Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

.

Deszcz

nie zmywa ze mnie uśmiechu

 

nie gasi go

chłód, ani noc

 

a gdzie spojrzę, wszędzie

jest dom.

 

Idę z niebem

za rękę.

.

Opublikowano

Denerwują mnie wiersze, których nie rozumiem. Może i to moja wina, w sensie - nie chce się czytelnikowi pomyśleć, dobra, niech i tak będzie. Mam na to usprawiedliwienie.

Niechaj autor tak napisze, żeby chciało mi się pomyśleć.

Twój wiersz,  słowo za słowem, otwiera mi drzwi, jedne po drugich i prowadzi do pogodnych zrozumiałych obrazów.

Lubię deszcz, do deszczu się uśmiecham, jestem z nim bardziej pogodzona niż ze słońcem (szczególnie dokuczliwym tego lata) Jestem także pogodzona z nocą, niebem i domem.

Upatruję u Peelki zadowolenia z życia, pomimo przeciwności, co bardzo mi przypadło do gustu.

Zostawiam pięć gwiazdek i pogodny uśmiech :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witam -  skromny w słowa ale jak wyraźnie   przemawia  - kolejny dobry wiersz  Duszku.

                                                                                                                                                             Uśmiechem pozdrawiam

                                                                                                                                                           

Opublikowano

A ja Ci, Alcjo, daję pięć gwiazdek za ten dla mnie cenny, bo interesujący, budujący i uświadamiający mi działanie mojego wiersza  komentarz ***** :)) Cieszę się, że go tak pozytywnie odebrałaś. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

I Twój kolejny, skromny w słowa, ale wyraźnie przemawiający do mnie i zachęcający do dalszego pisania  komentarz. :) Dziękuję, Waldemarze!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

U mnie też nie zawsze "tak bywa", a raczej rzadziej niż częściej, dlatego utrwaliłam ten stan w wierszu - dla przypomnienie go sobie i może też innym... Wierzę w to, że do już poznanego, przeżytego stanu można wrócić. Tego Ci z serca życzę i dziękuję za wrażliwe czytanie i podzielenie się refleksją. :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Tak - wracanie do dobrych, pogodnych chwil może być wsparciem... Dziękuję, Duszko, znamy się zaledwie od wczoraj, a już tyle miłych słów od Ciebie usłyszałam/ przeczytałam. :) Wkrótce wpiszę tu jeden z moich pogodniejszych wierszy, chociaż nie jest ich wiele. Zapraszam do przeczytania!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Chętnie go przeczytam :) I dziękuję również za Twoje miłe i otwarte odpowiedzi. :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dla mnie to raczej symbioza z niebem, Czarku. Tak, w takich chwilach jestem szczęśliwa. :) Dziękuję Ci za tą pozytywną myśl i za czytanie. :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Poezja to życie Dobrze prawisz i rym jest...  
    • @Jacek_Suchowicz Piękny wiersz o zbliżającej się jesieni. Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • W koszulce pirackiej i mycce z czaszką, Pochylony nad balią z praniem, Pianę wzbijałem ku niebu – chlup, chlup, Wiosłem szarpałem ocean zbyt spokojny.   Wichry w koszulę łapałem na kiju, Kurs obierałem – ahojj! – wołałem. Ster trzymał mój język, nie ręce, Żagiel inspiracją: tam, gdzie wiatr dmie!   Świat zmierzyłem bez lunety i bez map, Z oceanem biłem się z tupotem i krzykiem. Gwiazdom nie wierzyłem, bo mrugają okiem. Ja wam dam, wy żartownisie, dranie!   Na Nilu mętnym, wezbranym i groźnym, Szczerzyłem kły z krokodylem rozeźlonym. Ocean zamarł, gdy dryfem szedłem – skarpetki prałem, Rekin ludojad nad tonie morskie skoczył i zbladł.   Na prerii mustang czarny jak moje pięty, Ogonem zamiótł mi pod nosem – szast! Wierzgnął, kopytem zabębnił, z nozdrzy prychnął, Oko puścił i w cwał – patataj, patataj!   Na safari gołymi przebierałem piętami – plac, plac! Słoń zatrąbił, nie uciekłem, w miejscu trwałem. W ucho dostał, ot tak – i odstąpił: papam, papam. Został po nim tylko w piasku ślad i swąd.   Lew zaryczał – też nie pękłem, no nie ja! W pierś bębniłem – bim, bam, bom – uciekł w dal. Ciekawskiej żyrafie, mej postury chwata, W oczy zaglądałem – z dumy aż pękałem.   A na kontynencie płaskim i gołym, Jak cerata w domu na stole świątecznym, I strusia na setkę przegoniłem – he, he! Bo o medal z kartofla to był bieg.   Aż tu nagle: buch, trach, jęk – strachem zapachniało! Coś zatrzęsło, coś tu pękło – to nie guma w gaciach... Łup! okrętem zakręciło, bryzg mi wodą w oko, Flagę z masztu zwiało i na tyłku cumowałem.   Po tsunami pranie w błocie legło, Znikły skarby i trofea farbą plakatową malowane, Z lampy Aladyna duch też nawiał – łotr i tchórz, Kieł mamuta poszedł w proch, złoto Inków trafił szlag.   Matka w krzyk „Ola Boga!” – ścierą w plecy chlast! Portki rózgą przetrzepała jak to dywan. Aj, aj, aj, aj! chlip, chlip! to nie jaaaa... Smark, smark, łeee – nawyki to z przedszkola.   Z domku, skrytym w kniejach dębu, ot kontrola lotów. Słyszę łańcuch jak klekoce, rama trzeszczy. Dzwonek – dzyń! błotnik – dryń! szprychy aż pękają. Kłęby kurzu w dali widzę – nie, to nie Indianie.   To nie szeryf z gwiazdą pędzi na rumaku, To nie szalik śwista (z klamrą...? e tam) Ojciec w drodze z wywiadówki – coś mu śpieszno. Aż mnie ucho swędzi, no to klapa, koniec pieśni...  
    • 1) - Łaskawy, zasłużony, zasłużony… dobry, dobry, dobry… - bry, bry… ( Zasypia znużony)                          2) Łaskawy, szczery, szczodry… i niedobry. Frajer ! Święty – przez lucyfera zaklęty. Taki diabli bajer…          
    • @Waldemar_Talar_Talar Dziękuję @Wochen
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...