Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano


omszały kamienny mostek
porosty z północnej strony
w starych szczelinach wiatrem
zgarnięte wilgotne próchno

rzeka przybiera w korycie jak dawniej
zbierając ze sobą znużone brzegi
odchyla i myje konary drzewa
z wysiłku chyli gałęzie olszyny

zszarzały listek z witraża
chce się oderwać ślizgiem od witki
rozpiąć wiewem gładzony wachlarz
na wodzie i utonąć w głębinie

tu się zaczynają sny
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Marlet, po pierwszych trzech wersach miałam wrażenie, że będzie rymowany. Wpadło mi też w oko, to "się" na początku wersu, w III- ciej.
Nie wiem, może to dopuszczalne, ale czy mu trochę nieswojo bez czasownika.?
Popatrzyłam dłużej na Twój wiersz, bo zaciekawił, ale wg mnie, kamienny mostek nie pasuje, skoro jest próchno,
bo szczeliny i w kamiennym by znalazł.
Z innych uwag, może szybciej będzie, jak dołączę moją, niezobowiązującą, propozycję zapisu.. przeniosłam głębiny w ostatni wers,
ponieważ listki ledwo oderwane nie toną. Jeżeli coś zaburzyłam, bardzo przepraszam za ingerencję.
Serdecznie pozdrawiam... :)

drewniany mostek omszały z północnej
strony w starych szczelinach wiatrem
zgarnięte wilgotne próchno

rzeka przybiera w korycie jak dawniej
zabierając ze sobą znużone brzegi obmywa
konary drzew chyli gałęzie olszyny

listek z witraża chce się oderwać
ślizgiem od witki rozpiąć wiewem
gładzony wachlarz na wodzie

w głębinach zaczynają się sny
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Marlet, po pierwszych trzech wersach miałam wrażenie, że będzie rymowany. Wpadło mi też w oko, to "się" na początku wersu, w III- ciej.
Nie wiem, może to dopuszczalne, ale czy mu trochę nieswojo bez czasownika.?
Popatrzyłam dłużej na Twój wiersz, bo zaciekawił, ale wg mnie, kamienny mostek nie pasuje, skoro jest próchno,
bo szczeliny i w kamiennym by znalazł.
Z innych uwag, może szybciej będzie, jak dołączę moją, niezobowiązującą, propozycję zapisu.. przeniosłam głębiny w ostatni wers,
ponieważ listki ledwo oderwane nie toną. Jeżeli coś zaburzyłam, bardzo przepraszam za ingerencję.
Serdecznie pozdrawiam... :)

drewniany mostek omszały z północnej
strony w starych szczelinach wiatrem
zgarnięte wilgotne próchno

rzeka przybiera w korycie jak dawniej
zabierając ze sobą znużone brzegi obmywa
konary drzew chyli gałęzie olszyny

listek z witraża chce się oderwać
ślizgiem od witki rozpiąć wiewem
gładzony wachlarz na wodzie

w głębinach zaczynają się sny

Natko, przyznam ,że nieco wygładziłaś :)
Ukryłam ''się ''i już mniej przeszkadza.
Co do ''pruchna''- nie jest to pruchno mostka, lecz to co nawiał wiatr w szczeliny.
zszarzały listek z witraża chce - to jedynie namiastka listka którą prędzej czy później pochłonie głębina.

Dzięki za trud i poświęcony czas mojemu wierszowi. Twoja wersja bardzo mi się podoba.
PozdrawiaM.
P.S. Mostek istnieje naprawdę:)
Opublikowano

uwielbiam takie teksty ... tylko forma...

omszały kamienny mostek
szczeliny podszyte wiatrem
porosty z północnej strony
ktoś farbą chciał próchno zatrzeć

przybiera w korycie rzeka
zabiera znużone brzegi
obmywa konary drzewom
olszyna wraz z nurtem bieży

zszarzały jesienny listek
ślizgiem do wody spada
w nieznane wraz z nurtem płynie
ech sen to czy może jawa

