Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Limeryk z gracją dla szaroburego


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Czytam drugi raz i myślę, że mój komentarz inaczej odebrałeś, niż była jego intencja. 

Jeżeli jakieś słowo Cię w nim obraziło, to sorry, nie miałam nawet takiej myśli. 

Milego.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Portal ten nie jest wolny od klik i koterii, jak wszystkie zresztą zgromadzenia. Jest tutaj grupka osób, która uważa, że zagarnąłem coś co słusznie im się tylko należy i co jakiś czas pisywali głupowate wierszyki z kotem w roli głównej, albo napuszczali różnych popaprańców żeby prowokowali awantury. To jaki ktoś ma awatar, nick, to jest jego prywatna sprawa. Więc całe to zamieszanie traktuję jako kolejną próbę wywołania awantury, bo może kotu puszczą nerwy jak temu kolesiowi z ZLP w grudniu? Mają po swojej stronie administratora i widzę z jego zachowania, że nie będzie potrzebował powodu, a wystarczy tylko mu pretekst aby uziemić kota. Jedyne co mogę zrobić i robię to blokowanie takich osobników. I widzę z powiadomień, że jeszcze cytuje, wpisuje. Mi to się niestety nie wyświetla, więc jeśli próbuje eskalować cokolwiek, to niestety trafia w próżnię.  

Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No cóż,  zawsze się może przyplątać ktoś, kto za główny cel przyjmie zepsucie innym zabawy. Niewiele można poradzić na to ponad ignorowanie go, jak ja to zrobiłem. Ale Doceniam Twoje dobre chęci i przez moment rzeczywiście bawiłem się dobrze, dopóki...

No cóż, gdybyśmy wszyscy byli normalni i przewidywalni, to byłoby nudniej na tym świecie. Pozdrawiam i dziękuję za limeryk :), o którym już powstał limeryk zresztą :)))))))))))))))

Opublikowano

To jakiego jesteśmy wyznania, jaką partię popieramy, preferencje seksualne, nick, awatar i to co jedliśmy na śniadanie, lub jak kot ,ganiamy na czczo do wieczora, nie powinno być przedmiotem niczyich rozważań, a w szczególności na portalu literackim. Naruszanie tych stref prywatności świadczy albo o elementarnych brakach w kulturze, albo o złej woli. Jak widać, kultura, to coś więcej niż wiedza, kto namalował Giocondę. I zamiast się chwalić tym kto nas uczył, lepiej jest chwalić się tym czego nas nauczył.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wiersz jak awatar, natomiast awatar jak wiersz wrzucony do sieci zaczyna żyć życiem odrębnym.

Jeżeli komentatorka, czyli ja, rzekomo naruszyła cudzą prywatność, to autorowi pomyliły się osobliwie pojęcia i role.

Twórcze wyznania plus odautorskie komentarze otwierają drzwi do penetrowania w czyjejś egzystencji, po której ja poruszam się na palcach, albo wychodzę, dlatego nie komentuję (z reguły) "ochów" i "achów" dedykowanych osobom najbardziej konkretnym z konkretnych. Czasem jedynie klikam w serduszko.

Z awatarem inaczej: ta ilustracja bądź budzi moją sympatię, lub tej sympatii nie wzbudza, względnie wygląda mi na taką, jaką wygląda.

Myślę obrazami, stąd - zapewne - obraza wyżej wymienionego i spontaniczna reakcja w formie tzw. limerycków, które z prawdziwymi limerykami posiadają tylko tyle, ile - nazywana pizzą - pomazana keczupem i w mikrofali zasuszona bułka z jej włoską odpowiedniczką.

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Szanowna Befano, zapewne masz rację, albo tylko ostatnie zdanie. Jak możesz tak pisać obraza wyżej wymienionego i spontaniczna reakcja w formie tzw. limerycków, 

to już nawet nie zaciąga krytyką, raczej zgryźliwością. I jest dowodem na to, że wiedza i tytuły  mają się nijak do osobistej kultury. 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Słusznie napisałam, co napisałam. Tak "limerycków", ponieważ oprócz obraźliwie-obrażającej riposty, to z typowymi limerykami ów utworek nie ma nic wspólnego.

