Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

                                                                                          dwóm takim z orga dedykuję

 

Zgwałconą kobietę należy przekonywać,

żeby urodziła. Oczywiście delikatnie i z

uwagą. Można też ugotować dla niej

zupę z soczewicy albo uprać jej majtki.

 

Nie należy naciskać, ale w przekonywaniu

być konsekwentnym. Dziecko to życie

a życie jest dobrem. A ten mężczyzna

co miał sztylet zamiast fiuta tak naprawdę

 

był boskim posłańcem i wynurzył się

zza rogu bezbłędnie, w najbardziej płodny

dzień. Nic nie dzieje się przypadkiem,

kochanie, bidulo, moje ty zgwałciątko.

 

Kobietę zapłodnioną przemocą należy traktować

z wyrozumiałością. Można też ugotować

dla niej zupę lub zabrać ją do kina.

Byle nie pisnęła, że tamten był niezły.

Opublikowano (edytowane)

To jest bardzo emocjonalnie napisany utwór. W przyrodzie nie ma rzeczy absolutnie białych, poza czystym śniegiem i czarnych, poza czystym węglem. Jestem zdania, że dzieci powinny się rodzić tylko te chciane. A seks tylko pożądany przez oboje partnerów.
Nie widzę jednak nic złego w przekonywaniu zgwałconej kobiety, jeśli zaszła w ciążę, żeby urodziła. Złem, byłoby zmuszanie jej do tego.

To by był już kolejny gwałt. Uważam jednak, że mechaniczne skazywanie na śmierć istoty mającej się narodzić jest złem, bo rzeczywiście, przyjmując argumentację pro life - ono nie jest niczemu winne. Sztuczne poronienie jest kolejnym ramieniem spirali zła, którą rozkręcił akt gwałtu. Filozofowie i teologowie kruszą od lat kopie w sporze p.t. "Od kiedy poczęte życie jest człowiekiem?" 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

I mimo wszystko, nie można się nie zgodzić z tą tezą.

Nie zgadzam się na automat skazujący takie byty na niebyt. Wielu "obrońców życia" nie zdaje sobie sprawy, ze urodzenie to nie jest jakiś finał (ma się tylko żywe urodzić), pojawia się istota, która wymaga troski, opieki, nieprzespanych nocy i żeby wyrosła na normalnego człowieka, a nie jakiegoś pokrzywionego psychicznie pokurcza będzie potrzebowała miłości. Czy zgwałcona przez jakiegoś odrażającego typa kobieta będzie w stanie kochać owoc tego zderzenia?
Obserwując zwierzaki żyjące w stanie dzikim zauważyłem, że przyroda nie ma takich pokręconych dylematów jak my człowieki.

Ona zawsze staje po stronie matki, czyli życia, które już jest, daje sobie samodzielnie radę i potencjalnie może się pomnażać.

 

Nie widzę nic złego w nienachalnym namawianiu do urodzenia dziecka poczętego w wyniku gwałtu.

 

Zabicie tak poczętego płodu jest wymierzeniem sprawiedliwości kolejnej ofierze tego czynu, a nie sprawcy.

 

Każda urodzona istota potrzebuje miłości opieki i poczucia bezpieczeństwa.

 

Nikt nie ma prawa stawać się czyimś sumieniem.

 

Można w tym temacie mnożyć stojące wobec siebie w opozycji tezy, a ich prawdziwość będzie wyznaczał przyjęty punkt widzenia.

 

Ale odebraną godność można kobiecie przywrócić tylko w jeden sposób - dając jej prawo do samodzielnej decyzji - czy będzie w stanie takie dziecko pokochać. Sprawiając, że nie będzie potraktowana jak inkubator.

