Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

mim


Rekomendowane odpowiedzi

zjawił się znikąd gdzieś przy pasażu

strumień spieszących przepływał obok

na niskim podium zamarzł od razu

tkwiąc w brudnym złocie z brązu dyskobol

 

niczym oryginał w białym marmurze

ramiona prężne zamknięte w łuku

mięśnie rzeźbione by gapiów urzec

skręcone ciało - gotów do rzutu

 

monumentalna  figura w brązie

tych w owczym pędzie przytłacza nieco

przed każdą chwilą chcą jeszcze zdążyć

dzwonieniem monet syci się echo

 

kropla wypełzła spod złotych włosów

zsunęła rysą - niech to cholera

pierzchł w jednej chwili stoicki spokój

po rzeźbie znikąd już śladu nie ma

 

nagle zburzono kruchą stabilność

czy suma monet cokolwiek spełni

a ludziom zawsze jest bardzo pilno

choć skrzętnie schowa ich wnętrze ziemi

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Jacek_Suchowicz (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze trzy dni temu pomyliłam na Starówce Toruńskiej rzeźbę z mimem.

Musiałam wyglądać śmiesznie dla tych, którzy się temu przyglądali.

Mimy nawet nie mrugają, wytrzymują bardzo długo, to akurat dla mnie jest niepojęte.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ładna metafora, a wiersz zwieńczony sensowną puentą, która mimowolnie skłania do refleksji nad pędem i zgiełkiem życia.

 

Pozdrawiam, Jacku :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie - całe szczęście upały mijają...będzie im  lepiej...

Duży pracy i serca widzę w tym wierszu.

                                                                                                                                                                                                        pozd.

 

Edytowane przez Waldemar_Talar_Talar (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

W tym też poplątanie z pomieszaniem, ale jakoś mi bliższy.

1. "Kibić" jest raczej żeńska, mimo przerysowania gryzie. Spokojnie można zagrać "torsem" i będzie konotacja ze "skręceniem". Dla mnie to błąd rzeczowy.

2. Wprowadzenie "białego marmuru oryginału" odwraca uwagę od tematu, który został wprowadzony w pierwszej zwrotce. Takie zagranie nie służy przejrzystości, a passus o "białości" tworzywa jest zbędny. Jak oryginał to wiadomo...

3. W trzeciej zwrotce masz powtórzenie opisowości, która zaistniała w pierwszej - "figurę w brązie", ale cóż...

4. Przed "niech to cholera" - dla konsekwencji - godzi się postawić myślnik.

5. "Tych w owczym pędzie przytłacza nieco" - jest niezgrabne z dwóch względów. Raz, że etymologia wyrażenia nie przystaje do "spieszenia" zapowiedzianego w "strumieniu", po drugie - w zestawieniu z "przytłacza nieco" wygląda jak kwiatek przy kożuchu. Z drugiej strony deklarujesz kontekst miejsca i powstaje niezręczna konotacja krakowsko-owieckowa. Można by pokombinować ze źródłosłowem "wyścigu szczurów" i miałbyś w obrazie Popiela, szarość, gród i całą literacką podmalówkę z legendarnymi przenosinami do Gniezna... Ale to takie tam moje gdybania.

6. Jest problem z odmianą słowa "pierzchnąć", chciałoby się zatrzymać dwa znaczenia... Stawiając "pierzchł" masz czas przeszły niedokonany od schnięcia za wersem z czasem dokonanym, jesli miałoby to zagrać ze „stoickim spokojem” i etymologią rdzenia "stać", bo czuć, że coś z tym kombinowałeś to trzeba postawić na rdzeń "rozpierzchać" w znaczeniu rozbiegania się, a to rodzi problem z pomieszczeniem rdzenia w wyrazie jednosylabowym... Technicznie nie do wykonania...

7. "Znikąd" postawione po rzeźbie, której nawet materia została w drugiej zwrotce określona?! "Znikąd już śladu nie ma" - dziwna inwersja, nienaturalna.

