Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Piwo za piwem,
znów kufel piwa,
tydzień przeleciał,
głowa się kiwa.

Ona zawiana,
on już pijany,
seks byle jaki,
również zalany.

Zatem przestroga
i to nie żarcik,
co może stać się,
gdy umknie fart ci.

Pijany plemnik
z pijanym jajem
pijany dzieciak
z tego powstanie.

Opublikowano

Kilka dni temu byłem w szpitalu na badaniu.
Przed wejściem do szpitala kobieta w wysokiej ciąży. Są 3 stopnie ciepła. Ona w szlafroku, bose nogi i co inne pewnie też. Pali papierosa. Taka była chcica wielka.
Jak dotrzeć do takiej z przypadku matki, z przyjemności? Nikt mi nie musi mówić o syndromie takiej lub innej choroby w połogu, bowiem znam te problemy. Pytanie tylko jak dotrzeć do takich środowisk? Nawet nie środowisk, bo to już zbyt późno. Jak wywołać refleksję? Zapobiegawczo! Oczywiście, że skutki takiego alkoholizmu są tragiczne. To nie jest śmieszne. Natomiast niechby nawet taki wierszyk poruszył. I poruszył Was w jakiś sposób. A o to właśnie chodzi.
Że to inne środowisko? Tak. Ale jeżeli o czymś się nie mówi, to nie znaczy, że tego nie ma. Jeśli nie dotrze bezpośrednio, to może pośrednio jako relatio relata.
Pozdrawiam Wszystkich

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak, Marek, jasne! Bardzo dobrze, że o tym piszesz! Chodzi tylko o to, że to za lekka forma na tak ciężką treść! Żarcik??? No nieee...
Nie gniewaj się. Wiesz, że nie jestem złośliwą krytykantką. Wierszyk poszedł Ci zgrabnie od strony formalnej. Ale... taka forma nikogo nie poruszy i nie wzruszy, i nikogo do niczego nie przekona.
Pozdrawiam Cię również.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A mnie ten wiersz w takiej formie właśnie wzruszył i zmusił do zadumania się nad problemem, o którym już kiedyś myślałem. Dla mnie jest ciekawy, taki dwoisty, słodko-gorzki. Miałem wrażenie takiego nerwowego "śmiechu przez łzy". Sam napisałem kiedyś wiersz o podobnym, wydaje mi się, tonie. Ciężka tematyka przykryta lekką formą. Myślę, że kto poświęci mu chwilę, tego i tak wzruszy, poruszy i przekona.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A mnie ten wiersz w takiej formie właśnie wzruszył i zmusił do zadumania się nad problemem, o którym już kiedyś myślałem. Dla mnie jest ciekawy, taki dwoisty, słodko-gorzki. Miałem wrażenie takiego nerwowego "śmiechu przez łzy". Sam napisałem kiedyś wiersz o podobnym, wydaje mi się, tonie. Ciężka tematyka przykryta lekką formą. Myślę, że kto poświęci mu chwilę, tego i tak wzruszy, poruszy i przekona.

Pozdrawiam.
A ja myślę, że Ciebie bardziej wzrusza sam problem niż wiersz. Bo rozumiesz problem i rozumiałbyś jego powagę i bez wiersza. Tak mi się wydaje.
Dla mnie porażenie płodu alkoholem nie może być nijak żarcikiem. Nie może, nie jestem w stanie tak o tym myśleć, tak nazywać tego zjawiska.
Poza tym - dla kogo jest ta przestroga, że może się nie pofarcić? Dla rodziców? Czy dla dziecka, które może się urodzić kaleką na całe życie? Kto może tutaj mieć niefarcik?...
Powtarzam: zgrabna forma, lekkie i płynne rymy, ale to wszystko razem ze słownictwem - nie dla takiej treści. Takie jest moje odczucie.
Opublikowano

Obserwowałem kiedyś, jakiś czas temu grupę młodych obojga płci. Takich samych jak i my byliśmy niegdyś. No, może nie takich samych. Moje towarzystwo inaczej piło. Jakieś ferie. Narty, potem piwo, czasem wino - lampka. Nikt się nie zalewał. Nie było takiej mody? Ta obserwowana grupa piła do dna. "Ona zawiana, on już pijany". Przecież na noc nie rozchodzili się do domów - każdy swego. Plemniki atakowały. Powstał wierszyk w formie tak lekkiej, jak oni traktowali siebie, życie, współżycie, ewentualne konsekwencje.
Swoją drogą, kiedy ktoś pisze o uczuciach, to wielu krytykuje, że to banalne, ale tak nie jest. Coś tu jest postawione na głowie.
Żarcik? Tak Joanno, to żart losu, chichot wprost. Wydaje się, że nic się nie może stać. To tylko taki numerek bez zobowiązań. Ale nie! Los zakpił, sprokurował żarcik. Miłe złego początki.
Gdybym chciał pisać w innym tonie, to napisałbym esej, może rozprawę naukową.
Moja Mama całe życie ratowała wcześniaki z konfliktu serologicznego. Sporo było matek alkoholiczek, porzucających dzieci. To nie są żarty. Ja z tymi problemami, choć pośrednio stykałem się od dziecka. Widziałem te matki, te dzieci.
O wszystkim można pisać różnie. Użycie słową "żarcik" to oczywiście metafora.
Tak często wielu zarzucało mi dosłowność, bezpośredniość. Kiedy stosuję przenośnię, to nie jest ona tak odczytywana. Inaczej mówię, czy co?
Pozdrawiam
PS
A poważnie, to jest poważny problem.
ale Człowiekiem jestem....Homo sum....

Opublikowano

Marku, mam swoje odczucia, a Ty swoje wobec języka wiersza. Ja nie mówię, że Ty nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji - nie o to chodzi. Ja tylko twierdzę, że wobec niebezpieczeństwa, o którym piszesz - tragedii dziecka - nieadekwatne jest tu określenie: "a może żarcik".
Jeśli chciałeś użyć eufemizmu, to może lepiej byłoby sformułować to jakoś tak:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Albo może drastyczniej:

Wydaje mi się, że w powyższych sformułowaniach widać, iż autor używa ich sarkastycznie, a nie lekceważąco i z pobłażliwym uśmiechem (jak zresztą często podkpiwają sobie właśnie pijani, potencjalni rodzice, którzy nie za dobrze rozumieją realizm tego, o czym żartują).
Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @KOBIETA Na Wenus? To nawet lepiej. Większa odległość to mniejsza pokusa, którą roztaczasz.
    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz. Ja robiłem to zawsze instynktownie(co nie zawsze było słuszne) jak w jednym z pierwszych moich tekstów    
    • @Krzysic4 czarno bialym fajne:)
    • @KOBIETA no tak, odmładzam się:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...