Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zimne podmuchy wiatru raz po raz uderzały w niego z całą siłą. Cienka kurtka nie chroniła przed chłodem. Przed nim przeleciała żółta jednorazówka z „Biedronki”. Na nos spadła pierwsza kropla deszczu. Szczelniej owinął szalik i przyspieszył kroku. Do mieszkania było już niedaleko.
Winda była nieczynna, poszedł więc schodami. Ktoś zostawił na półpiętrze worek ze śmieciami. Doszedł do drzwi z numerem 39, przekręcił klucz w zamku i wszedł. Ściągnął przemoczone ubranie i postawił wodę na herbatę.
- Witaj, Bursztyn – pogłaskał rudego kocura. - Mam coś dla ciebie. Tuńczyk w sosie własnym. Jedz, bo niewadomo czy za niedługo nie będziemy głodować.
Jak codzień czytanie prasy zaczął od rubryki „praca”. Nie znalazł nic godnego uwagi. Westchnął, odłożył gazetę i włączył telewizor. Kilka razy bezmyślnie przerzucał kanały od pierwszego do piatego i spowrotem. Jakieś wenezuelskie tasiemce, teleturniej i transmisja z obrad sejmu. Obrócił się na bok i wpatrywał się w brązowy wzorek na narzucie z kanapy. Zanim usnął poczuł jak Bursztyn szuka miejsca do spania przy jego nogach. Podreptał trochę, wreszcie skulił się w kłębek, mrucząc przy tym głośno.
Kiedy się obudził było już ciemno. Wyjrzał przez okno. Padało. Światła samochodów odbijały się na mokrym asfalcie. Ktoś skryty pod parasolem czekał na przystanku na ostatni autobus. W oddali mrugał neon nocnego klubu.
Zadzwonił telefon. Poczekał chwilę, pewien, że to pomyłka, od dawna nikt do niego nie dzwonił. Jednak dzwonek powtórzył się jeszcze dwa razy.
- Słucham.
- Czy rozmawiam z panem Smolarskim? - usłyszał kobiecy głos.
- Tak, to ja – odpowiedział zdziwiony.
- Barbara Kilińska z tej strony, kiedyś pomógł pan mojemu mężowi. Teraz ja potrzebuje pomocy. To bardzo delikatna sprawa, chciałabym się z panem spotkać i omówić wszystko szczegółowo.
- Niestety pani Barbaro, nie prowadzę już kancelarii. Nie mogę więc pomóc.
Głos w słuchawce na chwilę ucichł, zaraz jednak kobieta znowu się odezwała.
- A więc chciałabym prosić tylko o przyjacielską poradę. Chcę, żeby pan coś przejrzał i powiedział co powinnam w tej sprawie zrobić.
- Jeśli tylko o to chodzi, to oczywiście postaram się pomóc.
- Jestem panu bardzo zobowiązana. Spotkajmy się jutro w dogodnym dla pana miejscu i czasie.
- Może w „Teatralnej”, powiedzmy o szesnastej...
- Oczwiście – Kilińska nie dała mu dokończyć. - A więc jesteśmy umówieni. Do zobaczenia – rozłączyła się.
Z szafy wyjął kopertę z pieniędzmi. Z dwudziestu pięciu tysięcy złotych, które dostał za samochód zostały lediwie trzy. Obrócił w palcach banknot dwustuzłotowy.
Zaprosił Kilińską do jednej z najdroższych restauracji w mieście. Nie znał innych, dobrych lokali, a wstydził się zaproponować spotkanie w podrzędnej spelunie.
- Mam nadzieję, że to mi się wróci z nawiązką – powiedział wkładając pieniądze do portfela.
Kilińska była bardzo zamożna, więc z pewnością dobrze zapłaci za poradę prawną.
Wyprasował spodnie i koszulę, wyczyścił i wypastował buty. Potem poszedł do kuchni, zrobił sobie kanapki z pasztetem i wyłożył kotu na miskę resztę tuńczyka. Po skromnej kolacji otworzył książkę.
Deszcz padał całą noc. W kuchni mieszkania numer 39 światło świeciło się do rana.

Opublikowano

...i co dalej ?

Forma nawet przystępna, nie licząc kilku powtórzeń i zbyt częstego używania czasownika "być". Powiedziałabym, że niektóre zdania są niespójne. Niezbyt płynne. Ociosane.
Poza tym, brak większych błędów.

