Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ok. Czy zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego mimo nieuniknionemu „skazaniu na śmierć”, ludzie pragną żyć i nawet 90 letni staruszek (ka) nie chciałby umierać? W rozmowie o upływie lat stwierdzi, że życie zleciało bardzo szybko, „jak z bicza strzelił”

Edytowane przez Maria_M (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Maria_M zastanawiałam się, próbuję znaleźć odpowiedź, ale nie potrafię. Teoretycznie można to tłumaczyć instynktem przetrwania, który jest bardzo silny. Ale co kiedy jesteśmy już pozbawieni nadziei? Ludzie boją się nieznanego. Mają własne wyobrażenia tego, jak śmierć może wyglądać i co dzieje się po niej z nami.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Instynkt przetrwania rodzi się w sytuacjach zagrożenia i popycha ludzi do nieludzkich zachowań, np. w okresie wojny. 

Czlowiek ma wszczepiony pierwiastek nieśmiertelności, ponieważ Bóg stwarzając nas nie zaplanował śmierci, ona pojawiła się później. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Muszę to jednak sprostować - zbyt pochopnie użyłam słowa "fakt",

nie wiem dlaczego, coś ostatnio plotę bzdury ;/

Zdania na ten temat są podzielone.

Usiłuję sobie przypomnieć gdzie o tym czytałam/ słyszałam, ale nie mogę odszukać,

może za kilka tygodni się za to zabiorę, wybacz, mam ostatnio sporo na głowie.

 

A ze źródeł, do których teraz dotarłam (o ile je jeszcze dobrze rozumiem) egzekucje wykonuje się zwykle przed świtem,

ok. 3-4 rano, a wg mojej wiedzy, kortyzol potrzebny do tego procesu dopiero zaczyna być wydzielany i zaczyna się wybudzanie, kończy się faza snu głębokiego, a człowiek raptownie z niej obudzony jest zdezorientowany, niewyspany, "ciężko mu się wyrwać". A pomysł, żeby to robić przed świtem podobno ma na celu m.in. zniwelowanie traumatycznych przeżyć u skazanego związanych z zobaczeniem początku nowego dnia.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Choć to może jednak nie do końca prawda, przyznam, że musiałabym się bardziej zagłębić,

ale na pewno nie zrobię tego w tym tygodniu, sorry :)

 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

W jakim kraju? w PRL były wykonywane wcześnie rano bądź wieczorem 

Czy skazany wie, kiedy wyrok zostanie wykonany ? Jak wie o tym, to wątpię w ten głęboki sen ba w jakikolwiek sen w noc wykonania kary.

 

Legal Reason

As the person is kept in a prison before the execution and the legal act is carried out in the jail premises, the Prison manual is followed. In India, where death penalty is still in force, 'Model prison manual for the superintendence and management of prisons in India' states - "The execution shall take place early in the morning before it gets bright. The latest time of the day for different seasons will be in accordance with orders passed separately by the Government- Source: Bureau of Police Research and Development (BPR&D)

 

 

Administrative Reason

“The execution being one of the most important task of the day for Jail authorities, is generally carried out in the morning. This would ensure that the other daily chores are not affected.”

“The hanging follows medical examination (conforming death), entries in various registers, notes and approval, handing over the dead body to the inmate's family. Carrying out the execution in the morning facilitates these tasks.”

 

Ethical Reason

“The inmate on death penalty should not be made to wait for the moment during the day. This would lead to immense mental agony on his part. His punishment is death penalty and not mental agony. He must be woken up few hours before the execution and after doing routine physical chores, and prayers (if any), he shall be taken to the gallows. This shall give enough time to the family of inmate to take his body to his native place and for preparing for his last rites.”

Social Reason

“Hanging of a person is big news for the affected society. To restrain the effect of the hanging on collective conscience of the society and to limit any social trauma or outcry, the execution is carried out before the society wakes up to the event.”

 

Tekst z linku dotyczy Indii. Jak czytamy jest to bardziej złożone, ale nas interesuje przyczyna etyczna a z niej wynika, że chodzi tu o to, żeby skazany nie oszalał w oczekiwaniu na egzekucje.

 

Władysław Pasikowski tak to widział + spowiedź. 

Uwaga wulgaryzmy 

 

 

 

 

 

Edytowane przez 8fun (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Głównie w krajach Imperium Brytyjskiego, w tym także w Indiach i np. w Pakistanie.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Tak, prawda. Ale moje wyobrażenie na ten temat ma swoje podstawy w Biblii (Księga Wyjścia 22 (1-2)).