8. "Skrzętne chowanie" to czynność człowieka, ludzka. Potrzebna jest ta antropomorfizacja "wnętrza ziemi"? Po co?

9. Poza tym widzę znajomy mi pomysł, i super!

Takie tam notatki, pozdrawiam Cię, Jacku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

                 Dziękuję za obszerną recenzję – widać doskonałe teoretyczne przygotowanie. Tylko pozazdrościć . Śmiem przypuszczać , że idealne teksty  skrzętnie chowasz  w szufladzie do tomiku a tu tylko takie, aby sprawdzić poziom czytających.  A potem usuwasz – słusznie. Ślady należy zacierać.

Fakt - ostatni tekst odbiega wyraźnie od poziomu pozostałych – może się podobać, ale już go nie ma. Zaprzyjaźnieni poeci też mi powtarzają, abym nie puszczał nic w Internecie  i może kiedyś, gdy nabiorę pewności  -  od razu do tomiku …

                  Ale to, że wiesz nieco więcej od innych, nie upoważnia Ciebie  do wręcz niekulturalnych, aby nie użyć ostrzejszych słów komentarzy w rodzaju: „poetycki zapierd jak u pani Władzi Kwiatkowskiej”  czy jak dawniej „pierd….e”  Zresztą w tym momencie sam sobie etykietkę przypinasz.

                  Ludzie, którzy tu piszą, to  w większości amatorzy ,na różnym etapie zgłębiania teorii, ale potrafią idealnie wyczuć  tekst.

                   Gdy zaczynałem pisać, takie pojęcia jak średniówka czy rytm były mi całkowicie obce. Obecnie odkryłem mnóstwo fajnych reguł i traktuję poezję jako miłe hobby.

                   A teraz odniosę się do uwag:

 1 – kibić – odcinek od ramion do bioder przypisywany rzeczywiście kobietom ale w literaturze spotyka się odniesienia do mężczyzn można zamienić  skręcone ciało itd…

2 – nie wszyscy widzieli oryginał w British Museum

3 – powtórzenie celowe, służące podkreśleniu tej dużej i statycznej figury , kontrastującej z pośpiechem przechodniów

4 – masz rację,  wstawię myślnik

5 – idealnie oddaje większość tych pędzących, zaliczających świat obok

6 – niech tak zostanie

7 – poprawiłem

8 – bezzasadne

9 – a skąd znasz pomysł

Pozdrawiam Ciebie Darku

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po rzeźbie znikąd już śladu nie ma - czy nie chodziło tu o to że pojawiła sie i znikła nikt nie wie skąd i dokąd uciekła troche to przewrotne dla mnie było bo raczej rzeźby od tak sie nie pojawiają. Było w tym jakby to powiedziec troche magi i moim skromnym zdaniem dobrze pasowało do mima nie przeszkadzała mi inwersja nie była nachalna itd. A przeciez to ich zawód pojawiać się rozśmieszyć lub wprawić w zdziwnienie ludzi i zniknąć nierozpoznanym.

