Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

zimna mgła
rozmazała nieudolne rysunki dziecka
biało-czarną kredką

nie pamiętam nic
oprócz zamarzniętego parapetu pod oknem
z widokiem na szambo i trzepak
drwa ściągnięte półlegalnie przez wozaka
grzały byle jak w rozpalonym piecu

teraz kiedy ciepło
reszta dawnych kropli skapuje bez refleksji
przygasłemu niebu brak promienia

Opublikowano

wybrzmiało jakby wspomnieniówka peela który doświadczył ,,zimnego chowu,,

szczególnie zagadał fragment:
,,drwa ściągnięte półlegalnie przez wozaka
grzały byle jak,,

wiersz czytam bez przedostatniego wersu (oczywiście na własny użytek)

wiersz zatrzymał klimatem
Pozdrawiam

Opublikowano

witam,

przejmujący obraz oddziaływujący na wyobrażnię, nawet aż nadto

pytanie dotyczące pierwszej strofy
mgła rozmazała... rysunki ... kredką ?
czy chodziło autorce raczej, że
mgła rozmazała... rysunki wykonane biało-czarną kredką ?

na pewno będę do niego wracać

dziękuję i pozdrawiam

Opublikowano

To co dobre w epoce lodowcowej ,to jej koniec.Tylko ,że "efekt cieplarniany" wszystkiego nie roztopi.
"reszta dawnych kropli ( u mnie sopli) skapuje bez refleksji" - w to wierzę w jakimś tam stosunku procentowym;
To "kiedy" bym sobie darował ,ale kto mi podaruje:)
Taki ten wiersz radosny ,że zrobię sobie ciepłego naparu.Trzeba jakoś wspomóc "efekt".
pozdr

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Ten wers był mi potrzebny:-). Istota rzeczy, kiedyś ważna, teraz zdaje się być nieistotna, bo są "smaczniejsze kąski". Wtedy - chleb i ciepło, teraz - big mac i fajerwerki;-)

Pozdrawiam i ja:-). E.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Niekoniecznie "epoki lodowcowe" oznaczają samo zło. Każdy czas ma swoje jąderko przynajmniej. Cieplejsze o parę stopni -ogrzewcze.

Tłumaczę (wyjątkowo): teraz, kiedy jest ciepło, czyli ludziom lepiej się dzieje, zanikają chwile czy też krople namysłu. Pasibrzuchy leżą na szezlongach i się pasą papą. O nich ten kawałek.

Czy "kiedy" jest potrzebne? Jest. I żadne sople! Sople to na mrozie wiszą pod...no:-).

Nie zamawiałeś radosnego wiersza! Nie obiecywałam. Pij, co jest;-)))
pozdr.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Czy on śliczny - nie wiem;-) Ale słowa miłe.

Zakończenie wcale nie jest przygnębiające! W życiu;-)
Ono tylko mówi prostą prawdę:
kiedy mamy w dłoni niejedzony nigdy owoc o najlepszym smaku, wtedy zapominamy, że gdzieś tam jest też coś spoza materii. Takie okno z parapetem...

Pozdrawiam. E.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Niekoniecznie "epoki lodowcowe" oznaczają samo zło. Każdy czas ma swoje jąderko przynajmniej. Cieplejsze o parę stopni -ogrzewcze.

Tłumaczę (wyjątkowo): teraz, kiedy jest ciepło, czyli ludziom lepiej się dzieje, zanikają chwile czy też krople namysłu. Pasibrzuchy leżą na szezlongach i się pasą papą. O nich ten kawałek.

Czy "kiedy" jest potrzebne? Jest. I żadne sople! Sople to na mrozie wiszą pod...no:-).