Myślę, że stąd też mogła wypłynąć ta utrzymana ww. krajach tradycja.

Nie wszędzie się ona utrzymała. Za jej utrzymaniem przemawiało tzw. prawo Smitha,

dzięki niemu egzekucje w latach 30' XX wieku w USA nieco "wyszły z światła dziennego".

Można o tym poczytać w artykule opisującym eksperyment z Minnesoty:

To trafne pytanie. Sama się zastanawiam. Nie znalazłam na razie informacji na ten temat,

choć wydaje mi się, że może np. wiedzieć, że kara śmierci zostanie wykonana w danym tygodniu/miesiącu,

ale dokładna data nie jest skazańcowi zdradzana. I jeśli tak by było, to mogłoby u skazanego zajść zjawisko zwane syndromem (po)obozowym, czyli swego rodzaju "adaptacja" do stresujących warunków.

Natura chroni życie, więc może potencjalny głęboki sen mógłby być zabezpieczeniem przed śmiercią z wyczerpania wynikłego z silnego stresu? Ale też trochę trudno mi to sobie wyobrazić. Opowieści o głębokim śnie wysnute przez strażnika kojarzę z jakiegoś filmu, ale ni diabła nie przypomnę sobie teraz tytułu.

 

 

 

Opublikowano (edytowane)

Wszyscy jesteśmy skazani na śmierć.

Poruszyłaś bardzo trudny temat i dużo już na ten temat zostało powiedziane. Chociaż wewnętrznie silnie buntuję się przeciw karze śmierci, to jednak dostrzegam różnicę pomiędzy taką karą np. dla seryjnego mordercy, a skazaniu na nią kogoś niewinnego, lub kogoś, kogo wina jest zupełnie nie adekwatna do takiej kary (pomyłki również się zdarzają), a w Twoim wierszu nie ma takiego rozgraniczenia, lub granica się zupełnie rozmyła. Mówiąc kolokwialnie, wrzuciłaś wszystkich do jednego worka, wymieszałaś bandytów z niewinnymi ofiarami obozów koncentracyjnych (o których wspominasz w jednym ze swoich komentarzy).

Pod względem technicznym jest nieźle, wiersz całkiem dobrze się czyta, aczkolwiek przychylam się do uwag Marii_M co do formy. Idąc w kierunku wiersza białego  należałoby unikać przypadkowych rymów, a pisząc wiersz rymowany (na jaki ten utwór w sumie mi wygląda), należałoby uporządkować rymy i rytmikę.

Podsumowując, wiersz ma ogromny potencjał, wywołał, ciekawą dyskusję (a to już coś :)), technicznie jest całkiem niezły, chociaż można by jeszcze nad nim nieco popracować.

Pozdrawiam serdecznie :)

 

P.S.: Nawiązując do jednego z:Twoich komentarzy... trafiłaś ze swoimi wierszami w bardzo dobre miejsce ;)

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję za zapoznanie się z utworem. Mam nadzieję, że ukończę go niebawem i tym razem tekst będzie bardziej klarowny. W żadnym wypadku nie chciałam postawić morderców na równi z ofiarami. 

 Pozdrawiam serdecznie. 

Opublikowano

Odnośnie zapadania w głęboki sen po traumatycznych przeźyciach, albo przed nimi

 (w sytuacji, gdy człowiek się spodziewa, jest świadomy zbliżających się mocnych, a niechcianych okoliczności) może, ale nie musi reagować bardzo głębokim snem. Jest to udowodnione i potwierdzone psychologicznie,  takie przypadki zdarzają się dość często. A nawet, jak do samoistnego, naturalnego snu nie dochodzi, to podawane są środki farmakologiczne, aby człowiek mógł zasnąć. Sen jest lekarstwem, jak równieź wyparciem. Tu mam na myśli,  wyparcie jako zjawisko psychologiczne. Ludzie często uciekają w sen, gdy rzeczywistość ich przerasta. Chcą podświadomie przespać, bo myślą, że jak się obudzą, to ”zły czas” , albo skróci lub wydłuży oczekiwanie. Czytałam na ten temat swego czasu i nawet zakupiłam odpowiednie ksiąźki, niektóre wypożyczyłam z biblioteki. Amerykańska teraupeutka  Lillian Glass fajnie i zrozumiałe przybliża/ wyjaśnia zjawisko snu o podłożu psychologicznym odróźniając go od snu fizjologicznego. Nie mam teraz czasu na zagłębianie się w temat, ale wszystko moźna znależć w internecie. 