Uzasadniłam dlaczego. Oczywiście, że na podstawie niegdyś nabytych umiejętności.

"Zgryźliwość"? Nie, szanowna pani, li tylko nadkrytycznie praktyczne spojrzenie w nic nie zaangażowanej czytelniczki (i użytkowniczki). 
Nie należąc do żadnego (ani tutejszego, ani gdzie "indziejszego" TWA) mówię / piszę prawdę. W tym prawdę subiektywną. O-awatarze, z równoczesnym odwołaniem się do stosownych ilustracji.

Nie zamierzam nikogo zagłaskiwać lub przegłaskiwać; nie zamierzam również nikomu niczego [właścicielowi awataru] na przyszłość wytykać.

Ot, przypomnienie, zadufanemu, iż nie każdy musi się nim i jego impertynencjami, choćby pod wierszem "marysi wieczorek", przejmować.   

 

Edytowane przez befana_di_campi (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie wyświetlają mi się programowo posty pani czarna kropka, natomiast w komentarzach pod tym postem zostałem pogardliwie przyrównany do Żydówki, później podobno do kastrata, co prawda operowego, ale dla mężczyzny, który jeszcze może, jest to bardzo pejoratywne porównanie. Więc proszę o ile to możliwe - zamknij ten temat. Wystarczy. Niech antysemici i inni fundamentaliści hasają gdzie indziej i nie pod szyldem, na którym jest mój nick. Sorry i pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Bardzo proszę o zaprzestanie wyzywania mnie od antysemitek! Rodzice działali w AK - Lwowskim Zgrupowaniu "Żegota", ja zajmowałam się / zajmuję tematyką judaistyczno-biblijną i nikt mi - jak do tej pory - nie nawymyślał od antysemitek. Nie mówiąc o moich Przyjaciołach Żydach.

Powtarzam: moje skojarzenia, to moje skojarzenia. Myślę obrazami i porównuję te obrazy z innymi ilustracjami. Wolno mi. Od tego mam oczy, skojarzenia i geny Przodków zapisane w tradycji od 600 lat Ich pobytu w "zawsze wiernym Lwowie".

A pani "czarna kropka" ma swój nick, dlatego befana_di_campi stanowczo sobie wyprasza podobne dictum.   

Opublikowano

Bardzo wielu Polaków po wojnie głosiło jak to ratowało Żydów (w duchu dodając - od ich kosztowności).  Ci, którzy robili to bezinteresownie mają oznaczenie Sprawiedliwi wśród Narodów Świata. Więc jak się nie ma tego odznaczenia, to może lepiej się z tym ratowaniem tak nie obnosić? Tym bardziej jeśli się chce obrazić kogoś w komentarzu pisząc Zmień se awatar bo wyglądasz jak Żydówka.

Świadczą o nas czyny, a nie peany jakie wypisujemy na własną cześć. A antysemickie przekonanie jak to bardzo źle wyglądać jak Żydówka mówi samo za siebie.

Jeszcze raz podkreślę, że Żydzi to tacy sami ludzie. O takich samych odczuciach i doznaniach jak inni. A to, ze mają swoją religię, swoje obyczaje powinno być przedmiotem podziwu, a nie pogardy, biorąc pod uwagę, że zachowali swoją tożsamość po niewoli w Babilonie, Egipcie, dwóch tysiącleciach bez ziemi. Jest to na pewno naród niezwykły i 123 lata zaborów, których przetrwanie napawa nas taką dumą blednie wobec historii narodu żydowskiego.

Nic złego w tym, że się jest Żydem, czy nawet tylko wygląda jak Żyd. Nie powinno to być przedmiotem obelg.
I czyjkolwiek wygląd, a właściwie to mówimy o awatarze jak napisał niedawno Waldemar Talar - to jego sprawa. Nikomu nic do tego.

