Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

W okienku pod sufitem nieskazitelny błękit.
W dobrym dziś humorze - wyspany i wypoczęty.

I chciałem podziękować bezmyślnej (choć mądrej) naturze
za ułudę barwy wody i powietrza.

Przy zielonej gałęzi pływa biała chmurka.
Słońce złoci liście i wnętrze chmury rozświetla.

Jej biel się błyszczy i mieni jak pióra szczęśliwej mewy,
która rozstała się z sobą, by stać się skrzydłami morza.

Zapamiętam tą scenkę na wypadek, gdyby zabrano mnie do piekła.
(W grzeszeniu od młodości - samouk oraz ekspert.)

Zwinę ją jak obraz, pomniejszę i ukryję
w tej szczelinie duszy, gdzie diabeł nie zagląda.

I gdy łańcuchem wieczności przykują mnie do kotła,
jak z gazety kanapkę, tak tą scenę odwinę.
(To mi dał Komunizm - duszę przemytnika i zapał harcerza.)

W smole upaprany będę patrzył w okienko,
gdzie w czyściutkim błękicie błyszczy gałąź jesiona
i po wielkim niebie płynie biała chmurka...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A mnie też straszono naturą, barwą wody i powietrza, chmurką, słońcem, piekłem, smołą, moją duszą, diabłem, kotłem :)I komunizmem oczywiscie też... Jak ja rozumiem ten tekst haha
Pozdrawiam Cię serdecznie
M.
Opublikowano

Egzystencja człowieka jest zawsze poddana jakiejś formie terroru: społecznego, moralnego,
politycznego,etc. Wychowałem się w Komuniźmie pod okiem pobożnej matki... Taki byłby początek
interpretacji tego wiersza. A okienko w mieszkaniu faktycznie mam i gałąź jesiona tam powiewa
i czasem zawędruje też chmurka. Reszta to wyobraźnia. Panie Michale dziękuję za zaglądnięcie i również serdecznie pozdrawiam;)

Opublikowano

Przy zielonej gałęzi pływa biała chmurka.
Słońce złoci liście i wnętrze chmury rozświetla.

Jej biel się błyszczy i mieni jak pióra szczęśliwej mewy,
która rozstała się z sobą, by stać się skrzydłami morza

Tiu, tiu, tiu... ;)
Językowe i myślowe pampersy.
Kosz.

Opublikowano

Panie L. pana komentarze są rozbrajające. Bez nich byłoby na tej Stronie nudno. Przy okazji
chciałem przytoczyć parę innych "językowych pampersów".

"Idę stokiem pagórka zazielonionego.
Trawa, kwiatuszki w trawie
jak na obrazku dla dzieci.
Niebo zamglone, już błękitniejące.
Widok na inne wzgórza rozlega się w ciszy."

lub:
"Była to łąka nadrzeczna, bujna, sprzed sianokosów,
W nieskazitelnym dniu czerwcowego słońca.
Całe życie szukałem jej, znalazłem i rozpoznałem:
Rosły tu trawy i kwiaty kiedyś znajome dziecku.
Przez na wpół przymknięte powieki wchłaniałem świetlistość.
I zapach mnie ogarnął, ustało wszelkie wiedzenie.
Nagle poczułem, że znikam i płaczę ze szczęścia."

albo:
"Trawa jest szczęśliwa,
Kiedy faluje jak morze, błyszcząc jak futerko norki
Przygładzone wiatrem."

Szukając przykładów, wybrałem te, w których użyte zostały podobne słowa: nieskazitelny,
świetlisty, obrazek, szczęśliwa, itd.

Jeżeli chodzi o myślowy aspekt tych pampersów, to polecałbym spróbować rozstać się na chwilę
z sobą; z swoimi zazdrościami, z swoim małym i zaczepnym "ja" i otworzyć się na uwalniającą i
uzdrawiającą obecność spirytualnego misterium. Mogłaby w tym pomóc Yoga, muzyka, somotna
chwila na łonie natury, lub coś takiego. Mewie przychodzi to łatwo, nam trochę trudniej -
kara za Upadek.