Edytowane przez kot szarobury (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Odbieram ten wiersz jako gorzką ironię, wymierzoną w tych, którzy usiłują zmuszać kobiety do rodzenia dzieci bez względu na wszelkie okoliczności. I jako ironia bardzo mi się podoba.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Możemy tylko zgadywać intencje Autorki. Nie wiem czy to świadomie, czy tylko tak wyszło, ale sposób narracji zmusza odbiorcę do określenia swojej postawy w tym temacie jak i wobec tła, na którym on się rozgrywa - prawa do aborcji niechcianego płodu.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dla mnie jest to oczywista ironia: możemy zgwałconą kobietę namawiać do porodu, uprać jej majtki, ugotować zupę z soczewicy, zaprosić ją do kina... Przecież MaksMara jest kobietą. To jest oczywista ironia!

To mężczyzna może nie do końca rozumieć, czym jest gwałt. Ale nie kobieta.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Z pewnością trudno jest facetowi do końca pojąć, co czuje kobieta potraktowana jak rzecz, jak naczynie. Szczególnie, jeśli obok zaraz pojawiają się pełni słodyczy obrońcy dobra, jakim jest życie, traktujący ją tak naprawdę jako wylęgarnię , inkubator. 

Bez względu na intencje Autorki i mniej lub bardziej sarkastyczne zabarwienie przekazu, czytelnik zostaje zmuszony do dokonania wyboru, do określenia swojego stanowiska. A tutaj, jak w życiu, nie ma dobra i zła, a tylko konieczność określenia, które zło wydaje się być mniejsze.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witam, dobrze napisane panie Kocie, bo ze zrozumieniem dla obydwu stron medalu i to mi się podoba. Ale chyba trzeba zostać zgwałconym, żeby mieć pewność, jak to jest. możemy tylko snuć teorie i 'wydaje mi się', które najprawdopodobniej można sobie schować w...To nie jest łatwa sprawa. Wydaje mi się tylko, że w kwestii co czuje zgwałcona kobieta, która musi zadecydować, czy będzie w stanie nosić 9 msc ciążę, być może będąc z tym wszystkim sama, (ale w grę może też przecież wchodzić mąż) i kochać urodzone dziecko, którego twarz na pewno będzie choć trochę podobna do 'tatusia'. Nie wiem, może i jest się w stanie przyjąć to jak dar losu, o ironio, taki dar boga, arabskie 'mektub' (tak jak Marysia w wierszu pisze) i kochać to dziecko. Jednak bardziej jestem zdania, że jest to hardcore. Przepraszam, że to powiem, nie czepiajcie się tego, ale gwałty są różne. Każdy jest straszny dla psychiki i opierającego się ciała, ale są takie brutalne do cna, niejednokrotne, zbiorowe, wiecie... i nie chcę myśleć, jak źle jest takiej kobiecie, której zabrano godność w ten sposób, a do tego fakt ciąży? Przekracza to mój próg. Podziwiam siłę jaka pozwala tym kobietom dalej żyć. A wiersz Marysi, akurat wiem jakim bodźcem uruchomiony. Ale mimo bodźca, nerwów, dobrze przemyślany, tak, z ironią, myślę, że dobrze, że powstał. Tylko właśnie, w tej sytuacji musi być wybór, nie wyobrażam sobie inaczej

Edytowane przez Luule (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Witam  -  bardzo trudny wiersz - raczej  namawiający a tego nie wolno nam robić nawet wierszem.

No ale to tylko moje ja.

                                                                                                                                                                                                                       Pozd.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witam ponownie - przyznaje - źle odczytałem pierwszą zwrotkę za co przepraszam.

Nie zrozumiałem wiersza  czytając pierwszy raz ale za kolejnym czytaniem zauważam w nim sens.

Mam nadzieje że mi wybaczysz.

                                                                                                                                                                                          Pozd.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A tam zaraz "dziwkę', może tylko obłudną prowokatorkę, ale nie dorabiajmy filozofi temu wierszu ;). Ogólnie, to życie teraz jest strasznie pokręcone, a cierpią jak zwykle najsłabsi i ci, którzy potrafią najsilniej kochać.

Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I.         Z wolna zarysowujący się świt, Przed tysiącleciami prymitywnych koczowników budził, By swe dzidy, maczugi zebrawszy, Przed wschodem słońca wyruszyli na łowy… A z każdym upolowanym w zasadzce mamutem, Z każdym przyrządzonym na ogniu posiłkiem, Zapoczątkowane niegdyś ludzkości dzieje, Posuwały się z wolna ślimaczym tempem… A sypiące się z ognisk złociste iskry, Zwiastunem były wieków kolejnych, Naznaczonych postępem technologicznym, Naznaczonych rozwojem całej ludzkości…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od drewnianych maczug prymitywnych Przez średniowieczne żelazne topory, Aż po dalekiego zasięgu hipersoniczne rakiety… Od pierwszych czarnoprochowych garłaczy, Przez rozdzielnie ładowane muszkiety, Po lśniące wielostrzałowe rewolwery, Po pierwszy w historii karabin maszynowy…   I pierwotni ludzie mieli swą dumę… Dzierżąc niewzruszenie swe maczugi drewniane, Choć niedbale z drewna wyciosane, Zdolne zadawać obrażenia dotkliwe… I pierwotni ludzie mieli swą dumę… Choć ubogą w słowa posiadali mowę, Wysoko dumnie nosili głowę, Czując instynktownie swego życia sens… Choć ułomne było ich postrzeganie świata, W licznych szczegółach tak różnili się od nas, Przez tysiąclecia przyświecała im ta sama, Właściwa wszystkim ludziom wola przetrwania… Przed tysiącleciami figurki rzeźbili, Z kłów, kości, kamieni, Martwym kamieniom formę zwierząt nadawali, By na polowaniach pomyślność im przynosiły… Może nawet od niebezpieczeństw chroniły, W otaczającej naokoło nieprzewidywalnej przyrodzie, Niczym prehistoryczne amulety, Choć wyrzeźbione tak nieporadnie…   II.   Kiedy piorun z jasnego nieba, W czasach u ludzkości zarania, Przeszył koronę starego, spróchniałego drzewa, Otulając ją płaszczem ognia, Gdy przeszyta piorunem w płomieniach stanęła, Z wolna popielona przez żar, Pierwotnemu człowiekowi dar ognia tym ofiarowała By łatwiejszą była jego ciężka dola… Tlącego się żaru ciepło, Ulgą było dla przemarzniętych rąk, A poniesione ku jaskiń czeluściom, Pomogło stawić czoła chłodnym nocom…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od zimnych jaskiń mrokiem spowitych, Przez średniowieczne warowne zamki, Po Białego Domu Gabinet Owalny… Od prymitywnych naszyjników z kości, Spowitych aurą tajemnicy amuletów szamańskich, Przez skrzące złotem królów korony, Po przypinane do piersi ordery…   Dziwił się latami świat nauki, Że ludzie pierwotni potrafili sztukę tworzyć, Mimo iż tak bardzo od nas dalecy, Zdolni byli o dalekiej przyszłości marzyć… Choć tak prymitywną była ich natura, Mieli świadomość swego człowieczeństwa, Mieli poczucie swej tożsamości i istnienia, Bezlitosnego czasu powolnego upływania… Zachowały się naszym czasom naskalne malowidła, Przedstawiające kontury niewielkich dłoni, W ukrytych przed światem prastarych jaskiniach, Niektóre z nich z brakującymi palcami, By po tysiącleciach badacze teorię wysnuli, Sami żyjący w zachłyśniętym nowoczesnością świecie, Iż to niewidzialnemu duchowi jaskini, Prehistoryczne kobiety ofiarowywały swe palce… Lecz co by na to powiedziały, Gdyby z prehistorii mogły na nas spojrzeć I gdyby dzisiejszą ludzkość ujrzały, Która pogoni za postępem zaprzedała duszę…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        III.   