 

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    •  

       

      Autorzy:

      Tekst - Michał Leszczyński

      Rozmowa z AI - Krzysztof Czechowski

       

       

      Bezkasie

       

      Ta piosenka opisuje realia, uwierz

      jakimi są po prawdzie więc to wspaniałość

      życie jest bajeczne życie bywa marzeniem

      nie ma dla nas ani wystaw ani meczy w Madrycie

      pragma kuleje ojej ojej

      pragmatyka nie styka bo taka tu taktyka

       

      Na bezkasiu uwielbiają ciebie przytrzymać

      nie zbiesisz się im, a nawet ich przeprosisz

      albowiem warto tutaj się nieco dorobić

      świat oczekuje działań z zaangażowania

      (zakochaliśmy się w siódmych potach na siłowniach)

       

      na bezkasiu toż wiadomo i rak jest rybą

      trza dążyć trzeba próbować trza trwać

      zmieniasz ciągle więc nie odstawiasz lipy

      zeszyt urasta w wersy, przybierają twoje nuty

      (ważna jest waga notesu oraz ciężar pięciolinii)

       

      Ta piosenka opisuje realia, uwierz

      jakimi są po prawdzie więc to wspaniałość

      życie jest bajeczne życie bywa marzeniem

      nie ma dla nas ani wystaw ani meczy w Madrycie

      pragma kuleje ojej ojej

      pragmatyka nie styka bo taka tu taktyka

       

      Na bezkasiu chodzisz bardzo często głodny

      świat jawi się przyszłością, blaski miewa retro

      tęsknota ułoży ci opowieść w piękną piosenkę

      być sytym oznacza rzekomo artystyczne niedobrze

       

      na bezkasiu pojedziesz maksem na Podlasie

      ani Stany ani Brytania nie są wcale dla ciebie

      smycze nie po to są aby się urwać z choinki

      zerwać bukiety kwiatów brzmi nieromatycznie

       

      Ta piosenka opisuje realia, uwierz

      jakimi są po prawdzie więc to wspaniałość

      życie jest bajeczne życie bywa marzeniem

      nie ma dla nas ani wystaw ani meczy w Madrycie

      pragma kuleje ojej ojej

      pragmatyka nie styka bo taka tu taktyka

       

      Na bezkasiu opiszesz świat jakim podobno jest

      najedzonym – mawiają – brakuje metafor weny

      wizja kogoś zachwyci, coś trafi w czyjeś gusta

      masz mieć poeto gorzej, a nie przeto najlepiej

       

      Na bezkasiu na ambitniejszych też są patenta

      dorobisz się rachunków wręczą ci półbezkasie

      żebyś nie fruwał za mocno za szeroką okolicą

      żeby twój tekst chwalił zamiast nazbyt jęczeć

      (półbezkasie artystycznych nie nazbyt pasie - draka taka)

       

      Ta piosenka opisuje realia, uwierz

      jakimi są po prawdzie więc to wspaniałość

      życie jest bajeczne życie bywa marzeniem

      nie ma dla nas ani wystaw ani meczy w Madrycie

      pragma kuleje ojej ojej

      pragmatyka nie styka bo taka tu taktyka

       

      Na bezkasiu tylko taniec w wersji freak masz za friko.

      Pyk pyk, kiwa się noga, przytakuje ręka, tułów pracuje.

      O głowie tutaj i tak się nie pamięta, bo po co, bo na co.

      Tam ta rara. Ta dam. Ta dam (dyskusyjny to akapit).

