Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

klatka numer jeden:

samiec samica

(z braku laku mają się ku sobie)

trzy razy dziennie pasza jednego rodzaju

w niedzielę marchewka

kołowrotek w skromnym m1

 

klatka numer dwa:

dwie samice jeden samiec

cztery pokoje z atrakcjami

sznurki tunele trzy kołowrotki

często używane

(tu fitness tu kariera a tam podróże)

posiłków wybór bez pór i dawkowania

 

ankieta na temat wolności:

sto procent chomików wskazało

klatkę numer dwa

dom jak marzenie

wolność wyboru

pełnia możliwości

 

***

 

biedne chomiki polne

kaprysy pogody

walka o przetrwanie

maks rok lub dwa

bez gwarancji na cokolwiek

 

nie chcą iść do krat

ale zaczyna doskwierać

brak kołowrotka

mami kolorowy

plastikowy świat

Opublikowano

Smutny wiersz, 

wcześniej czy później nastąpi przełamanie kręgosłupa moralnego w obliczu braku kołowrotka, i mami kolorowy plastikowy świat. Nie chcę,  żeby tak się działo.

Piszesz jednak o smutnej prawdzie.

Pozdrawiam :))

Opublikowano (edytowane)

Ciekawy pomysł z tymi chomikami. Nie wiem jednak do końca jaką grupę hmm społeczeństwa reprezentują chomiki polne. Bo tak: klatka nr1 to jak dla mnie szare myszki, tfu chomiki pracujące sobie w jakiś tam firemkach, bez szans na mega bogactwa, ciułające od 1wszego do 1wszego. Klatka nr2 to jakby korposzczurki tfu2 korpochomiczki - lepsza praca, lepsze zarobki, zbytki, etcetery, ale jeśli chodzi o te polne to mam problem. Zastanawiają się nad zrezygnowaniem z wolności na rzecz kołowrotka, pełnej michy, choćby z tą samą paszą, ale pewną, trzy razy dziennie, klatką jednopomieszczeniową, ale zawsze to dach nad głową, czy też w wypadku lepszej klatki, większą ilością kołowrotków, pomieszczeń, zróżnicowaną paszą plus atrakcje. Czyli wychodziłoby, że jak do tej chwili chomiki polne są bezdomne, i choć żyją na polu nie potrafią napełnić swych brzuchów, choć jako polne chomiki są przystosowane do pozyskiwania pożywienia z natury i chcą to wszysko zamienić dla pełnej michy i dachu nad głową plus eceterów - kołowrotków, atrakcji. Tu jakby sens kuleje nieco jak dla mnie. Pomyślałem, że te polne prezentują może ludzi o wolnych zawodach, jednak cienko przędących np. artstów, rękodzielników, czy prowadzących własne firemki, którzy zastanawiają się nad odrzuceniem wolności na rzecz klatki, większej, lub mniejszej, ale ze stuprocentową pewnością na tzw. wikt i opierunek. No, ale jeśli tak to bardziej pasowałyby mi, by to chomiki z 1wszej klatki zastanawiały się nad zmianą na klatkę drugą, bo chomiki wolne muszą zdaje się mieć warunki, które pozwalają im żyć na wolności (nie przymierają głodem, a nawet jeśli muszą walczyć o przetrwanie to przecież te korpo i te z m1 też muszą, bo w przypadku korpo trzeba mieć łokcie twarde, a w przypadku m1 to takie jak ja to rozumiem życie od 1wszego do 1wszego, a więc też nie pozbawione walki i liczenia pod kreskę, czy aby na pewno do tego 1wszego starczy), a więc  jako takie raczej nie chciałby chyba jej odrzucić. Wydaje mi się, że wystarczyłby podział na chomiki w klatkach, różnych, większych mniejszych, lepiej lub gorzej wyposażonych i te wolne.

Należy jednak pamiętać, że wyparcie się samego siebie i swej natury szczęścia nie da na pewno. Niezależnie jak fajne i kolorowe będą kołowrotki.

"nie chcą iść do krat", czy nie powinno być za kraty 

 

Edytowane przez Czarek Płatak (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Jestem pod wrażeniem,

iście herbertowska, wciągająca narracja, biologizm i puenta niczym wycyrklowany cios -

- przepadam za czymś takim.

 

Choć z początku naszło mnie skojarzenie ze szczurami,

jakoś tak bardziej mi ludzi przypominają, modele społeczne dotyczące ludzkiej przyszłości

też robi się/robiło głównie na szczurach.

