Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Szanowny Panie Dyrektorze
proszę o przyjęcie mnie
do pracy
na stanowisku skurwysyna
wiem że jestem jednym z wielu
ale zaręczam
że swoim zaangażowaniem
odwdzięczę się
dla dobra korporacji
i Pana Dyrektora

wykształcenie posiadam
jak wszyscy
podobnie jak
proporcjonalną głowę
uporządkowaną fryzurę
i uśmiech
adekwatny do sytuacji

gwarantuję więc
efektywną pracę
i nadmieniam
że nie jestem
w żadnym stopniu nie jestem
nieudanym socjopatą
którego wprawi w zakłopotanie
łza petenta
czy niepewność na twarzy kolegi

jestem jednak człowiekiem wrażliwym
za tą kartką papieru
naprawdę
kryję swój strach
bo czy wyczuje Pan
prawidłowo
moje intencje
sługi wiernego
który kiedyś wbije nóż w plecy
ale dziś jeszcze
pozostaje pod kontrolą

z wyrazami szacunku









Opublikowano

Treść zawiera elementy, które powinny znaleźć się w podaniu o pracę, poza ironią, która tutaj, spodobała mi się.
Na pewno zmieniłabym wersyfikację, czytając poprzycinałam trochę, ale w ostatniej.. nie "czuję" potrzeby zapisu,
że szukający pracy kryje strach, skoro bierze pod uwagę ewentualne wbicie noża w plecy.. a może coś mi umyka...
W każdym razie podkusiło mnie, jak bym to rozpisała... tylko mi tu nie zemdlej. Sorry za "grzebanie".
Pozdrawiam.

Szanowny Panie Dyrektorze
proszę o przyjęcie mnie do pracy
na stanowisko skurwysyna
wiem że jestem jednym z wielu
ale zaręczam
swoim zaangażowaniem odwdzięczę się
dla dobra korporacji
i Pana Dyrektora

wykształcenie posiadam
jak wszyscy
proporcjonalną głowę uporządkowaną
fryzurę i uśmiech
adekwatny do sytuacji

gwarantuję efektywną pracę
i nadmieniam
że nie jestem w żadnym stopniu
nieudanym socjopatą
którego wprawi w zakłopotanie łza
petenta czy niepewność na twarzy kolegi

jednak za tą kartką papieru kryje się
człowiek wrażliwy
wyczuje Pan intencje
wiernego sługi który kiedyś

wbije nóż w plecy
ale dziś
póki co

z wyrazami szacunku

Opublikowano

Minusem tego utworu jest taki, że nie wierzę w takie podejście. Dlaczego? Już tłumaczę - otóż typ ludzi przedstawiony w tym wierszu (ludzie nastawieni na sukces) nie myślą o czymś takim jak sumienie, etyka, pomoc ludziom. Znałem kilka takich szczurków i przyznam, że los ich smutny.
Powód drugi - jeżeli już ktoś podda się systemowi (a nasz kapitalizm takim systemem jest, u nas nie ma produkcji, ostała nam się ino sprzedaż dla wielkich koncernów i żebranie w unii), to też niewart wiersza.
Powód trzeci - założyć własną firmę i się tym nie przejmować.

Plusem zaś jest to, że zachęca w jakiś sposób do dyskusji. W końcu poezja to nie tylko rzęsy i wiatry opasujące opuszczone powieki (co czyni ją metafizycznie piękną z ogromem symboli, filozofii i takich tam), a to, co koło nas.

Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Dzięki za uwagi. Są wiersze, które piszą się bardzo szybko i człowiek chce się nimi podzielić od razu. I Ty i wcześniej Sylwester trochę go doszlifowaliście. Uwagi uznaję ale na razie zostawiam jak było. Co do tej końcówki. Widzisz piszący podanie jest z pewnością człowiekiem inteligentnym podobnie jak doświadczony dyrektor (takie założenie). Nawiązuje się tu pewna nić niewypowiedzianego porozumienia, gra; dyrektor może zatrudnić uczciwego, wrażliwego,ale nie posłusznego bezwzględnie z którym będą problemy i który nie odwali za niego czarnej roboty albo "sługę wiernego"-specjalnie użyty wyświechtany fałszywy zwrot, kutego cwaniaka i sk... ,króry teraz zrobi co się od niego oczekuje ale kiedyś zaatakuje go od tyłu i zdradzi. Dyrektor jako osoba doświadczona zdaje sobie już teraz z tego sprawę, a piszący podanie odczuwa strach bo nie wie czy ten pierwszy pójdzie na taki układ. Wbrew pozorom to nie jest wydumany i rzadki dylemat.
Pozdrawiam MM
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zgadzam się z jednym. Poezja to nie same: jamtwa i tyśma. Zawsze staram się napisać o czymś. Co do reszty - fakt podyskutujmy:
Mówisz, że nie wierzysz w takie podejście. Ależ ja podejście, o którym mówisz ( u składającego podanie) przekreśliłem już na samym początku. I to dobitnie. Nikt nie pisze o pracę na stanowisku sk.... To czytanie zbyt dosłowne. Podanie o pracę to może być też rozmowa, casting, zabieganie i przekonywanie itp. Ten wiersz to przedstawiona gra inelektualna pomiędzy osobą piszącego, a osobą dyrektora. Takie zarzucanie przynęty, łowienie, gdzie stawka jest wysoka, propozycja składana "Panu Dyrektorowi" czy ma wybrać uczciwego, i wrażliwego ale takiego za którego trzeba będzie gryźć samemu, czy sk...na, który jest w stanie dla P. Dyra zrobić wszystko - co jest wynikiem braku zasad ( prawda, że wygodne) ale nie ma co liczyć na szacunek i wierność (zwrot: "sługi wiernego" jest specjalnie fałszywy aż do bólu). Dopóki dyr. będzie silniejszy będzie go kontrolował ; kiedyś pewnie polegnie. I kogo wybierze dyrektor?? Problem nie jest wydumany ani sztuczny. A firm jest tysiące. Częściowo jest to problem czasów, częściowo charakterów. Ale na pewno aktualny Jako autor chciałem w trochę "surrealistyczny" (może to za duże słowo) wydobyć go ze zwykłego zdarzenia. Założenie firmy nic nie da. Możesz wtedy być dyrektorem. Pozdrawiam MM
Opublikowano

Satyryczne podejście do sprawy. Są tacy osobnicy jak ten podmiot, który podanie pisze ( nieco staroświecka forma pisania podania o pracę) że tylko poczeka na potknięcie dyrektora żeby mu wbić nóż.
W tekście zmieniłbym człowieka na osobę a na końcu napisał z wyrazami szacunku człowiek.
Czytając przypomniałem sobie parę wydarzeń pasujących do tego podania.
Pozdr.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



tak naprawdę nikt nikogo nie zmusza. wolność to sztuka zostania sobą nawet w podłych czasach Pozdrawiam MM


tak naprawdę, ktoś kogoś zmusza, a formy tego przymusu mają przeróżne oblicza - od najsubtelniejszych po najbardziej agresywne.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zgadzam się z jednym. Poezja to nie same: jamtwa i tyśma. Zawsze staram się napisać o czymś. Co do reszty - fakt podyskutujmy:
Mówisz, że nie wierzysz w takie podejście. Ależ ja podejście, o którym mówisz ( u składającego podanie) przekreśliłem już na samym początku. I to dobitnie. Nikt nie pisze o pracę na stanowisku sk.... To czytanie zbyt dosłowne. Podanie o pracę to może być też rozmowa, casting, zabieganie i przekonywanie itp. Ten wiersz to przedstawiona gra inelektualna pomiędzy osobą piszącego, a osobą dyrektora. Takie zarzucanie przynęty, łowienie, gdzie stawka jest wysoka, propozycja składana "Panu Dyrektorowi" czy ma wybrać uczciwego, i wrażliwego ale takiego za którego trzeba będzie gryźć samemu, czy sk...na, który jest w stanie dla P. Dyra zrobić wszystko - co jest wynikiem braku zasad ( prawda, że wygodne) ale nie ma co liczyć na szacunek i wierność (zwrot: "sługi wiernego" jest specjalnie fałszywy aż do bólu). Dopóki dyr. będzie silniejszy będzie go kontrolował ; kiedyś pewnie polegnie. I kogo wybierze dyrektor?? Problem nie jest wydumany ani sztuczny. A firm jest tysiące. Częściowo jest to problem czasów, częściowo charakterów. Ale na pewno aktualny Jako autor chciałem w trochę "surrealistyczny" (może to za duże słowo) wydobyć go ze zwykłego zdarzenia. Założenie firmy nic nie da. Możesz wtedy być dyrektorem. Pozdrawiam MM