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Urodzić się w stajni czyż władcy przystaje Trzech Króli Go wita on Panem zostaje i cokolwiek byśmy o tym nie myśleli nie ma władcy większego na pięknej naszej ziemi   Trzej Królowie do niego z darami przychodzą mimo swej godności pokłon Mu składają i nam wszystkim ludziom dobry przykład dają   więc i my się pokłońmy Hołd oddajmy jemu naszemu Władcy Panu Niebiańskiemu   2022/2025 andrew
    • Tajemniczy perscy magowie … Znali gwiazd niedosięgłych sekrety najskrytsze…   Niegdyś przed wiekami w starożytnej Persji, Starzy siwobrodzi uczeni mędrcy, Pracując wytrwale długimi latami, Nad rozwikłaniem świata tajemnic, Meandry starożytnej astronomii, Zgłębili swymi dociekliwi umysłami, Śledząc bacznie zawiłe planet ruchy, Wytrwale kreśląc gwiazdozbiorów mapy…   Przez lata w starożytnych obserwatoriach, Spędzali niemal cały swój czas, Starając się nieustannie swą wiedzę poszerzać, Robiąc zapiski na glinianych tabliczkach… By starożytna astronomiczna wiedza, Owoc pracy dziesiątków ich lat, Przetrwała przez przyszłe pokolenia, Dziś będąc przydatną także i nam…   Tajemniczy perscy magowie… Poświęcili swą ciekawość jednej gwieździe szczególnej…   Gdy jedna tylko gwiazda na niebie, Jaśniejąc bardziej niż wszystkie inne, Przełomowych zdarzeń była zwiastunem, Mających nadejść z kolejnych dni biegiem Nie były już kwestią lat, Spełnienie prastarego proroctwa, W tygodniach należało odmierzać czas, Narodzin przepowiedzianego przez proroków króla…   Trzy planety ustawione w jednej linii, Mars, Saturn i Jowisz, Uwagę bacznych magów przykuły, Rozniecając zarzewia domysłów niezliczonych… trzech planet tajemnicza koniunkcja, Nowa gwiazda na firmamencie nieba, Oznaczać miały narodziny królów króla, Przed którym pokłoni się cały świat…   Tajemniczy perscy magowie… Wyruszyli w daleką pełną niebezpieczeństw drogę…   Pośpiesznie objuczywszy wielbłądy, Wszystkim co niezbędne do dalekiej podróży, Ku rozległej pustyni śmiało wyruszyli, Na kres świata zawędrować gotowi… Za skrzącym blaskiem niedosięgłej gwiazdy, Urzeczeni pięknem jej niewysłowionym, Oni niestrudzenie wciąż wędrowali Ku dalekiego Izraela ziemi…   Nie straszna im była naga pustynia, Mimo dojmującego długą drogą znużenia, Ani na chwilę nie osłabła ich wola, Ujrzenia nowonarodzonego wszystkich królów króla… Czyhające w łańcuchach gór niebezpieczeństwa, Nie zdołały osłabić hartu ich ducha, By za wszelką cenę dotrzeć do miejsca, Które wskaże ta mała skrząca gwiazda…   Tajemniczy perscy magowie… Mędrcy starożytnego świata, ducha monarchowie…   W cieniu wielkich wydarzeń przełomowych, Mających wnet odmienić oblicze ludzkości, By nic nie było już takim samym, W historii świata biegu dostojnym… Ich wspaniałe orientalne szaty, Wyszywane pieczołowicie złotymi nićmi, Nocą w świetle betlejemskiej gwiazdy, Tak tajemniczo się skrzyły…   A kiedy tej chłodnej nocy, Głośny niemowlęcia krzyk, Zarzewiem był nowej ery, Dając początek nowemu dziejów biegowi… Zwieńczenie dalekiej pełnej trudów podróży, U progu lichej, mizernej stajenki, Odzwierciedleniem było ich wiary i pokory, W drodze do wytyczonego celu niezłomności…   Tajemniczy perscy magowie… Oddali swe uniżone pokłony w lichej stajence…   Widząc niedbale zbity żłóbek, Słysząc dobiegające z niego cichuteńkie kwilenie, Zebrawszy prędko myśli rozproszone, Padli na twarz przed maleńkim dziecięciem… Ubodzy pastuszkowie odziani w owcze skóry, Z dalekiego kraju