lipy stroszył piórka,

skakał, krzątał się i trelił,

przysiadł, zamarł w bezruchu

zając, co na miedzy postawił słuchy,

opodal na omszałym pniu

jeż w kulkę zwinął się wstydliwie,

na kłosie dzikiego jęczmienia,

mysikrólik wybija bezwolnie

takt zegarowego wahadła,

a wszystkie w pobliżu kwiaty maku,

nie mogąc odwrócić swych oczu,

purpurą wstydu płoną,

prosząc o wybaczenie za śmiałość ]

 

nieboga płoszy się, lico jej się płoni,

koszulkę na kolana ściąga, patrzy,

wokół się rozgląda i choć nie dostrzega

świadków owej sceny, pąs różany

twarz jej okrywa, cudnie zdobi,

dzieweczka w trawie się skrywa,

na dywanie koniczyny

kładzie się zlękniona,

oddycha ciężko, pogonią zmęczona,

pot jej skórę rosi, na usta się prosi,

drży cała po takiej przygodzie,

rumieniec policzki krasi,

ranne, rześkie powietrze,

gęsią skórką na ciało jej wychodzi,

wargi różowe, w łuk wygięte,

rozchylone, chwytają łąki kwietną esencję,

 

słońce nań patrzy,

patrzy niebo i sokół znad chmury,

paź królowej na złotym puklu

przysiada, w diadem

na czole się układa,

niesforna biedronka na

piersi aksamitnej toczy kółka,

niczym majowa, wesoła jaskółka,

ważka tęczoskrzydła, na palcu stopy

przysiada, zrywa się, błyska diamentowo,

trzmiel przy koniczyny kwiecie

krąży, basem brzęczy, upojony,

kwiaty główki swe chylą

ku niewiasty ciału,

otulić, to mało, przytulić się, mało,

do snu ją kołyszą

Edytowane przez amalaryk (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Mam jakiś niedosyt, możliwe, że to z powodu braku zakończenia, braku puenty. Pięknie łączysz obraz słowami, rozwijasz akcję, dodając i to, i to, i to, bez końca, nadmuchujesz, rozkręcasz, podkręcasz głośność, dramaturgię (jak w filmie, w którym za chwilę coś ma się wydarzyć, widz to czuje, bo muzyka coraz głośniejsza)

i co, i co? i co? Ano nic z tego, ano do snu ją kołyszą.

Puenta żadna, bo cieniutka jak pisk maleńkiej myszki, której nikt nie słyszy i nie widzi.

Opisowo piękny, powiedziałabym książkowy, ale na zakończenie zabrakło pomysłu albo cierpliwości.

Chciałabym żebyś popracował nad zakończeniem, bo jest moim skromnym zdaniem do uratowania.

Pozdrawiam serdecznie :)

Opublikowano (edytowane)

Ale czego oczekujesz Alicjo? Fajerwerków na koniec? To nie ten wiersz, ten miał się zakończyć na spokojnie..., Seks na łące? Nagłe tornado? Przystojniak z kosą po drugiej stronie górki? Upadek meteoru? Hihihihihihi, żartuje oczywiście. Po prostu dziewczę się umęczyło tym ganianiem, położyła się na miękkiej trawce przygrzewanej przez poranne jeszcze słonko i zasnęła... Nie lepsze takie realistyczne zakończenie od jakichś nadzwyczajnych okoliczności? Ps: nigdy nie poprawiam treści wiersza po czasie, po prostu piszę dla siebie, jeśli komuś nie przypada do gustu taka forma i treść to trudno. Dziękuję za każde miłe słowo na temat :)

Edytowane przez amalaryk (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A ja nie wiem czego, to Autor powinien wiedzieć.

Na końcu Twojego wiersza pozostawiłeś mi pytanie:

I co w związku z tym? Ano nic. W prozie taki opis jak najbardziej pasuje, ale już w wierszu, zabrakło mi gwoździa, który spina całość.

No to winszuję poczucia doskonałości i spełnienia. Piszesz też dla innych, bo popatrz ile wejść ma Twój wiersz. Gdybyś pisał dla siebie, schował byś go w szufladzie. Tymczasem wstawiłeś na portal, pokazujesz innym, zatem musisz się liczyć z różnym odbiorem, zdaniem, pochwałami, uwagami itp.

