Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Gdy wiatr w kominie


Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

ładne, ale posłuchajmy drugiej strony:

 

Chyba nie wiem co mówię  - dobrze wiem, doskonale!

Wzbudzać litość, to umiesz. Kłamstwo jedną z Twych zalet.

Masz kochanków na pęczki,  przez drzwi przejść jest mi trudno

Mówisz: „ wrażeń chcę więcej”  - żyć w spokoju Ci nudno

 

Właśnie zbieram manatki  i na zawsze odchodzę

Daruj gatki i szmatki. Dłużej zdzierżyć nie mogę.

Właśnie strząsam  uczucia które kiedyś do Ciebie…

Twój telefon – wyrzucam.  Płaczą chmury na niebie.

 

A tak miało być pięknie,  aż do późnej starości.

Teraz serce mi pęka  i się trzęsę ze złości,

że się nabrać tak dałem słowom pustym szeptanym,

na  plik wdzięków i zalet, Teraz spadam na amen!

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A ja  solidarnie... ;)

 

Albo lepiej już odejdź jeśli taką masz wolę,

obiecuję - rok minie i zapomnę o tobie.

Przepaść odda mi ręce i odrodzą się chęci,

dym bez ognia rozpełznie poza krańce pamięci.

 

I już ciebie nie poznam, kiedy zechcesz powrócić

poukładam od nowa to co śmiałeś odrzucić.

Podaruję innemu moje myśli i wiersze

co kochanie doceni, mimo że nie najpierwsze.

 

:)

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Oj Marcinie,

jeśli  malarz namalował akt,  czy to znaczy, że spał z modelką?

Malował przy pomocy pamięci i fantazji. Wszak każdy facet wie jak wygląda kobieta.

Mam dobry nastrój od dawien dawna. Dzisiaj Gdyni świeci słonko, a w moim serduchu kwitną kwiatki i chce mi się pisać każdą literkę innym kolorem (tylko chyba nie wolno)

 

Drugą zwrotkę należy czytać następująco:


nie potrafię, przepraszam, się na twoje odejście przyszykować,

Pozdrawiam Cię serdecznie, Marcinie i dziękuję :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję za babskie wsparcie, Bożenko :)

 

Ps. Bardzo mi się spodobała Twoja wierszowana riposta. 

Mogłaby żyć samodzielnie i funkcjonować z tytułem, może Cię namówię?

 

Na marginesie dodam, że wiersz ma dziesięć lat,

miłego dzionka :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Takaś pewna swojego "poukładasz od nowa"

a żyć umiesz normalnie i nie tylko czarować

chcesz się mienić w kolorach a w szarości też umiesz

każdą chwilę docenić czasem skryć się w zadumie

 

aby potem malować niebezduszne pejzaże

i z palety brać słowa by ze smakiem je ważyć

więc podaruj innemu co uważasz za piękne

jeśli się nie odmienisz - jestem pewny - ucieknie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To miłe co piszesz -  dziękuję , tylko nie wiem w tej chwili jaki  mógłby mieć tytuł gdyby miał żyć własnym życiem :)

Pomyślę nad tym.

 

Edytowane przez Bożena Tatara - Paszko (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Jestem pewna tylko, że nie będę chciała

takiego samego jak poprzednio miałam

co nie wiedzieć czemu poszedł był do innej

zostawiając troski Bogu ducha winnej.

 

 

 

Edytowane przez Bożena Tatara - Paszko (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawda napisana na płotach

Kobiety zawsze odwrócą kota

dostałeś numerek na widzenie

To twoja wina jej czas przecież w cenie

 

Odchodzisz nie dobrze Ty musisz miec inna 

bo ona to wierna kochana niewinna

 

 

 

 

Ps. Gdzie te słońce

W gdyni dzisiaj pochmurno

Oj Pinokio Pinokio: P

 

Edytowane przez Marcin Krzysica (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No tak, faceci trzymają z facetami, masz krechę!

 

Słonka, Marcinie, to tylko słowa :)

przez poetycki przymus

prawdy w tym żadnej, wyłącznie ściema

tylko ma być do rymu

 :)

Edytowane przez Alicja_Wysocka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam -  jak widać wszyscy dobrze się bawią - co znaczy że wiersz  spełnia  oczekiwania.

Miła Alicjo mi też przypadł  z tym zamiarem powieszonym na słowach 

oraz świerszczem  i kawką  - wszystko to ma sens.

Jak zwykle u ciebie czytelnik się nie nudzi.

                                                                                                                            Udanego życzę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

dzisiaj furtę otwarto szumem ciągnie klauzura

czas w rozmowie mknie wartko czasem zajrzy tu któraś

dziś szczęśliwa panienka bo się wkrótce zaręczy

 a po czasie przybędzie już kolejny wśród świętych

 

:)

Edytowane przez Jacek_Suchowicz (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Poeta w oczach ma język

i nawet w dzień widzi księżyc

a jak się w słowach zaplącze

to nocą zobaczysz słońce

 

:)

 

Marcinie, jak pisałam, to było, teraz nie ma

Edytowane przez Alicja_Wysocka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Sytuacja jest patowa,ujmę to najprościej, przed snem lepiej film obejrzeć o "Królowym Moście" Pozdrawiam Adam
    • siedzimy na błoniach popijając jogurt   to jest ten moment kiedy widać jednocześnie słońce księżyc i gwiazdy   Julek mówi że początek to było jedno Wielkie Pierdolnięcie jest z technikum i wie co mówi ale ja czuję że było zgoła inaczej   byliśmy tam wszyscy na samym początku ktoś coś powiedział ktoś się nie zgodził i tak się zaczęło    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...