Także radziłbym czytać wiersze tak jak się ogląda obrazy: najperw z daleka, aby uchwycić całokształt, myśl i zamiar; a później podejść bliżej i przyglądać się plamkom i kropkom.

Dziękuję za przeczytanie wiersza i przepraszam za wykład. Może się kiedyś nauczę tej lakoniczności i trafności w operowaniu słowami - sztuka, którą pan opanował świetnie;)
Pozdrowiam.

Wszystkim dziękuję za zaglądnięcie i dzielne słowa krytyki;)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



"Także radziłbym czytać wiersze tak jak się ogląda obrazy: najperw z daleka, aby uchwycić całokształt, myśl i zamiar; a później podejść bliżej i przyglądać się plamkom i kropkom"

będę patrzył w okienko,
gdzie w czyściutkim błękicie błyszczy gałąź jesiona
i po wielkim niebie płynie biała chmurka...

Spróbowałem...Popełnione przez pana dziełko, z daleka wygląda, jak grafomania oglądana z daleka, z bliska, jak grafomania oglądana z bliska... Sugerowana przez pana uwalniająca i uzdrawiająca obecność spirytualnego misterium, ma różowopupowaty wdzięk lirerackich "spirytualiów" dla młodzieży przedszkolnej...
Cóż "mewie przychodzi to łatwiej", panu nieco trudniej... ;)
Opublikowano

Panie L. Najpierw chcę podziękować za kolejny komentarz (jeden z dłuższych) oraz za tytuł. Niepokoiło mnie trochę, że się pan tak ociąga z nadaniem mi tego zaszczytnego tytułu "grrrrff..." Teraz dopiero, mając oficjalną uroczystość za sobą, mogę się poczuć na tej stronie jak prawdziwy weteran.

Jeżeli pan pozwoli, chciałbym wrócić do wiersza. Oglądnął go pan z daleka i bliska z jednakowym skutkiem; to znaczy, rzec by można, bez skutku. Nie ma tam nic, żadnych wartości estetycznych,
symbolicznych, żadnej treści, idei, itp. Jest tylko pamperyczna, infantylna paplanina kogoś, kto
wymarzył sobie zostać POETĄ i uczepił się chmurki w oknie, bo na wszyskich innych przedmiotach
w mieszkaniu się już pewnie wyżył i mu się znudziły, przyszła więc pora na biedną i Bogu ducha
winną chmurkę. (Ciepło, ciepło...) Bo załużmy, że ktoś (może z większą wrażliwością i intuicją lub
poprostu otwartością i chęcią) zauważa w intencji autora elementy religijne. Może to okienko ma
symbolizować niezniszczlną w człowieku iskierką wiary i potrzebę duchowej czystości. Dlaczego
na przykład te pojawiające się w trzech pierwszych wersach (i wracające w ostatnim) trzy elementy: nieskazitelne niebo, od wewnątrza rozświetlona chmurka, ozłocone liście? Z niczym się
to panu nie kojarzy? Są dalsze sugestie: chmura upodabnia się do mewy, która z koleji niewiele
różnie się w locie od gołębia. Dlaczego liście symbolizuję trzecią osobę, Syna? Bo są wśród nas,
podobnie jak my, są organizmem żywym. Umieją i zmartwychwstają, odnawiają się co roku. Dlaczego ozłocone? Bo opłatek jest przechowywany w złotych kielichach. Dlaczego liście jesiona?
Bo Grecy uznawali jesion za drzwo życia.
Dlaczego ten obraz da się pomniejszyć i ukryć? Bo choć jego źródłem są wrażenia zmysłowe,
w swojej istocie jest on niematerialny, jest własnością duszy, darem stwórcy. Przynajmniej taka
jest pozycja autora w tej sprawie. Ale oczywiście, jak każda osoba rozumująca musi się on również borykać
z rozumem i rozsądkiem, z realiami życia, itd. Dlatego ten element ułudy barwy wody i powietrza. Wzmianka o Komuniźmie to ozdobniki, wypełniacze, coś, co nie jest dla idei wiersza konieczne, ale może go uczynić ciekawszym i poszerzyć alegorię.
Ważne dla wiersza jest to, że cała ta symbolika ma być podświadoma, ukryta pod pozorem
czy ułudą błysków światła, barw, wrażenia czysto wizualnego. Coś, co się obywa bez procesu
myślowego, właśnie tak jak może to zrobić tylko mewa szybująca nad wodą. Ona nie jest oddzielona świadomością od wody, powietrza, od zjawiska istnienia w przestrzeni (skrzydła
morza). To tylko my jesteśmy zlokalizowani i zamknięci w swoim małym i często śmiesznie
ambitnym "ja", które nie pozwala nam doznać uczucia wolności i pojednania z czymś większym
od naszej osoby. A więc to, co pana tak razi:
"..będę patrzył w okinko,
gdzie w czyściutkim błękicie błyszczy gałąź jesiona
i po wielkim niebie płynia biała chmurka..."
dla autora to podświadome wyznanie wiary, jego prywatny ołtarz, który nie tylko symbolizuje
Trójcę, ale jest źródłem zmysłowej (i równie niewytłumaczalnej) radości.