Nie zamawiałeś radosnego wiersza! Nie obiecywałam. Pij, co jest;-)))
pozdr.
Ładnie mi to wytłumaczyłaś i jestem kontent ,tylko po co to "kiedy"?:)
Zawsze zamawiam wiersze bardziej pogodne niż moje! ( Nie wiem czy to możliwe (?) )
Pije:) Nie krzycz.
pozdr
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Niekoniecznie "epoki lodowcowe" oznaczają samo zło. Każdy czas ma swoje jąderko przynajmniej. Cieplejsze o parę stopni -ogrzewcze.

Tłumaczę (wyjątkowo): teraz, kiedy jest ciepło, czyli ludziom lepiej się dzieje, zanikają chwile czy też krople namysłu. Pasibrzuchy leżą na szezlongach i się pasą papą. O nich ten kawałek.

Czy "kiedy" jest potrzebne? Jest. I żadne sople! Sople to na mrozie wiszą pod...no:-).

Nie zamawiałeś radosnego wiersza! Nie obiecywałam. Pij, co jest;-)))
pozdr.
Ładnie mi to wytłumaczyłaś i jestem kontent ,tylko po co to "kiedy"?:)
Zawsze zamawiam wiersze bardziej pogodne niż moje! ( Nie wiem czy to możliwe (?) )
Pije:) Nie krzycz.
pozdr


Pojechałam na spacer!:-) No co?;-)

"Kiedy" pozostaje w mocy i proszę, pijąc, się nie czepiać:-).
I - czy ja "kiedy" na kogo krzyczę? Ja????
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




W takiej wersji biorę i zapamiętuję. Jest bardzo dobrze,
klimatycznie, ale ostatnia strofa, moim zdaniem, jest
gorsza o kilka schodów. Dlatego proponuję amputować,
albo zmienić.

Pozdrawiam,
K.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




W takiej wersji biorę i zapamiętuję. Jest bardzo dobrze,
klimatycznie, ale ostatnia strofa, moim zdaniem, jest
gorsza o kilka schodów. Dlatego proponuję amputować,
albo zmienić.

Pozdrawiam,
K.


Te ostatnie schody to clou "programu":-) Nie o tym, że było źle, bo głodno i chłodno. O tym, że teraz, kiedy zbyt ciepło, coś się rozpuszcza i spływa ...nie wiem, nawet, dokąd.
Dziękuję. E.

E. to Elka. A co znaczy K.? :-)))))))))
Opublikowano

Podoba mi się Twój "efekt cieplarniany", ale miałabym uwagi.
Dziecko może mazać się, może "mazać" rysunek, mgła zamazuje/rozmywa obraz, a ponieważ są to cząsteczki wody, może lepiej,
żeby rozmyła nieudolne rysunki dziecka.. podsuwam to słowo, bo nIe rozumiem, jaki efekt miała dać ta.. biało-czarna kredka..
w dodatku wychodzi, że to mgła rozmazała tą kredką.
Największy "chochlik" widzę w wersach..

..."oprócz zamarzniętego parapetu pod oknem
z widokiem
na szambo i trzepak
"..

Parapety umieszcza się zawsze pod oknem, więc to taki niepotrzebny truizm, ale, jeśli przenieść to wers niżej, pomijając
"z widokiem na", ewentualnie zapisać, z okna widok na szambo i trzepak, byłoby lepiej, wg mnie.
... "grzały byle jak w rozpalonym piecu" - skoro "grzały", to raczej w piecu.
Ponadto, pomijam też przedostatni wers, ponieważ "mąci" dobre zakończenie.!
Dla własnej wygody tak czytam, za cięcia przepraszam i liczę na wyrozumiałość róznego odbioru.
Pozdrawiam noworocznie.

zimna mgła
rozmyła nieudolne rysunki dziecka

nie pamiętam nic
oprócz zamarzniętego parapetu
z okna widok na szambo i trzepak
drwa ściągnięte półlegalnie
przez wozaka grzały byle jak

teraz kiedy ciepło
przygasłemu niebu brak promienia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




cieplarniane kluchy nieudolnie rysowane czarną kredką....r a m o t a ! ! !


