Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano


letnie zachwyty upycham w sobie niczym głodne dziecko
byle więcej
chowam na później
chłodne dni przepuszczam
przez palce
lekkomyślnie tulę poduszki na dobranoc
wmawiam im miękkość zapach
słońce w oczy
i radość


zimy zapomina się sprawniej

Opublikowano

Wydaje mi się, że wykorzystane porównanie "upycham niczym głodne dziecko" jest tak pojemne, że "byle więcej" i "na później" - są już zbędne. Podobnie jak lekkomyślność jest synonimem przepuszczania przez palce, więc bez niej treści w wierszu nie ubywa. Dalej też puściłabym w ruch nożyczki, bo słowo "tulę" ma w sobie poklady treści. W efekcie zostałaby wersja minimalistyczna:

Letnie zachwyty upycham w sobie niczym głodne dziecko.
Chłodne dni przepuszczam przez palce.
Tulę poduszki.
Zimy zapomina się sprawniej.

- którą można pewnie jakoś ciekawiej zapisać, ale ja nie potrafię. Tyle mojego patrzenia :) Pozdrawiam

Opublikowano

@Krzysztof_Kurc
dziękuję. ten tekst ma dwie wersje - z interpunkcją i bez
mi się bardziej widział w tej formie, ale nie upierałabym się przy interpunkcji
pzdr

Opublikowano

@Ania_Ostrowska

Dziękuję za czytanie i głębszy wgląd
Przemyślałam proponowane cięcia, oczywiście - myślę, że można na własny użytek pociąć. Jednak oryginał zostawię w obecnej formie. Głównie dlatego, że zbyt 'obfita' forma ma tu pewną funkcję, nie tyle treścionośną, co wrażeniopotęgującą - skoro ma być zachłannie niechże jest 'byle więcej'. Przepuszczam przez palce - czy aby zawsze lekkomyślnie? Nigdy się nie puszcza przez palce niczego celowo, premedytacją?

Pozdrawiam

Opublikowano

@LadyC
racja, zasugerowałam się, że zwrot "coś przepuszczać przez palce" jest bliskoznaczny z "coś komuś przecieka przez palce" a za słownikiem frazeologicznym znaczy to ni mniej ni więcej tylko "ktoś coś marnuje, traci, trwoni, nie umie gospodarować czymś". Stąd do "lekkomyślności" już tylko mały kroczek. Zatem masz rację, że określenie "synonim" w moim komentarzu było nadużyciem. Dzięki, że zareagowałaś w ten sposób, bo żyłabym w błędzie :)
Pytasz: "Przepuszczam przez palce - czy aby zawsze lekkomyślnie? Nigdy się nie puszcza przez palce niczego celowo, premedytacją" Nie wiem, wydaje mi się, że rozmyślnie, celowo można "patrzeć przez palce", ale to nie to samo, co "przepuszczać", Pozdrawiam

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

czytam zupełnie odmiennie - peel ma uprzedzenie do pewnej pory roku, do zimy...poduszka symbolizuje nie tylko spokój i ciepło domowe - także schronienie przed chłodem;
"letnie zachwyty" a więc pamięć i świadomość powrotu lata pozwala przetrwać okres hibernacji na poduszce...taka subiektywna reakcja na porę roku zwaną Zimą...

to jest i przekonujące i wiarygodne;
Jacek Sojan

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...