Jeśli tego nie chcesz, zablokuj komentarze.

Pozdrawiam niezłośliwie :)

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Hej, wcale nie czuję się spełniony i doskonały, wrzucam TU, ale to nie jest wydawnictwo, redakcji nikt tu nie zrobi. Liczę się z różnym odbiorem, zdaniem i krytyką. Gdybym cokolwiek (prozę, poezję) zaniósł do wydawnictwa i powiedzieli mi, że to tak a tamto trzeba zmienić tak, bo inaczej nie wydamy, to byłaby sprawa oczywista, chcę wydać muszę pozmieniać. Natomiast tutaj miło jest spotkać się czasem z pochwałą lub też przyjąć krytykę, ale uważam, że poprawianie wg zaleceń czytelników byłoby to w pewnym sensie pozbawianie mnie autorstwa, taka praca zbiorowa... 

Miłego wieczoru

Opublikowano (edytowane)

Amalaryku! Czyli co? Za srebrniki byś pozmieniał? Nikt nie jest doskonały i uwierz mi, że Twój wiersz zawiera  błędy, które można łatwo wyeliminować, ale skoro nie chcesz to Twoja sprawa. Podam jeden przykład "łapię tchu". W polskim języku łapie się raczej dech. A poza tym parę rymów wziąłeś wprost spod Jasnej Góry (górka - pagórka). Alicja chciała Cię skłonić do przemyśleń, ale nic na siłę... Pozdrawiam. FK.

Edytowane przez Franek K (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Za srebrniki to bym sprzedał, a nie jak tu "dzielę się" z miłośnikami literatury tak w ogóle.  Jak ktoś np. wymyśli hasło reklamowe i dostanie za nie wynagrodzenie to zwykle zrzeka się praw autorskich i "nabywca" może zrobić z hasłem co zechce...

Ależ na pewno wiersz ma błędy, jestem tego świadom.  Co do zwrotu "łapie się raczej dech" to mam też kilka przykładów na poparcie mojej wersji: 

 

 ((W wierszu jest  " łapie tchu" a nie "łapię tchu"))

 

 

Brzmisz jakbyś nie mógł złapać tchu.

Ale wyglądasz, jakbyś nie mógł złapać tchu, więc musiałeś znaleźć coś naprawdę dobrego.

Stał tam, gdzie pan teraz i też nie mógł złapać tchu.

Kiedy się zbudziłam, nie mogłam złapać tchu.

Nagle poczułam... coś przytłaczającego, nie mogłam złapać tchu.

(źródło:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

)

 

44 mln Europejczyków nie łapie tchu.

(http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/77144)

 

Rymy, były w wierszu raczej niezamierzone (jak widać jest ich mało), nie przeczę proste dość. 

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie ukrywam, że nie podoba mi się takie podejście. Zrzekłbyś się praw do swojej twórczości gdyby Ci ktoś zapłacił, a potem to pozmieniał kompletnie? Dziwne, ale zostawmy to...

Co do tchu... Jeżeli zmęczony gość wpada na metę to łapie oddech czy oddechu? To taka analogia. Polski język jest pełen zawiłości oczywiście. Już sama odmiana słowa "dech" zapiera dech w piersiach (nie tchu). 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

jedynie za przykładowe hasło reklamowe, 

pozostanę przy swoim: "łapie tchu" ( np. Podbiegł, przystanął, złapał tchu i ruszył dalej.)

Natomiast: dech, jak piszesz  może właśnie "zapierać" : Odwrócił się, spojrzał na górę, zaparło mu dech w piersi, jej majestat porażał.

Opublikowano

muszę zgodzić się z Alicją, co do puenty i z racji, że twój wiersz trochę pod poletko mistrza Adama podchodzi, więc mógłby równie dobrze wypaść, przy podrasowaniu owej puenty, jak choćby "mrówki na Telimenie" :)

Nie nakłaniam do zmiany poglądów, chociaż moim zdaniem to zupełnie nieuzasadnione, żeby nie czynić zmian "po czasie". Ale to Twoja sprawa, więc nie namawiam.

