Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Istota ukryta w zakamarkach


Rekomendowane odpowiedzi

nie zgadzam się z zakończeniem: zawsze można się poprawić - zakładając że bohater nie dokonał żywota.
"egoizm był wodzem" - ten wers chyba nie do końca przemyślany. jeśli wódz to osoba a nie sposób postępowania, zmieniłbym.
pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypunktowany żywot, sprowadzony do kwintesencji, zakończony filozoficznym stwierdzeniem (choć już bardzo znanym), że czasu nie da się wrócić. W sumie dobre mini skłaniające czytelnika do spojrzenia na swoje życie. Ale jeśli ma się już świadomość tego co wyraża peel, można zawsze się jeszcze poprawić, zmienić, zmienić życie, priorytety itd. A to już dużo. Pozdrawiam.
J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




„nie zgadzam się z zakończeniem: zawsze można się poprawić - zakładając że bohater nie dokonał żywota.”


Takie prawo czytelnika.
Myślę jednak, że nie zrozumiałeś przesłania (może moja wina).
Oczywiście, że teoretycznie zawsze można się poprawić.
Teoretycznie, bo trudno się poprawić np. na łożu śmierci.
Wtedy najczęściej można już tylko szczerze żałować.
A czasu się nie cofnie i pewnych rzeczy nie da się naprawić.
Np. Ktoś zabił. I co - cofnie czas? Poprawi się i już nie zabije?
Spłodzi kogoś i bilans wyjdzie na zero?
Wiem – drastyczny przykład , ale jednak realny.

"egoizm był wodzem" - ten wers chyba nie do końca przemyślany. jeśli wódz to osoba a nie sposób postępowania, zmieniłbym.

:)
A ja bym nie zmienił i nie zmienię. Wers jak najbardziej przemyślany.
Jak sam doskonale wiesz, jest taki środek stylistyczny jak – metafora.
Dziękuję za przeczytanie i komentarz.
Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



"co było nie wróci i szaty rozdzierać by próżno.." taka prawda.
pełno takich ludzi, jak peel. jak mu było dobrze samemu ze sobą to ok. , ale jak widać przyszła refleksja, może żyjąc egoistycznie kogoś skrzywdził. nawet refleksja po czasie jest pozytywnym objawem, na start się już nie wróci, ale można bynajmniej przeprosić .
pozdrawiam:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



ten wiersz jest esencją zamysłu - Peel robi podsumowanie dotychczasowego życia podchodząc do oceny samego siebie bardzo uczciwie - szczególną wymowę ma to, co stracił "między wersami" czyli to, co w życiu było najważniejsze. czy można wrócić na "start"? uważam, że nie. owszem, można żałować, można zadośćuczynić, o ile się da, za krzywdy i można a nawet trzeba dalej żyć nie popełniając tych samych błędów, będąc bogatszym o doświadczenie, jednak do punktu wyjścia nie da się zawrócić.
wiersz ma wiele wymiarów, stąd można go interpretować na wiele sposobów, zależnie od wyobraźni. wg mnie dobry wiersz o życiu.

serdecznie pozdrawiam :))
Krysia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie podoba się? Rozumiem – takie prawo czytającego.

[u]W pozostałej kwestii: [/u]
"gacał się.. walił.. (…)"

Cóż - bardzo „twórcze” zwroty. ;)


"(…) no nie wiem czy dobrze zagmatwałem"

Jeśli autor komentarza myli wielokropek z wykropkowaniem i - na skróty - pisze razem, to chyba faktycznie chodziło o "zagmatwanie". Skoro tak, to odpowiedź brzmi – dobrze;)
Inna sprawa, że przy takiej wyliczance, bardziej zasadnym do zastosowania znakiem interpunkcyjnym jest – przecinek.

Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • A więc usiądź tu. Wskazuję gestem puste krzesło. Przy stole. Przy tym stole z uschniętą różą w wazonie pękniętym na wpół.   Za oknami wiatr szeleści i szumi.   Snuje jakąś opowieść pośród drzew.   Pośród drzew rozchwianych w szpalerze.   Wśród topól, kasztanów…   Wśród nocy…   W pustym pokoju słońce wiszącej lampy. Zakurzone, szklane klosze z cmentarzyskiem czarnych much.   Wiszący nade mną ciężar śmierci. Nad nami.   A więc siada na krześle.   Otwiera usta, jakby chcąc coś powiedzieć.   Chwilę się zamyśla. Zamyka je znowu. Zaciska mocno, ukrywając wzruszenie. Tak, jak się widzi kogoś bliskiego po wielu latach.   I nic.   Jedynie szum dojmującego milczenia białej ciszy.   Zdawać by się mogło, że nie ma tu nikogo. Bo to prawda. Albowiem prawda. Tylko głód wyobraźni owiewający pajęczyny na jakichś nachyleniach ścian, załomach, mansardach, nieskończonych amfiladach pokoi oświetlonych kinkietami świec…   Ale mówi coś do mnie. Mówi zbudzonym cichością głosem. Takim płynącym z daleka rzeką czasu.   Niedosłyszę. Albowiem zagłusza go piskliwy szmer wzburzonej we mnie krwi.   A więc mówi do mnie, poruszając bladymi jak papier ustami.   Wyodrębniam ze słuchowych omamów niewyraźne słowa.   I próbuję ująć jej dłoń, którą trzyma na stole przy talerzu z okruchami czerstwego chleba.   Dłoń aż nazbyt chudą, aby mogła należeć do świata żywych. Doskonale nieruchomą.   Nie mającą już tego blasku, co kiedyś.   Kiedy skupiam się w sobie, aby jej dotknąć, cofa ją nieoczekiwanie.   I patrząc się na mnie tym wzrokiem wyblakłym śmiercią, mówi szeptem, nie-szeptem, głosem jakimś dalekim: „Wybacz, synku, ale mogę tobie usłużyć jedynie wspomnieniem”.   I nie mając czasu obrócić wzroku, tylko patrząc się nieruchomo jak kamienne popiersie – rozpływa się wolno w tym deszczu wirującego kurzu.   W melancholii, w bólu nieistnienia.   Mamo. Mamo! Ja wtedy śpiewałem ci kołysankę, wiesz? Tutaj i tam. Nad szarą, lastrykową płytą.   „Wiem, synku, wiem…”.   Poczekaj! Chciałem cię jeszcze tyle…   Odwracam się, ockniony krótkim skrzypnięciem podłogowej klepki. I znowu.   Jakby ktoś na nią nadepnął nieświadomie.   Jakby od czyichś kroków.   Omiatam spojrzeniem pustą otchłań smutku.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-03)    
    • Macanie świata chwilą, a każdy wydech jest tak czy inaczej ostatnim, każdy wdech pierwszym – wiedziano o tym 40 tys lat temu, przechowali Eskimosi, zresztą w Genesis mowa o tym samym. Wstawię Ci utwór znowu oby ostatni przed nowymi ustami moimi, o tym jest. Powstał wokalnie, text spisałem z nagrań.   Wyrzekam ciebie z siebie wyrzekiem wszelkich ostrz Wyrzeka ta na niebie zagrodą buduj mość Most tęczy bardzo tęczy na niczym zawieś go Ta nicz to twoja mowa podobną ostrym psom   Po niczy mostu mowy złożonej z samych och I ach i ich i owych nie znanych tym kim są Nie możesz wiedzieć wiele nim przejdziesz przez ten most W rozśnione dusz niedziele tam mieszka twoja ość   Po ości mostu mowy nie wiedząc nic a nic Wyrzygam słowa obce wyrzygam obcy byt Ust moich wypowiedzią jest tęcza jest świt Nie będzie już niezgody zostanie kwiatu kwitł    
    • Ładne te słowa. Kiedyś zwierzęta także padały, nie tylko w rzeźni. Dawne czasy wyczarowałaś, bardzo ładne.  :-)
    • @Nefretete Przy każdym odczytaniu tych, co wydają  się zrazu wiele nie kryć odkrywa się. Potem wrócę jeßcze. Pozdrawiam :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Odpowiadam: 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...