Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

spakowała
do zimnej walizki judaszowe pocałunki
stare fusy wylała pod suchą jabłoń
za oknem
czerwiec pachniał tym co ukochała

nie wołał za nią
szła ściśniętym korytarzem
w przytłaczającym oddechu mięty i rumianku
wykręcona żalem niczym paragraf
każdy ruch odczuwała jak złożoną wiadomość

kiedyś
wśród słowiczych kląskań
lekko zapadali się w obiektyw szybkich ujęć
on w niej ona z nim
razem
wybierali strome schody
piekła
za każdym razem bez pośpiechu
te swoje jabłka

wąż nie składa reklamacji

Opublikowano

No to ja teraz spróbuję się wykazać. A nie, nie! Żart. ;))))

To taki smutnawy wierszyk. Zawsze się smucę przy każdym końcu. Tu jednak jest nadzieja! Jabłka zostają! A i diabeł nic już nie gada. Przyszpilić i gad martw zostaje na schodach! Martw ma być bez "y" na końcu, bo końców nie lubię!

stare fusy wylała pod suchą jabłoń
za oknem
czerwiec pachniał tym co ukochała


ten fragmencik bardzo mi się podoba! Serdeczności. E.

Opublikowano

ech, kochane kobitki i przemiły Jacku!!!
dzięki za miłe skomenty, a nie skopęty:P
bo to jużem se myślała, że toto tylko do kosza by szlochać :P
Pozdrawiam każdego z osobna i wszystkich razem:))))\
Elu, Jacku, Alicjo, Magduś, Oxy
kłaniam się nisko:)))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tej nocy sen opadł na mnie niczym całun z wilgotnej skały. Zbyt ciężki, by unieść powieki, zbyt gęsty, by znaleźć oddech. Rzeczywistość była tylko pęknięciem w murze, przez które sączył się mrok. Przeszył mnie głos, jak wiatr hulający w ruinach opactwa. Szeptał w nawie mojej czaszki imię tej, której proch dawno już ostygł. I wtedy stanęłaś w drzwiach wykutych z zastygłego cienia, blada, jakbyś piła tylko światło martwego księżyca. Mówiłaś językiem dzwonu bez serca, Rano, gdy pisałam, litery same układały się w modlitwę, której nikt nie wysłucha. Czułam, że każde słowo jest jak cierń wyrwany z relikwiarza bólu - święty i raniący. A każde wspomnienie — to bluszcz, co wrasta w szczeliny grobowca rozsadzając go powoli od środka. To cierpienie nie było ogniem, lecz chłodną architekturą pustki. I zapytałam w ciszy tej nawiedzonej krypty - ile we mnie Hioba, a ile mnie w jego popiołach? Czy Bóg jeszcze patrzy przez zakurzone witraże, czy już tylko słucha, jak kruszą się filary świata, jak spadają imiona , które nigdy nie przestaną się śnić?  
    • @KwiatuszekDziękuję za cudowny komentarz. Pozdrawiam. :) @MoondogBardzo dziękuję! Czasami spotykamy się ze zmianą percepcji w życiu, zwłaszcza w relacjach międzyludzkich. A to prowodzi do nieoczekiwanych skutków. Pozdrawiam. :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Drugie !! @Konrad Koper Poezja jest różna !!
    • @Gerber Dziękuję za te słowa i za refleksję. To piękna myśl o granicach fizyki – i w ogóle nauki. Rzeczywiście, możemy opisać świat w równaniach, policzyć tor kamienia, przewidzieć zderzenie, ale ta najtrudniejsza warstwa – ludzkie intencje, emocje, wybory – wymyka się precyzyjnym formulom. To dobrze,  że nie wszystko da się zredukować do wzorów, że zostaje miejsce na coś więcej. Dziękuję!  @Czarek PłatakDziękuję! 
    • bliżej Ciebie jesteśmy lepsi albo udajemy obecność jak to dobrze że Jesteś nieoczywisty i większy od naszych małych słów  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...