Całkiem przyjemnie się czytało, więc tylko obrazek dorzucę, z którym mi się trochę (bo nie do końca) kojarzy Twój wiersz. :)

Pozdrawiam.

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zostań jeśli chcesz, chociaż dosyć dobrze operujesz językiem, a nawet tutaj to nie takie oczywiste... 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • "Jedyną rzeczą, która ma jeszcze moc sprawczą w świecie po sensie, jest obsesja."   Noc przełomu. Ostatnia a zarazem pierwsza. Stary rok odszedł przed dwiema godzinami a nowy narodził się  jak zawsze ślepy i w ułudzie nadziei  na poprawę bytu jednostek doczesnych. Jakaż to okrutna  a zarazem prześmiewcza farsa. Święta i nowy rok. Bajeczki dla małych dzieci  o jedności, pokoju, zgodzie i miłości. O cieple ognia rodzinnego i atmosfery wzajemnej godności i szacunku. Ja nie życzę nikomu dobrze, nie życzę jednakże też źle. Ale cóż mi przyjdzie  z czyjegoś szczęścia i sukcesu  nawet jeśli miałby się on  magicznie zyścić pod wpływem  słów, gestów czy guseł tych przeklętych dni? Nic się nie zmieni.     Sukcesy innych nie motywują one ranią i jątrzą  uczucie wstydu, hańby i zawiści. Ludzkiej, podłej i małostkowej zazdrości. A ja najadłem się w życiu  dość hańby i wstydu. A zazdrość. Czego miałbym im zazdrościć? Uciesznych, grzesznych igier, tańców i hulaszczego pijaństwa do odcięcia się od ludzkiej myśli poznawczej? Grania w karty, kuligów  czy zabaw na świeżym śniegu? Czasami widzę przez okno salonu, jak zdać by się mogło  dorosłe i solidnie wykształcone jednostki zachowują się jak dzieci  i to te rozwrzeszczane  i rozpieszczone do granic.     Patrzę jak bałwany  lepią jeszcze większe bałwany. Swoje autobiograficzne pomniki. Mienią się w słońcu i iskrzą dumnie. Scala je mróz i ulotność. A potem idzie wiosna zielona  a z nią ocieplenie. Patrzę z tego samego okna  jak bałwany z każdą godziną marnieją,  topią się aż wreszcie kruszeją  i rozpadają się na części. A potem widzę ich twórców. Jak wracają z pracy lub uniwersytetu. Marni, w rozsypce,  upadku pod ciężarem jestestwa. Widzę jak czas ich kruszy. Żadne z ich życzeń nigdy się nie spełni. Bo życzenia nie są do spełniania  a do pustego karmienia skrzywdzonego ego.     Błędne koło. Cierpią cały rok  by w święta życzyć sobie oddechu. Choć wiedzą że to tylko słowa nie czyny. Bo codzienność wymusza na nich  czyny podłe i niegodne losu  i struktury człowieka. Walka o byt. Człowiek w centrum wszechświata. Człowiek jest kowalem swojego losu. Brednie humanizmu. Wszechświat kręci człowiekiem. I nijak nie ma na to lekarstwa. Jest tylko przekleństwo klatki codzienności.     Część spotkań towarzyskich jeszcze trwała, inne dogasały powoli  a goście na nie sproszeni,  przenieśli się w dużej mierze na zewnątrz. Jedni by zaczerpnąć tchu i odsapnąć, inni by zapalić w spokoju  a jeszcze inni  by dać upust erotycznemu napięciu. Za oknem posłyszałem ściszone głosy  grupki młodych osób najpewniej studentów  lub uczniów gimnazjum. Weszli widać do przedsionka bramy mojej kamienicy a potem do dolnego hallu. Ciężkie dębowe drzwi stuknęły z impetem  a głos kroków  objął stukotem marmurowe schody. Słyszałem przytłumione, lekko podpite głosy. Żegnali się najpewniej,  życząc sobie ostatni raz wszelkiego dobra. Jeszcze tylko odgłos kluczy w zamku drzwi, znów kroki, teraz mniej liczne.  