Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kim jesteś...?


Bożena Tatara - Paszko

Rekomendowane odpowiedzi

 Jak to kim? - kobietą

„tajemniczą i piękną
niczym senne marzenie
której się pragnie nocą smolistą
różaną jutrzenką i w brzasku dnia”

                                                                                         pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piękna próba definicji, spojrzenia, z czułością. Też ją lubię jak wielu z nas ...Cudownie że każdy inaczej ....... 

 

lub tancerką zwiewną

na krawędzi filiżanki z kawą 

gdy dyskusje bledną

anegdotą rubaszną

 

na nagrobku Świerzego epitafium

"tu leży na zawsze Świerzy"

ten co prozą malował dla poezji

czyli, tym co goni, uskrzydla, moczy oczy

by dni nam nie obmierzły

w nocy

Edytowane przez Dyziek_ka
widzimisie (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

jeśli ty poezjo jesteś piękną panią
i masz loki długie aż do samej talii
lub wiejską dziewczyną kąpiącą się  w balii
to marne mam szanse by zostać poetką

 

bo jak wielbić wdzięki,   wzlatać nad poziomy
kiedy  kształty ciała nie robią wrażenia
pióro nie wystarczy kiedy nie ma cienia
zachwytu nad pięknem poezji - kobiety

 

gdybyś ty  był  jednak mężczyzną poezjo
to niewielką szansę może bym i  miała
gdybym tylko wenie poddać się umiała
ponieść  i zamykać  w wierszach rzeczy sedno

:))

 

dziękuję Jacku i pozdrawiam ciepło :)

Edytowane przez czytacz (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

jak widać dla  mężczyzn poezja musi być  kobietą
bo jak mają kochać... cierpieć... jak  myśleć i pisać ?
bo tylko kobieta dla nich  najlepszą   podnietą
dla marzeń,  dla westchnień,  pragnień, piór i wiersza 

 

;)

 

dziękuję Andrzeju i pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

a może  poezja jest  nimfą nad stawem
i kroplą rosy, nad ranem gdy rzedną
ostatnie mroku cienie

 

i uśmiechem szczerym, i   iskierką  w oku
kiedy  myśl  swawolna rozmarzeniem
na twarzy gości

 

i może jeszcze  tym,  co na małą chwilę
przenosi myśl na krańce jaźni, każąc trwać
na granicy jawy  i snu

 

kto wie, kim tak na prawdę jest poezja? ;)

dziękuję  Dyźku i pozdrawiam  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj Bożenko - odwieczne pytanie - myślę że ona jest wszystkim...i nie jest szkodliwa.

Ciekawy wiersz - 

                                                                                                                                                                                                   Udanego dnia zyczę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

jak widać wena miewa różne twarze

dla chłopa pani z długimi lokami

dla kobiety pan z najpiękniejszych  marzeń

silny figlarny czyli chłop z ja….  - z ikrą

wena uchwyci  każde ręką pewną

by mogło pisząc trafić w samo sedno

:)))

pozdrawiam Jacek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

"Wena uchwyci każde ręką pewną..."
a... to niemałą dla mnie jest pociechą
bo jak utrafić słowem w samo sedno
kiedy z poetki we mnie tylko echo

 

przebrzmiałych wersów (co w głowie kolebią)
zaprzeszłych wieszczów co w chwale i sławie
na piedestały wyniesieni drzemią
nie dbając o rozterki dziś  piszących wcale.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 lata później...

Ale pięknie tu jest. Ludkowie witam w piątkowe wczesne popołudnie. ;))

 

Poezja szepcze mi czasami do uszka:

- jestem jak mała dziewuszka, 

niewinna, dobra, miziasta, 

mamusie dodają mnie do ciasta,

jest wtedy niebem w gębie,

i cichym szeptem:

zawsze będę. 