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach




  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Moja wada fabryczna. ;)
    • Myśl Polska*             Na temat kryzysu w różnych dziedzinach życia społecznego napisano dotąd całe biblioteki książek i artykułów, wielu obserwatorów dochodzi obecnie do wniosku, że dotychczasowe reguły gry: czy to w gospodarce i czy to w polityce przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.             Dezorganizacja życia społecznego prowadzi do anomii i atrofii, zjawisko to odzwierciedla stan umysłów ludzi odpowiedzialnych za organizację ładu społecznego, panuje zamęt pojęciowy i poznawczy, także: deprecjacja rozumu i wyobraźni na rzecz mylących pojęć postprawdy i postpolityki.             Sytuacje kryzysowe są immanentną cechą rozwoju i nie powinno nikogo dziwić, że raz na jakiś czas uświadamiają nam takie nagromadzenie napięć wokół jakichś podmiotów i problemów, dochodzi wtedy nieuchronnie do gwałtownego załamania dotychczasowych struktur i degradacji wartości, logiczne prawidła ładu społecznego ulegają deformacji, a z czasem są w ogóle nieprzydatne do zrozumienia zachodzących procesów.             Taki proces widzimy w odniesieniu do nauki uniwersyteckiej i szkolnictwa wyższego, które w ciągu trzech ostatnich dekad ulegały systematycznemu niszczeniu.             Zredukowanie procesów tworzenia i przekazywania wiedzy do "numerycznych wskaźników" prowadzi nie tylko do tłumienia niezależnej aktywności intelektualnej, ale i moralnego zepsucia ze względu na źle pojętą rywalizację, mierzoną nie poprzez realne osiągnięcia, tylko: punkty, granty i miejsca w rankingach i w efekcie promocje otrzymują - postawy osób niekoniecznie kreatywnych i odważnych w poszukiwaniach badawczych i dydaktycznych, tylko: sprytnych i cynicznie zaradnych, agresywnie rozpychających innych i toksycznych wobec wszelkiej konkurencji - wyścig szczurów.             Kryzys wymaga głębokiego skupienia na jego istocie, a nie na potocznych czy powierzchownych skojarzeniach załamania czy bankructwa dotychczasowych wzorów zachowań, pojęcie to jest jednak nadużywane: czy wręcz - trywializowane.             W odniesieniu do uniwersytetu widzimy to w sferze nauk humanistycznych i społecznych, a inaczej: w ścisłych, natomiast: w sferze życia uczelnianego kryzys widzimy na różnych płaszczyznach: od sposobów zarządzania, poprzez stan badań i na dydaktyce kończąc, ma też wymiar psychologiczny, dotyczący odporności zespołów studenckich i pracowniczych na różne wyzwania, wymagające asertywności i gotowości do poświęceń - w imię uczciwości i prawdy.             Gwałtowny wzrost współczynnika skolaryzacji na poziomie studiów wyższych (pod względem statystycznym, a nie - jakościowym) nastąpił ze zmianami ustrojowymi w Polsce po tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym dziewiątym roku, żywiołowy rozkwit szkolnictwa niepublicznego - za którym nie nadążał wzrost liczebności kadry nauczającej - musiał wpłynąć negatywnie na jakość dydaktyki i badań, pogoń pracowników za wyższymi zarobkami przy stałym niedoinwestowaniu i mizernych uposażeniach (wieloetatowość) pogrzebała szanse na utrzymanie wysokiego poziomu studiów.             Nastąpił wtedy nieuchronny upadek autorytetu nauczycieli akademickich i do tego doszły dziwaczne formy ograniczania inwencji twórczej poprzez sformalizowanie sylabusów, czyli: zakresu przedmiotowego zajęć, ewaluację punktacyjną i czy też narzucanie odgórnych, abstrakcyjnych i biurokratycznych kryteriów kwalifikacji.             