Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Grządki za moimi plecami, jak dawniej
wykoszony trawnik,
i stary modrzew do nieba prowadzi sroki
w najmniej oczekiwanym momencie
oznajmiają gości.

Potężna lipa ogarnia cały ogród.
Suchymi konarami poszturchuje zadomowionych.
Czasem pacnie jakąś mrówkę .
Czasem wystraszy lekkoduchy.
Najczęściej jednak pożera słońce w samo południe.

Tajemnice ogrodu znają krzaki pigwowca
to kłują, to zawstydzają leniwe siedmioplamki
funkcjonują w ramach miejsca i czasu tylko brakuje
na zagospodarowanie.

Nie mam już pięciu lat, ona pewnie wie o tym
stara grusza opleciona wiotką pajęczyną
na której tęsknota zmienia się w krople
jesiennego deszczu,
jest pewnie babcią, a ja wciąż mam chęć
na soczyste klapsy.

Opublikowano

o ile mnie pamięć nie zwodzi było więcej "Murmychowych" wierszy Twoich Jagodo :)
hm. taki powrót po klapsa... super :)
pozdrawiam :)

Opublikowano

Jak żywy ten obraz. Język nasz polski sapie zadowolony i syty. Świetnie! Congrats.


"jest pewnie babcią, a ja wciąż mam chęć
na soczyste klapsy."

no właśnie!

Serdeczności. Kieliszeczek pigwówki! Elka.

Opublikowano

jak Popsuty zauważył, murmychowych to tu już widzieliśmy nieraz,
Stasiu, a wiesz co?
"jednak" w 10. wersie bym usunął
i "funkcjonują" zamieniłbym na coś metaforycznego.
Ładnie piórem malujesz obrazy:)
Pozdrawiam

Opublikowano

Mój ogród z lat dawnych też wydaje mi się piękny, tajemniczy i tęskny.
Tym piękniejszy, im bardziej mój i dawny. Zaglądam tam czasami w listopadzie.

Pozdrawiam

PS. dziękuję, za ciepłe słowa na temat mojego blogu na stronce maciejjek . Liczę na Twoje tam komentarze... jeśli akurat zabłądzisz.

Opublikowano

Jagodo, cóż można jeszcze powiedzieć? Bardzo ładny, ciepły, nostalgiczny wiersz pełen ciekawych, oryginalnych metafor. Nie mamy już pięciu lat, ale ogrody - te, które przetrwały - ciągle są takie same.
Uściski. :-)