Odczekałam. Wszyscy przeczytali. Wiem ja i inni, że Julia Spiączyńska budzi się czasami, gdy trzeba wziąć w obronę swoją Księżniczkę i walczyć jak św. Jerzy ze smokiem.
Ale jest w tym smaczek.:-)))))))))))))

Pracowity rycerz tylko po to działa na orgu:-)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Starzec Wiesz, że Twój wiersz mnie zatrzymał? I teraz myślę sobie - kto tak naprawdę wie, kiedy jest za wcześnie, a kiedy za późno? Wystarczy, że jedno z Was tak pomyśli, a droga się rozminie.
    • Jego kraj może zerwać więzy uległości, Jego lud może znowu zaznać wolności, W ich sercach nadziei tysiąc zagości, Lecz jego nadzieja umarła. Promienie księżyca morze oświetlają, Swobodne fale dziko napierają, A wiatry Gondalu dostojnie grają Swój hymn o północy.   Grają na murach jego więzienia, Budząc w jego sercu wzruszenia, Bo ich dźwięk przyzywa wspomnienia Rzeczy, które się zdarzyły. Jego dusza z wichrem się złączyła I w królestwie śnieżnej ciemności kroczyła, Krainie, która wielką rozpacz kryła, A zwątpienie odebrało głos.   Ziemia Harolda zerwie więzy uległości, Jego lud może znowu zaznać wolności, W ich sercach nadziei tysiąc zagości, Lecz jego nadzieja umarła. Wolność została mu odebrana; Jego przyszłość na ziemi poznana; Jeszcze kilka lat w kajdanach, Potem więzienny grób.   O ile poprzedni wiersz Emily mógł być związany z Gondalem, tu nie ma wątpliwości. Nie jestem tylko pewien kim był ów Harold. Być może chodzi o Geralda z Exiny, uwięzionego i zamordowanego przez podstępnego rywala do tronu Juliusa Brenzaidę.      His land may burst the galling chain, His people may be free again, For them a thousand hopes remain, But hope is dead for him. Soft falls the moonlight on the sea Whose wild waves play at liberty, And Gondal's wind sings solemnly Its hollow midnight hymn.   Around his prison walls it sings, His heart is stirred through all its strings, Because that sound remembrance brings Of scenes that once have been. His soul has felt the storm below, And walked a realm of sunless snow, Dire region of most mighty woe, Made voiceless by despair.   And Harold's land may burst its chain, His subjects may be free again, For them a thousand hopes remain, But hope is dead for him. Set is his sun of liberty; Fixed is his earthly destiny; A few years of captivity, And then a captive's tomb.
    • @Roma Jakby balans między dzieciństwem a dorosłością. Pełen jest ulotnych obrazów  samolociki, taniec, tęsknota... To opowieść o potrzebie lekkości, wolności, i o pogodzeniu się z tym, że nie zawsze trzeba „latać”, by czuć sens.
    • poznaliśmy się  o dzień za późno spóźnieni łzą pod powieką wczesną wiosną bzem łaskoczącą spojrzeniami  utkani  na wieki   poznaliśmy się o noc za wcześnie zachłanni dnia rwącą rzeką późną zimą lodem płynącą uczuciami splątani na przekór   poznaliśmy się...