Torebka foliowa z "Biedronki" mnie powaliła - to taki miły czynnik urealniający powyższą treść.
Jakby nie było, opowiadanie niesie ze sobą jakąś nutkę nadziei a równocześnie grozy.

Pozdrawiam
Małgorzata

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @wierszyki Zgadzam się, jestem łasuchem dobrych snów, ale te świadomie skrócone są dobre, jak bywają szybkie i intensywne. :D
    • @Migrena Bardzo dużo wiersza w wierszu, osobiście ropuchowi takiemu jak ja za dużo jest tu wszystkiego. Mniejsza o inszość, że powtarzają się zapachy: pachną krwią, potem, kurzem i strachem, by później zapachu leków, krwi, metalicznej wody i betonu, tudzież bodźce: zimno metalu; chłodzi się jak stara stal oraz dwukrotnie pikujący monitor. O krwi już nawet nie będę wspominał – wszystko jest krwawe, zakrwawione. Nawet sala z tytułowej 117 zamienia się w 17, ale to już szczególik.   Sprobuj to napisac w tytulowych 117 slowach, mysle ze przekaz moze byc nawet duzo mocniejszy..    przykladowo:   Sala sto siedemnaście pachnie chemią i gnijącym życiem.   Twoje ciało jest jak spalony list, a kości skrzypią pod palcami.   Trzymam Twoją dłoń, która pachnie krwią i strachem, ale wiem, że to już tylko ciepło, które odpłynie.   Aparatura mruga, monitor pikając ogłasza koniec. Pielęgniarka nie patrzy, bo słowa już nie wystarczą.   Moje serce staje jak pies pod zamkniętymi drzwiami. Chciałbym Cię nakarmić dniami, których nie było, ale życie odchodzi cicho.   Kiedy aparatura milknie, gaśnie światło.   Zostaje cisza – ciężka, jak mokre poduszki. Ale ta cisza to Ty. Już nie w bólu. Oddychasz we mnie, twarda i brutalna, jak nieoswojone życie.    
    • @Waldemar_Talar_Talar ... nie zapomnij zabrać jej będzie udany dzień  ... Pozdrawiam serdecznie  Miłego wieczoru 
    • Łup, łup, łup, drap, drap, stuk, stuk. Co tam znowu za cholera się dobija? Licho w drzwiach staje ubłocone, Mizerota nosem pociąga, zasmarkaniec.   Prześcieradło dziurawe z siebie zrzuca. Uuuu... dobry człowieku, odzieniem ratuj, Bo na chleb nie zarobię z dziurami na tyłku. Oj, ty nieszczęśniku! w bajkach cię sponiewierali.   Jak ci na imię? „Beztwarz” za mną wołają. Kto ci taką krzywdę zrobił, dziecino? Wydziergam ci sweter ze słów aksamitnych, Portki uszyję z akcentów na twoją miarę.   Czapeczkę z rymów uplotę, wepnę orle pióro, Cekinami metafor przyozdobię cię całego. Co tam stoisz w mroku? oj, nieładnie! Manekina podszczypujesz, kawalerze?   Uchuchu, buahhaha, dzyń-dzyń tylko słychać. A puknij ty się w głowę, casanovo bez majtek. Miarę muszę zebrać, nie garb się, stój bez ruchu, Chuchro z ciebie, a nie duch, z metra cięty krasnal.   Uszy brudne, ośle, ty chcesz dzieci straszyć? Jak przywołam sobie pamięć z dawien dawna, To potwór kosmaty siadał mi na rogu łóżka, A ja nie miałam odwagi zerknąć spod kołdry   Kto mi tam zjada nogi; chrup, tylko słyszałam, Uszy zakrywałam przed wyciem ludożercy. Ciach za nos! boleśnie mnie chwytał, podlec, Wlókł z łóżka na pożarcie — takie były czasy.   Nóg nie umyłeś z lenistwa? dawaj, szybko. Tu — miednica, szare mydło, wodą się polewaj. W końcu idziesz między ludzi, ty flejtuchu. Ile klas skończyłeś w szkole duchów?   A ile korytarzy? buhuhu, co, pod górkę było? Dyplom masz z Collegium Duchum? Powodzenia, idź, ciamajdo, straszyć koty! Ubierz się choć, i na golasa narobisz popłochu...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...