Ot, to się rozpisałam. Idę spać.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jak się nazywa takie „zjawisko”?  Jak jest „udowodnione i potwierdzone”, to  musi mieć jakaś nazwę.  

 

 

Stres uruchamia mechanizmy obronne które nie pozwalają zasnąć „walcz albo uciekaj” np. wzrost ciśnienia tętniczego krwi, palpitacje serca, duszność, uczucie braku tchu, uczucie dławienia, przyśpieszony oddech, suchość w jamie ustnej, pocenie się, drżenie ciała, uderzenia gorąca,  tak ciało czlowieka reaguje na stres.  To jest bardzo wyczerpujące i organizm potrzebuje regeneracji dlatego zasypiamy gdy już jest po wszystkim.

Nigdy nie czytałem, nie słyszałem, by mechanizmem obronnym na grożące niebezpieczeństwo był głęboki sen.  Co nie znaczy ze to niemożliwe. Po prostu nie logiczne jak dla mnie i dziwne ze nigdy o tym nie slyszalem. Ale jak to prawda to powinny być naukowe opracowania na ten temat.  Na słowo nie uwierzę :) 

 

Opublikowano

TBIs affect the person physically, emotionally, and mentally. A person who has incurred a mild TBI will display symptoms immediately and up to weeks after the trauma. Symptoms of a mild TBI include:

    Temporary loss of consciousness up to a few minutes
    Confusion or disorientation
    Vertigo or dizziness
    Nausea or vomiting
    Headaches
    Difficulty speaking
    Difficulty concentrating or remembering things
    Mood swings, changes in mood, depression, or anxiety
    Sensory difficulties, such as ringing ears, inability to smell, o blurred vision
    Sensory sensitivities, particularly to light or sound
    Sleep issues, including fatigue, sleeping more than normal, or difficulty sleeping

 

Źródło:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Opublikowano (edytowane)

Możliwe ze stres związany z byciem skazanym na smierć mroźe prowadzić do PTSD  biorąc pod uwagę przedział czasowy od wydania wyroku a jego wykonania 

np. Oskarżonemu jest odczytany wyrok, zostaje skazany na śmierć. Następstwo to stres  a jego " pokłosie" to PTSD i jego objawy, takie jak  " spanie więcej jak normalnie" 

Z drugiej strony Nigdy wcześniej nie słyszałem o skazanych na smierć z PTSD. Weterani wojen, strażnicy doprowadzający skazanego na smierc o takich przypadkach wiem. Ale ze skazani na smierć z PDSD tego nie słyszałem. 

Edytowane przez 8fun (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Chyba wyrwałem się z tym cytatem trochę jak przysłowiowy Filip, ale z ogólnego kontekstu artykułu wynikało, że jest mowa o traumie spowodowanej uwarunkowaniami emocjonalnymi (przemoc, śmierć bliskiej osoby, psychiczny uraz powypadkowy, walka na polu bitwy, itp). Cytowany przeze mnie fragment rzeczywiście jednak dotyczy fizycznego urazu mózgu. Biję się w piersi za swoją nieprecyzyjność.

