Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

potrzebujesz jakiegoś mitu
żeby żyć
nieskomplikowanego
wydobytego z glinianego dzbana
zaczynu
do ożywienia odrętwiałego podejścia

układasz doczesność
z trafnych lub nie
wyborów
wypełniasz codzienną
ankietę przynależności
wchodzisz na drogę poszukiwań
w bezmiar przetykany Czarnymi Dziurami
wiedząc że życie
ma własne plany
nie zawsze najlepsze
a przestrzeń wolną urojonego nieba
dzieli nieskończenie

Opublikowano

Witaj - no to zaryzykowałeś zakończeniem wiersza - ale mi pasuje  taki koniec.

Udany wiersz Wojciechu.

                                                                                                                                           Pozd.

                                                                        

Opublikowano

Dla mnie ten wiersz to jakby rozpaczliwe siłowanie się człowieka z przeznaczeniem, z porządkiem Stworzenia i prawami życia... Siłowanie może z braku zaufania w ich słuszność lub braku wiary w ich istnienie... Pozdrawiam :)

Opublikowano

Z tym impulsem według mnie rodzimy się, ale może ulec potem zagłuszeniu, a razem z nim świadomość, że jest pierwszym i największym darem "stwórczej siły". Dla mnie większość mojego życia składa się z jej darów, a jego znikoma część jest moim dziełem i moją zasługą. Dlatego może mniej się "siłuję" z życiem. ;)  Lubię Cię komentować, ale tez troszeczkę się boje, bo tematy, o których piszesz są bardzo wrażliwe i nie chciałabym ich za mocno dotknąć. Pozdrawiam :)

  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...