Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nie wiem czy dobrze pojęłam ale: skoro prowadzi się kogoś jak na sznurku od dziecka narzucając mu swoje ja  -  to trudno oczekiwać by kiedyś sam wybił się ponad to co mu wpojono. Jego myśli cóż są tylko echem dawnych mentorów . Tak samo jak nie da się wrócić do szczęśliwych chwil woda w rzece zawsze będzie nowa . 

Ale to tylko takie moje widzimisie....Podoba mi się myśl o ile dobrze ją zinterpretowałam . Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Czytam o braku możliwości/umiejętności, mimo pasji i melodii w sercu - od dziecka. Ta melodia nie znalazła ujścia, rozminęła się z życiem; może dlatego nadal PL miłość do melodii czuje?

I puenta: nie rozdrabiajmy talentu/ pasji na drobne zainteresowania. Dbajmy o niego to wartość. 

Jeśli interpretacja zbliża się do zamysłu - to mam tak samo. 

bb

Opublikowano

Poszczególne kawałki owocują mi obrazami, ale w całość ich nie posklejam niestety. Czegoś nie wiem lub nie widzę. Więc znowu tylko szary ślad łapki, bo błocko dzisiaj na mieście :)  Pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Też tak czasem mam Marcinie, może taki dzień,

dziękuję i pozdrawiam.

 

 

Dziękuję Alicjo za miłe słowa i wizytę,

Pozdrawiam

 

 

moja wina, nie Twoja :)

Miło Cię widzieć, pozdrawiam.

 

 

a mnie podoba się to, co napisałaś, głównie na początku o sznurku i narzucaniu, bo to często forma (pięciolinia) narzuca zasadę, której się poddajemy już na całe życie. Jako dzieci nie mamy żadnych ograniczeń i wszystko jest możliwe, nawet sześcio i siedmiolinia, dlatego to, co siedzi „pod dźwiękiem” nie zawsze bywa dla wszystkich fałszem, bo może mieć „inną wrażliwość” :))

Dzięki bajago1 za ładny komentarz.

Pozdrawiam.

 

bardzo dobrze czytasz beto, bo często jest tak, że dziecko już wie,

tylko nie wie jak i samo szuka „wyjść”, których nikt nie podpowiedział. Odnajdując rozwiązanie, czasem sięga po rzeczy, których w „formach” lub „przepisach” nawet nie wzięto pod uwagę, chociaż istnieją. Forma z kolei potrafi zawęzić horyzont, który wydawał się kosmosem, a jest tylko schematem.

Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)

 

 

no to posiekałem, miało być na początku haiku i chociaż 5/7/5 zachowane,

to nie ta forma, potem zaczęło się rymować i poleciało.

Dzięki Waldemarze, ze zajrzałeś, pozdrawiam.

 

 

pewnie obrazki za bardzo na skróty lecą. Moja wina, więc nie ma sprawy,

dzięki za ślad, pozdrawiam.

Opublikowano (edytowane)

To nie dzień, tylko wiersz powoduje,  że człowiek się zatrzymuje i nie może przestać czytać. 

 

za zasiekami, murem z betonu, w sejfie na dnie skrzyni
tam zapisane są krajobrazy -dotyk matczyny
ciasno upchnięte muzyki dźwięki i czułe szepty - kocham
czy kiedyś ujrzą światło dzienne? bo trochę mi ich szkoda

Miłego

Edytowane przez Marcin Krzysica (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

do pewnego momentu też myślałem, że forma zawęża horyzont,

ale z czasem odkryłem, że formy i reguły czemuś służą i powiem więcej potrafią pomóc w opisie kosmosu, który w gruncie rzeczy nie jest schematem

schematem owszem jest ale tylko pozornym gdy powierzchownie oceniasz bodźce sygnały

w czasoprzestrzeni bezwzględnej (widzialnej i niewidzialnej) nic się nie powtarza

z naszej perspektywy (miejsca i czasu) obserwujemy zjawiska cykliczne nawet w dziejach ludzkości i zachowaniu zwierząt ale już dawno odkryliśmy że forma która nas tworzy i którą my tworzymy jest mobilna oparta na czymś co nie jest widzialne a jest istotą wszystkiego

pozdrawiam:)