Napiszę tak, problem nie jest wydumamy, bo mam świadomość, że współczesność stawia pracę na piedestale kosztem rodziny, zdrowia, czasu wolnego, i tak dalej i tak dalej. Zresztą po to obniżono wiek szkolny i zawyżono lata emerytalne, żeby tyrać, tyrać, tyrać i tyrać... Za 5 pln brutto.
I teraz zbliżę się do wiersza. Perspektyw podmiotu lirycznego nie musi mi pan tłumaczyć, wiem jak to działa i wiem, co też w wierszu miało być przedstawione. Tylko teraz proszę zwrócić uwagę na to, co wcześniej napisałem: w tym wypadku pierwsza osoba brzmi jakoś tak odlegle, bo wątpię, (raz jeszcze), żeby ktoś ośmielił się tak wypowiedzieć do kogokolwiek. Oprócz świadomego Autora, który te słowa wkłada w "usta tuby".
Ale pal to licho, może rzeczywiście się czepiam.
A na koniec, też korespondując z tekstem - nigdy w życiu nie będę pracował już u kogoś (no, chyba że okazjonalnie). Pracowałem i wiem, że ten wiersz prawdę głosi.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zgadzam się z jednym. Poezja to nie same: jamtwa i tyśma. Zawsze staram się napisać o czymś. Co do reszty - fakt podyskutujmy:
Mówisz, że nie wierzysz w takie podejście. Ależ ja podejście, o którym mówisz ( u składającego podanie) przekreśliłem już na samym początku. I to dobitnie. Nikt nie pisze o pracę na stanowisku sk.... To czytanie zbyt dosłowne. Podanie o pracę to może być też rozmowa, casting, zabieganie i przekonywanie itp. Ten wiersz to przedstawiona gra inelektualna pomiędzy osobą piszącego, a osobą dyrektora. Takie zarzucanie przynęty, łowienie, gdzie stawka jest wysoka, propozycja składana "Panu Dyrektorowi" czy ma wybrać uczciwego, i wrażliwego ale takiego za którego trzeba będzie gryźć samemu, czy sk...na, który jest w stanie dla P. Dyra zrobić wszystko - co jest wynikiem braku zasad ( prawda, że wygodne) ale nie ma co liczyć na szacunek i wierność (zwrot: "sługi wiernego" jest specjalnie fałszywy aż do bólu). Dopóki dyr. będzie silniejszy będzie go kontrolował ; kiedyś pewnie polegnie. I kogo wybierze dyrektor?? Problem nie jest wydumany ani sztuczny. A firm jest tysiące. Częściowo jest to problem czasów, częściowo charakterów. Ale na pewno aktualny Jako autor chciałem w trochę "surrealistyczny" (może to za duże słowo) wydobyć go ze zwykłego zdarzenia. Założenie firmy nic nie da. Możesz wtedy być dyrektorem. Pozdrawiam MM

