Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Obrazy - londyńska mgła nad Tamizą,
niemrawe, spokojne nawet wtedy gdy wiatr
na palcach cicho płosząc - podchodzi
na fali. Rozkrzyczane ptactwo

czeka na jałmużnę. Nie ma nic
do powiedzenia, wpatruje się w ołówek,
biurowiec odległy szarością. Odleciała do rodziny -
złoczyńca przeszukuje szuflady

w nieodkurzanym umyśle. Czuje się jak tygrys
za fladrami migocących reklam. Nie rzuca się jednak
z braku słów o znanej treści. Twarz na skraju
zapomnienia o tym co najważniejsze,
w pustej kieszeni bilet

w jedną stronę. Drąży go, rzeźbi. Bez odcienia
przyszłych. Twarz kruszy w latach i rzuca mewom
nad głową - nic po niej.

[B]i tradycyjnie już

wersja.2 [/B]

Obrazy jak mgła nad Tamizą ,spokojnie niemrawe,
wiatr na palcach podchodzi, by spłoszyć
rozkrzyczane ptactwo wyczekuje kęsów. Nie ma nic .
Wpatruje się w odległy ołówek
- biurowiec zaciągnięty szarością. Milczy.

Niepewność jutra dławi jej poczucie godności.
Czuje się jak tygrys w pułapce świateł
migocących reklam. Nie rzuca się jednak
z braku słów o znanej treści.

W pustej kieszeni znalazła bilet w jedną stronę.
Drąży go, rzeźbi, bawi się jego strukturą.
Bez odcienia przyszłych wiosen.Twarz kruszy w latach
i rzuca mewom kołującym nad głową.

Nic tu po niej.

Opublikowano

Przemawia do mnie. Widzę tutaj obrazek z emigracji za chlebem kiedy okazuje się na miejscu, że tylko światła reklam są bajeczne i kolorowe. Rzeczywistość już nie. Pozdrawiam ciepło :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dokładnie tak samo odczytałam, więc nie mam nic do dodania. Piękny wiersz.
To po co tam jeździsz, Żaczko Droga? Daruj już sobie nareszcie!
I przyjedź w końcu do Wawki. :-)))
Buziaki. :)
Opublikowano

"znalazła bilet w jedną stronę.
Drąży go, rzeźbi, bawi się jego strukturą.
Bez odcienia przyszłych wiosen.Twarz kruszy w latach
i rzuca mewom kołującym nad głową."

^
Znakomite. Przejmujący, wnikliwy wiersz.
Jedno ale, jeśli wolno (?): "oczekuje na kęs darowizny" - oczekujemy czegoś, a więc: czy nie - oczekuje kęsów darowizny?
Przepraszam. Serdeczności. Elka.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dokładnie tak samo odczytałam, więc nie mam nic do dodania. Piękny wiersz.
To po co tam jeździsz, Żaczko Droga? Daruj już sobie nareszcie!
I przyjedź w końcu do Wawki. :-)))
Buziaki. :)
oXY, JEŻDŻĘ DO DZIECI, ZWIEDZAM, SPRAWDZAM MENU W RÓŻNYCH RESTAURACJACH, WYBIERAM NAJSMACZNIEJSZĄ:)))ROZMAWIAM Z POLAKAMI, WSPÓLCZUJĘ IM,
A TO CO PISZĘ TO TYLKO TAKIE TAM SMUTECZKI, PRZEMYŚLENIA NA OBCZYZNIE:)))
ściskam cię kochana, a do Wawki zajadę a jakże!!! mam tam siostrzeńca 3 miesiecznego i trzeba odwiedzić .
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


własnie tak jest i tylko szklane oczy w których nawet wiatr łzy nie ma siły wykrzesać :)))
pozdrawiam ciepło!!
Jacku, kłaniam się!! Ale myślę, że nie jest aż tak zle, jeszcze - odpukać- nic mi się takiego nie przydarzyło, i oby nie!!!!
Opublikowano

Na obczyźnie brakuje wszystkiego
co nawet mogło wcześniej drażnić
wśród swoich. Tęskni się nawet za "cho...a" jasna
a "siet" zaczyna wychodzić bokiem :))
Wiersz przejmie najbardziej tych
którzy tego doświadczyli.
Myślę nad "obrazy jak mgła"
Czy mgła wystarczy?
Mgliste obrazy nad Tamizą - może?
Pozdrawiam Autorkę przenikającego
umysł wiersza.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dokładnie tak samo odczytałam, więc nie mam nic do dodania. Piękny wiersz.
To po co tam jeździsz, Żaczko Droga? Daruj już sobie nareszcie!
I przyjedź w końcu do Wawki. :-)))
Buziaki. :)
oXY, JEŻDŻĘ DO DZIECI, ZWIEDZAM, SPRAWDZAM MENU W RÓŻNYCH RESTAURACJACH, WYBIERAM NAJSMACZNIEJSZĄ:)))ROZMAWIAM Z POLAKAMI, WSPÓLCZUJĘ IM,
A TO CO PISZĘ TO TYLKO TAKIE TAM SMUTECZKI, PRZEMYŚLENIA NA OBCZYZNIE:)))
ściskam cię kochana, a do Wawki zajadę a jakże!!! mam tam siostrzeńca 3 miesiecznego i trzeba odwiedzić .
Ooo, no to już się nie wymówisz! To czekam na informację, kiedy Cię zobaczę! :-)))
Opublikowano

nawet i młodym drzewom
trudno wypuścić liście
a jeszcze ciężej tym
z którch owoce zdjęto
i chociaż łatwiej żyć
brak powiązania z glebą
w doniczce z czarnoziemem
jak sen jest lub placebo

ładny wiersz Stasiu, pozdrawiam. :)

Opublikowano

Sława Żaczek, no tak, teraz jestem w domu... :)
"Widziane inaczej", to dobre oko.. obserwatora.. są piękne fragmenty, do których
pewnie wróci się nie raz i trudno je wymienić, bo tekst spójny, przemyślany pod
każdym względem, po prostu b. ciekawy wiersz.
Pozdrawiam... :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...