Nie mniej, tak jak wspomniałem wcześniej, osobiście doświadczyłem nienaturalnej senności w sytuacjach kryzysowych. Odczuwałem to tak, jak gdybym chciał przespać nieprzyjemną sytuację, uciec przed nią w sen. Potrafiłem przespać całe dnie (i noce, oczywiście). Moich doświadczeń nie można porównywać z emocjami skazańca czekającego na wykonanie wyroku, jednak twierdzę, że taka reakcja jest prawdopodobnie możliwa. Wiem, że nie jest to żaden argument, ale słyszałem o żołnierzach śpiących w okopach pod silnym ostrzałem. Ludzie w stanie ciągłego silnego stresu potrafią zachowywać się w sposób kompletnie irracjonalny.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Toyer To melancholijny wiersz o przemijaniu miłości, z dobrze wyczutą symboliką podróży. Każda emocja zostaje w im szczerze nazwana, wybrzmiała ujawniona.
    • Udany wiersz, który wykorzystuje efekt zaskoczenia. Słowikowe popisy, słownikowe prelekcje - za nim osłona ciszy, ślina pyta - czego chcesz? Udało się nie przesycić wiersza nadmiarem słów, a zwłaszcza tych odnajdywanych w słownikach, a nie we własnych myślach. Pozdrawiam :-)
    • @Iza-bella Miło i sympatycznie. Odmówię Zdrowaś Maryjo w jej intencji. Teraz    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Nikt jeszcze tego głośno nie powiedział. Tym bardziej cicho i skrycie  zachowywali się główni zainteresowani Ale przecież każdy widział to w ich zachowaniu i bezstronnej, bezdennej  miłości, uczuciu, gestach i wyznaniach. Choć nie należałem do tych co wolą żyć, życiem innych. Ani również nie należałem do tych, co uważali, że cudzą prywatność należy  ochoczo gwałcić i deptać. Bo jest ona dobrem wspólnym, napędem do potoku plotek i nadinterpretacji To miałem ostatnimi tygodniami wrażenie, jakoby zbyt często sam uciekałem ku temu, by prowokować prawie niewinnie  wyglądające sytuację,  powszednie dla planu dnia codziennego.     A to starając się odnaleźć chwilę wytchnienia  od wielogodzinnego pisania,  wsparty o parapet sypialni,  natknąłem się wręcz natychmiast  na ich splecione ciała  u siedziska parkowej ławki. Trzymał jej dłonie alabastrowe  przy swoich ustach  i szepcząc zapewne słodki stek bzdur  o nieskończonej miłości,  obsypywał jej drobne knykcie pocałunkami. Nie widziałem jej twarzy. Jedynie burzę ciemnobrązowych włosów. Nie widziałem więc i oczu o orzechowej głębi, pod których władztwem, nieraz czułem się niewolnikiem zakazanego dla mnie uczucia. Ale nie musiałem widzieć. Wiedziałem doskonale, że przepadła już. Dla mnie i całego świata. Bo teraz tylko on i jego słowa  były całym światem. Były jej ambrozją,  którą karmiła serce i zmysły.     Smutny to świat.  Pełen makabrycznych absurdów. W którym to ktoś jego rangi urasta w hierarchii do postaci Boga.  Dlatego Boże jedyny, jeśliś jednak gdzieś jest to chroń mnie przed takimi bożkami  i ich zgubnym wpływem. Od innych mogłem dowiedzieć się tyle,  że ona nie mówiła już o niczym innym  jak tylko o miłości do niego. Był wręcz jej fetyszem. Szalonym uzależnieniem. Alkoholem. Nikotyną. I opium. Idealnym wzorem.  Cudownym równaniem. Po latach ślepych zaułków  I niewypałów, które miast lądować  w centrum tarczy, raniły jej serce odłamkami  obnażonych kłamstw. Wolałaby umrzeć. Rozpaść się na atomy niebytu, niż stracić go.     Może i nie wiedziałem nic o miłości. Ale raz jeden poza tym, byłem świadkiem jak młoda kobieta miłuje kawalera w sposób równie szalony i bezwzględny. A mówią Ci podobni do mnie,  że miłości nie ma. Sam twierdzę, że wyginęła wraz z postępem  gorączki tych szalenie anty ludzkich czasów. A potem widzę,  jej ogarnięta urokiem miłości twarz. I zamieram. Odrzucając wszystko co wiem  i czego mnie życie nauczyło. Wątpię już nawet w grób. Bo może jeśli jest.  To miłość mnie wyzwoli kiedyś z jego bezdni. Brednie! Zaczynam wątpić sobie.     Wreszcie gruchnęła spodziewana wieść. Ślub i wesele pary młodej. Kto żyw. Proszony jest i mile widziany. Nie muszę chyba dodawać, że byłem jedyną  osobą która jakimś wierutnym kłamstwem  wykpiła się z udziału. Bo a jakże.  