Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Marzenia prysły jak bańka mydlana - fatalne zrządzenie losu;
Przegrane życie na całe życie - w nim c i e r p i e n i e
W dzień, w nocy i o świcie zwłaszcza, kiedy się budzi.
Wtedy daleko mu do ludzi, skoro cztery ściany są mu za brat,
A fakt jak kat w którym się znajduje.

- Zajmij się czymś, chłopie! Uderz piórem w swój los,
A zobaczysz, że aż posypią się wióry, a Ty obrośniesz w piórka.

II

Kiedy rano wstajesz, nie myśl o melancholii, o traumie w której żyjesz.
Nie bądź frustrata dla siebie samego i dla ścian wokół Ciebie,
Bowiem one Ciebie nie wysłuchają!

A z otworzeniem oczu na nowy dzień - bądź w ekstazie melodii wesołych,
Jak te ptaszki za oknem, które ze świtem radują się z tego, że żyją.
Bierz przykład z dobrego przykładu, a przeżyjesz.

III

Oprzyj się o piękno przyrody, co widzisz za oknem.
Zapomnij o melancholii i traumie, nie bądź frustrata,
Słońce świeci każdemu bez względu na różnicę krwi.
Ptaki śpiewają każdemu, deszcz pada każdemu,
Pogoda i nie pogoda jest każdemu.
Zatem gorzej jesteś tylko w Twoich myślach.

Opublikowano

@Mieczysław_Borys

to zrozumiałe Mietko wyznanie
twoje ujawnia słuszne frustracje
stan rozdrażnienia rodzi uznanie
żeś temu winien lecz gdzie są racje
które potwierdzą żeś ty umyślnie
chciał jako i masz już tyle latek
pewnie odpowiesz mi po namyśle
że to był nagły jednak... wypadek
czas i zdarzenia nieprzewidziane
winę ponoszą a nie ty przecie
następstwa onym spowodowane
dopadły ciebie na podłym świecie
podobnie było gdy żył na Ziemi
Mesjasz czekany od tysiącleci
wieża w Siloam w krainę cieni *
"przeniosła" wielu być może dzieci
nie było winy w tych nieszczęśnikach
czas i przypadek sprawił nieszczęście
więc dobrze czynisz że o pawikach
piszesz namiętnie na swoje szczęście

* Kaznodziei 9:11 + Łukasza 13:4

Opublikowano

@Marlett - w pierwszej wersji, miałem "frustrat", ale przed wstawieniem zmieniłem w tytule wiersza "frustrata".
Tak spodziewałem się czy ktoś kto bardziej rozumie niż ja:
Mianowniki
Dopełniacze
Celowniki
Bierniki
Narzędniki
Miejscowniki
Wołacze
zmieni mi to. Dziękuję bardzo i serdecznie pozdrawiam.

Opublikowano

@makarios_ - dziękuję za współczucie i wsparcie duchowe. Ze mnie jest wszystko w porządku. Lubię pisać o cierpieniu, bowiem cierpię fizycznie faktycznie. Dzięki za czytanie i miłe dla mnie wpisy. Bardzo, a to bardzo serdecznie i miło pozdrawiam.

Opublikowano

@Waldemar_Talar_Talar - wielkie dzięki za wsparcie. Ja myślę o rzeczach smutnych i wesołych, jak w życiu. Wiersze też piszę różne: o cierpieniu - to normalne w mojej sytuacji życiowej, o miłości, zwłaszcza do ślubnej, o patriotyzmie, o przyrodzie, i tak zwane wiersze różne. Nic mi nie będzie. Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • I nagłówki, a laik; wół gani.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...