Edytowane przez Jacek_Suchowicz (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

oczywiście Jacku, zgadzam się ze wszystkim, tylko że napisałem „potrafi”, bo nie w każdym przypadku całkowicie. Przecież bywa i tak, że forma dla jednych jest jak laska dla ślepca, dla innych powrozem. Jeszcze innym pomaga wspiąć się na wyżyny doskonałości. Tylko powiedz, dlaczego po jej osiągnięciu wielokrotnie następuje przechodzenie w jakby w inny wymiar tworzenia – skrótowego, skondensowanego, minimalistycznego itp. Obojętnie w jakiej dziedzinie. Poza tym wszystkim tzw. kosmiczny chaos, to przecież paradoks, który też podlega schematom i formom, jak wszystko co nas otacza, łącznie z umysłem, który być może tylko nam się wydaje, że da się chociaż na chwilę oswobodzić z wytyczonych ścieżek. Istnieje przecież chemia, fizyka i prawa o których być może nie mamy jeszcze pojęcia.

Dzięki za ciekawy wpis, pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

nie masz co dziękować poruszyłeś ciekawy temat - dyskusja nad nim nieskonczona

Wszystko podlega prawom, tym które znamy i tym jeszcze nie odkrytym ale w tym wszystkim jest miejsce na osobliwości (osobliwości występują w teoriach matematycznych i fizycznych)

Odnośnie pisania tu jest analogia z Picassem - tworzył nowoczesne formy mając do perfekcji opanowany warsztat klasyczny bo dopiero wtedy mógł wyrazić piękno. Podobnie tutaj warsztat w małym a potem krok do przodu bo inaczej klapa

Pozdrawiam

Opublikowano

Dwie pierwsze zwrotki grają mi najfajniej (co nie znaczy, że reszta zła). Na początku wkurzała mnie ta skondensowana forma - nie jestem za uznawaniem minimalizmu jako najlepszej z dróg, ale każda forma (lub jej brak), ma w sobie jakiś urok i zalety. 

 

Tak czy inaczej - podoba mi się ten wiersz i przede wszystkim jego przesłanie. Nie jest taki oczywisty w odczycie, trzeba go troszkę poprzeżuwać. I też nie lubię ograniczeń, szczególnie wsadzania kogoś w nie swoje buty. Ale chyba Jacek ma rację - trzeba czasem przejść pewną ustaloną drogę, nauczyć się standardów, by potem sprawniej obracać się w danej dziedzinie. Aczkolwiek są sytuacje, gdzie ktoś ma w sobie taką smykałkę, intuicję, że stworzy dzieło, nie znając podstaw. Ja tam lubię, gdy się robi to, co w duszy gra:) Pozdrawiam

 

Free Willy:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Witaj, miły wpis, a do Free Willy wrócę na końcu ;))

Oczywiście, że Jacek ma rację i ciekawe jest też to, że również miałem zamiar podać Picassa, jako najbardziej chyba wyrazisty przykład takiej transformacji, ale doszedłem do wniosku, że będzie za długo :))

Ale znam też przykłady w drugą stronę, gdzie dziecko w wieku między 4-6 lat potrafiło odgadywać w 100% kolory, które znajdowały się pod kilkoma warstwami różnych materiałów, łącznie z ołowiem. Po kilku latach bytności w szkole wszystkie nabyte nienaukowo umiejętności uległy dezaktywacji, łącznie z pewnością siebie. A teraz uwaga:

Cała sprawa dotyczy psychotroniki, która uchodzi za domenę raczej magii niż nauki, a zdrowy rozsądek wskazuje, że np. przedmiot badań biologii submolekularnej lub fizyki nuklearnej albo wyspecjalizowanych dziedzin matematyki wydaje się przeciętnemu człowiekowi równie tajemniczy jak przedmiot zainteresowań psychotroniki. Dlaczego w takim razie biologia, fizyka i matematyka uchodzą za nauki niekwestionowane, a psychotronika bywa niekiedy określana szyderczym mianem magii? Może dlatego, że przez dłuższy czas ta ostatnia nie była wliczana do zespołu nauk zinstytucjonalizowanych. Gdy wreszcie ją nobilitowano, to wiadomość o tym fakcie pozostała jakby w ukryciu: badaniami psychotronicznymi zainteresowały się przede wszystkim instytucje pracujące na rzecz wojska.

 

Chcesz coś więcej na ten temat spróbuj to:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Aha, miałem wrócić – masz niezłą pamięć

Free Willy :))

Pozdrawiam

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mnie proszę nie liczyć. Policzcie sobie nawet psa, kota czy świnkę morską. Ale beze mnie… Że co? Że co się ma wydarzyć? Nie. Nie wydarzy się nic ciekawego tak jak i nie wydarzy się nic na płaskiej i ciągłej linii kardiomonitora podłączonego do sztywnego już nieboszczyka.   I po co ten udawany szloch? Przecież to tylko kawał zimnego mięsa. Za życia kpiarsko-knajpiane docinki, głupoty, a teraz, co? Było minęło. Jedynie, co należy zrobić, to wyłączyć ten nieustanny piskliwy w uszach szum. Ten szum wtłaczanego przez respirator powietrza. Po co płacić wysoki rachunek za prąd? Wyłączyć i już. A jak wyłączyć? Po prostu… Jednym strzałem w skroń.   Dymiący jeszcze rewolwer potoczy się w kąt, gdzieś pod szafę czy regał z książkami. I tyle. Więcej nic… Zabójstwo? Jakie tam zabójstwo. Raczej samobójstwo. Nieistotne z punktu widzenia rozradowanych gówniano-parcianą zabawą mas. Szukać nikt nie będzie. W TV pokazują najnowszy seans telewizji intymnej, najnowszy pokaz mody. Na wybiegu maszerują wieszaki, szczudła i stojaki na kroplówki… Nienaganną aż do wyrzygania rodzinkę upakowaną w najnowszym modelu Infiniti, aby tylko się pokazać: patrzcie na nas! Czy w innym zmotoryzowanym kuble na śmieci. Jadą, diabli wiedzą, gdzie. Może mąż do kochanki a żona do kochanka... I te ich uśmieszki fałszywe, że niby nic. I wszystko jak należy. Jak w podręczniku dla zdewociałych kucht. I leżących na plaży kochanków. Jak Lancaster i Kerr z filmu „Stąd do wieczności”? A gdzie tam. Zwykły ordynarny seks muskularnego kretyna i plastikowej kretynki. I nie ważne, że to plaża Eniwetok. Z zastygłymi śladami nuklearnych testów sprzed lat. Z zasklepionymi otworami w ziemi… Kto o tym teraz pamięta… Jedynie czarno białe stronice starych gazet. Informujące o najnowszych zdobyczach nauki. O nowej bombie kobaltowej hamującej nieskończony rozrost… Kto to pamięta… Spogląda na mnie z wielkiego plakatu uśmiechnięty Ray Charles w czarnych okularach i zębach białych jak śnieg...   