Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

ma oczy spłoszone jak sarna
gejzery policzków samotne
opuszkami palców dotykam
myśli czystej pierwotnej

zagłębiam się w baśń niedostępną
bije serce starodawnych mitów
rzuć dziewczyno uśmiechem
bumerangiem niewinnych zachwytów

lianą szczęścia opętaj
moje oczy niebieskie jak morze
usta zawiąż na supeł
w krwistoczułym kolorze



Wolin 25 VII 2012

Opublikowano

Witam

Wiersz podoba mi się pod względem "aury", spokojnej i sielskiej. Świetne wydają się szczególnie dwa ostatnie wersy, "usta zawiązane na supeł w krwistoczułym kolorze" to metafora prosta i lapidarna, a jednocześnie bardzo obrazowa.

"Oczy niebieskie jak morze" z trzeciej strofy kontrastują niestety zbyt mocno z tymi z pierwszego wersu kolorystycznie. Można wyobrazić sobie spłoszone błękitne oczy, ale w wierszu nie wygląda to najlepiej pod względem estetycznym.

Dodatkowo nazbyt przekombinowane w moim mniemaniu są oczy jako "gejzery policzków samotne" (co to znaczy?) oraz uśmiech jako "bumerang niewinnych zachwytów" - tutaj również mam problem, ewentualnie można by sobie wytłumaczyć tak, że uśmiech jest odwzajemniany i w tym sensie powraca, jednak czy nie jest to nazbyt rozwinięte?

Tyle ode mnie.

--
Pozdrawiam
Michał Małysa
http://www.mojwierszownik.pl

Opublikowano

Faktycznie, nie trafiłem z tymi oczyma - mam nadzieję, że zmęczenie jest odpowiednim usprawiedliwieniem :)

--
Pozdrawiam
Michał Małysa
http://www.mojwierszownik.pl

Opublikowano

hmm...czy to nie jest "dziewczyna ze snu", zrodzona z tęknoty? powrót do "baśni niedostępnej", do przeszłości? po prostu zwyczajne marzenie o prawdziwej czystej miłości...

do formy nie mam zastrzeżeń, a "gejzery policzków samotne" mogą się odnosić zarówno do owej dziewczyny z "oczami spłoszonej sarny" jak i do samotnie "rozpalonego" wyobraźnią Peela (w takich sytuacjach też "pałają policzki" lub, jak kto woli, tryskają rumieńcem)

"podobasie" Twój wiersz-marzenie :))

serdecznie pozdrawiam, Czarku - Krysia

Opublikowano

nie tylko ona dla peela baśnią, lecz wersy baśniowo o niej, uwodzą czytelnika. stworzyłeś niemal apoteozę... istoty, tajemniczości, głębi, tej iskry, która zapala gejzery policzków - samym ich opisem. uwznioślenie tego, co niedostępne, przez "zwyczajną" niedotykalność, platoniczne twarzą w twarz - nienaruszenie. prośba o uśmiech jedynie.
to bardzo wdzięczne balansowanie na krawędzi pragnienia i powściągliwości, zachwytu i zadumy, wyciągnięcie ręki w stronę ulotności, ale o krok przed wyrwaniem jej z mitu, do rzeczywistego świata.
krwistoczułość wieńcząca - to już zawiązanie na supeł w jednym punkcie zbieżnym: błękitu i realności, spłoszenia i... świadomości, myśli czystej - jej pierwotność łączy dwa światy w zwyczajnym dotyku opuszkiem...

podoba się, a jakże!

pozdrawiam,
in-h.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Nie widzieliśmy się ile? To ona by musiała powiedzieć. Oczywiście wszelkie sztampowe wyznania, w stylu "Nie mogłem przestać o tobie myśleć...", sobie darowałem - niczego w życiu nie znosiłem gorzej niż wpisywania się w jakiś archetyp, spełniania czyiś założeń, jakichś wyobrażeń mnie, nawet tych pozytywnych. I tutaj, konwenanse romantycznego, kruchego kochanka z anemią, zostawionego u bram dorosłego życia wolałem sobie darować, z szacunku do samego siebie, jak i do niej. Wyczuwałem, jakby ona również dzieliła moją niechęć do archetypów, może to mnie do niej podświadomie przyciągało. Zdarzało mi się prowadzić z nią rozmowy przed snem, zwierzałem się z wszystkiego co aktualnie ciążyło mi na sercu, czy na żołądku, ona kołysała mnie nogą na nodze, a ja usypiałem się własnym słowotokiem. Ale jak to jej powiedzieć, i po co? W takich momentach naprawdę zaczyna się odczuwać jakim skazaniem dla ludzkiego charakteru jest mowa. Nie mogłem znaleźć słów ani celnych, ani w ogóle jakkolwiek przydatnych, musiałem pozwolić ciszy, poezji momentu zagrać to, co chciałbym usłyszeć, w końcu w ciszy zawiera się już każdy wybrzmiały dźwięk, a wprawne ucho znajdzie w niej dokładnie ten, którego oczekuje. Ja niestety byłem zbyt zajęty, aby słuchać, dla mnie cisza nie była brakiem odzewu z jej strony, była brakiem mojego głosu. Czy to narcystyczne? Może nie w tym przypadku. Bo i ona to dobrze wiedziała. Kolejny raz poczułem jakby linię porozumienia, wspólną zabawę, improwizację na cztery dłonie na tych samych klawiszach, szum wiatru biegający od mojego ucha do jej i z powrotem. Ona również szukała się w ciszy. Dojrzały kasztan upadł z głuchym łoskotem na ziemię, gubiąc się w trawie. Poczułem ten sygnał, po tym spotkaniu wiele razy jeszcze słuchałem kasztanów, lecz nigdy nie mogłem powtórzyć tego uczucia. Wydało mi się, jakbym usłyszał w tym uderzeniu wszystko co chciałem usłyszeć, a zarazem wszystko co chciałem wyrazić, że ona równie to czuje, że ona wypadła z łupiny, i że ja się przed nią obnażam, nie musiałem już więcej słuchać, nie musiałem już więcej mówić. Choć wiem że ona również to czuła, nie miałem czasu zobaczyć tego w jej twarzy, wstała wspierając rękę na moim kolanie i odeszła. No tak, w tej chwili to już było oczywiste.

      Edytowane przez yfgfd123 (wyświetl historię edycji)
  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...