Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

czerwcowa cisza przedpołudnie
fioletowo posprzątane w powietrzu
rozkwita lipa na miód
ze zmartwień tylko prawa noga utyka

sielanka

nawet nie było dziś jeszcze konferencji prasowej
tej mojej ulubionej co wiadomo
prosty świat układa się bogobojnie
równoleżnikowo na południkach

sielanka

całkowite zaćmienie księżyca
całuśny uśmiech wszechświata dla gminu
nie będzie na razie kolizji ciał

zdawać by się mogło sielanka

usiadłam na własnej tratwie spokoju
i nic
tylko ten od dwóch godzin z wysuszonej gałęzi
tunelem centralnie wpuszcza mi w ucho
dźwięki piskliwe jak wyrzut sumienia

to przydomowy kos zabawia się ze mną w spowiedź
uznał swoje prawa przez zasiedzenie

Opublikowano

Elu:

Ujednoliciłabym tę "sielankę". Niepotrzebnie się pojawia:

zdawać by się mogło sielanka

powtórzyłabym po prostu "sielanka", jak poprzednio. Usankcjonuje się poprzednie powtórzenie.

Ale wiersz jest dobry, tak czy owak:)

Cieplutko,

Para:)

Opublikowano

Dlaczego: "zdawać by się mogło"? Po prostu: sielanka! A że coś tam w sumieniu zgrzyta... No zawsze zgrzyta, bo jesteśmy dorośli, ale to nie znaczy, że nie ma już sielanek!... No nie?
Podoba się. :-)
Pozdrówka.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




No masz! A miało być szyderstwo z siebie i tego, co wokół, łącznie z ta konferencją (!!!), kpina ze "świetnego" życia, z marazmu, a wyszło pięknie??? No to mi słabo wyszło, ale samo "piękno" pocieszające jest. Dzięki, MaTo! Uściski serdeczne. Elka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Nie ujednolicę! Cały wierszyk jest przeciwko "jednolitości", to mam się podłączyć? Nie chcę sankcjonowania! Ty, Paro, jesteś miłym, łagodnym człowiekiem (po wierszach sądząc oczywiście), a ja jestem ...no, inna. I pisanie musi być podobne. Serdeczności i dzięki za "owak". Elka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Dlatego, że jest bardziej wyraziście! Nie zabieraj mi tej odrobiny "mięska", co jest w tym tekście i, jak mi się wydaje, właśnie te słowa go "wymięśniają". Może się mylę, ale takie mam wrażenie na laickiego nosa.

Wierszyk mój nie jest negacją sielanek! W życiu! Zgrzyt to dźwięk, który, gdy ustaje, może dać wiele szczęścia i zadowolenia z życia! Wszystko zatem może być sielanką i niech tak zostanie, amen. Pozdrawiam P. Nauczycielkę. Elka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Dzięki za miłe słowo, ale zamiar był trochę inny niż "uzyskanie piękna" .Ale może niechcący coś się przyplątało :))))))))) Serdeczności. Przy okazji witam nową poetkę na Z. Elka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





brawissimo!
niby o niczym - za to jak!
dla mnie: kolizja ciał (jej brak jest tu kluczem jak mniemam?)- daje po ryju, przykuwa

big podobaś!




No pewnie! Big zadowolaś :))))))))))))) Elka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




No masz! A miało być szyderstwo z siebie i tego, co wokół, łącznie z ta konferencją (!!!), kpina ze "świetnego" życia, z marazmu, a wyszło pięknie??? No to mi słabo wyszło, ale samo "piękno" pocieszające jest. Dzięki, MaTo! Uściski serdeczne. Elka.

ja czytam zawsze poważnie (na), lirycznie, miłośnie,
nieszyderczo! nieprześmiewczo, czytam: pięknie jak jest pięknie
:))
buziak!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




No masz! A miało być szyderstwo z siebie i tego, co wokół, łącznie z ta konferencją (!!!), kpina ze "świetnego" życia, z marazmu, a wyszło pięknie??? No to mi słabo wyszło, ale samo "piękno" pocieszające jest. Dzięki, MaTo! Uściski serdeczne. Elka.

ja czytam zawsze poważnie (na), lirycznie, miłośnie,
nieszyderczo! nieprześmiewczo, czytam: pięknie jak jest pięknie
:))
buziak!


Ja też na poważnie i liryczno-miłośnie. Czasem tylko coś skręci mi w bok. Całuję. E.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ona: Daj! Dopijaj! I podjadano
    • Iwo, i cukru turkuciowi?   I cukru, Turku, ci?   Ano, Turku, cukru tona
    • @huzarc Cześć, dziękuję

