Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

[list= ]

Czesiek nie słuchał jazzu,
nigdy nic nie zatańczył -
miał fioła na punkcie cezu...
o Jezu!

Wszędzie przedstawiał się: Ceziek.
Żal, żal było nam Cześka,
gdy zęby na nas wysCEZał -
pieska jego niebieska!


Po latach, na Jazz Jamboree,
ni stąd, ni zowąd... Czesiek!
to dmuchnie na waltorni,
to w tłum pięknie wydrze się,
a na dodatek tańczy,
o w mordę... i to jak? -
stu instruktorów samby
nie umiałoby tak!

Zostałem po koncercie,
krzyknąć: Ceziek, to ty?!
A on: - Tak, ale stary...
po prostu: Czesiek - mów mi.

- A cez?... do diabła, co z cezem?
- O Matko Boska, o Jezu -
wszyscy: co z cezem? co z cezem? -
a nie ma żadnego cezu!
I nigdy, kurna, nie było.
Był Mendelejew i tlen,
Księga Pierwiastków, wodór,
był węgiel, a cezu: NIE.



[/list]

Opublikowano

Kontynuacja cyklu wakacyjnego.

Czasem zdarza się, że w słynnym soliście, który swoim występem ma uświetnić miejscowość nad morzem, jaką i my wybraliśmy na tegoroczne wczasy, rozpoznajemy pryszczatego i jąkającego się bez przerwy kolegę z dzieciństwa. Niekiedy nawet, zwiedzając powiedzmy Luwr, odkrywamy ze zdumieniem w Mona Lisie małą piegowatą dziewczynkę bez dwóch przednich zębów ze szkolnej ławki przed nami! Aby sprawdzić, czy to nie sen, chcemy szarpnąć ją jak kiedyś za włosy, by usłyszeć charakterystyczne: "Pse Pani, znofu sie mnie czepia!"
Niestety, okazuje się to awykonalne, bo jak informuje strażnik, obraz został ubezpieczony na 100 milionów dolarów.
Tak oto przekonujemy się, że już nigdy nie będzie nas stać na choćby muśnięcie dziecięcych wspomnień.
Szanujmy je zatem i chrońmy jak największe skarby!

Opublikowano

Ha ha ha! Super! Dowcipne przypomnienie, że kazdego człowieka trzeba szanować jak gwiazdę, bo być może stać go na dużo więcej niż się po nim spodziewamy, a poza tym może być podobny do kogoś sławnego i sam ten fakt już wystarczy, żeby cenić go tak samo jak tę sławną osobistość (choćby z obrazu; ale w końcu Mona Lisa była muzą nie byle kogo, tylko samego Leonarda!).

Fajnie, że jednak zdecydowałeś się wrócić. Cieszę się. :-)

Opublikowano

Humor cenię sobie bardzo wysoko w poezji. Szczerze? Poprzedni, "obokklasyczny", rozbawił mnie bardziej.

Ten jakiś trochę mało wyrafinowany. Chyba, że...dobry muzyk dopisze do niego ciekawą melodię , a dobry satyryk zaśpiewa na estradzie. Koniecznie z komentarzem, który poniżej.

Ciekawe, dlaczego Czesiek obraził się na cez;-)))? Domyślam się!!! Minęło 30 lat. Okres połowicznego rozpadu! :-)
Pozdrawiam. E.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ach, te róże... nawet rubajaty o nich pisano, Różo :)


"Zapach twój mnie zauroczył, o różo,
W barwie twej jest krew mego serca, o różo.
Nie znaleźć mi już spokoju w miłości do ciebie,
Boś ty Laila, ja Mandżunem twym jestem, o różo."

Baba Taher, derwisz z Luristanu (nie bez nazywany: "Gołym")

http://bit.ly/NdAzpE

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Miło mi, tym bardziej, że jak wykazały ostatnie badania, śmiech jest bardziej zdrowy, niż sądzono dotychczas. Nawet zaleca się, choćby na siłę, uśmiechanie się co jakiś czas.

Pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jednak ma podwójne dno, a nawet klamrę: (jest) CEZ - NIE (ma i nigdy nie było). Warto spróbować zastanowić się, o czym naprawdę mówi ten wiersz.

[quote]
Chyba, że...dobry muzyk dopisze do niego ciekawą melodię , a dobry satyryk zaśpiewa na estradzie. Koniecznie z komentarzem, który poniżej.