 

J.A. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bardzo ładny utwór 

a mnie poezja szepcze do ucha :

znasz odpowiedź na to pytanie kim jest poezja 

wyobraźnią która przenosi mnie samą w różne miejsca

i wspomnienia i spełnia moje pragnienia 

i marzenia , zawsze będzie w głębi serca i duszy 

może być kim ze chce i przyjąć każdą postać ( miłości  i opisać ją jaka jest piękna

i  myśli o niej ) to jest jak lukier do ciasta który zostanie zjedzony przez dzieci . ma różne kolory i kształty 

każdy odbiera ten wiersz po swojemu , może przyjąć postaci zapachu kwiatów i blasku tęczy 

a cichym szeptem mówi :
gdzie się nie obejrzysz jestem wszędzie .

pozdrawiam Z.K

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

I bardzo dobrze ale od czasu do czasu zapanuj nad nią by była ci posłuszna jak dobrze ułożony koń, bo taka narowista i galopująca może ponieść i nici Literackiego Nobla. :)

 

Trzymaj się Justyno :)

Do poczytania :)

Coś w tym jest, bo gdyby nie była wszędzie  to skąd byśmy wiedzieli jak napisać wiersz?

 

Dziękuję i  pozdrawiam ciepło :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • deddykuję Befanie   Odkręcić wiatr, zmechacić zieleń, przytulić grzmot ostatniej burzy. Pozbierać deszcz - to jest niewiele. Lecz ważne jest, by ludziom służyć.   Swojego ja poświęcić trochę, uśmiechu ciut zostawić czasem, lub pomóc w czymś - jakie to proste. Zobaczyć Go - w stroskanej twarzy!
    • @befana_di_campi   Jako były pracownik Archiwum Akt Nowych pracowałem z Krzysztofem Naimskim, a jego ojciec wtedy pracował w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego przy świętej pamięci Lechu Kaczyńskim - byłem na samym szczycie - wyżej już nie było można, więc: czego pani ode mnie tak naprawdę chce?   Łukasz Jasiński 
    • –– Przyznam Barmanko, że i jadło smakowite upichcić potrafisz, oprócz innych zalet, jakimi cię los obdarzył. Jam Dodup, z zacnego rodu Dodupów i w sprawach kiszek żołądkowych, rozeznanie posiadam, od dziada prababki. Dobrą przekąskę uszykowałaś. A i piwo me lico pianką spienia, lecz jam nie wściekły, więc płochą być nie musisz. Rad jestem wielce z tej pożywki, lecz wyznać muszę, że raz po raz różowinka gorzka jak diabli była. Z której to dostawy, że zapytam?   –– Ze słusznej. A co? Coś nie pasi? –– Ze słusznej powiadasz. Wiesz zapewne, iż to mój ulubiony specjał, przeto z kostnej miseczki, wyjadać lubię wielce. Rzekłem ci wtedy przecież. A zatem po próżnicy gadałem? –– Gadałeś, srałeś… jedz co gęby kładziesz i nie stękaj. Jam tylko z tego co było, posiłek dla wszystkich przygotowała. ––Ano. Skoro tak prawisz. A wiesz co… może dostawcy wyjedli?   –– Ha ha ha. Akurat. Gdyby wyjedli, to by mądrzejsi byli. –– Zależy co by wyjedli. Znaczy czy z mądrego czy z głupiego, odcięte łby pochodzą. Tak sobie myślę. –– Myślisz? Sądzę, że to nie oni. Jeden wrzasnął, że mu falującymi cyckami gałki oczne seksualizuje. A on w pracy i nie może. –– Seksu… co? U nas za dnia, tak nie powiadają. My kulturalnością obyczajną spowici. Nie ważne… pokaż który. Podejdę i w mordę przywalę.   –– Nie musisz. Już odcięłam. –– Odcięłaś? To o czym w myśleniu błądzę? –– To. –– Wierzę. Właśnie zauważyć mi przyszło. Mokro tu jakoś i harmider biologiczny, czerwienią zdobiony. Pozwól, że precz pójdę. –– A ja przyrządzę obiad na jutro. Czcigodny Okazały z Okazałym Mieczem przybędzie. –– Naprawdę? To tym bardziej oddalę członki swoje.   ***   Strugi krwawej weny, smagają nielitościwie dach jedynej karczmy na rubieżach czegokolwiek. Wściekłe, skrzepłe w locie krople, stukają zajadle przepowiednią o dachówkowe nosy. Czyżby ktoś szykował niespodziankę?   A w środku harmider jak diabli. Bywalcy nieświadomi tego, co ich czeka, mieszają swoje członki, na różne możliwe sposoby, ku uciesze kamerzystów z przychylnej telewizji→Płynnym Obrazem Po Oczach.   Na stole stoi władczy, Don Seppuku herbu Włochaty Miecz. A zatem mieczem wywija, zaganiając do zabawy, bacząc by głowy nie ściąć i w kłaki swojej spoconej postury nie zaplatać, gdyż podłoga świeżo umyta.   Aż tu nagle słychać grzmot rozległy, aż świece przygasają, zatem pająki pajęczyny pełne much, gubią gdzie popadnie, a kamerzyści uciekają ze sprzętem, nie bacząc na to, że zostaną wywaleni poza film.   Wtem okiennice samoczynnie otwierają szklane podwoje, przeto przeciąg jak jasna cholera, zacnym zgromadzeniem pomiata.   Nagle cisza jak śpiącym makiem zasiał. To ze zgrozy. Drzwi zostają zamaszyście otwarte, by białą postać, słusznej postury, ze srogim błyskiem w słusznym oku, zgromadzonym objawić. Popatruje zjawa jeno na prawo. W żadnym wypadku na lewo. W trwożnej ciszy słychać słowa:   –– Jam Prabida, Prawa Biała Dama. Przybywam, by was postraszyć lub nawet w lewe część dupy przywalić i we wszystkie niewłaściwe części szubrawe, nie pasujące do całości. Za dobry moment, odpowiecie za wasze złe uczynki, lecz najprzód srać w gacie z trwogi, będziecie.   –– Ej Przybladła. Przestań nam banialuki ze skruszałych szczęk, poprzez niewygolone zęby, wypuszczać. Za dobry moment, prawisz? A do tego czasu, to co mamy robić? Nudę niańczyć na braku zajęcia? – pyta odważnie Don Seppuku, herbu Włochaty Miecz.   Nagle cały bar zaczyna drgać w posadach. Wszyscy na podłogę padają jak jeden mąż lub więcej. To zjawie nie bardzo pasuje, gdyż zamiast ją błagać o litość, to pokotem leżą trwogą przyduszeni, a niektórzy nawet dechy wstrzymują. Już chce dalej kontynuować karne straszenie, lecz nagle cała gawiedź spoziera zniesmaczona w kierunku sufitu.   A to Dodup zrozumiał przeciwnie imię swoje. Szybuje pod sklepieniem, niczym dupolot nad wychodkiem. Lecz widocznie zestrachany najbardziej, bo przez porcięta przepuszcza, cosik luźnego, aż głowy w dole przemoczone, skunksem zalatują.   –– Ten popierdoleniec gorszy od zjawy –– wyjawia ktoś opinię swoją. –– Ale chyba nie gorszy nas? – pyta ktoś z matką głupich.   Prabida z radością przytakuje i ucieka w diabły, a reszta za nią, do innych czortow. Karczma pustoszeje, a Dodup spada na struchlałą dupę obolałą. Na dodatek drzazga mu wchodzi, a gryzoń mysiozombia, między zwieńczenie nóg.   Lecz po jakimś czasie goście wracają, a Dodup pełznie, stękając. W pewnym oddaleniu od karczmy, bierze gałązkę i zaczyna nerwowo wyrywać listka. Przebaczą, nie przebaczą, przebaczą, nie przebaczą…   Nagle słyszy głos z wysoka, o dziwacznej treści, w nie tubylczym stylu:   "Ty lepiej w swojej chałupie, spójrz na przestrzeń między tobą a sufitem i jakby co, to wyrównaj. Umiesz fruwać, lecz nie potrafisz szybować"      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...