Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kiedy oczy nie sięgają
za krajobrazu kraniec -
posyłam tam wyobraźnię.

Obarczam siebie winą,
że nie mogę być tam,
gdzie cudowniej niż tu.

Jak jest tam, myślą zgaduję,
wyobraźnią plener odczytam.
Gdy to jest takie romantyczne,
nie wyjawiając zostawię sobie.

Podlasie

Opublikowano

Podoba mi się pierwsza zwrotka. Podkreśla przewagę wyobraźni nad wzrokiem. Krajobraz to dzieło oczów; jest go tyle, ile jesteśmy w stanie zobaczyć. To, że ma swój "kraniec", świadczy o ułomności zmysłów, i w ogóle o ludzkiej niedoskonałości. Jest jednak coś, co sięga dalej, co charakteryzuje tylko ludzi i co sprawia, że człowiek jest czymś więcej niż tylko istotą z krwi i kości. Tym czymś jest wyobraźnia; to dzięki niej ludzie są czymś więcej niż zwierzęta czy roboty; nie są tylko tym, co widać; wyobraźnia dodaje im boskości. Właśnie dlatego to wyobraźnię należy posyłać tam, gdzie czai się niezrozumiałe, niepojęte, nielogiczne.

Druga zwrotka, jak dla mnie, to wyraz żalu, że nasze doczesne wcielenie, nasze tu i teraz, jest tak ubogie, skoro ogranicza się tylko do tego, co namacalne, czy może powinienem powiedzieć - dostrzegalne. Autor zdaje się mówić, "szkoda, że oczy nie widzą tego, co dostrzega wyobraźnia". Podoba mi się ta myśl.

Trzecia zwrotka to podsumowanie poprzednich. Na koniec autor zastrzega, że nie ma zamiaru dzielić się obrazami ze swej wyobraźni (czyli tym, co znajdzie za "krańcem krajobrazu"), zachowując to dla siebie. Może i racja. Wyobraźnia to w końcu jedna z najintymniejszych ludzkich spraw.

Opublikowano

Marlett - odpowiadając na Twoje zapytanie myślę, że wiersz został napisany prozą.
Poza tym, gdy piszę wiersz, to nie zastanawiam się nad tym, czy wiersz mam napisać rymowany, czy prozą w sensie opowiadania.
Przed wierszem i na początku, nawet w środku wiersz tak do końca nie wiem jaki wyjdzie mi wiersz, tutaj mam na myśli treść i styl wiersza.
Wszystko zależy od tego jaką mam Wenę na ten czas pisania wiersza, nastrój, gdzie się znajduję w tym czasie - w jaki krajobrazie, miejscu, sytuacji. itp...
Moje wiersze są pisane spontanicznie, ale zawsze zgodnie z prawdą.
Dziękuję serdecznie i miło pozdrawiam.

Kajetan_Kass -bardzo miło, ciepło i serdecznie dziękuję za tak bardzo obszerny komentarz
pod wiersze. Miło mi, że wiersz zachęcił aż tak do takiej szerokiej inspiracji w opisie.
Pozdrawiam z pięknej złotej podlaskiej jesieni.

Opublikowano

@Mieczysław_Borys
Zmysły jak wzrok słuch, czy dotyk, dane są człowiekowi, aby brał z życia tyle, ile udźwignie. Widocznie kontemplacja krajobrazu przyniosła podmiotowi wystarczającą satysfakcję, dokładnie tyle wrażeń, ile mógł przyjąć. Wyobraźnia nie jest już chyba odkrywaniem, a raczej przetwarzaniem poznanego?

Opublikowano

Waldemar Talar Talar - dziękuję Ci Waldemarze. Pozdrawia Mietko.

Marlett - Marlett, te porady, które tutaj otrzymałem są jak najbardziej na miejscu i jak najbardziej są mi potrzebne.
Staram się jak mogę, ale dla mnie to nie jest takie proste. Serdecznie pozdrawiam i dzięki.

Penelope_Coal - jak w komentarzu tak to odczuwałem. Serdeczności i miło pozdrawiam.

Prostota jest piękna, bo szczera i niczym niezastąpiona.

Opublikowano

@Mieczysław_Borys
Hej! Trzecia zwrotka mocno "odbiega" od dwóch pierwszych... szkoda;)

Wrażliwość na piękno i wyobraźnia utożsamiają jak bardzo ograniczają nas zmysły ... nie możemy realnie wzlecieć tam, gdzie sięga wyobrażenie, więc "lecimy tam " poprzez poezję.

Pozdrawiam :)

Opublikowano

teresa943 - "Hej! Trzecia zwrotka mocno "odbiega" od dwóch pierwszych... szkoda;)"

Może i tak.

"Wrażliwość na piękno i wyobraźnia utożsamiają jak bardzo ograniczają nas zmysły ... nie możemy realnie wzlecieć tam, gdzie sięga wyobrażenie, więc "lecimy tam " poprzez poezję."

To prawda. Miło pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • I nagłówki, a laik; wół gani.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...