Kiedy przed tysiącleciami ogniska rozpalali, Pocierając o siebie parę suchych kamieni, Mistyczną iskrę tym wykrzesali, Która to roznieciła rozwój całej ludzkości… A kiedy migoczące ognia płomienie, Zatańczyły na suchych drzew wiązce, Pozwalając ogrzać zziębnięte dłonie, Przyrządzić także gorącą strawę… Sutym posiłkiem pokrzepieni, Choć tak prymitywni ludzie pierwotni, O dalekiej przyszłości ośmielali się marzyć, Spoglądając nocami na księżyc w pełni…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od ognisk prymitywnymi metodami skrzesanych, Przez pierwszy w historii piec kaflowy, Po centralnego ogrzewania stalowe kotły… To jest nasza Odyseja ludzkości... Gdy czas odmierzają stare zegary, Wciąż piszemy kolejne jej karty, Z nieśpiesznym upływem kolejnych dni…   Znający smak niedoli ludzie pierwotni, Do wszelakich niewygód przez lata nawykli, Nigdy nikomu się nie skarżyli, Ukradkiem niekiedy roniąc łzy… W surowych wnętrzach zimnych jaskiń, Choć skórami zwierząt otuleni, Przenikliwym chłodem nocą przeszyci, Dygocąc z zimna niekiedy drżeli… Zimnymi nocami bronili swych jaskiń, Przed srogimi tygrysami szablozębnymi, Przed potężnymi niedźwiedziami jaskiniowymi, Zasłaniając się ogniem płonących pochodni… Przed tysiącleciami gorejąca pochodnia, Odbita w oczach groźnego drapieżnika, W srogim zwierzu wzbudzała strach, Utrzymać pozwalała go na dystans… Broniąc swego zagrożonego potomstwa, Nie wahali się poświęcić własnego życia, Zupełnie jak i my dzisiaj, Gdy tyloma wojnami targany jest świat…   IV.   Niegdyś zażarta walka o ogień, Prymitywnych plemion była nadrzędnym zmartwieniem, Dziś rozpędzone wyścigi zbrojeń, Milionom ludzi spędzają z powiek sen… Przed tysiącleciami wynalezienie koła, Odcisnęło się trwale na ludzkości dziejach, Dziś rozwijana sztuczna inteligencja, Lepszym pomaga uczynić współczesny świat… Niegdyś niedbale ociosany krzemień, Służył ludziom za podstawowe narzędzie, Dziś już pierwsze komputery kwantowe, Pomagają badać galaktyki odległe…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od prehistorycznych malowideł naskalnych, Przez tajemnicze egipskie hieroglify, Po znany nam wszystkim alfabet łaciński… Od sumeryjskich tabliczek glinianych, Przez kroniki spisywane piórem gęsim, Przez pierwsze do pisania maszyny, Po sterowane głosem smartfony…   Nie bacząc na bezlitosnego czasu upływ, Wciąż piszemy kolejne jej karty, Z nieśpiesznym biegiem wieków kolejnych, Czapkując także zamierzchłej przeszłości. W cieniu wielkich wydarzeń wiekopomnych, Pisząc kolejne historii podręczniki, Wielkim wodzom stawiając pomniki, Oddajemy hołd ich czynom bohaterskim. I stawiamy czoła potędze natury, Zdobywając kolejne nieprzystępne szczyty, Zgłębiamy wciąż meandry nauki, Dając światu kolejne wynalazki… Aż gdy z biegiem kolejnych lat, Upłynie naznaczony nam czas, Ci którzy nadejdą po nas, Napiszą o nas w ciepłych słowach… Tak jak i my dziś, Piszemy z szacunkiem o ludziach pierwotnych, Czy to na kartach barwnych powieści, Czy pełnych refleksji wierszy zaplatając strofy…      