Napiszę tak, problem nie jest wydumamy, bo mam świadomość, że współczesność stawia pracę na piedestale kosztem rodziny, zdrowia, czasu wolnego, i tak dalej i tak dalej. Zresztą po to obniżono wiek szkolny i zawyżono lata emerytalne, żeby tyrać, tyrać, tyrać i tyrać... Za 5 pln brutto.
I teraz zbliżę się do wiersza. Perspektyw podmiotu lirycznego nie musi mi pan tłumaczyć, wiem jak to działa i wiem, co też w wierszu miało być przedstawione. Tylko teraz proszę zwrócić uwagę na to, co wcześniej napisałem: w tym wypadku pierwsza osoba brzmi jakoś tak odlegle, bo wątpię, (raz jeszcze), żeby ktoś ośmielił się tak wypowiedzieć do kogokolwiek. Oprócz świadomego Autora, który te słowa wkłada w "usta tuby".
Ale pal to licho, może rzeczywiście się czepiam.
A na koniec, też korespondując z tekstem - nigdy w życiu nie będę pracował już u kogoś (no, chyba że okazjonalnie). Pracowałem i wiem, że ten wiersz prawdę głosi.

Pozdrawiam.

Ależ proszę się "czepiać" O to tu w końcu chodzi. Najgorszą rzeczą dla tego typu wiersza jest jak przejdzie obojętnie. Za wszystkie uwagi serdecznie dziękuję. Przyjmuję jako regułę, że każda zawiera jakąś prawdę bo stanowi czyjś odbiór wiersza, a poezja nie istnieje bez odbiorcy. Pozdrawiam MM

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • BITWA MRÓWEK część druga - ostatnia.

       

      Pierwsze rzędy zatrzymały się w bezpiecznej odległości. Nastała grobowa cisza. Słychać tylko było szelest liści na pobliskich drzewach poruszanych powiewem. Nawet wiatr nie chciał przeszkadzać.
      Po prostu zdębiałem, coś takiego zdarza się tylko w opowieściach fantastycznych. 
      Zdumienie moje było nie do opisania, a moje oczy z niedowierzaniem analizowały ten widok, bo kogo by nie zaskoczyło takie zachowanie małych istot.
      Dwie duże armie mrówek stają na przeciwko sobie gotowe do okrutnej walki, a polana z zielonego koloru zamieniała się w czerwono czarny dywan. 
      Przelotna myśl otarła się o mój umysł: Co było powodem tej konfrontacji?! Z ludzkiego punktu widzenia będą toczyć bój o cały pobliski teren, czyli taki mrówkowy terytorialny spór. 
      Coś zaczęło się dziać i musiałem zaprzestać swoich domysłów o co w tym wszystkim chodzi koncentrując się na działania dwóch armii.
      Pierwsze szeregi ruszyły na siebie i rozpoczęły się bezlitosne i okrutne działania obu stron. Wszystkie mrówcze żeby, a raczej żuwaczki nie pozostawały bierne. Trupy i ranne mrówki gęsto pokrywały drogę swoimi małymi ciałkami.
      Musiałem pozostać cichym świadkiem tej masakry, nie w mojej mocy było zakończenie tego konfliktu. Żałowałem tylko, że nie mam ze sobą aparatu fotograficznego, a jeszcze lepiej kamery do filmowania.
      Mrówki bezlitośnie kontynuowały swoje dzieło zniszczenia i trudno było określić na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa.
      Słońce już zaszło, gdy losy bitwy rozstrzygnęły się na korzyść czarnych mrówek. Niedobitki i resztki czerwonych mrówek uciekały w głąb lasu, lecz nie dane im było przeżyć, czarne mrówki zniszczyły wroga doszczętnie. Polanka należała do niech.
      Pamięć o tym wydarzeniu pozostała mi głowie na zawsze. Zmęczony, wróciłem późnym wieczorem do domu. Nie mogłem zasnąć, a mój umysł wciąż analizował to coś co było na pograniczu fantastyki naukowej i rzeczywistości.
      Na drugi dzień poszedłem zobaczyć pobojowisko, a moje zdziwienie znów ogarnęło umysł. Na polance nie było żadnego dowodu stoczonej bitwy. Zauważyłem jednak, że czarne mrówki budują duże mrowisko i zagospodarowują się na zdobytym terenie.
      Pomyślałem wówczas, że ta bitwa tylko mi się przyśniła, lecz ku mojemu zaskoczeniu odkryłem dowód na potwierdzenie całego wczorajszego zajścia, czyli stos zwłok czerwonych mrówek przygotowanych do konsumpcji i ułożonych w grupie małych kopców.
      Zawsze podziwiałem pracowitość i mądrość mrówek, ale po tamtym zdarzeniu pozostał mi niesmak ponieważ mrówki jak ludzie są w stanie eksterminować swój własny gatunek.