uczeni mędrcy, Tej jednej cichej a świętej nocy, Spotkali się w wnętrzu ubogiej stajenki…   Choć pochodzili z dalekiej krainy, Studiowali latami najstarsze w świecie księgi, Nurzając się w oceanach starożytnej wiedzy, Nie danej nigdy zwykłemu śmiertelnikowi… Będąc między wzgardzonymi przez świat biedakami, Nie zawahali się ni chwili, By kwilącemu z zimna nowonarodzonemu malcowi, Oddać z czcią hołd uniżony…   Tajemniczy perscy magowie… Ofiarowali maleńkiemu dziecięciu dary wyszukane…   Najczystszego złota blask skrzący, Z uniżoną czcią ofiarowany, Królowi nad wszystkimi królami, W oczach niemowlęcia się odbił… Kadzidło w wnętrzu ozdobnej szkatuły, Którego przez wieki tajemniczy dym, Symbolem był zanoszonych do Boga modlitw, Złożyli w darze kapłanowi nad wszystkimi kapłanami…   Wonna i gorzka mirra, O konsystencji skrystalizowanego miodu żywica, Ze wszystkich darów najbardziej tajemnicza, Lecz w symbolice swej szczególnie poruszająca… Choć symbolizowała śmierć, Przypominała i o wcielonego Boga ludzkiej naturze, W starożytności zaś będąc lekiem, Obrazowała świata duchowe uzdrowienie…   Tajemniczy perscy magowie… Wlali w swe serca niegasnącą Nadzieję…   Choć wnętrze lichej stajenki, Dalekim było od wspaniałych pałaców Persji, Z ociekającymi złotem ścianami, Posadzkami zdobionymi przez kunsztowne mozaiki… Będących siedzibami szachów możnych, Władających swymi rozległymi ziemiami, Jednym tylko skinieniem dłoni, Wydającym rozkazy zastępom sług wiernych…   To tam potężniejszy od wszystkich szachów, Narodził się w ubóstwie król wszystkich królów Wzgardziwszy przepychem ziemskich pałaców, By wywyższyć pogardzanych i biedaków… By oczytani w wszelakich księgach mędrcy, Tej świętej nocy sercem pojęli, Iż z przedwiecznego Boga woli, Każdy w Jego oczach jest ważnym…   Tajemniczy perscy magowie… Co powiedzieliby o współczesnej nauce…   Nam tak bardzo dziś zabieganym, Ślepo zapatrzonym w postęp technologiczny, Ci tajemniczy ze wschodu mędrcy, Na kartach Biblii na wieki unieśmiertelnieni, Dali ponadczasowy przykład pokory, Którego tak brakuje naukowcom dzisiejszym, Dążącym zawzięcie by z pomocą nauki, Podstawy Chrześcijaństwa zuchwale obalić…   Lecz to z biblijnej historii o mędrcach, Ponadczasowa płynie nauka, Że ludzka mądrość nie wystarcza, Wobec tajemnicy wcielenia Boga… Nie wystarczy dziś badać obce planety, Z pomocą teleskopów zaawansowanych, Trzeba spojrzeć w serc ludzkich głębiny, A szeptu Boga poszukać w swej duszy…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Mozaika bizantyjska Trzej Magowie, bazylika Santi Apollinare Nuovo, Rawenna
    • Nie ma ciebie. Nas. Choć słońce świeci w oczy. .. Co to. Co to? Coś tu leży napisane na pożółkłej ze starości kartce… Jakiś początek do czegoś. Prolog? Albo zakończenie... Taak. Pisarz nie musi się wszystkim podobać, albowiem nie musi. Ale, gdzie tu pisarz? A, leży pijany pod stołem. Nie! To sterta zapleśniałych gazet, tobół z przemoczonych, podartych łachmanów. Dziurawych szmat...   