Uczelnie wyższe stopniowo traciły swoją tradycyjną tożsamość akademicką na rzecz kapitalistycznych zakładów produkcyjnych, nastawionych na zysk, a nauka stała się towarem, podlegającym komercjalizacji, studia, które miały kiedyś charakter elitarny, teraz są powszechnie dostępne za określoną cenę, choć przecież od czasów Platona wiadomo, że nie wszyscy młodzi ludzie mają odpowiednie predyspozycje umysłowe (psychiczne, intelektualne i fizyczne), aby skutecznie sprostać wymogom studiowania, przywołując sienkiewiczowskiego Zagłobę, można sparafrazować, że nie każdy ma wystarczająco dużo oleju w głowie!             A likwidacja - eliminacji - na studia poprzez egzaminy wstępne otworzyła uczelnie wyższe na młodzież nie tylko słabo przygotowaną do studiowania, ale często nieprzekonaną do takiej drogi zdobywania kwalifikacji, drogi wymagającej samozaparcia, dyscypliny wewnętrznej, determinacji i wyrzeczeń - za tym poszło poluzowanie kryteriów ocen postępów studiowania - można było zaobserwować paradoks, że trudniej było wstąpić na uczelnię niż z niej zostać wyrzuconym.             Przejście na egzaminy testowe i formalne zaliczenia zajęć spowodowały rzeczywistą utratę wpływu osobowości i charyzmy wykładowców na słuchaczy. Często przecież uczęszczało się na wykłady ze względu na estymę i sławę wykładowców, a nie świadomość treści wykładanego przez nich przedmiotu. Egzaminy ustne u wybitnych postaci to była kiedyś istna przygoda intelektualna, zapamiętana nieraz do "końca życia". Pozwalała na indywidualizację kontaktu osobistego, szczerą wymianę opinii na tematy związane z rozumieniem przedmiotu nauczania, orientowanie się na przyszłe seminaria dyplomowe, a nawet wybór kariery akademickiej. Zetknięcie się z autorytetem naukowym na zajęciach i podczas egzaminów nobilitowało studentów, było powodem dumy, że  poprzez kolejne "wtajemniczenia" stają się autentycznymi uczestnikami wspólnoty akademickiej.             Obecnie nikomu już nie zależy na przywróceniu wysokich standardów nauczania i egzekwowania wiedzy. W odniesieniu do wybitnych postaci nauki z poprzednich pokoleń obowiązuje swoista amnezja. Został zerwany wartościowy przekaz międzypokoleniowy. Modne jest nawet odcinanie się od pamięci o wybitnych poprzednikach, co ma związek z przypisywaniem ich do poprzedniej (niechlubnej) formacji ustrojowej, albo poprzez ich pryzmat z ryzykiem pomniejszenia zasług i osiągnięć dzisiejszej kadry naukowej.             Ze względu na rewolucję technologiczną mamy do czynienia z utożsamianiem wiedzy z informacją, przez co słuchacze tracą oparcie w argumentacji, ukształtowanej w długim procesie historycznym. Wiedza o przeszłości staje się niepotrzebnym balastem, a nauczyciele odwołujący się do doświadczenia historycznego uchodzą za anachronicznych i nierozumiejących teraźniejszości.             Studenci z entuzjazmem przyjmują wszelkie formy luzowania reżimu studiów. Tak odniesiono się do wymuszonej pandemią covid nowej formy zajęć zdalnych, prowadzonych w trybie online. Obecnie pod byle pretekstem postuluje się powrót do takich form dydaktyki. A przecież każdy zorientowany w życiu akademickim wie doskonale, że są to zajęcia pozorowane, ocierające się o fikcję. Prowadzący tracą możliwość  kontrolowania aktywności swoich słuchaczy, a nawet biernego ich udziału, a co dopiero jakiejkolwiek interaktywności. Słuchacze natomiast nabywają najgorsze nawyki samooszukiwania się. Efektywność takich zajęć jest doprawdy nijaka.             