Jeżeli dobrnął pan do końca, jestem wdzięczny za cierpliwość, i proszę jeszcze raz przyglądnąć się wierszowi właśnie w tym świetle.

Dziękuję i polecam się na przyszłość. Pana komentarze są zabawne i inspirujące - moje pewnie
nudne. Ale zostałem zepchnięty na obronę. I nie mam wyjścia - muszę zanudzać. -;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Andrzej_Wojnowski dzięki
    • @Berenika97 zawsze mi dźwięczy powiedzenie : Truth is good, but not the whole truth is good to say".. :)). 
    • Za górami lub za górką, tam gdzie złote słońce świeci, mieszkał w zamku razem z córką stary król Kantabar Trzeci. Żywot jego bliski końca, lat już jemu sto bez mała, więc wysyła szybko gońca, aby córka męża miała. Gdyż córeczka jedynaczka cały zamek dziedziczyła, bez ustanku król rozpacza, chcąc by z mężem w nim rządziła. Chwycił pióro król Kantabar i pergamin zapisuje. Tak litery w zdania składał, że wnet pismo przekazuje. Goniec dekret wziął królewski, złotą wstęgą przewiązany, bardzo prostej jednak treści – posłuchajcie teraz sami. „Ja Kantabar, król Zagórki, poszukuję tu i wszędzie, dla mej urodziwej córki – śmiałka, który mężem będzie. Aby wymaganiom sprostać i móc się nazywać zięciem, żądam by odważna postać dostarczyła jedno zdjęcie. Na tym zdjęciu potrzebuję, by prócz miecza i rycerza, był smok, który zamieszkuje miejsce gdzie ognista wieża. Bestia owa swym ogonem sieje straszne spustoszenie, ogień który z pyska zionie, zmienia w pył królewskie ziemie. Chcąc ratować kraj, poddanych oraz córce znaleźć męża, wdrażam dziś bojowe plany – dobywajcie więc oręża. Kto pokona złego smoka, niech natychmiast zrobi zdjęcie, wszak nagroda jest wysoka – zostać w mig królewskim zięciem. Mam do fotki wymagania: smok przebity, rycerz stoi, no i bez retuszowania, bo się nie chcę niepokoić. Kto mi zdjęcie zdoła przesłać, czyli zgładzi bestię smoczą, temu oddam pól królestwa i córeczkę przeuroczą. Takie jest pragnienie moje, dekret czytał wierny goniec. Chwytaj śmiałku miecz i zbroje! Podpisano, Król – i koniec”. Kurier dostał prowiant syty, konia, szaty i kapelusz – przyodziany i umyty do podróży ruszył wnet już. Pożegnanie krótko trwało, król omówił cel i plany, więc podąża goniec śmiało w świat daleki i mniej znany. Konia ścisnął ostrogami, na dziedzińcu kurz zostawił, już po chwili za górami w pierwszym mieście się pojawił. Gdy na rynku stanął prosto, wyjął zwój ze złotą wstęgą i przeczytał bardzo głośno list pisany władcy ręką. Tłum zebranych słuchał słowa, lecz odważnych… jakoś mało. Wtem zjawiła się brązowa zbroja, która kroczy śmiało. Wszak legendy powiadały, że w tym mieście zamieszkuje rycerz w brąz zakuty cały, który mieczem wymachuje. – Jam brązowy rycerz śmiały, co pokona smoka złego, wkrótce świat usłyszy cały, kto dokonał czynu tego. A nagroda? – też kusząca! Pól królestwa i księżniczka, urokliwa jak blask słońca, powiadają, że… prześliczna. Wsiadł brązowy rycerz na koń i zawołał – wio ogierze! Goń na wzgórza szybko – goń!, goń! – pod ognistą smoczą wieżę. Gdy warownię rycerz dostrzegł i czarnego na niej smoka, trochę bliżej do niej podszedł – była straszna i wysoka. Dobył miecza, hełm poprawił – wszystko kolor brązu miało i przed smokiem się pojawił, by do walki ruszyć śmiało. Walka trwała pół minuty, smok ognistym swym wyziewem spiekł rycerza, zbroję, buty i co jeszcze więcej – nie wiem. Tym sposobem pierwszy śmiałek, który miał brązową zbroję, poległ niczym od zapałek – a smok siedzi w wieży swojej. W międzyczasie goniec zmierza do drugiego miasta w dali, by przywitać tam rycerza, co w srebrzystej chodzi stali. Znów na rynku stanął prosto, wyjął zwój ze złotą wstęgą i przeczytał bardzo głośno list pisany władcy ręką. Tłum zebranych słuchał słowa, słuchał też i rycerz srebrny. W myślach już się w zamku chowa i przymila do królewny. Trzy legendy krążą w mieście, co rycerza sławią tego, czy dowiemy się nareszcie, kto pokona smoka złego? Już na koniu rycerz siedzi, do ognistej zmierza wieży, bystrym okiem smoka śledzi – chcąc by walki smok nie przeżył. W srebrnej dłoni, srebrnym mieczem macha w lewo, w prawo macha – mało smoka nie usiecze, chociaż ma wielkiego stracha. Walka trwała dwie minuty, smok oddechem swym ognistym spiekł rycerza, zbroje, buty oraz miecz – cały srebrzysty. Lśniący rycerz, tym sposobem, również smoka nie pokonał –  chociaż zbroje miał na sobie, w smoczym ogniu marnie skonał. Smok okrutnie rozdrażniony nad królewskie wzleciał ziemie – zionął ogniem paląc plony: żyto, owies i jęczmienie. Sadów także nie oszczędził, niszczył gruszki, śliwki, jabłka, które w smoczym ogniu wędził, że została tylko papka. Każda świnia, owca, krowa zagrożenie wielkie czuje, więc się do obory chowa – a smok okiem obserwuje. Nad oborą wolno krąży, dmuchnął z paszczy płomieniami – czy ktoś jednak uciec zdążył, chyba dobrze wiecie sami. Król w lunecie oko trzyma, obserwując smoczą bestię, która szkody mu wyczynia – nie wiadomo co tam jeszcze. Coraz bardziej skrycie pragnie, żeby smoka ktoś pokonał – śmiałek pól królestwa zgarnie i królewną będzie żona. Smok na wieżę już powrócił, by odpocząć po lataniu, resztki srebrnej zbroi wmłucił i zanurzył się w czekaniu. A nasz goniec dalej zmierza, taka jego wszak robota, by przywitać wnet rycerza, który zbroje ma ze złota. Pięknie w słońcu zbroja błyszczy, żółtym mieni się kolorem, rycerz ten jest… trochę niższy, ale walczy też toporem. Znów na rynku goniec czyta dekret króla już spłowiały. – Czy ktoś chętny?! – głośno pyta. Tak się zgłosił rycerz mały. Tłum zebranych nie dowierza, by ktoś wzrostu tak marnego, mógł uchodzić za rycerza – na dodatek… tak złotego. Lecz legenda stara głosi, że pokona rycerz smoka, który niezbyt się wynosi i nie patrzy też z wysoka. Jedzie rycerz w złoto kuty, rumak również w złocie cały. Uprząż, zbroja, siodło, buty, nawet ząb ze złota mały. Zmierza dzielnie w stronę wieży, wieża jakby coraz większa. Smok rycerza okiem mierzy – dzisiaj zbroja jakby mniejsza. Złoty topór