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @violetta O matko, jakie piękne...
    • Pewnego razu żył pewien drwal.   Miał dom i ogród, na którym rosły różne krzewy, kwiaty oraz warzywa. W zagrodzie były rózne sprzęty, którymi posługiwał się na codzień, starannie wykonując nimi meble, donice, wycinając deski pod dach chroniący go przed deszczem. Codziennie chodził do lasu pozyskując nowy materiał dla potrzeb wytwarzania kolejnych dóbr.   Tak mijał czas, a drwal i jego życie obfitowało.   Pewnego razu na jego posesję padło ziarno by po kilku dniach zakiełkować. Roślina niepostrzeżenie rosła, tworząc łodygę i puszczając liście.   W końcu została dostrzeżona przez właściciela, lecz nie wiedział on jaki jej gatunek.   Czas wciąż płynął, a roślina przybierała coraz to większych rozmiarów. Ze względu na to, że drwal miał wiele obowiązków i nie przywiązywał dużej wagi do wznoszącej się wśród innych - zieleniny - za każdym razem, kiedy odwiedział owe miejsce był bardzo zdziwiony tempem w jakim rosła.   Codziennie słońce rzucało promienie na usytuowane w kącie posesji drzewo, deszcz je podlewał, a noc przynosiła mu wytchnienie.   Było to silne drzewo - wichry i burze nie zrobiły mu krzywdy. Z każdym dniem w drwalu rosła ciekawość - co to za drzewo i czy w zależności od tego wyda jakieś owoce.   Mijały lata - ukazał się pień, wyrosły gałęzie, w cieniu drzewa można było zaznać ochłody. W końcu, jesienią pojawiły się i owoce - małe zielone kulki, jabłoń.   Dojrzały, a drwal z przyjemnością je zerwał i spożył, zadziwiony ich niezwykłą słodyczą.   Czynił tak co roku, rozkoszując się coraz to obfitszymi plonami. W końcu drzewo stało się na tyle duże, że pośród jego gałęzi ptaki uczyniły sobie gniazda, a w jego pniu wydrążyła sobie norkę wiewórka. Życie wokół drzewa obfitowało.   Drwal chętnie zbierał owoce, lecz brakowało mu motwyacji i czasu, by zbierać je wszystkie, dlatego zaprosił do pracy swoje dzieci i znajomych, darując im prawo by również je spożywały.   Gdy drzewo osiągnęło wielkich rozmiarów, zimą opadały z niego usychające gałęzie, którymi drwal palił w piecu w pokoju swojego domu grzejąc swoje ciało oraz oraz swoich najbliższych.   Przyszły jednak lata, kiedy deszcz padał coraz rzadziej i rzadziej. Plony były coraz mniej obfite, a nie podlewane przez nikogoo drzewo w końcu nie dało owoców. Zapuszczało jednak skromnie liście, gdy drwal zastanawiał się co z nim zrobić.   W końcu, po dłuższym namyśle, stwierdził ostatecznie, że drzewo należy ściąć. Decyzję tę podjął dużym trudem - bowiem jego pień był bardzo szeroki i silny, a samo drzewo na tyle wysokie, że ze strachem rozważał, gdzie upaść powinna jego korona, by nie uszkodzić znajdujących się w pobliżu: domu oraz sprzętów, a także ogrodzenia.   Nadszedł sądny dzień.   Drwal, po przyjemnej, kojącej nocy, wypoczęty i w pełni sił, wstał z łózka, spożył obfite śniadanie i z siekierą w ręce dumnie ruszył w kąt ogrodzenia.   Stając przed drzewem przyjrzał się jego pniowi, skrupulatnie oczami szukając miejsca, w które wbić ostrze. Dostrzegając odpowiednie miejsce, zatarł ręce, chwycił narzędzie i podszedł bliżej by zadać pierwszy cios. Aby wziąć zamach odchylił daleko ramiona, biorąc swoim siermiężnym nosem głęboki oddech.   Uderzył raz. Uderzył drugi raz. Uparcie uderzał z całych sił, bez tchu, bez żadnych wątpliwości, będąc zdeterminowanym by drzewo obalić. Błyskawiczna przerwa, szybka szklanka wody, zagrycha - uderza dalej, znów bez tchu i bez namysłu - drzewo musi zostać ścięte.   Walcząc aż do póżnego popołudnia, w końcu został tylko fragment pnia, który pozwalał na jego złamanie. "Teraz wystarczy wziąć linę, zarzucić poniżej korony i lekko pociągnąć, łatwa sprawa" - pomyślał. Szybko pobiegł do stodoły po sznur. Wrócił spokojnym i dostojnym krokiem, po czym rzucił grubą nicią, wydając przy tym odgłos wysiłku.   Lekko już zmęczony podszedł pod drugi koniec liny i zaczął ciągnąć. Pień, lekko już uschnięty łamał sie pod naporem niewielkiej siły. Odlatująca kora i fragmenty drewna wydawały pękający dźwięk. W końcu pękły ostatnie wrzeciona, odsłaniając wieloroczne słoje jabłoni, po czym drzewo ze świstem i hukiem, trzaskiem pękających gałęzi zostało obalone.   Zadowolony drwal tyłem odszedł kilka kroków aby spojrzeć na swoje drzewo. Nie było to dla niego nic szczególnego. Kątem oka jednak zwrócił uwagę na nadlatujące z zachodu chmury, a jego dłoń musnął powiew chłodnego, jesiennego wiatru. Był to okres zbiorów.   Jego twarz, z zadowolenia przemieniła się - nieco spoważniała i posmutniała. Po chwili, z nieba spadły krople deszczu, a drwal stojąc w bezruchu i spoglądając na wystający z ziemi, ściety pień gorzko zapłakał...
    • I namokłe dyby mamy bydełkom Ani
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...