Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Oto prawdziwa historia mieszkańców bloku przy ulicy Wesołej 12. Codziennie o tej porze, z wyjątkiem sobót i niedziel, będziemy słuchać ich historii. Ale zanim usłyszymy ją dziś, chcę powiedzieć wam o czymś innym, co jest niesłychanie ważne dla każdej słuchającej nas pani domu: o niesamowitym, nowym mydle. Mydło Fe o zapachu morskim, leśnym i egzotycznym relaksuje po męczącym dniu, doskonale się pieni, myje i pielęgnuje skórę pozostawiając uczucie świeżości. Mydło Fe - bo życie może być czyste!


Chruściele.
Zajmują mieszkanie na samej górze. Jest ich od jakiegoś czasu troje. On, ona i ono. On, Zygmunt, były kierowca tira, wyrzucony z pracy przez zbyt wielki brzuch (nie mieścił się w kabinie) zajmuje się onym. Jeszcze nikt nie wie czy to chłopczyk czy dziewczynka. Chruściele nie są zbyt rozmowni. Zygmunt do onego zwraca się tymczasem bezosobowo. Kiedy ono nie chce jeść Zygmunt pyta retorycznie – Ilu trzeba żebyś się nawpierdalało, może sześciu? Żresz?
Czasem kiedy ono nie chce usnąć, wydaje się, że zagadka płci, jest rozwiązana. Chruściel mówi do maleństwa – Śpisz czy nie, chuju?
Kiedy wszyscy są przekonani, że Chruściele mają chłopca, Zygmunt krzyczy – Zamknij się mała kurwo!
No i kto zgadnie chłopiec czy dziewczynka?

Ona, Alicja Chruściel - Kalinowska, nauczycielka. Uczy niewiadomo czego. Jest wyjątkowo brzydka i ma tego świadomość. Nigdy nie patrzy ludziom w oczy. Wchodząc do domu wkłada sobie zatyczki woskowe, bo jak twierdzi nie może słuchać jazgotu. Całymi godzinami pisze konspekty, ponieważ chce zostać nauczycielem dyplomowanym. Konspekty dotyczą najnowszych trendów metodycznych w pedagogice wczesnoszkolnej i pochodzą od koleżanki, która rok wcześniej została nauczycielem dyplomowanym. Cały wkład Alicji Chruściel – Kalinowskiej w pedagogikę wczesnoszkolną, to napisanie w prawym, górnym rogu swojego imienia i nazwiska.

Chruściele rzadko do siebie mówią. Ona czasami coś bąknie znad konspektów, on czasem powie w jej stronę jakieś brzydkie słowo. Wiele wskazuje na to, że ich dziecko też będzie małomówne.


Babcia Grąbkowska.
Kobieta samotna. Na widok ludzi dostaje ślinotoku. Mówi o wszystkim naraz, może dlatego uważana jest za osobę niespełna rozumu. A to nie prawda. Babcia Grąbkowska chce w krótkim czasie mijania się na schodach powiedzieć jak najwięcej. Ma dość gadania do szafy. Babcia Grąbkowską nie jest babcią. Była matką, ale jej syn się powiesił, chociaż wierzy, że został zamordowany. To lepsze, znacznie lepsze.

Od kiedy Andrzejka nie ma, babcia patrzy na jego zdjęcia. Są wszędzie. Przysłoniły nawet święte obrazy. Ma je w łazience, na lustrze. Od dawna nie widziała swojej twarzy. Czasem myśli, że jej nie ma i zaczyna nasłuchiwać własnego oddechu.



Zdyszewiakowie.
Przezywają ich Zdyszewiacy dziwacy. Bezdzietne małżeństwo na emeryturze. Eugeniusz Zdyszewiak, major w stanie spoczynku. Grzeczny, ułożony, pierwszy się kłania, uchyla drzwi i kapelusza. Marianna – była pracowniczka poczty. Nikt nie słyszał jej głosu. Właściwie nic więcej o nich nie wiadomo, nie mają znajomych, nie urządzają imienin. Nie chodzą do kościoła ani na działkę. Co robią, za drzwiami z numerem 6?

Mało kto wie, że pan Eugeniusz pracował w wywiadzie i że wiele się tam nauczył. Pewnego dnia przeszedł po wszystkich mieszkaniach z petycją o natychmiastową wymianę okien. Zaraz potem petycję wyrzucił do kosza. W mieszkaniach pozostały małe czarne przedmioty, przyklejone za łóżkiem, za szafą. Tego wieczora po raz pierwszy zamknął się w swoim pokoju na klucz. Pluskwy zaczęły nadawać. Pan Eugeniusz założył górną część od munduru galowego, dół pozostał bez zmian – slipy w łosie. O 23.24 usłyszał skrzypienie sprężyn, a potem zduszony głos, sąsiadki spod czwórki. Pan Eugeniusz spojrzał w dół – łoś zaczynał się unosić.