 

Pozdrawiam serdecznie :)

 

Opublikowano

Nawet ciekawie ujęta rozprawka psychologiczno-socjologiczna, albo odwrotnie?

W każdym razie egzystencjalna.

Że też w taki upał naszła Cię tak "naukowa" wena :)

 

Pozdrawiam efemerydalną Panią Joannę Dark :)

 

 

 

Opublikowano

Czaru, ogólnie interpretacja trafna, jeśli chodzi o przyporządkowanie klatek do naszych schematów, trybów życia. Nie musi chodzić o korpo, ale może, a na tyle to wszystko opisałeś, że nie ma sensu dodawać. Co do polnych to miałam na myśli bardziej ludzi blisko natury, żyjących z plonów ziemi, takich co nie wpadli w wielkomiejski styl życia, konsumpcjonizm.

 

Ale myśl wiersza ma trochę inny bieg. Dlaczego podział na 2klatki i polne? Tak trochę a'la fraszka 'Ptaszki w klatce'. Najpierw dowiadujemy się o samych klatkach i na tej podstawie oceniamy, gdzie jest więcej wolności. Poruszamy się w kategoriach świata jaki znamy - chomiki urodzone w klatce nie wiedzą o polnych kuzynach. Ich pojęcie wolności to wrażenie możliwości decydowania, wyborów, form spędzania czasu itd. Im więcej opcji tym większa wolność. Potem okazuje się, że jest inny świat, który tak naprawdę jest wolnością, i dopiero w kontrze z nim widać, że klatka jest tylko namiastką, fikcją. 

To tak w skrócie. Czy na wyrost, wyolbrzymiłam temat? Może trochę tak, ale.. Do niedawna synowie szli obowiązkowo do wojska na rok, dwa. Wojna to już w ogóle inny temat- na froncie żołnierz miał niewiele opcji - przeżyć, oberwać, zginąć, w przypadku próby dezercji- wiadomo co. 

 

W ostatnich latach wszystko poszło do przodu w expresowym tempie. Ale po fazie zachłyśnięcia coraz więcej z nas wraca z bloków do domów, z miast do wsi, w tematy bio itd, wzmaga pragnienie powrotu do natury. Ale w drugą stronę-ci co nie z wyboru są w tym miejscu, często z dala od udogodnień, a wiedzą, że takie są- chcą migrować do tego lepszego i łatwiejszego (?) świata. Być studentami, potem lekarzami, nauczycielami, kim zechcą, a nie tylko pasterzami bydła, 'tylko' matkami gromadki dzieci itp itd. Można wyliczać co kryje się pod kołowrotkiem.

 

Z tym 'do krat' masz rację. Powinno być do klatki albo za kraty.

 

Dzięki za obszerne wgłębienie:)

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dzięki Deo! połechtałaś mnie (z tym herbertowskim- zabójczo, gdyż go uwielbiam, ale nie godnam) nie ukrywam, ale też zaskoczyłaś niezmiernie. A dlatego, że moim odczuciu wiersz jest jakiś taki kanciasty i przez to mało płynny w czytaniu. No ale bardziej bazuje na treści niż brzmieniu. Połechtał też 'wycyrklowany cios' :)- i w punkt, bo to jeden z niewielu moich, który zrodził się z konkretnego celu, myśli - czyli powstał z zakończenia. Dziękuję i pozdrawiam!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie ukrywam- takie 'psychologiczne' lubię najbardziej, chociaż nie ma w nim muzyki.. Ale coś za coś.

Heh Wieczorem już chłodniej, a dawno nic nie napisałam, więc z  braku weny na puch słów, wypłynął sos:) 

 

Czemuż efemerydalną? Czyżby kończył się mój czas? :) pozdrawiam Wiktorze, dziękuję za odwiedziny

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

W skrócie, bo już powyżej rozpisałem się epoletem. 

To normalne zjawisko, że miastowi uciekają na wieś, a ludzie ze wsi chcą do miasta. Tak było, jest i raczej będzie, bo to w obu wypadkach inny, mniej, lub nie znany, kuszący świat. 

Co do klatek. To ja dzielę to zjawisko tylko na dwa: na wolności i w klatce. Jaka ona będzie to nie ma znaczenia. Klatka, to klatka i zniewolenie. Inaczej być nie chce. I choćby była ze złota zniewolonemu nic po tym. 

Udanego dnia :) 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...