:)

pozdrawiam Jacek

ps tekst dla Ciebie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Marlet, dziekuję za wyjaśnienia, no tak, ja widziałam ten z drzewa i nie chciałam go topić.
Mostek niech zostanie, jeśli prawdziwy. To nie trud, to była przyjemność, dziękuję za odpowiedź.!... :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Marlet, dziekuję za wyjaśnienia, no tak, ja widziałam ten z drzewa i nie chciałam go topić.
Mostek niech zostanie, jeśli prawdziwy. To nie trud, to była przyjemność, dziękuję za odpowiedź.!... :)

Dla mnie również przyjemność :)
PozdrawiaM.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Czy była przesądna, wierzyła horoskopom i słowom Cyganek? Nie, a jednak pewnego zimowego dnia, w rozpaczliwym poszukiwaniu nadziei, zapukała do drzwi wróżki. Pani wróżącej z kart. Ale ta nie chciała jej wróżyć. Zrobiła coś innego... A na koniec dała jej kartkę ze słowami, które miała przepisać, codziennie rano czytać i zawsze nosić przy sobie. Taki talizman. A więc trzymała swój talizman w domu i zabierała go ze sobą wszędzie tam, gdzie szła.  Tamtego dnia też włożyła kartkę do swojej torebki. Tam gdzie zawsze, do małej, zasuwanej na suwak kieszonki. Oprócz kobiecych, jakże przydatnych drobiazgów miała w torebce też sporą sumę pieniędzy. Ostrożna jak zawsze była pewna, że nikt jej nie okradnie. A jednak stało się inaczej. Kiedy sięgnęła do torebki z przerażeniem odkryła, że schowane tam pieniądze zniknęły! Raz za razem wyjmowała zawartość torebki i sprawdzała każdy jej zakamarek, ale pieniędzy nie było! Zrozpaczona wracała do domu. Co teraz zrobi, jak się wytłumaczy, skąd weźmie taką sumę? W domu raz jeszcze przejrzała zawartość torebki mając nadzieję, że pieniądze się jedynie zawieruszyły i zaraz znajdą. Ale nie, nigdzie ich nie było. Zamiast nich trzymała w rękach kartkę ze słowami, które kazała przepisać jej wróżka. Słowami, które miały ją chronić... Właściwie była to modlitwa do aniołów - prośba o ich wsparcie i ochronę. Rozpłakała się. Mieli ją chronić, a zamiast tego... Nieistniejące anioły i bajki, w które naiwnie uwierzyła.  - Nigdy was nie było i nie ma... - drąc kartkę powtarzała przez łzy - Nie ma was, nie ma... A ja jak głupia w was uwierzyłam, że mnie ochronicie.   Podarta kartka z modlitwą do aniołów wylądowała na podłodze. A kiedy się już nieco uspokoiła, pozbierała kawałki papieru i wyrzuciła je. Umyła zapłakaną twarz i wróciła do pokoju. Pozbierała leżące na łóżku, wysypane z torebki drobiazgi, by znów je tam umieścić. Jakież było jej zdumienie, kiedy na dnie torebki zobaczyła leżące tam, jak gdyby nigdy nic, pieniądze. Wpatrywała się w nie bez słowa. Ale jak...? Skąd się tam wzięły...? Przecież tyle razy szukała ich w torebce, wszystko wysypywała i zaglądała w każdy zakamarek. Nie było ich! Ale teraz... Były. Jak gdyby nigdy nic leżały na dnie torebki. Wyjęła je z niedowierzaniem i ostrożnie położyła przed sobą. W jej oczach znów zamigotały łzy. - A jednak mnie strzegliście...    Historia prawdziwa. 
    • @Bożena De-Tre chciałeł pokazać ostatnie akordy życia. Tuż przed horyzontem zdarzeń. Piękno życia - rozpacz rozstania. Dzięki raz jeszcze. Sercem.
    • @Migrena Znależć odwagę opowiedzieć Światu to już jest dar.Tobie wyszło bez krzyki i pokazałeś”’ból istnienia”….dla mnie życie jest darem i to też między Twoimi wersami odczytałam… @Bożena De-Tre Tyle trudnych tematów przy nas…obok..opisujmy je.Są jak kamień pod stopą….
    • Ma te, i Oli kopa jaj; jaja po kilogramie tam.      
    • A z sadu judasz, a na "nio" był zły, bo i nana z sadu Judasza.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...