Opublikowano

Wilcza Jagodo.. może ja jakaś "gupia".. :( ale nie wiem, co to takiego ten
murmychowy ogród... to pewnie wyraz.."jagodorodek"
nie zmienia to jednak mojego odbioru wiersza, jest lirycznie i to bardzo...
ładnie wplecione wspomnienia, na pewno ważne dla peelki.
Pozdrawiam... :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Oj Wiktorze...
podsuń pomysł :)) kłaniamy się z MUrmychem:)))
pozdrawiamy WAS oboje:)))
PS.
Piórem czasem się uda, myślę o pędzlu, naciski ze strony rodziny, zaniechałam tego na rzecz pióra:P
czy żałuję?
czasem...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97 Bereniko, podobno są kobiety i dziewczyny, które nie cierpią, jeśli druga ma taką samą. No na mnie to nie działa- ja się cieszę z choćby z tego powodu, że ktoś ma gust podobny do mojego, że nie jestem taka ostania - mogę nawet siedzieć obok,  a co? Celowo nie można? A czasem i z zazdrości, że Twoja jest ładniejsza, zdarza się kąśliwa uwaga albo i złośliwa psota - no cóż... :)
    • Historia wdzięczna a puenta znakomita. Podkreślona flamastrem. Z przyjemnością Alu. I jesteśmy zgodne w kwestii miłych materiałów. Bb   PS zniszczyłam w dzieciństwie mamie ulubioną bluzkę. Nałożylam lalce jako sukienkę i obcięłam nożycami rękawy, bo były za długie. Słabe wspomnienie (nie robiłam na złość, tyle że nikt mi nie powiedział, że tak nie można). 
    • @Migrena Miłość jako akt kreacji - niezwykłe ujęcie. Słowa płyną lekko, naturalnie i zabierają mnie w sferę mistyczną i cielesną jednocześnie. I niech trwają, niech się stwarzają, natura nie zna pojęcia "koniec". O ciszy nie piszę, bo poeci wiedzą lepiej, jak ją dotknąć.  
    • Stara, drewniana figura kiedyś w głównej nawie swoje miejsce miała. Wszystkie prośby, intencje i żale — przez tyle lat w jej kierunku wypowiadane — słuchała. Łzy, czasami, na posadzkę świątyni spadające — widziała. Na pytania: „Czy jesteś?”, „Czy widzisz, co robią?” — nawet gdyby mogła odpowiedzieć, odpowiedzi nie znała. A jednak, mimo swego milczenia, była jak światło w ciemności— ci, którzy przychodzili, znajdowali w niej jakąś ciszę, cień nadziei, poczucie, że nie są całkiem sami. Z wysokości swego cokołu patrzyła na dzieci trzymające matki za rękę. Na starców z różańcem w dłoniach. Na zagubionych, którzy z lękiem w oczach i gniewem w sercu stali w półmroku. Na zakochaną dziewczynę, co szeptała: „Niech mnie pokocha”.   Niemy świadek wszystkiego, co kruche i piękne w człowieku. Jej drewniane ramiona wypłowiały, twarz popękała przez wieki. Spojrzenie, wyryte przez dłuto, nie straciło jednak łagodności. Nie mogła cofnąć czasu. Nie miała mocy sprawczej. Nie znała odpowiedzi na modlitwy. A jednak — była. Właśnie to „bycie” było jej najważniejszym darem. Z czasem nowe figury, dekoracje zaczęły otaczać ją z każdej strony. Ona — skromna, lekko pochylona — wciąż stała. Stała i słuchała. Choć nie znała słów, rozumiała ciszę. A w tej ciszy ludzie mówili najwięcej. Została zdjęta z cokołu. Ostrożnie, bez ceremonii. Przeniesiona do zakrystii. Tam, między szafami z ornatami, obok zapasowych lichtarzy i zakurzonych mszałów, stoi cicho — zapomniana. Nie słyszy już szeptów modlitw. Nie czuje ciepła ludzkich spojrzeń. Nie widzi łez spadających na kamienną posadzkę.   Czasem tylko, przez uchylone drzwi, wpadają do niej echa liturgii: odległe śpiewy, brzęk dzwonków, szelest procesji. Serce z drewna — czy może w ogóle istnieć takie serce? — ściska wtedy tęsknota. Tęskni za kobietą, która codziennie zapalała przy niej maleńką świeczkę. Za chłopcem, który z obawą patrzył w jej oczy, zanim odważył się przystąpić do spowiedzi. Tęskni za szeptem: „Pomóż mi przetrwać…”. Za zapachem wosku i kadzidła. Za szczególną chwilą ciszy, gdy kościół był pusty, ale ktoś wchodził — i tylko dla niej klękał. Choć zrobiona z drewna, nosi w sobie ślady tych wszystkich dusz, które przez lata złożyły przed nią swoje ciężary. I nie umie zrozumieć, dlaczego została odsunięta. Czeka. Bo figury — tak jak ludzie — potrafią czekać. I wierzyć, choć nie potrafią mówić. Czeka. A jej drewniane serce, w zakrystii między szafami, wciąż wystukuje słowa pieśni: „Kto się w opiekę…” A ona słucha.   Rzeszów 24. 07.2025
    • Moim*             jak najbardziej skromnym zdaniem: Świat Zachodu jest po prostu w stanie głębokiego kryzysu, a źródłem jego klęski jest nieodróżnianie tego - co realne, rzeczywiste - od różnego rodzaju kalek ideologicznych - czy wręcz propagandowych i w tej chwili najpilniejszą rzeczą, którą Świat Zachodu ma do odrobienia i wszyscy ci - co chcą być odpowiedzialnymi politykami - muszą zrozumieć - jak bardzo zideologizowane jest myślenie ludzi Świata Zachodu i przez to - jak bardzo odklejone jest od realnej rzeczywistości, zrozumienie - jak często osoby w swoim subiektywnym mniemaniu chcą dobrze - na przykład: walcząc o demokrację i o prawa człowieka - są tylko i wyłącznie marionetkami w rękach tych tworzących ideologie i za fasadą pięknych haseł są ukrye - bardzo i bardzo i bardzo - iście brutalne interesy...   Magdalena Ziętek-Wielomska    *zrobiłem drobną edycję - treść bez zmian 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...