Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kobieta jak rzeka
To mizdrzy się błyskotkami w blaskach słońca
To ciemnieje jak głąb studni
Marszczy się i nadyma za lada podmuchem
Choc największe wichrzyce nie wyrwą jej z dna

Groźna w czas powodzi
Gdy pomieścić nie może nadmiaru wód
I wypełniona po brzegi wychodzi z siebie
Skromna mizerna w czasie suszy
Opada z sił
Pokornie czepia się dna
Żebrząc o litość

Kobieta jak rzeka
Zmienna wartkością biegu za każdym zakrętem
Burzliwie kipiąca złością
Rozhukana jak potok górski
Pieszczotliwie szemrząca leciutkim strumyczkiem
Rozpędzona w oszalałym biegu
I spadająca z łoskotem wodospadu
Zdradliwą zaporą rzuconą pod jej nogi
Rozbita w pył
Białą pianą mydląca oczy
By nie pokazać swej klęski

Dostojniejąca w miarę lat
Cierliwie znosząca monotonny szum czasu
Macierzyńskim ramieniem przygarniająca dopływy
I ciężko wzdychająca pod ich brzemieniem
Mimo ubytku sił
Znojnie tocząca ciężar wód ku ich przeznaczeniu

Kobieta jak rzeka
Choć taka zmienna w swym nurcie
Przetacza się przez życie stałym torem
Jak czarna linia na mapie
Od wieków w jednym kierunku
Od gór aż do morza

Opublikowano

Zbyt wyegzaltowane, patetyczne i przegadane. Temat nie jest zły, ale można opowiedzieć o kobiecie więcej mnieszą ilością słów. O wielkich sprawach można pisać "małymi słowami", dać więcej do myślenia czytelnikowi nie robiąc wykładu, ale zasugerować konkretem, obrazem.
Warto wykreślać niż obudowywać temat, usunąć "watę słowną". To tylko moje zdanie, refleksja. Proszę wybaczyć dydaktyczną nachalność :)

Opublikowano

Od gór do morza - warto przejrzeć ten tekst, raz jeszcze przemyśleć, wyjąć z niego przefarbowaną gadaninę, a wtedy okaże się, co z tego zostanie.

Zwróciłabym uwagę głównie na nadmiar przymiotników i imiesłowów. Tego nie da się czytać z uwagą. Dopiero potem - czy to wszystko to sensowna diagnoza.
Niby jestem kobita, ale jakoś się nie znajduję w tym obrazku...;-(((((((((

Na przykład: "Macierzyńskim ramieniem przygarniająca dopływy
I ciężko wzdychająca pod ich brzemieniem" !!!!!!!!!!!!!!!!!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Niektórzy uważają, iż w tym jest clue poezji, ja się z tym nie zgadzam, ale życzę po prostu, by szukać w dobrym miejscu. Nie zamykać się. Pzdr.
    • Wygnanie z Raju. Albo Cztery wesela i pogrzeb. (szkocka orkiestra) Pzdr :-)  
    • Szedł z nisko pochyloną głową poboczem pola, piaszczystą drogą. Szedł. Idzie obok kartofliska, które okrywa potok wieczornego słońca. Cały w pomarańczowej zorzy. Chłopski malarz. Namalował świat: bydło na rżyskach i pajęczyny babiego lata. Drżące. Sperlone kroplami rosy.   Wiesz…   Jesteś tu jeszcze?   Idę i jestem tutaj. Idę tak, jak szedłem wtedy, pamiętasz? Niczego nie pamiętasz. Już nic nie pamiętasz i nie widzisz, gdyż twoje oczy.   Martwe. I takie zimne zimnem kamienia. Bladego marmuru wyciosanego wieki temu dłutem nieznanego rzeźbiarza…   Ale znowu idziemy razem. Idziemy tak, jak moglibyśmy iść we dwoje. Tak jak moglibyśmy…   Idziemy. Idziemy. I idziemy raz jeszcze…   Stawiamy kroki powolne, jakby w zadumie. Idziemy jak ten sen śniony nagle nad ranem. Jak ta widziadlana korektora zdarzeń, co chwyta za gardło jakimś ciężkim westchnieniem.   Wypiłem trochę, to prawda. I wypiłem raz jeszcze, wznosząc toast za ciebie. Za nas…   Dlaczego milczysz? Spójrz, wznoszę kielich… E, tam, kielich, butelkę całą. Wznoszę ją pod światło wieczornego słońca.   I przez szkło przesącza się światłość pomarańczowa. Nadciągający wieczór. I przez szkło, przez płyn przejrzysty, przez te szkliste turbulencje spienionych majaków…   Napijesz się ze mną? Patrz, jest jeszcze trochę. Widzisz. Nie widzisz. Ale ja, widzę za ciebie.   Nie wypiłem do końca, albowiem chciałem… chcę zostawić tobie.   Stoję w otwartym oknie i patrzę. Wiatr szarpie gałęziami kasztanów. Szeleści liśćmi.   I szepcze. Szepcze. O, mój Boże, jak szepcze…   Na stole leży talerz. Mży cały w pozłocie kryształowy wazon z wetkniętym bukietem czerwonych róż. I te róże. Te róże czerwone…   Choć, napij się ze mną. Na stole lśni butelka. Podnoszę ją, aby wznieść…   Wiesz, był tu przed chwilą mój ojciec. Przyszedł zza grobu, aby się ze mną napić. Nie mówił nic, tylko patrzył. I patrzył tryni swoimi oczami.   Takimi oczami zasklepionymi czarną ziemią jak u trupa. Był i znikł. Nie powiedział ani słowa…   Kielich stoi nadal. Mój i jego. Jego i mój… Był i nie ma, choć przed chwilą jeszcze…   Wiesz, ćwiczę wirtuozerskie szlify chorobliwej fantasmagorii. I próbuję przecisnąć się przez ścianę. Atomy mojego ciała łączą się z atomami tynku, zaprawy murarskiej i cegieł.   Lecz nie mogę. Utykam, gdzieś pomiędzy. Nie potrafię przebrnąć jeszcze tej otchłani czasu. Choć jestem już bliski poznania tajemnicy przemieszania się w czasie.   Wiesz, to jest w zasadzie proste. Bardzo proste… Wystarczy tylko…   Zamykam oczy. Zaciskam szczelnie powieki. I widzę jak idzie ten malarz chłopski i maluje odręcznie dym płynący z łęciny, nad lasem idący...   Mimo że cierpi na bóle głowy i zaniki pamięci.   Ogląda swoje dłonie, palce. Licząc odciski, rdzę z lemieszy zdziera.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-08-10)    
    • Oryginalne, wakacyjne porównanie podróżnicze :-) Głębokich rozmów ze swoim wnętrzem ciąg dalszy :-) Pzdr.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Piękny komentarz, jest w nich wiele Twojej wrażliwości - co ten pierwszy list, o którym pisałaś, zdziałał, co poruszył ! Dziękuję :-)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...