po cóż kolcami ranisz nie mało
choć delikatne
są twoje płatki
chcesz by sączyły przez mgielną szarość
łzy niczym rosę
brzaskiem ostatnim
wstążką srebrzystą ożywczy strumień
marzenia tuli
złotawym nurtem
błękitny motyl piosnki formuje
w oddechu łąki
chciane i trudne
przygarnąć ciernie do nagich dłoni
czerwonym makom
wybaczyć zaraz
może jutrzenka światłem wyzwoli
rozjaśni ciemność
aż do świtania
nie płacz już łąko że kwiaty więdną
dziś tajemnicą
doświadczą ciebie
przecież nadziei jesteś kolebką
w śnie nieprzerwanym
nowym kwitnieniem
@Simon Tracy uuu no to ciężki kaliber nie tylko muzyczny
Wiesz mój tata zmagał się z depresją wiele lat
Jako dziecko napatrzyłam się na różne stany począwszy od delikatnych zjazdów nastroju aż po nie wstawanie z łóżka tygodniami
Już wiem dlaczego lubisz moją poezję
Jestem bardzo intuicyjna i czuję ludzi nadwrażliwych
a mnie się tycz
choć grama
i czule błądź
błądź chwilę
po myśl
czy inny banał
i pomyl o mnie
bliżej
się omsknij raz
nie jeden
zmyśl słownie
przezjęczenie
że serce masz
agender
w nim trochę mnie
i ciebie
stąd po i o
masz myłki
i gubisz się
czasami
zrozumiem bo cię
w szyk i
wiersz wplotłam
dawno nami