    • Potrafię istnieć jedynie  w lęku pierwotnym i chaosie marazmowych, zimowych wieczorów. Zatruty, niemożnością odmiany straconych lat. Ukryty przed światłem, które zamiast  ciepłym promieniem otoczyć duszę,  wypala ze mnie cząstki człowieczeństwa. Gdybym choć podejrzewał po co,  ciągle tańczą mi nad głową  tarcze słońca i księżyca. Migocą gwiazdy, przez pył początku czasu. Gdybym mógł to chciałbym wyjść  ze swego cielesnego więzienia.   Doczesność mnie goni. Tonę w stertach codziennych sprawunków. Lecz nie dla mnie ludzkie sprawy i dole. Ja potrzebuję swego boskiego wręcz zajęcia. Ucieczkę w świat ułudy i cudu istnień. I mogę tak trwać w transie aż do zaśnięcia. Dla Ciebie nic nie znaczą te karty zapisane. Te słowa otuchy i uczucia. Elegię i hymny do Twych oczu i węgielnych, turmalinowo błyszczących włosów. Ty chcesz rycerza a nie poetę. Piękno i kunszt atletycznych,  antycznych herosów. Piękno uśmiechu, twarzy bożka  o herubinowych, kręconych włosach a nie chichot szaleńczy bestii. Umorusanej w mogilnej ziemi,  złaknionej krwi swoich prześladowców. Przemierzającej bagna cuchnące siarką i lasy martwe ze ściółką wyściełaną kośćmi, zawleczonych tu z dawna  dziewic i strażniczek świątyń. Czy widziałaś kiedyś jak żeruję wilk? Jak wychyna się nagle z mroku,  pośród owocującej bogato czeremchy. Jak ślepia jego błyszczą,  niepohamowaną radością na widok,  bladego, stężałego ciała, żałobnie podświetlonego,  srebrzystym ogonem światła pełni. Nos jego najpierw przy ziemi,  sprawdza czy czuć już  niezachwiany wyrok litościwej śmierci Później węszy wokół ciała,  łaknąc wszystkimi zmysłami,  delikatnej, słodkiej zdobyczy. Przednimi łapami wskakuję  na nieruchomy żywot  i pysk wtula w gładką skórę szyi. Krew u ofiary zamarłą na wieki już taflą  nie burzy się w tętnicach. Szorstkim jęzorem zlizuję,  rześką i zimną rosę z napiętej skóry. Wreszcie siada ochoczo na ofierze  i wgryza się kłami  w narkotycznym wręcz uniesieniu. Ścięgna i żyły pękają bez trudu. Pazury rozorują młodość i sprężystość piersi. Tylne łapy posuwistymi szarpnięciami, tną jak nóż delikatne pasma podbrzusza. Po wszystkim bestia schodzi z ofiary, triumfując nad je   zbeszczeszczonym truchłem. Spełniona i radosna,  zadziera łeb umorusany w ciemnej posoce. Lodowy wicher, dmiący od bezkresu puszczy. Zastygły, mroźny księżyc, odbijający echo śmierci.     Wczesnym brzaskiem po miejskim bruku niesie się cichutkie stąpanie łap. Bezdomny kot, zbłąkany,  zerwany z łańcucha pies? Czy tylko cień,  cichcem odbijający się na  węgłach i witrynach. Zaciągnięty przez,  przeciąg kamienicznej bramy. Bezszelestnie mknący po spirali schodów pod znajomy adres. Legatus Mortis - u Twoich drzwi. Przy drzwiach Twej alkowy. Poblask, tchnących żądzą mordu oczu nad Twym pogrążonych we śnie ciele. Dotyk przeraźliwie lodowatych i mokrych,futrzanych łap na Twych krągłych biodrach. Charkot, zgniłego oddechu  nad rumianym policzkiem. Pierwszy promień słońca  przebił się przez, zakurzone, brudne szyby, grubych okiennic. Padł na Twoją anielsko wyrzeźbioną twarz, Twój luby chrząknął niezrozumiale przez sen  i cofnął gorącą, żylastą dłoń z Twoich ud, legnął wygodnie na wznak. Otworzyłaś szeroko oczy.  Odwróciłaś się i tuląc się jak kotka obdarowałaś go soczystym pocałunkiem, jedną ręką brodząc po jego wyrzeźbionym brzuchu a drugą zatapiając  w jego jasnych lokach. I on otworzył oczy oddając Ci  pieszczotę w całej pełni. Przez mgnienie wręcz, kształt jego żrenic zdawał Ci się dziwny i zwierzęco obcy, lecz po chwili i one zaznały  kojącego blasku poranka.   Wtedy to czar prysł. Nastał dzień.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...