I znów błoga cisza. Koniec tych bachanaliów. Teraz tylko cierpienie i udręka.     A dla mnie czas na zbawczy sen. Na stoliczku leżał kłębek czarnej wełny. Rzuciłem go mojego kotu  by i on miał trochę radości i zabawy tej nocy. Oczywiście momentalnie  wyskoczył spod stołu i rzucił się na ofiarę. Maltretując ją  niemiłosiernie pazurami i zębami. Kominek dogasał z wolna. Sięgnąłem po lampę, podkręciłem płomyk  i ruszyłem do sypialni. Będąc obok drzwi wejściowych dosłyszałem nieopodal odgłos lekkich, kobiecych kroków. Zdziwiłem się bo ostatnie piętro kamienicy, zajmowali raczej samotni i posunięci już znacznie w latach mężczyźni jak ja. Zanim to do mnie otwarcie dotarło,  kroki znalazły się pod moimi drzwiami  a kołatka zasygnalizowała nieśmiałe pukanie. Mam nadzieję, że to nie gość w dom  o tak nie towarzyskiej porze  a to że jakaś pijana latorośl  zmyliła drogę do domu lub piętro. Rad nie rad  zrobiłem kilka kroków i otworzyłem…   Mówią że marzyć to nie grzech. U mnie to proste  bo nie wierzę w marzenia ani grzech. Ale tej nocy nowego roku  odwiedził mnie gość  o którego postaci marzyłem  i życzyłem sobie jego powrotu. A więc czyżby  marzenie może się urzeczywistnić? Dostałem na to namacalny i najlepszy dowód. Choćby przerażający w swej istocie  i metafizycznej głębi.   Otworzyłem drzwi  a w progu zastałem jej postać. Taką o jakiej dziś marzyłem, jakiej pragnąłem. Jaką kochałem i wspominałem co dzień  od dnia jej rychłego zgonu. Była wręcz zwiewna i blada. Ledwie zaróżowione policzki  wygięty się pod wpływem  szerokiego uśmiechu. Jej kasztanowe, ułożone w dorodne fale włosy spływały jak wodospad  na alabastrowe ramiona i piersi. Ubrana była w ukochaną,  malachitową suknię wieczorową. Kolczyki i kolia z pereł oraz makijaż  uczyniły z niej bezsprzeczne  artemidowskie bóstwo pożądania. Zielone oczęta tak niewinne,   miały w sobie niezgłębione pokłady miłości.     Długo syciliśmy się nawzajem tą chwilą. Nie mogąc wydusić słów ani poruszyć zastygłych w nagłym szoku ciał. Wreszcie przemogła się  i mogłem usłyszeć jej głos. Za nim było mi tęskno najbardziej. Polały się łzy. Chciałam przyjść osobiście i życzyć Ci szczęśliwego nowego roku i zapytać czy wszystko u Ciebie w porządku?  To było Twoje życzenie. Czy chciałbyś nadal abym mogła spędzić z Tobą resztę tej nocy Simon? Rzuciłem się na nią  i tuliłem jak największy skarb.  Płakałem jak dziecko i nie mogłem przestać. Wreszcie osunąłem się na kolana przed nią i tuląc się do idealnej talii  wyskomlałem wręcz Tak! Z Tobą chcę być już na wieczność. Och Natalie…   Poddźwignęła mnie z kolan  i ucałowała gorąco. A ja postanowiłem śnić i marzyć  jedynie o niej już do końca swoich dni.  
    • @bazyl_prost No tak - i poeta. Ale masz jakiś konkretny obraz na myśli?
    • @infelia dzięki tobie chce się pisać dziękuję bardzo pozdrawiam 
    • @Bruno i Krzysztof Peel za dużo myśli. Zwariować można. Powinien iść do Eckharta Tolle na rekolekcje.
    • Starannie wyćwiczony jej chwyt pęsetkowy, stąd zgrabne wszystkie z księciem, w tan pierwsze — ukłony.   Spinała suknię brzegiem, muskał jej obcasów. Gruchał jak w siódmym niebie, rożkiem był atłasu.   Kopciuszek przy kuminie ziarenka nie minie, a życie i gołąbek plącze się dziewczynie.   Gdy anyżkowy zapach po północy mija, już go nie w baldachimach, napar wróżka spija.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...