Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

a ja zachodzę za jeziora,
trochę ciężarna, trochę lekka,
zupełnie zdrowa, chociaż chora,
złowiona w sieci mgła, kaleka.

oszukiwana dnem błędnika,
zielonoszara – do dziś w śpiewie,
splątana z ciszą ryb zanikam
na zodiakalnym, czarnym nie wiem.

kąśliwe dozy, sok skorpiona,
trafią gdzie trzeba, w środek tarczy.
śmierć podawana od ogona.
ależ banalne. a wystarczy.


ToBie

Opublikowano

Można się zaczytać tym wierszem , jakoś mi tak przychodzi do głowy słowo że jest /zabajony/ i nie wiem czemu .?
.Taki trochę z nieba trochę z piekła, lecz w ogóle w sam raz ..Bardzo mi się podoba .
O czepianiu się , podpisuję sie pod słowem poprzedniczki ...

Opublikowano

cha, cha - ostatni...
(będą ostatnimi?)
'czarne niebo' jeszcze zniosłem, ale to, co potem - już nie bardzo: łzy - zły (za to to, co przedtem: bardzo).
X. - autorefleksja jest ciekawa, tylko po co te wybiegi (od razu)?
kłaniam

Opublikowano

Aniu, nie ma śladu po pierwotnej wersji, nie wiem na ile poszły zmiany, po prostu nie jestem w stanie zapamiętać, a zajrzałam dopiero teraz. Jeśli nadal zależy Ci, co odpowiem, to byłabyś skłonna wrzucić ją jeszcze gdzieś pod komentarzem? Obiecuję, że jeszcze wrócę.
Pozdrawiam serdecznie, Grazyna.
:)

Opublikowano

Grażko:

Pierwotny "Zodiak" brzmiał chyba tak:

a ja zachodzę za jeziora,
trochę ciężarna, trochę lekka,
zupełnie zdrowa, chociaż chora,
złowiona w sieci mgła – kaleka.

oszukiwana dnem błędnika,
zielonoszara – do dziś nie wiem,
splątana z ciszą ryb zanikam
na zodiakalnym, czarnym niebie.

kąśliwe dozy - łzy skorpiona
trafią gdzie trzeba – w środek tarczy.
śmierć podawana od ogona...
ależ banalne. a wystarczy.


Ale przyznam, że oryginału już nie odtworzę. Było tam zbyt dużo "łez" i szybko poprawiłam...

Różnica - niewielka...

Dzięki, że czuwasz.

Para:)

Opublikowano

Aniu, różnica rzeczywiście niewielka, ale jak zmieniła wydźwięk wiersza. Jestem za poprawioną wersją.
I dobrze, że znów zajrzałam. Wcześniej postawiłam na urok, rytm. Po wielokrotnym podejściu, wreszcie rozgryzłam "ten" zodiak. Świetnie zakamuflowany, ale jednak do odczytu.
Lubię wracać, gdy warto.
Pozdrawiam serdecznie, Grażyna.
:)

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
    • @Migrena to takie moje zboczenie które pozostało po studiach fotograficzno-filmowych. Patrzę poprzez pryzmat sztuki filmowej i w obrazach fotograficznej - z moim mistrzami Witkacym i Beksińskim. 
    • @Robert Witold Gorzkowski nie wiem nawet jak zgrabnie podziękować za tak miłe słowa. Więc powiem po prostu -- dziękuję ! A przy okazji.  Świetne są Twoje słowa o Hitchcocku. O mistrzu suspensu. "Najpierw trzęsienie ziemi a potem napięcie narasta." Czasem tak w naszym codziennym życiu bywa :) Kapitalne to przypomnienie Hitchcocka które spowodowało, że moja wyobraźnia zaczyna wariować :) Dzięki.
    • @Robert Witold Gorzkowski myślę, że masz bardzo dobre podejście i cieszę się akurat moje wiersze, które nie są idealne i pewnie nigdy nie będą - do Ciebie trafiają. Wiersze w różny sposób do nas trafiają, do każdego inaczej, każdy co innego ceni, ale najważniejsze to do siebie i swojej twórczości podchodzić nawzajem z szacunkiem. Myślę, że większości z nas to się tutaj udaje, a Tobie, Ali czy Naram-sin na pewno. Tak to widzę :) Dobrej nocy, Robercie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...