rycerz chwyta, chociaż mieczem też wojuje, o nic smoka się nie pyta, tylko wściekle atakuje. Walka trzy godziny trwała, smok posiada łuski spore, w końcu postać złota mała, cios zadała swym toporem. Pierwszy odpadł ogon smoka, później głowa odleciała, ogon z wieży spadł z wysoka – wnet i reszta poleciała. Tak rozprawił się ze smokiem złoty rycerz – wzorzec zucha. Bestia zamrugała okiem… no i wyzionęła ducha. Dumnie schodzi rycerz z wieży, jeszcze jedno ma zajęcie, kiedy smok w kawałkach leży musi zrobić ważne zdjęcie. Więc aparat złoty stroi – parametry ustawione. Smok przebity, rycerz stoi – „pstryk” – i zdjęcie już zrobione. Pędzi rycerz poprzez górki, na rumaku prawie leci, tam gdzie państwo jest – Zagórki, tam gdzie król – Kantabar Trzeci. Tam gdzie też królewna czeka, która żoną będzie jego – pędzi rycerz więc z daleka. Chyba oczekują jego? Już w oddali widzi zamek, więc się coraz bardziej spieszy, w głowie czuje wielki zamęt. Czy królewna się ucieszy? Mija fosę, most zwodzony, na dziedziniec już wstępuje, choć nad wyraz jest zmęczony, zdjęcie smoka przekazuje. Król wnikliwie bada fotę, czy przypadkiem nie fałszywa, czy zmieniona zdjęcioszopem, czy też zdjęcie prawdę skrywa. Analiza pokazała, że smok został pokonany, więc królewna w szczęściu cała już o ślubie snuje plany. Kiedy ujrzał kandydatkę, rycerzowi mina zrzedła, – Chyba wpadłem tu w pułapkę, czy na pewno to… królewna? Rycerz robi obliczenia. Król sto lat ma już bez mała, odejmuje, coś zamienia – córka lat sześćdziesiąt miała. W całym tym dekrecie pięknym nikt nie wspomniał ani słowa, ukrywając wiek królewny, że dziewczyna nie jest młoda. Rycerz złoty, w tym momencie, szybko ściąga hełm i zbroje, – Niech wesele jednak będzie! Ja też latka mam już swoje. Tłum zebranych nie dowierza, że ten dzielny człowiek mały, na dodatek wzór rycerza, jest naprawdę… dosyć stary. Wnet wesele wyprawiono, chociaż ludzie coś szeptali. Tak królewna jest już żoną, mając męża w złotej stali. Tańce były i zabawa, trzy dni z rzędu i trzy noce, wszak radością lud napawa pokonane cielsko smocze. Król królestwo oddał całe, dla córeczki i rycerza, uśmiechnięty chodził stale, bo mu ktoś pokonał zwierza. Mimo, że w królewskim liście pół królestwa tylko było, oddał całe – uroczyście – żeby dzieciom się szczęściło. Nowy król – Złocisław Śmiały, dobrze władał państwem swoim. Gdy mówili, że jest mały – on się tym nie niepokoił. A królewna, chociaż stara, zawsze pięknie uśmiechnięta, odwiedzała Kantabara w dni powszednie oraz święta. Choć połączy ich przypadek, to cudownie sobie żyli – dziarska babcia, rycerz dziadek – aż im młodsi zazdrościli. Za górami, za lasami, gdzie zgładzono bestię smoczą, wciąż mieszkają – zakochani – tworząc parę przeuroczą.
    • @Marek.zak1 -Mistrzu, czy zawsze trzeba odpowiadać szczerze?   - Szczerze ci powiem. Nie zawsze. Czasem wystarczy mądrze.  :)
    • Wszystko się zmienia, ale jest takie piękne to wszystko:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...