Drzewieccy.
Rodzina pełno wymiarowa. Matka, ojciec, syn i córka. Na pierwszy rzut oka, normalni, aż nudni. Jacek Drzewiecki pracownik masarni. O mięsie może godzinami. Właściwie tylko o mięsie. To jego żywioł. Gdy nie zje mięsa czuje się chory. Ilona Drzewiecka, pomoc dentystyczna. Ceni higienę, dlatego woli współżyć w pracy. Doktor Filipowicz ma świeży oddech i zawsze ładnie pachnie. Ilona Drzewiecka myśli, że tylko ona zdradza męża i w związku tym ma wyrzuty sumienia, których pozbywa się chodząc co tydzień do spowiedzi. Nie potrzebnie. Jacek Drzewiecki na nocnej zmianie pije kawę zagryzając słoninę, pokrojoną przez Izę. Iza przypomina Jackowi słoninę. Jest biała, miękka i tłusta, tylko pachnie inaczej, gorzej.

Syn Drzewieckich, Marcin, ma różne hobby i zainteresowania. Wszystkie one sprowadzają się do jarania trawy. Lubi oglądać filmy i jarać trawę. Odwiedzać galerię sztuki współczesnej po ówczesnym najaraniu się trawy. Całować się z Mirką (wdmuchując jej do ust jaraną trawę). Lubi muzykę, koniecznie przyprawianą trawą, lubi długie spacery po dziwnych miejscach i rozmowy bez sensu, z tak samo ujaranymi.

Córka, Natalia ma obecni trzech chłopaków. W łóżku nie widać jej siedemnastu lat. Zachowuje się jak czterdziestoletnia kurwa. Jest zmanierowana i znudzona. Przez pięć lat zakochała się pięćset razy, zastanawia się kiedy ten koszmar się skończy. Zamierza zakończyć edukację po liceum i wyjechać do Włocha. Tam za dawanie dupy, Polka może się podobno nieźle ustawić.


Oto prawdziwa historia mieszkańców bloku przy ulicy Wesołej 12. Chociaż tak wiele ich dzieli, jest rzecz, która łączy – niesamowite mydło Fe. W jutrzejszym odcinku – babcia Grąbkowska nastawia zupę i idzie do piwnicy, gdzie łamie nogę. Wrząca woda zalewa płomień. Zaczyna ulatniać się gaz. Życie mieszkańców przy Wesołej 12 jest w niebezpieczeństwie. Bądźcie z nami, już jutro. I pamiętajcie o mydle Fe – tylko w dobrych sklepach.

Opublikowano

Natalia ma obecni = obecnie
..............

hmm, interesująca audycja,
siedziałam przy odbiorniku i zaprzestałam wykonywania wszelkich czynności na rzecz słuchania (czytania)
takie dość smutne jest życie ludzi z Wesołej... wydaje mi się, że mydełko Fe ma tu funkcję zamydlania oczu słuchaczom, co nie wiem jakim sposobem jest w ogóle możliwe, ale wiem, że niektórym udaje się je zapaćkać na tyle, by nie zapamiętać z tej audycji nic ponad " ...relaksuje po męczącym dniu, doskonale się pieni, myje i pielęgnuje..." .
Ale nie wiem, czy autor chciał pokazać szarą rzeczywistość, która dzieje się czasem pod naszymi drzwiami? Czy właśnie mydlenie. Hm, zapewne po części i to i to :)
W każdym razie, jak dla mnie w formie przystępnej zrealizowany zamysł.

Serdecznie pozdrawiam
Natalia bynajmniej nie Drzewiecka :)

Opublikowano

Dobra, naprawdę ! Gorzkie odbicie rzeczywistości i nie jest to krzywe zwierciadło. Ta jedna
"audycja" odkrywa tyle, że nie chciałabym bliżej poznawać mieszkańców Wesołej, smutne.
Zakrywam dłońmi oczy jak małe dziecko i wołam: "to nie jest prawda,świat jest lepszy !"

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz. Ja robiłem to zawsze instynktownie(co nie zawsze było słuszne) jak w jednym z pierwszych moich tekstów    
    • @Krzysic4 czarno bialym fajne:)
    • @KOBIETA no tak, odmładzam się:)
    • A Ci na myśli ;)   Ajajaj - to fajne podsumowanie sztucznej inteligencji :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...