Przesyca mnie jakieś wirowisko planet, nasyca. Wiruje wszytko. Wiruje. I nie może przestać, choć staram się to zatrzymać. Uchwycić… Lecz wiruje to coraz szybciej. Zdaje się, że z prędkością światła. Więc i ja lecę z prędkością światła rzucony w przestwór wszechświata. Spadam gdzieś po spirali aż do zapadnięcia się w sobie. Do całkowitego zmiażdżenia. Unicestwienia. A gwiazdy, a gwiazdy… Te wielkie kule wodoru. Te kule miażdżone przez grawitację przy jednoczesnej nukleosyntezie... Kiedy leżę, gdy leżę w stosie papierów, fruwających na wietrze szeleszczących gazet, które przyklejają się do mojej twarzy. Do nagiego ciała. Omiatających mnie liter pachnących drukarską farbą i kurzem. Zdania, zdania… Cała plejada zdań. Ciągnących się znikąd donikąd bezsensownych treści. Cała litania nie wiadomo czego. Kiedy leżę. Kiedy czołgam się do światła. Do tej odrobiny blasku. Do tej iskry. Do tego płomienia. Do tej drgającej poświaty miotającej się w podmuchach wiatru. W podmuchach oddechu… Czyjegoś. Bliskiego zwymiotowania…   Chyba umarłem albo umieram, ponieważ widzę we wszystkich płaszczyznach, mimo że są mikroskopijnej wielkości. Widzę jakieś tunele, czarne dziury, zderzenia subatomowych cząstek, kłębowisko strun w tym nadmiarze wymiarów… Ale to tylko część rzeczywistości. Jednak część. Fragment jedynie. Albowiem reszta jest ukryta pod nieodgadnionym całunem milczenia. Matka przychodzi. Przybywa. Ale o jedną noc za daleko. O jeden dzień. Aby powiedzieć. Coś powiedzieć. Coś… Lecz nic. Odchodzi. Przechodzi… Porusza się pomiędzy warstwami czasu i przestrzeni w formie wolnej od siły ciążenia. Przenika ściany tym swoim dziwnym przechodzeniem. Ojciec idzie za nią krok w krok. Idą oboje. Przechodzą, zostawiając po sobie piskliwy szum gorączki, który nie zmienia natężenia. Który trwa wciąż na tym samym poziomie głośności. Jak szumiący szmer radiowego głośnika, co jest ustawiony pomiędzy kanałami. Choć czasami wydaje się, że pulsuje jakiś stukot w odmętach sennej maligny. Że coś się kolebie za ścianą. Za ścianami. Wszędzie… Ze włącza się i wyłącza jakaś maszyna w nikłej woni fabrycznych smarów.   Dotykam palcami podłogi. Gładzę jej powierzchnię, wyczuwając najmniejszą nierówność, okruch. Jakąś najmniejszą rzecz… Pełno tu tego. Lśnią rozsypane wokół opiłki żelaza. Lśnią wśród migoczących płomieni świec. Wśród drżących motyli na suficie i ścianach. Wśród zrywających się do lotu puszystych ciem… Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Ach, znowu to pytanie rzucone w przestwór nicości. W nic… Idę ogrodem, którym szliśmy. Idziemy… To ja mówię ustami ojca. I mówię słowami ojca. I mówię to, co on mówi do matki, żony swojej… I mówię wszytko, co i on mówi tym mówieniem niewyraźnym i cichym. Takim jakim można mówić jedynie we śnie. Nasłuchuję odpowiedzi. Ciii… Nicość rozsadza czaszkę nawałą pulsującego szumu. Ciii…Wytężam zmysły… W żeliwnych rurach jęki i zgrzyty. Jakieś bulgotania. W rozgałęzieniach rur. W tej całej plątaninie hydraulicznego krwiobiegu jakieś przymilania i szepty. Czyje? Niczyje. To tylko żeliwne synapsy, aksony, włókna… Wszystko to nieskończone i wieczne… Żywe to? Martwe? Nie wiadomo co tu umarło. Wydaje się, że wszystko stało się już tylko symbolem. Niczym więcej.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-01-06)    
    • @aff @affkobiety puch marny- no cóż - pozdrawiam ślicznie i dziękuję z uśmiechem

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Jacek_SuchowiczSą Poeci wrażliwi i są tacy jak łza....pomyślałam czytają odpowiedz jakkolwiek  po szkolnemu zbyt wybrzmiała teraz moja myśl.No i  Ładnie  tylko ''ja ten poeta''  co reaguje na Małpy.....i uczymy się choć różnie to wychodzi...potykając się o siebie.Czasami właśnie to dziecka słowo uświadamia nam że ''jak to tak; to na prawdę ma miejsce......i wtedy piszemy z dziecinną łatwością bawiąc się słowami.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...