    • W świecie -1.0 jest budka telefoniczna za rogiem, Saturator w parasola cieniu – „malinowy, proszę!” I pan, co kłębiaste chmury zwija z cukru: „Już się robi!”. „Lody, lody na patyku!” są Bambino? „Wyszły, nie ma.”   Tu loteria jest fantowa – kwiatek, pierścień też się trafi. I strzelnica jest przyjezdna –„Misia damie pan ustrzeli” Kataryniarz z małpką na ramieniu i papugą w klatce, Cuda, cuda przygrywają, z okien grosz się sypie.   Cyrk prawdziwy, ten ze słoniem, lwem i małpą, Jak zajechał, lud się tłoczył, liny chwytał – w górę namiot! Klaun, orkiestra, niedźwiedź na rowerze, foka z piłką, Samobójca na trapezie, nawet pchła fikała tresowana.   Zimy srogie – śniegu po parapet, mróz jak szczypnął, nie odpuścił, I Mikołaj też zawitał wieczorową porą z rózgą, Sadzą upaćkany, z nadpalonym frakiem, brodą... Szkoda wujka – tyle było poświęcenia.   Kto nie lepił był bałwana wielachnego – trąba i fujara. W drodze z lodowiska na bajorze zakazanym Z koksownika korzystałem, piąstki sine ogrzewając, Oranżada w proszku – mniam! – na sucho z rąk znikała.   Kino objazdowe – Reksio, Bolek z Lolkiem na zachodzie. I Godzilla pruła ogniem, Miś Uszatek głupie miny stroił. W wolnych chwilach, a ich bezlik było aż nad miarę Bajtle w zośkę, gumę, kapsle i podchody grały hałaśliwie.   Cinkciarz w bramie szeptał do przechodnia: „Many, many”, Czarna Wołga mnie ganiała i zomowiec na rowerze, Woźny ścierą plecy łoił, dyrektorka z hukiem – tynki pospadały, „Marsz do kąta, do tysiąca liczyć na głos, cholerniku!”   Twarz oblepiona gumą balonową też bywała, Tak to się dawniej dmuchało, dmuch, dmuch... i pękł! Z procy – ciach! wróbelka, sąsiadowi w okno, kota w ogon, Śmigus-dyngus nie psikawką, lecz wiadrami – oj, się lało!   „Na wykopki! wolne od nauki, dziatki”– zachęcano, Skup butelek – fajna sprawa, coś dla wyjadaczy, I gazety, i tektury na barana się nosiło, na nic, waga oszukana. Neon „Społem” mruga – i dla kogo, zaraz jest godzina milicyjna?   Tak mnie pamięć zwodzi, czy powietrze było też na kartki? Mydłem szarym matka uszy szorowała, a pumeksem pięty, A z karbidu się strzelało – kurki nieść się przestawały, Państwa-miasta – co za burza mózgów! nie tam jakieś „Milionery”.   Fotografie wszystkie zżółkły, w albumie zostały wspomnienia... Co za oknem? ni trzepaka, ni zabawy – co zostało? „Dżesika, obiad!” Coś kontraltem: „Brajan, oddaj panu koło zapasowe i lusterko!” Dziś, na stare lata, buty wzuwam – powiem wam: ja tam wracam...  
    • Pszczoły ćwierkają i nic to nie zmienia. Nic już nie dziwi — Overton miał rację, więc mam benzynę, już podpalam drzewa. Pomagać światu — to kocham najbardziej.
    • @Nata_Kruk Nata ! Pomyślałem o sobie :) Czasami mam zwariowane fantazje. A ja Cię księżycem tulę do snu :)
    • @MIROSŁAW C. Dzika róża w wierszu to dla mnie metafora kobiety wolnej, nieujarzmionej, która pozwala się dotknąć nie tylko myślą i słowem, ale też czynem. Jest piękna, odświętna i pełna tajemnic i zapachu.  To hołd dla tej dzikiej kobiecości, nieokiełznanej, prawdziwej i pełnej życia, tak jak smak dzikiej róży w słoiku.   Ten wiersz przypomina mi teraz czas dzikiej róży, gdy jej owoce dojrzewają i można z nich zrobić pyszne konfitury. Podarowałam kilka słoików mojemu lekarzowi, który opowiadał, jak wyjątkowy jest to dar natury pełen niebiańskiego smaku.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...