Sama osobiście złożyła mi wizytę. I w delirycznie radosnym uniesieniu, wręczyła mi kopertę z zaproszeniem. Odmówiłem, broniąc się tym,  że w podanym terminie  czeka mnie pilny wyjazd z uczelni  w związku z jakimś  nad wyraz niecodziennym znaleziskiem  w którego identyfikacji  mogę pomóc innym archeologom. Przez chwilę przygasła. Lecz stwierdziła, że rozumie moje stanowisko  i wie, że tak odpowiedzialna praca wymaga  tego by się jej w pełni poświęcić. Tak jak miłość,  pomyślałem zamykając za nią drzwi.     Piłem na umór trzy dni i noce. Nie jedząc i nie śpiąc prawie. Czwartego ranka dopiero,  objęła mnie zbawcza niemoc,  utraty resztki sił, godności  i przytomności umysłu. Zapadłem w pijacki sen. Śnił mi się otwarty, głęboki grób. Pusty i świeży. U jego szczytu, gotycki krzyż. A na jego zwieńczeniu kruk dorodny. Wsparty szponami o nagą,  kremowej barwy czaszkę. Kruk miał jej orzechowe oczy. Uronił nawet łzę. Wpadła ona do grobu. W tym miejscu wyrosła po chwili. cudowna, biała lilia. Zbudziłem się zlany potem. Nie dla mnie  weselne dzwony i taneczne pląsy. Dla mnie szczęk  potępionych, piekielnych łańcuchów. I danse macabre  z panią ostatecznej drogi i łaski. Która może i gardzi mną  ale i nigdy nie zdradzi.   I tak się zaiste stało,  że kto żyw udał się na wesele. Odbyło się ono niedaleko za miastem.  Były i tańce przy kapeli. I stoły zastawione  najprzedniejszym jadłem i napitkiem. I kosztowne, eleganckie stroje i suknie. I zabawy i północne oczepiny. A więc Ty już od teraz stracona na zawsze. Zeszło wszystko aż do białego rana. Większość zaproszonych ulokowano w zajazdach i karczmach w pobliżu.  Tak by nie musieli oni wracać i mogli odetchnąć jeszcze cały dzień kolejny. Zresztą większość przystała na to ochoczo  bo planowano orszakiem odprowadzić młodą parę na powrót do miasta.     I tak uczyniono. Na przód posłano bryczkę biało złotą,  którą powoziły cztery kasztanowe ogiery, przybrane w ozdobne dery,  pióropusze i nauszniki. Para młoda okupowała ławeczkę  zaraz za postacią  przybranego we frak i cylinder woźnicy. Orszak powoli zbliżał się  najpierw do rogatek miasta, potem objechał przedmieścia, wreszcie chcąc wtoczyć się na rynek  od ulicy Kowalskiej, został nagle przyblokowany przez rozklekotaną furmankę  o ledwie trzymających się kupy osiach. Furmanka była omalowana czarną farbą  I równie kara klacz powoziła nią. Na zydlu w furmance siedział miejski grabarz. Na widok roześmianego i gwarnego orszaku weselnego, chciał zawrócić konia by nie przynosić pecha młodej parze przez przecięcie ich drogi. Klacz jednak w proteście stanęła dęba  i z głośnym rżeniem  mimo ciągnięcia za uzdy nie ruszyła się o cal.     Chwilowy zator wykorzystał pan młody  by rozmówić się z grabarzem. Pech to okrutny gdy śmierć  komu drogę przecina. My wracamy z miłością, pieśnią i tańcem. By dzielić się naszym szczęściem  z całym światem  a Wy pracujecie dla kostuchy  co wytchnienia dać nie może  nawet w dniu tak błogosławionym i pięknym. Widzę klepsydry kleicie. Kogóż to śmierć w tany porwała skoro wszyscy u nas tańczyli i nie pomarli od tego? Grabarz z posępna miną wydzielił jedną zapisana klepsydrę z małego stosiku  i podając ją panu młodemu rzekł.     A juści nie wszyscy u Was bawili. Bo nie skorzy byli ku temu widać  by się uciesznym chuciom oddać  gdy im serce z bólu krwawiło. Przedwczoraj gdyście najpewniej  zasiadali do wesela, nasz literat i historyk. Zamknięty w swym mieszkaniu  Strzelił sobie w skroń. Znaleziono go rano martwego w fotelu. Nie miał rodziny. Nie miał przyjaciół. Ale proszę o to zaproszenie na jego pogrzeb. Na dziś na godzinę czternastą. Rad będę w jego imieniu Was widzieć na cmentarnym polu. Bo niegodne jest aby człowiek co był sam  przez życie całe i sam odchodził z padołu. W asyście jedynie  księdza, grabarza i urzędnika. A więc wstąpcie na śmierci wesele. Miło mu będzie powitać Was wszystkich. Z tymi słowami uderzył z bicza i klacz poszła usłużnie przed siebie, zostawiając orszakowi wolną drogę i wolny wybór. Ku ostatecznej decyzji.    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Bardzo lubię takie wieloznaczne sformułowania. W nich czytam talent.   Wiersz niebanalny, spójny, błyszczy- diamencik.   Z pozdrowieniami  W.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...