Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

wszystko takie wielkie maleńka
wrzosy naśladują winogrona
ostatnie płatki herbacianych róż
ogromne jak aksamitna apaszka

patrz,dzieci jak zwykle biegają
ach pająk kochanie nie bój się wcale
zjadł właśnie drugie śniadanie
w utkane nici ogromne jak sznur
złapię ci słońce, zawiesimy je na jabłonce

w niepogodę będziemy się ogrzewać
żeby tylko soczewka nie przepaliła
naszych ciekawskich podglądań
złotoszarej powiększonej jesieni

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

:"...

Dziękuje szaraku za czytanie i komentarz !
Cieszy :..."Podoba mi się pomysł powiększenia jesieni...."!
Jak wklejałam wiersz zmieniłam co nieco , stąd te przecinki ,(nie ma ) dałam wolny wybór interpretacji czytelnikowi!
Serdecznie!
Ja
Opublikowano

Bardzo ładny obrazek: poszukiwanie jesieni w makrosferze, z lupą. Akle rzeczywiście trzeba uważać, bo soczewka może spowodować ożar.
Można ten wiersz zrozumieć też jako metaforę - wyolbrzymianie wszystkiego powoduje czasem zbytni zachwyt, ale czasem też pożar uczuć.

Opublikowano

Po dzisiejszym śniegu w górach w ostatnie dni lata, to dobry pomysł, żeby jesieni szukać z lupą i powiększać ostanie uroki lata i jesieni;)
W moim odczuciu środkowa strofa nie pasuje, jakby była z innego wiersza.
Ale ja się nie znam, to tylko takie moje odczucie.
Pozdrawiam:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dziękuje Oxyvio za pochylenie się nad moim pisaniem !
Ta makrosfera -jak ładnie okresliłaś ma na celu pokazać to co jesienią piękne ,ma wnosić radość , rozpędzić nostalgię.
I rzeczywiście trzeba uważać z soczewką , aby nie zabrała tego co kochamy!
Serdecznie!
Hania
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Oj Nowuś znasz się i to doskonale , ale tak mi się ułożyły srofy (bo to zaobseroweane po części), i autentyczne z tym pająkiem !
Serdecznie i ciepło!
Hania
Opublikowano

Haniu, piękny jesienny obraz spod tej lupy wydobyłaś! najbardziej ujęły mnie płatki róż porównane do aksamitnej apaszki.
zgadzam się z Innocentym - czarujesz słowem. widać umiłowanie aury złotej polskiej...
to, co przynosi radość i maluje uśmiech, może być czasem najmniejszą drobinką codzienności - warto "powiększyć", wydobyć na światło dnia każdy taki "listek", choćby nawet głęboko w "ściółce", plątaninie "ważnych" spraw, zagubiony...

serdecznie pozdrawiam, Haniu,
Kinga.

in-h.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dziękuje Kingo za czytanie i refleksję nad moim pisaniem ,miło mi poczytać o pięknym jesiennym obrazie.....!
Taki komentarz motywuje do pisania , tym bardziej ,że aura jesienna i dzień coraz krótszy !
Pozdrawiam serdecznie !
Hania
Opublikowano

Haniu, podoba mi się pomysł powiększenia jesieni pod lupą.
I- sza zw. jest najładniejsza, dla mnie.
W II- giej, niepotrzebnie się rymuje, przecież to wiersz nierymowany.
W III- ciej, masz.. jesiennych.. i niżej.. jesieni.
Ogólnie, te dwie, składniowo, można "doszlifować".
Pozdrawiam... :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuje Natko za konstruktywne spojrzenie . już cosik zmieniłam !
Miło ,że podoba się pomysł powiększenia jesieni .
Serdeczności!
Hania

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Marek.zak1 @Berenika97 @Berenika97 @piąteprzezdziesiąte @jan_komułzykant @Nata_Kruk Dziękuję uprzejmie za serduszka i bardzo pochlebne komentarze. Pozdrawiam Was i wszystkich czytelników.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      K.
    • @Dekaos Dondi  a potem ktoś głowę kata zetnie  
    • @Nata_Kruk musi być szalony, bo czasem jestem szalona dzięki   @Kwiatuszek dzięki
    • @Natuskaa    "(...) To, co długo dojrzewa, bywa śmieszne i niedocenione (...)".     Rozumiem, że masz na myśli innych ludzi. Bo na podstawie już tylko "Późnego owocu" można wysnuć wniosek, że owoce adojrzałe bynajmniej Cię śmieszą.     Pozdrowienia. ;))*    
    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież, także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby.       Cusco, 22. Września 2025       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...