Zajęcia ze studentami w humanistyce przekształciły się w określanie swoich stanowisk wobec prawd oficjalnie uznanych czy zadekretowanych. Odejście od krytycznego myślenia spowodowało  godzenie się na odgórnie i z zewnątrz dyktowane interpretacje rozmaitych zjawisk. Musiało to doprowadzić do spolaryzowania środowisk uczelnianych, a zwłaszcza narzucenia podziałów poprzez etykietowanie i stygmatyzowanie każdego, kto swoim zdaniem, poglądem czy stanowiskiem odbiega od reszty.             Na zajęciach dydaktycznych zanikła kultura debaty. Brakuje merytorycznych argumentacji, rzetelnych analiz oraz rzeczowych ocen. Obowiązuje specyficzny klimat "poprawności politycznej" tak wśród studentów, jak i prowadzących zajęcia, aby nie narażać się "sobie nawzajem", ale i potencjalnym cenzorom. Ta obawa przed ewentualnym skarceniem przez zwierzchników leży u podstaw konformistycznych postaw nauczycieli akademickich. Dość powszechne stało się bowiem przywoływanie do porządku wykładowców krnąbrnych i osobnych. Wypieranie opinii nieszablonowych i krytycznych wobec większości szkodzi debacie akademickiej i poszukiwaniu oryginalności, sprzyja skostniałej schematyczności, sztampowości  i dogmatyzacji stanowisk.             Jednym z narzędzi kontroli wykładowców są anonimowe ankiety, w których studenci wypisują oceny, będące wynikiem nie tyle uczciwej diagnozy, ile złośliwości, fantazji i konfabulacji. Przez zwierzchników ankiety te, często  niereprezentatywne dla liczby uczestników zajęć, są traktowane jako niepodważalne "akty oskarżycielskie" i stanowią element  negatywnej oceny pracownika. Przypomina to logikę Pawlika Morozowa. Tymczasem nikt nie zastanawia się nad ich wadliwością z punktu widzenia zgodności z faktami. Wystarczyłoby ankiety przeprowadzać już po zakończeniu egzaminów z danego przedmiotu, pod nazwiskiem wypełniającego. Taka metoda uczyłaby autorów opinii odpowiedzialności za słowa, a także dawałaby studentom poczucie podmiotowego i wiarygodnego uczestnictwa w doskonaleniu procesów nauczania.             Studenci poddawani presji poprawnościowej stają się w większości wyznawcami "prawd objawionych", czy dotyczy to wewnętrznego życia politycznego kraju, czy też stosunków międzynarodowych. Sprawa wojny na Ukrainie czy ludobójstwa w Strefie Gazy jest "papierkiem lakmusowym" takich przekonań.             Zamiast wiedzy opartej na faktach obowiązuje narzucona z zewnątrz zideologizowana narracja. Każde odstępstwo od przyjętych oficjalnie poglądów rodzi dysonanse poznawcze i rozczarowania, a te nie sprzyjają komfortowi psychicznemu żadnej ze stron. Stają się źródłem narastających frustracji, które w określonych sytuacjach, pod wpływem splotu czynników, rodzą agresję. To, co wpływa na niską jakość akademickiej dyskusji, to rezygnacja z racjonalnego dostrzegania obiektywnych faktów na rzecz emocji i osobistych przekonań. Wiedza naukowa schodzi na plan dalszy, a w pewnych sytuacjach jest w ogóle zbędna. Powszechny dostęp do mediów społecznościowych sprzyja chaosowi poznawczemu i szumowi informacyjnemu. Te powodują  zamęt w umysłach młodych ludzi, którzy nie potrzebują żadnych weryfikacji czy falsyfikacji głoszonych poglądów. Skutkuje to ucieczką od wewnątrzsterowności i samodzielnego myślenia, brakiem krytycznej refleksji oraz logicznego wnioskowania. Wieloletnia obserwacja populacji pracowników i studentów Uniwersytetu Warszawskiego pozwala