       

      Styczeń 1977 roku.

       

      KONIEC

       

       

       

       

      ******************************************************

      Edytowane przez Wiechu J. K. (wyświetl historię edycji)
  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK część druga - ostatnia.   Pierwsze rzędy zatrzymały się w bezpiecznej odległości. Nastała grobowa cisza. Słychać tylko było szelest liści na pobliskich drzewach poruszanych powiewem. Nawet wiatr nie chciał przeszkadzać. Po prostu zdębiałem, coś takiego zdarza się tylko w opowieściach fantastycznych.  Zdumienie moje było nie do opisania, a moje oczy z niedowierzaniem analizowały ten widok, bo kogo by nie zaskoczyło takie zachowanie małych istot. Dwie duże armie mrówek stają na przeciwko sobie gotowe do okrutnej walki, a polana z zielonego koloru zamieniała się w czerwono czarny dywan.  Przelotna myśl otarła się o mój umysł: Co było powodem tej konfrontacji?! Z ludzkiego punktu widzenia będą toczyć bój o cały pobliski teren, czyli taki mrówkowy terytorialny spór.  Coś zaczęło się dziać i musiałem zaprzestać swoich domysłów o co w tym wszystkim chodzi koncentrując się na działania dwóch armii. Pierwsze szeregi ruszyły na siebie i rozpoczęły się bezlitosne i okrutne działania obu stron. Wszystkie mrówcze żeby, a raczej żuwaczki nie pozostawały bierne. Trupy i ranne mrówki gęsto pokrywały drogę swoimi małymi ciałkami. Musiałem pozostać cichym świadkiem tej masakry, nie w mojej mocy było zakończenie tego konfliktu. Żałowałem tylko, że nie mam ze sobą aparatu fotograficznego, a jeszcze lepiej kamery do filmowania. Mrówki bezlitośnie kontynuowały swoje dzieło zniszczenia i trudno było określić na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa. Słońce już zaszło, gdy losy bitwy rozstrzygnęły się na korzyść czarnych mrówek. Niedobitki i resztki czerwonych mrówek uciekały w głąb lasu, lecz nie dane im było przeżyć, czarne mrówki zniszczyły wroga doszczętnie. Polanka należała do niech. Pamięć o tym wydarzeniu pozostała mi głowie na zawsze. Zmęczony, wróciłem późnym wieczorem do domu. Nie mogłem zasnąć, a mój umysł wciąż analizował to coś co było na pograniczu fantastyki naukowej i rzeczywistości. Na drugi dzień poszedłem zobaczyć pobojowisko, a moje zdziwienie znów ogarnęło umysł. Na polance nie było żadnego dowodu stoczonej bitwy. Zauważyłem jednak, że czarne mrówki budują duże mrowisko i zagospodarowują się na zdobytym terenie. Pomyślałem wówczas, że ta bitwa tylko mi się przyśniła, lecz ku mojemu zaskoczeniu odkryłem dowód na potwierdzenie całego wczorajszego zajścia, czyli stos zwłok czerwonych mrówek przygotowanych do konsumpcji i ułożonych w grupie małych kopców. Zawsze podziwiałem pracowitość i mądrość mrówek, ale po tamtym zdarzeniu pozostał mi niesmak ponieważ mrówki jak ludzie są w stanie eksterminować swój własny gatunek.   Styczeń 1977 roku.   KONIEC         ******************************************************
    • @infelia Coś trzeba liniom pokazać, skoro tęsknią za sprawiedliwością.
    • @truesirex   dziękuję truesirex :) a Perfect Blue …uwielbiam :) 
    • @huzarc Zapachniało Norymbergą.
    • @Radosław Krótka forma, ogrom treści.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...