Komentarz nie jest potrzebny, dopisałem go ad hoc :)
Co do satyry, owszem, oparta została na podobnych dwóch warstwach, jak powiedzmy słynny "Kwartet" -
pozornie oczywistej (wtedy dla politycznej Cenzury) i zakamuflowanej (aby można było bezkarnie śmiać się w nos ubekom):

http://bit.ly/NdzEFz


Pozdrawiam.
Opublikowano

Czesiek próbował być oryginalny. W swojej "śmieszności", w którą zamknęli go znajomi za młodych lat, był po prostu sobą.
Nie udawał, że jest bardziej poważny, mniej śmieszny, że ładniej się wysławia (a nawet jeśli by z wadą wymowy, to co z tego?).
Skoro "miał fioła" na jakimś punkcie, to tkwił w swoim świecie, a tylko innym wydawało się, że wiedzą lepiej, że wcale "nie tańczył", choć taniec kochał i że "nie słuchał", chociaż coś grało mu w duszy...
Prostolinijność Cześka była jedyną drogą, by nie NIEsCzEZnąć - nie popaść w bylejakość, nie umrzeć, zanim zacznie prawdziwie tańczyć, nie stać się jeszcze mniejszym niż ten, za kogo uchodził.
I cóż, brawa i krzyki to przecież nadal nie jego świat.
Czesiek jest wciąż tym słabym jazzmanem, no bo przecież nigdy, kurna, nie było cezu... i po co mu publiczność po koncercie? Przecież nie poproszą o bis!

Tak sobie odczytuję, ciekawe międzywersy.

Pozdrawiam serdecznie,
in-h.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jednak ma podwójne dno, a nawet klamrę: (jest) CEZ - NIE (ma i nigdy nie było). Warto spróbować zastanowić się, o czym naprawdę mówi ten wiersz.

[quote]
Chyba, że...dobry muzyk dopisze do niego ciekawą melodię , a dobry satyryk zaśpiewa na estradzie. Koniecznie z komentarzem, który poniżej.

Komentarz nie jest potrzebny, dopisałem go ad hoc :)
Co do satyry, owszem, oparta została na podobnych dwóch warstwach, jak powiedzmy słynny "Kwartet" -
pozornie oczywistej (wtedy dla politycznej Cenzury) i zakamuflowanej (aby można było bezkarnie śmiać się w nos ubekom):

http://bit.ly/NdzEFz


Pozdrawiam.



Wychowana na Kabaretach za komuny, widać, nie zyskałam na inteligencji.

Niczego innego jakoś nie wyczułam w tym tekście. Mea culpa.

Jednak nie czuję dyskomfortu, bo ...nie czuję:-)

Pozostanę przy znakomitej, według mnie, wersji - okresu rozpadu okresowego, który bardzo mnie bawi i czyni tekst zabawnym. Ok? ;-)

Pozdrowienia. E.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Świetnie czytasz! Podobno im bogatszy wewnętrznie człowiek, tym więcej zauważa. Jak to mówią, "Z pustego i Salomon nie naleje" ;-)
Cez, może być też czymś odwrotnym, np. metaforą wady wymowy i przyczyną kompleksów Czesia. Trudno wtedy choćby poprosić dziewczynę do tańca, a potańcówki stają się wręcz czymś znienawidzonym: wszyscy czekają do soboty, tylko Czesiek im bliżej weekendu, tym bardziej ponurzy...

Dziękuję za ciekawe spojrzenie i pozdrawiam.


Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jednak ma podwójne dno, a nawet klamrę: (jest) CEZ - NIE (ma i nigdy nie było). Warto spróbować zastanowić się, o czym naprawdę mówi ten wiersz.

[quote]
Chyba, że...dobry muzyk dopisze do niego ciekawą melodię , a dobry satyryk zaśpiewa na estradzie. Koniecznie z komentarzem, który poniżej.

Komentarz nie jest potrzebny, dopisałem go ad hoc :)
Co do satyry, owszem, oparta została na podobnych dwóch warstwach, jak powiedzmy słynny "Kwartet" -
pozornie oczywistej (wtedy dla politycznej Cenzury) i zakamuflowanej (aby można było bezkarnie śmiać się w nos ubekom):

http://bit.ly/NdzEFz


Pozdrawiam.



Wychowana na Kabaretach za komuny, widać, nie zyskałam na inteligencji.

Niczego innego jakoś nie wyczułam w tym tekście. Mea culpa.

Jednak nie czuję dyskomfortu, bo ...nie czuję:-)

Pozostanę przy znakomitej, według mnie, wersji - okresu rozpadu okresowego, który bardzo mnie bawi i czyni tekst zabawnym. Ok? ;-)

Pozdrowienia. E.