mi na sformułowanie opinii o silnym rozdygotaniu emocjonalnym środowiska akademickiego. Trudne, a nawet skandaliczne sytuacje na tle aferalnego zarządzania zespołami pracowniczymi oraz występki kierowników jednostek wydziałowych przeciw prawu i dobrym obyczajom nie spotykają się niestety ze skutecznym rozwiązywaniem problemów. Liczne przejawy mobbingu wobec pracowników uczelni  bardzo silnie rezonują wśród studentów. Sprzyjają temu media publiczne i społecznościowe. Nic nie da się ukryć, ani „pozamiatać pod dywan”. Tym bardziej  bulwersuje inercja i  opieszałość władz uczelni w takich sytuacjach oraz stosowanie podwójnych standardów w ocenie piętnowanych zachowań. Powyższe konstatacje prowadzą do zastanowienia się nad kondycją moralną i psychologiczną całego środowiska akademickiego. Jeśli kadra nauczająca nie potrafi skutecznie radzić sobie z narastającymi problemami demoralizacji i zepsucia, to jak mogą sobie dać z tym radę sami studenci? Kto może zapewnić uzdrowienie stosunków wewnątrzuczelnianych, gdy kryzys objął relacje międzyludzkie oraz cały system organizacji i zarządzania (transparentność decyzji, podział środków, odpowiedzialność indywidualną, oceny pracownicze, awanse, kryteria zatrudnienia, swobodę wypowiedzi i in.)?  Pytanie o rolę władz uczelni w tych procesach jest tym bardziej zasadne, gdyż liczne doniesienia w skali kraju wskazują, że są to sitwiarskie grupy interesów, zorientowanych na obronę bezpiecznego dla nich status quo. Wykorzystywanie przez nie autonomii uczelni służy przykrywaniu realizacji interesów koteryjnych i układów dalekich od standardów demokratycznych. Zamiast bezproduktywnego rozprawiania o fałszywej równości, należy więcej uwagi poświęcić budowaniu odporności psychicznej studentów i pracowników. Jeśli chodzi o tych pierwszych należy już na wstępie, u progu studiów, oferować im szkolenia z zakresu „przysposobienia psychologicznego”. Okazuje się, że przypadłości wieku wczesnego, takie jak nadpobudliwość, lęki, fobie społeczne i napady złości czy agresji, przenoszą się w dzisiejszej rzeczywistości na lata późnego dojrzewania. Nie jest przecież prawdą, że na uczelnie wstępuje młodzież całkiem dojrzała i już ukształtowana. Często są to ludzie o bardzo egoistycznym i narcystycznym usposobieniu, pozbawieni empatii i wrażliwości. Młodzież wstępująca na uczelnie wyższe wymaga więc zdiagnozowania rozmaitych deficytów i wyjścia jej naprzeciw. Co z tym zrobić? Potrzebna jest przemyślana edukacja na rzecz rozwiązywania sytuacji kryzysowych. Powinnością uczelni jest jak najszybsze dostarczenie informacji, gdzie młodzi ludzie mogą zwrócić się o wsparcie, z jakich form skutecznej pomocy ze strony uczelni mogą skorzystać w razie potrzeby. Pożądany jest powrót do przemyślanej „pedagogiki społecznej”, gdy okazuje się, że źle pojmowana wolność jednostki sprzyja rozkwitowi rozmaitych dewiacji i patologii. Z promowaniem wiedzy o prawach studenckich musi iść w parze wiedza o obowiązkach i konsekwencjach ich nieprzestrzegania. Wielu studentów boryka się z problemami egzystencjalnymi.  Usamodzielnianie się wymaga umiejętnego godzenia zarobkowania na własne utrzymanie z rytmem zajęć i zaliczeń na uczelni.  