A więc mnie już nie liczcie. Idźcie beze mnie. Dokąd.? A dokąd chcecie. Na kolejne pokazy niezrównanych lingwistów i speców od socjologicznych wynurzeń. Na bazgranie kredą po tablicy matematyczno-fizycznych esów-floresów, egipskich hieroglifów dowodzących nowej teorii Wielkiego Wybuchu, którego, jak się okazuje, wcale nie było. A skąd ta śmiała teza? Ano stąd. Kilka dni temu jakiś baran ględził na cały autobus, że był w filharmonii na koncercie z utworami Johanna Straussa. (syna). Ględził do telefonu. A z telefonu odpowiadał mu na głośnomówiącym niejaki Mariusz. I wiedzieliśmy, że dzwonił ktoś do niego z Austrii. I że mówi trochę po niemiecku. I że… - jest bardzo mądry…   Ja wysiadam. Nie. Ja nawet nie wsiadłem do tego statku do gwiazd. Wsiadajcie. Prędzej! Bo już odpala silniki! Ja zostaję na tym padole. Tu mi dobrze. Adieu! Poprzytulam się do tego marynarza z etykiety Tom of Finland. Spogląda na mnie zalotnie, a ja na niego. Pocałuj, kochany. No, pocałuj… Chcesz? No, proszę, weź… - na pamiątkę. Poczuj ten niebiański smak… Inni zdążyli się już przepoczwarzyć w cudowne motyle albo zrzucić z siebie kolejną pajęczą wylinkę. I dalej być… W przytuleniu, w świecidełkach, w gorących uściskach aksamitnego tańca bardzo wielu drżących odnóży… Mnie proszę nie liczyć. Rzekłem.   Przechadzam się po korytarzach pustego domu. Jak ten zdziwaczały książę. Ten dziwoląg w jedwabnych pantalonach, który po wielu latach oczekiwania zszedł niebacznie z zakurzonej półki w lombardzie. Przechadzam się po pokojach pełnych płonących świec. To jest cudowne. To jest niemalże boskie. Aż kapią łzy z oczu okrytych kurzem, pyłem skrą…   Jesteś? Nie. I tam nie. Bo nie. Dobra. Dosyć już tych wygłupów. Nie, to nie. Widzisz? Właśnie dotarłem do mety swojego własnego nieistnienia, w którym moje słowa tak zabawnie brzęczą i stukoczą w otchłani nocy, w tym ogromnie pustym domu. Jak klocki układane przez niedorozwinięte dziecko. Co ono układa? Jakąś wieżę, most, mur… W płomieniach świec migoczące na ścianach cienie. Rozedrgane palce… Za oknem jedynie deszcz…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-03)    
    • @m1234wiedzialem, że nie zrozumiesz, szkoda mojego czasu. Dziękuję za niezrozumienie i pozdrawiam fana.   PS Żarcik etymologiczny od AI       Etymologia słowa "fun" nie jest w pełni jasna, ale prawdopodobnie wywodzi się ze średnioangielskiego, gdzie mogło oznaczać "oszukiwanie" lub "żart" (od XVI wieku). Z czasem znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki", które są obecnie głównymi znaczeniami tego słowa.  Początkowe znaczenie: W XVI wieku angielskie słowo "fun" oznaczało "oszukiwanie" lub "żart". Ewolucja znaczenia: W XVIII wieku jego znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki". Inne teorie: Istnieją spekulacje, że słowo "fun" mogło pochodzić od średnioangielskich słów "fonne" (głupiec) i "fonnen" (jeden oszukuje drugiego). 
    • Po drugiej stronie Cienie upadają    Tak jak my  I nasze łzy    Bo w oceanie nieskończoności  Wciąż topimy się    A potem wracamy  Bez śladu obrażeń    I patrzymy w niebo  Wszyscy pochodzimy z gwiazd 
    • na listopad nie liczę a chciałbym się przeliczyć tym razem
    • Dziś dzień Wszystkich Świętych: Na płótnach ponurych I tych uśmiechniętych, Ale wspomnij zmarłych, Nie tych, co tu karły, – Co drzwi nieb otwarli! Choć w spisach nie ma, Bo jakieś problema... – Na dziś modlitw temat!?   Ilustrował „Grok” (pod moje dyktando) „Nierozpoznany święty”.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...