Nie ma sprawy, nikt nie każe wybierać pomiędzy tymi wierszami. Tym bardziej, że sam od lat uwielbiam " Kwartet" :-) Wskazałem jedynie na podobną konstrukcję, tak jak powiedzmy porównałbym humor "Orkiestry Czastuszkiewicza" do limerykowego, tyle że na cele estradowe rozpisanego na kilka strof. A wiem co mówię, bo przyznam się skromnie (rzadko się nimi chwalę ;-)), że pisuję także znakomite limeryki i często równie wielowymowne, jak również czytam podobne u innych, więc potrafię takie rzeczy porównać.

Pozdrawiam.





Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Poeci takie rzeczy zauważają, ale zwykłym ludziom nie przychodzi do głowy, jakie kompleksy mogą rodzić pozornie zwykłe wady. Na przykład na tym filmie pewna redaktorka tak była skupiona na swojej wymowie, że...

http://www.youtube.com/watch?v=itx3VCVZjlI&feature=youtube_gdata_player


Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Poeci takie rzeczy zauważają, ale zwykłym ludziom nie przychodzi do głowy, jakie kompleksy mogą rodzić pozornie zwykłe wady. Na przykład na tym filmie pewna redaktorka tak była skupiona na swojej wymowie, że...

http://www.youtube.com/watch?v=itx3VCVZjlI&feature=youtube_gdata_player


taak... bo pozory są poza nami, gdy rzecz dotyka własnej ułomności. wada stanowi zarzewie, epicentrum... najgorsze jest pragnienie nieosiągalnego kontrapunktu, gdy wokół brakuje poetów. bo wszyscy "nagle" muszą mówić tym samym językiem...

:))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • człowieka biednego dobro omija nie ma na chleb nadzieja go żywi   człowieka biednego uśmiech nie zna  a jego drogi to wyrwy i dziury   człowieka biednego bogaty się wstydzi udając że to tylko cień   człowiekowi biednemu niebo nie pomaga dlaczego  - tego nie rozumiem
    • @Konrad Koper Coś jest.  
    • @viola arvensis pięknie dziękuję za dobre słowo :)
    • Och Karol ! Świetne! 
    • Poeta, w niemym geście, pochyla się nad stołem. Długopis, wąż z kryształowymi oczami, ślizga się po stole - zimny i obcy, sycząc alfabetem, który zapomniał istnieć. Jego tusz pachnie gwiezdnym pyłem i wspomnieniem spadających słońc. Kartka patrzy na niego niczym zimne, puste niebo po burzy - gotowa przyjąć wszystko, lecz nic nie wydać, choć skrywa w sobie miniaturowe galaktyki spragnione tylko hałasu. Ich orbitujące atomy tańczą w rytmie śmiechu kwantowego kota. Chce pisać - ale słowa uciekają, robią mu w głowie kabaret. Pomysły wirują jak kalejdoskop roztrzaskanych szyb. On łapie je dłonią pełną powietrza i chaosu, jakby łowił spadające gwiazdy w beczce mleka. A w kącie jego myśli samotny smok z migoczącymi skrzydłami, podśpiewuje starożytne formuły nonsensu. Lustro pokazuje go jako klauna w płomiennych skarpetkach, pół geniusza, pół katastrofę. Jego cień tańczy własnym życiem przez dziurę w suficie, a wnętrze -  puste jak opuszczony statek w porcie z mgły, pełne echa nieopowiedzianych legend i szemrzących w nim mgławic szeptów. Śmiech i rozpacz tańczą w nim tango groteski, wirując w rytmie, którego świat nie potrafi zobaczyć za kotarą absurdalnej codzienności. Długopis drży jak skrzydło motyla w trzęsieniu ziemi. Czas pęka jak bańka mydlana. A on siedzi - groteskowy i majestatyczny w swojej niemocy - jak kamień, który próbuje krzyczeć na ocean, a ocean odpowiada mu ciszą z dna świata. W jego cieniu rośnie las zrobiony z melodii, który szepcze w rytmie galaktyk. Kartka jest morzem ciszy, falującym od pustych słów. Każda linia niewypowiedziana - wybuch gwiazdy, eksplozja koloru i śmiechu w czerni, czasem rozpryskująca się w tęczę utkaną z chaosu komet. Poeta, zamknięty w swoim własnym teatrze, czuje, że jego niemoc to najbardziej dziki, najbardziej szalony i najpiękniejszy wiersz, jaki mógłby napisać. Bo Stwórca też czasem gubi długopis, a wtedy pisze sobą, udając, że wie, co pisze.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...