Nie wszyscy przy tym potrafią radzić sobie ze stresem, doraźnymi trudnościami, załamaniem czy depresją. Dlatego  szybkie rozpoznanie uwarunkowań sytuacyjnych może mieć decydujące znaczenie dla budowania odporności psychicznej i zdolności adaptacyjnych. Szczególną rolę w tych sprawach powinien odgrywać samorząd studencki. Niezwykle ważne są różne formy szybkiego włączania studentów do aktywności akademickiej. Rozbudzanie pasji i zainteresowań jest silnym bodźcem do przemyślenia życiowych wyborów. Aktywność naukowa, kulturalna, wolontariacka, samopomocowa sprzyja nie tylko minimalizowaniu stresu, zwiększaniu satysfakcji życiowej, pielęgnowaniu uzdolnień, ale i przyjaznego stosunku do ludzi, akceptacji  odmienności oraz solidarności z potrzebującymi. Generalnie, środowisko studenckie nie wyróżnia się jednak jakąś nadzwyczajną aktywnością. Jest zatomizowane i apatyczne, poza wąskimi kręgami słabo artykułuje swoje zbiorowe interesy. Na przykład ma niewielki wpływ na modernizowanie programów nauczania czy wprowadzanie nowoczesnych metod w dydaktyce. Obowiązujące ustawodawstwo w dziedzinie szkolnictwa wyższego promuje znaczny udział młodzieży w kreowaniu władz uczelni. Ze względu na system rozmaitych zależności mamy jednak w praktyce do czynienia z dziwacznymi przejawami pajdokracji czy infantokracji.  Samorząd studencki chętnie bowiem odgrywa rolę lobbingu na rzecz wskazanych mu kandydatów do władz uczelni (zwłaszcza prorektorów i prodziekanów ds. dydaktycznych). To rodzi zobowiązania o charakterze korupcjogennym i demoralizującym. Kryzysowa kondycja uczelni skłania do wystąpień oskarżycielskich, adresowanych do władz różnych szczebli, za liczne zaniedbania tak w sferze bezpieczeństwa, jak i monitorowania nastrojów społecznych. Najgorsze jest oderwane od faktów moralizowanie, przerzucanie się odpowiedzialnością i poszukiwanie „kozłów ofiarnych”. Także doraźne wdrażanie pomysłów na rzecz radykalnych środków zabezpieczających uczelnie przed przemocą może mieć szkodliwe konsekwencje. Zamiast emocji powinna zapanować racjonalna powściągliwość, mająca na celu  dokonanie rzetelnej autodiagnozy źródeł zła, patologii zobojętnienia, tolerowania postaw nagannych, wykroczeń wobec prawa i moralności, pobłażliwości wobec bylejakości i niemrawego reagowania na nadużycia. Warto pamiętać, że zaistniały kryzys może być wstrząsem, bodźcem ku naprawie, punktem zwrotnym, a niekoniecznie zwiastunem katastrofy i klęski. W dyskusjach o przeobrażaniu się tożsamości akademickiej trzeba przywrócić wiarę w moc sprawczą nauki niezależnej. Uczelnie wyższe muszą powrócić do myślenia autonomicznego, a nawet kontestacyjnego. Władza tylko wtedy znów zacznie się liczyć z głosem ludzi intelektu – naukowców, nauczycieli i studentów, jeśli ci staną się jej rzetelnymi i odważnymi recenzentami i krytykami, a nie uległymi akolitami i kolaborantami. Zbyt gorliwi lub całkiem bezbarwni ministrowie do spraw nauki i szkolnictwa wyższego muszą mieć świadomość bezpośredniej odpowiedzialności przed środowiskami akademickimi, które nadzorują, a nie tylko  przed wodzami swoich partii, którzy  delegują ich na te stanowiska. Bankructwo polskiej inteligencji jest faktem, ale to nie oznacza, że uczelnie wyższe całkowicie zrezygnują ze swojej misji kształtowania intelektualnej awangardy społeczeństwa.   Prof. Stanisław Bieleń
    • @Wędrowiec.1984 coś w tym jest i zapewne masz rację. Przyjemnie jest wiedzieć lub chociaż domyślać się czyj utwór się czyta. Brakuje mi Twoich ostatnio - tez jakże charakterystycznych.
    • @Jacek_Suchowicz Miły...
    • @Łukasz Jasiński po co nam prezydenci, ja chcę monarchię konstytucyjną i Króla :) ja chcę wybrać króla:) Teraz jest łatwiej o mieszkania:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...